Licytacje na rehabilitację

Licytacje na rehabilitację Wy również możecie pomóc mi "normalnie" żyć i cieszyć się pełnią życia!

15/10/2024
Szkoda...
11/10/2024

Szkoda...

07/10/2024

Kiedyś, wbrew pozorom dawno, dostałam tę "bajkę" od znajomej...

Do pewnego domu wpada pewnego dnia niewielki zdalnie sterowany samolot, to był wypadek - nikt się tego nie spodziewał, nikt nie był na to przygotowany. Jednak ten samolot wyrządził wiele zniszczeń w samej strukturze domu oraz w życiu całej rodziny. Nikt nie przyszedł rodzinie z pomocą, nikt nie pomógł im wyciągnąć samolotu, nikt nie pomógł naprawić zniszczeń. Nie pozostało im nic innego jak tylko nauczyć się żyć z samolotem w środku domu. Sami posklejali dach, tak dobrze jak tylko potrafili. Rodzina zaczęła się przyzwyczajać do obecności nowego "mebla" w domu. Nauczyli się nawet bardzo dobrze go wykorzystywać, pomalowali go na inny kolor, na jego szybach zrobili wystawę swoich zdjęć rodzinnych, a ze skrzydeł zrobili kanapy - wydawało się, że życie wraca do "normy". Nikt z sąsiadów nie zorientował się, że życie rodziny zmieniło się, a Ci, którzy ich odwiedzali podziwiali ich zaradność i pomysłowość. Jednak życie codzienne rodziny zmieniło się całkowicie. Samolot nie był zwyczajnym "meblem".. Był ogromny - domownicy musieli nauczyć się omijać go przechodząc z jednego pokoju do drugiego, nieraz musieli schylać się, aby nie uderzyć głową o skrzydło, nie raz małe dzieci potykały się o podwozie nabijając sobie siniaki. Jednak nikt z rodziny nie miał odwagi przyznać się, że ma dość, przyznać się, że wypadek sprzed lat zmienił ich życie i potrzebują pomocy. Trwali w tym, co mieli udając, że dobrze sobie radzą i nie potrzebują pomocy. Lata mijały, a rodzice stawali się coraz starsi i coraz trudniej było im schylać się, aby omijać skrzydła, dzieci wstydziły się zapraszać znajomych do domu - nie chciały, aby ktokolwiek dowiedział się, że żyją na przypadkowym "lotnisku" a nie w domu. Sam samolot, nigdy nie był obejrzany przez komisję wypadkową, nikt nigdy nie określił, jakim może być zagrożeniem dla ludzi. Stal zaczęła rdzewieć, elementy samolotu zaczynały nieoczekiwanie odpadać, coraz trudniej było zapanować nad jego rozkładem.. I ten silnik, który przecież nigdy nie wybuchł.. I strach przed tym, że może eksplodować w każdym momencie i całkowicie zniszczyć cały dom. Po wielu latach rodzina nie wytrzymała tego strachu, postanowili szczerze porozmawiać, przyznać się do tego, że przed kilkoma laty ich życie zmieniło się i wcale tak dobrze nie radzą sobie z tą zmiana.. Postanowili zwrócić się o pomoc do specjalistów. W pierwszych miesiącach odgruzowywali szkielet samolotu, który przez wiele lat "wrastał wżycie codzienne", kiedy już do niego dotarli - musieli podjąć odważną decyzję o wydobyciu go z wnętrza domu. To nie było takie proste - aby go wydobyć, trzeba było wyburzyć jedna ścianę. Rodzina była jeszcze bardziej przestraszona.. "Po co nam było do tego wracać?.. Jakoś poradzilibyśmy sobie z tym samolotem w środku i nie musielibyśmy nic wyburzać". Jednak postanowili być konsekwentni w swoim działaniu, zacisnęli pięści i wzięli się za ręce i krzyknęli: wytrwamy!" . Kiedy samolot znalazł się już na podwórku, zaczęło się wielkie sprzątanie i naprawianie szkód wywołanych "powrotem do przeszłości". Odbudowali ścianę, wyremontowali dach, który kiedyś byle jak posklejali. Po wielu miesiącach ciężkiej pracy - mieli swój dom sprzed lat. Dom dużo piękniejszy, wyremontowany. A co z przyczyną wypadku sprzed lat - co z samolotem? Przez tyle lat tak bardzo go "ukochali", że nie potrafili się z nim rozstać na zawsze, czuli, że nie mogą wyrzucić go ze swojego życia, zapomnieć o nim.. Nie chcieli wcale o nim zapominać. Samolot również został wyremontowany, a rodzina przygotowała dla niego specjalne miejsca na podwórzu, tusz obok domu. Dziś domownicy nie muszą udawać, że w ich rodzinie nigdy nie było wypadku, który odmienił ich życie. Mówią o tym otwarcie każdemu, kogo spotkają - są dumni, bo dzięki wydarzeniom sprzed lat, dzięki ciężkiej wspólnej pracy całej rodziny i specjalistów - dziś są rodziną, która "wróciła" do codziennego życia bez przeszkód i rodziną, która "pamięta". Ta "pamięć" wciąż czyni w ich domu rzeczy niesamowite. Dziś każdy sąsiad chętnie odwiedza dom, który "tyle przeszedł" i żaden z nich nigdy nie zapomni podejść do samolotu, bo dopiero, gdy przed nim stoją - zaczynają dostrzegać sens swojego życia...

