
09/09/2025
7 dni w ciszy
Na początku wydaje się to nierozsądne, wręcz szalone – zapłacić, wziąć urlop i wyjechać po to, by przez tydzień nie rozmawiać, nie używać telefonu, nie robić niczego, co zwykle uznajemy za wartościowe.
Siedzenie. Medytacja. Spacer. Jedzenie w ciszy.
Siedem dni pozornie pustych.
A jednak ta pustka zaczyna wypełniać się czymś zupełnie innym.
Najpierw pojawia się spotkanie z samym sobą – głośne, chaotyczne, niewygodne. Wszystkie myśli, emocje i historie, które zwykle przykrywamy aktywnością, wychodzą na powierzchnię. Cisza nie pozwala im się schować. To trudny moment, a jednocześnie początek oczyszczenia.
Potem przychodzi odkrycie nietrwałości. Każdy stan – złość, zmęczenie, radość, spokój – rodzi się i odchodzi. Nic nie trwa. A im wyraźniej to widzisz, tym lżejsze staje się serce. Nie trzeba już przywiązywać się do fal. Można poczuć, że jest coś głębszego, co zawsze pozostaje – obecność, świadomość, życie samo.
Z czasem rodzi się jeszcze coś – zaufanie. Do chwili, do drogi, do samego życia. Nie trzeba niczego kontrolować. Oddech sam się dzieje. Kroki stawiają się same. Cisza sama Cię obejmuje.
I właśnie wtedy zaczyna się prawdziwy DAR.
Nie fajerwerki, nie niezwykłe stany, które szybko znikają.
Ale prostota. Prawda. Miłość. Spokój. Połączenie.
To, co z zewnątrz wygląda jak szaleństwo, od środka okazuje się jedną z najpiękniejszych podróży, jaką można odbyć.
Z ogromem wdzięczności