07/10/2024
Kiedyś, wbrew pozorom dawno, dostałam tę "bajkę" od znajomej...
Do pewnego domu wpada pewnego dnia niewielki zdalnie sterowany samolot, to był wypadek - nikt się tego nie spodziewał, nikt nie był na to przygotowany. Jednak ten samolot wyrządził wiele zniszczeń w samej strukturze domu oraz w życiu całej rodziny. Nikt nie przyszedł rodzinie z pomocą, nikt nie pomógł im wyciągnąć samolotu, nikt nie pomógł naprawić zniszczeń. Nie pozostało im nic innego jak tylko nauczyć się żyć z samolotem w środku domu. Sami posklejali dach, tak dobrze jak tylko potrafili. Rodzina zaczęła się przyzwyczajać do obecności nowego "mebla" w domu. Nauczyli się nawet bardzo dobrze go wykorzystywać, pomalowali go na inny kolor, na jego szybach zrobili wystawę swoich zdjęć rodzinnych, a ze skrzydeł zrobili kanapy - wydawało się, że życie wraca do "normy". Nikt z sąsiadów nie zorientował się, że życie rodziny zmieniło się, a Ci, którzy ich odwiedzali podziwiali ich zaradność i pomysłowość. Jednak życie codzienne rodziny zmieniło się całkowicie. Samolot nie był zwyczajnym "meblem".. Był ogromny - domownicy musieli nauczyć się omijać go przechodząc z jednego pokoju do drugiego, nieraz musieli schylać się, aby nie uderzyć głową o skrzydło, nie raz małe dzieci potykały się o podwozie nabijając sobie siniaki. Jednak nikt z rodziny nie miał odwagi przyznać się, że ma dość, przyznać się, że wypadek sprzed lat zmienił ich życie i potrzebują pomocy. Trwali w tym, co mieli udając, że dobrze sobie radzą i nie potrzebują pomocy. Lata mijały, a rodzice stawali się coraz starsi i coraz trudniej było im schylać się, aby omijać skrzydła, dzieci wstydziły się zapraszać znajomych do domu - nie chciały, aby ktokolwiek dowiedział się, że żyją na przypadkowym "lotnisku" a nie w domu. Sam samolot, nigdy nie był obejrzany przez komisję wypadkową, nikt nigdy nie określił, jakim może być zagrożeniem dla ludzi. Stal zaczęła rdzewieć, elementy samolotu zaczynały nieoczekiwanie odpadać, coraz trudniej było zapanować nad jego rozkładem.. I ten silnik, który przecież nigdy nie wybuchł.. I strach przed tym, że może eksplodować w każdym momencie i całkowicie zniszczyć cały dom. Po wielu latach rodzina nie wytrzymała tego strachu, postanowili szczerze porozmawiać, przyznać się do tego, że przed kilkoma laty ich życie zmieniło się i wcale tak dobrze nie radzą sobie z tą zmiana.. Postanowili zwrócić się o pomoc do specjalistów. W pierwszych miesiącach odgruzowywali szkielet samolotu, który przez wiele lat "wrastał wżycie codzienne", kiedy już do niego dotarli - musieli podjąć odważną decyzję o wydobyciu go z wnętrza domu. To nie było takie proste - aby go wydobyć, trzeba było wyburzyć jedna ścianę. Rodzina była jeszcze bardziej przestraszona.. "Po co nam było do tego wracać?.. Jakoś poradzilibyśmy sobie z tym samolotem w środku i nie musielibyśmy nic wyburzać". Jednak postanowili być konsekwentni w swoim działaniu, zacisnęli pięści i wzięli się za ręce i krzyknęli: wytrwamy!" . Kiedy samolot znalazł się już na podwórku, zaczęło się wielkie sprzątanie i naprawianie szkód wywołanych "powrotem do przeszłości". Odbudowali ścianę, wyremontowali dach, który kiedyś byle jak posklejali. Po wielu miesiącach ciężkiej pracy - mieli swój dom sprzed lat. Dom dużo piękniejszy, wyremontowany. A co z przyczyną wypadku sprzed lat - co z samolotem? Przez tyle lat tak bardzo go "ukochali", że nie potrafili się z nim rozstać na zawsze, czuli, że nie mogą wyrzucić go ze swojego życia, zapomnieć o nim.. Nie chcieli wcale o nim zapominać. Samolot również został wyremontowany, a rodzina przygotowała dla niego specjalne miejsca na podwórzu, tusz obok domu. Dziś domownicy nie muszą udawać, że w ich rodzinie nigdy nie było wypadku, który odmienił ich życie. Mówią o tym otwarcie każdemu, kogo spotkają - są dumni, bo dzięki wydarzeniom sprzed lat, dzięki ciężkiej wspólnej pracy całej rodziny i specjalistów - dziś są rodziną, która "wróciła" do codziennego życia bez przeszkód i rodziną, która "pamięta". Ta "pamięć" wciąż czyni w ich domu rzeczy niesamowite. Dziś każdy sąsiad chętnie odwiedza dom, który "tyle przeszedł" i żaden z nich nigdy nie zapomni podejść do samolotu, bo dopiero, gdy przed nim stoją - zaczynają dostrzegać sens swojego życia...