19/08/2024

"Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć" Napoleon Bonaparte

Dziś jest ostatni dzień wszystkich licytacji! Dziękuję Wam za Wasze wielkie
17/08/2024

Dziś jest ostatni dzień wszystkich licytacji! Dziękuję Wam za Wasze wielkie

https://www.siepomaga.pl/paulina-kacprzyk - to już ostatnie dni, mój czas się kończy, a na pasku jeszcze prawie 50 000.....
17/08/2024

https://www.siepomaga.pl/paulina-kacprzyk - to już ostatnie dni, mój czas się kończy, a na pasku jeszcze prawie 50 000... pomóż mi dożyć do 30 urodzin, które są w październiku; bez tej operacji nie mam szans...
proszę o udostępnianie, gdzie tylko możecie...

KRYTYCZNIE PILNA ZBIÓRKA! W mojej głowie jest guz, który w każdej chwili może mnie zabić! W Polsce nie ma dla mnie ratunku, dlatego szukam pomocy za granicą. D…

to już ostatnie dni, kiedy można coś wylicytować, pobawić się razem z moimi Aniołami, a przy okazji dołożyć cegiełkę do ...
15/08/2024

to już ostatnie dni, kiedy można coś wylicytować, pobawić się razem z moimi Aniołami, a przy okazji dołożyć cegiełkę do mojej operacji. I, być może, uratować mi życie, ale to tak przy okazji :)
Licytacje charytatywne dla Pauliny Kacprzyk

KRYTYCZNIE PILNA ZBIÓRKA! W mojej głowie jest guz, który w każdej chwili może mnie zabić! W Polsce nie ma dla mnie ratunku, dlatego szukam pomocy za granicą. D…

https://www.siepomaga.pl/paulina-kacprzyk
27/06/2024

https://www.siepomaga.pl/paulina-kacprzyk

KRYTYCZNIE PILNA ZBIÓRKA! W mojej głowie jest guz, który w każdej chwili może mnie zabić! W Polsce nie ma dla mnie ratunku, dlatego szukam pomocy za granicą. D…

24/06/2024

Więc już jestem po rozmowie.
Pan profesor Hänggi powiedział nam (a raczej mojej rodzicielce, bo ja ani be, ani me, ani kuku ryku po angielsku!), że tutaj nie ma na co czekać.
Że ta cavernoma jest na tyle duża i rozległa, że on by nawet już w przyszłym tygodniu ją zoperował. Oczywiście to nie jest "bułka z masłem", ale on zoperował takich guzów już setki tysięcy (samych naczyniaków ma już na koncie 10 000)
Dał nam czas do połowy sierpnia na załatwienie wszelkich formalności, a także na to, abym zebrała tę kasę.
Teraz czekamy na mejla od jego sekretarki ze wszystkimi szczegółami (i z kosztorysem takiego leczenia!).
Aaa, i jeszcze on powiedział, że ci lekarze w Lublinie są nieodpowiedzialni, bo angiografii przy mojej diagnozie (tej całej cavernomie!) się nie robi pod żadnym pozorem! Bo to może się wylać w cholerę i tyle w temacie... już nawet nie byłoby co "ratować".
A, i jeszcze powiedział, że teraz mam się oszczędzać i za bardzo nie przejmować.
A i jeszcze mam tam u nich być w klinice w drugim-trzecim tygodniu sierpnia.

Adres

Ełk Gmina

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Licytacje na rehabilitację umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij