01/03/2021
Ogromnym plusem mojej pracy jest możliwość spotkania TAKICH osób. Pani Magda konsekwentnie, cierpliwie, z wrodzonym urokiem pokonywała „przeszkody” na drodze do celu. Oto jej historia. Być może komuś pomoże podjąć decyzje o zmianie...
Czy „przygoda” z dietetykiem może być początkiem zupełnie nowego, świadomego życia?
Dużo czasu zajęło mi podjęcie decyzji o pierwszej wizycie. Wszędzie dookoła słyszałam, że to bezsensowne, że to, co schudnę, szybko przytyję, bo jak zakończę dietę, to stęskniona wrócę do starych nawyków. Jednak „coś” we mnie nie dawało mi spokoju. Byłam wiecznie na siebie wściekła, że nie dbam wystarczająco o swoje zdrowie, że jem nieregularnie, nie do końca zdrowo, zbyt często pozwalam sobie na wieczorne przekąski, a już na pewno nie uwzględniam w swojej diecie odpowiedniej ilości warzyw i owoców.
Człowiekowi wydaje się, że jest świadomy. „No przecież nie jem codziennie pizzy, czy McDonalda…”, „Coś tam przecież gotuję…”. Jednak ciągle było nie tak, jak powinno. Decyzję więc podjęłam z dnia na dzień. Zadzwoniłam, umówiłam się i klamka zapadła - zaczęłam walkę o nową siebie. Wiem, brzmi to dość patetycznie, ale naprawdę tak było rok temu. Dzisiaj również tak bym to określiła, ponieważ każdego dnia czuję, że moje życie zmieniło się o 180 stopni. I nie mówię tutaj tylko o jedzeniu…
Wiedziałam, że samo zgubienie kilogramów nie jest dla mnie dużym problemem - próbowałam wcześniej chudnąć, skutecznie, ale chwilowo, ponieważ waga prędzej czy później wracała do dawnych liczb. Mój główny cel konsultacji z dietetykiem był inny - najważniejsze dla mnie było nauczenie się na nowo, jak jeść, żeby było to smaczne, sycące, a przede wszystkim zdrowe i odpowiednio zbilansowane. Jak uregulować posiłki, jak dobrze i sprawnie robić zakupy, żeby nic w kuchni nie marnowało. Jak przekonać do takiego żywienia partnera. Utrata kilogramów była dla mnie pozytywnym dodatkiem do wiedzy, którą chciałam posiąść.
Motywacja… Dla niektórych tak oczywista, dla niektórych trudna do pokonania góra… Zaliczam się do grupy, dla której motywacja była czymś naturalnym i nie miałam problemów z jej brakiem. Naprawdę zależało mi na stałej zmianie w swoim życiu. Chciałam poprawić nie tylko swój wygląd, ale i sposób myślenia oraz wiarę w siebie. Zdarzały się jednak dni, czy tygodnie, w których efekty mojej redukcji były mniejsze niż sobie wyobrażałam, zdarzało się, że stałam w miejscu, nie wiedząc, co dalej. Wtedy pomocna była rozmowa z nieocenioną Panią Ewą. Od samego początku znalazłyśmy ze sobą wspólny język, który bardzo usprawnił moje myślenie i rozwiewał moje wątpliwości. Zaczęłam inaczej patrzeć na wagę, wiedząc, że nie tylko jak najmniejsze na niej cyfry są istotne.
W trakcie diety redukcyjnej najtrudniejsze dla mnie było poradzenie sobie w sytuacjach, kiedy odwiedzałam rodzinę czy znajomych i na stole pojawiało się jedzenie. Nie miałam problemu z tzw. kuszeniem domowymi pysznościami czy słodyczami. Najtrudniej było wytłumaczyć, że ja funkcjonuję teraz inaczej i że to wcale nie jest nic dziwnego czy złego. Nadal czasami przeprowadzam takie rozmowy, ale nie jest to w tej chwili dla mnie uciążliwe. Jak to mówią - robię swoje i żyję tak, jak chcę. A jeśli mam ochotę na kawałek ciasta… To go po prostu jem! :)
Dzisiaj, po roku, śmiało mogę powiedzie, że była to jedna z najważniejszych i najlepszych decyzji w moim życiu. Nie są to słowa na wyrost. Dzięki Pani Ewie bardzo szybko nauczyłam się, na czym to całe „zdrowe odżywianie” naprawdę polega. Dodatkowo, pokochałam na nowo sport, który stał się nieodłącznym elementem mojej codzienności i bardzo mi pomógł nie tylko podczas redukcji. Przyczynił się do poprawy mojej sylwetki, która w tej chwili jest nie tylko szczupła, ale też wyglądająca zdrowo i zgrabnie. Nawyki żywieniowe wdrażane przez Panią Ewę stały się tak naturalne, że teraz nie wyobrażam sobie jeść inaczej. Nauczyłam się nie przesadzać, nauczyłam się mieć mądre i zdrowe podejście do tego, co robię i co jem. Nikt mi już tego nie odbierze, a ja jestem szczęśliwa i pełna satysfakcji, że mogę swoim podejściem do jedzenia dawać innym nadzieję, że „dieta - nowe życie” ma szansę zaistnieć naprawdę. :)