Zofia Grabowska Sznajder Przyjaciel jedzenia

Zofia Grabowska Sznajder Przyjaciel jedzenia Pomogę Ci pokochać swoje ciało. Psychodietetyk• Coaching przez Sztukę
Już 500 kobiet zaufało mi w tej drodze
🕊️ Umów się na konsultację

Pięknego dnia! I odwagi!!!
18/09/2025

Pięknego dnia!

I odwagi!!!

Często porównujemy się do innych, goniąc za ideałem, którego nie ma.A prawdziwa wartość rodzi się z akceptacji ciała, sa...
11/09/2025

Często porównujemy się do innych, goniąc za ideałem, którego nie ma.
A prawdziwa wartość rodzi się z akceptacji ciała, samowspółczucia i życia w zgodzie ze sobą.
Twoja historia, Twoje ciało i Twoje emocje są wystarczające i zasługują na czułość.

Co najbardziej pomaga Ci być sobą - spokój, wolność czy czułość wobec siebie? Napisz w komentarzu 🌸

Pięknego dnia!



Dziś Dzień MarzycielaWyobraź sobie, że możesz usiąść do stołu z dowolnym artystą, muzykiem albo pisarzem – żyjącym lub n...
08/09/2025

Dziś Dzień Marzyciela
Wyobraź sobie, że możesz usiąść do stołu z dowolnym artystą, muzykiem albo pisarzem – żyjącym lub nie.
Z kim chciałabyś/chciałbyś zjeść kolację i o czym byście rozmawiali?

Stół od zawsze łączył ludzi - to przy nim rodzą się rozmowy, bliskość i wspólne historie.
Podziel się swoim marzeniem w komentarzu jestem ciekawa, kogo zaprosiłabyś do stołu.

Pięknego dnia!

Zatrzymaj się na chwilę czego naprawdę jesteś dziś głodna? 🌷Często myślimy, że to głód jedzenia, a tak naprawdę brakuje ...
05/09/2025

Zatrzymaj się na chwilę czego naprawdę jesteś dziś głodna? 🌷

Często myślimy, że to głód jedzenia, a tak naprawdę brakuje nam czegoś głębszego:
Głodu akceptacji.
Głodu miłości.
Głodu uwagi.
Głodu wolności i bycia sobą.

Nie zawsze potrzebujemy kolejnej diety.
Często potrzebujemy czułości do siebie i swojego ciała. 💛

A Ty? Czego dziś jesteś głodna?
Podziel się w komentarzu być może ktoś odnajdzie w tym także siebie.

Pięknego dnia!

Mowa nienawiści. Komentarze o ciele. Groźby śmierci.To nie są „opinie”. To przemoc.Post zainspirowany rolką Pani Kamili ...
05/05/2025

Mowa nienawiści. Komentarze o ciele. Groźby śmierci.
To nie są „opinie”. To przemoc.
Post zainspirowany rolką Pani Kamili Kalinczak z
Pani Kamilo dziękuję.

Na przestrzeni ostatnich lat badania pokazują, że osoby – szczególnie kobiety – publikujące zdjęcia swojego ciała, jedzenia, czy dzielące się swoim doświadczeniem zdrowia, bardzo często stają się celem nienawistnych komentarzy. Dotyczą one ich wyglądu („jesteś za gruba, nie pokazuj się”), stylu życia („taka osoba nie powinna jeść przy ludziach”) czy wręcz zawierają groźby śmierci („ktoś taki nie zasługuje na życie”).

Raport Amnesty International (2018) wykazał, że 1 na 5 kobiet doświadczyła przemocy w Internecie, a wiele z nich mówiło, że to pogorszyło ich zdrowie psychiczne. Badania prof. Susan Benesch (Harvard) wskazują z kolei, że mowa nienawiści może prowadzić do realnej przemocy – nie tylko psychicznej, ale też fizycznej.

Z psychologicznego punktu widzenia można zapytać:
Jakie potrzeby zaspokaja hejt?
Czy to potrzeba bycia ważnym? Zauważonym?
Do czego ma prowadzić upokarzanie innych? Co chcemy osiągnąć, odbierając komuś godność?

W NVC (Porozumieniu bez Przemocy) mówimy: za każdym działaniem stoi jakaś potrzeba. Nawet za tym brutalnym.
Ale to nie znaczy, że mamy to akceptować.
Potrzeby są uniwersalne – strategie bywają przemocowe.

I choć trudno o wyrozumiałość wobec pogardy, warto pamiętać, że słowa mają moc. To nie metafora. Słowa zmieniają biochemię mózgu, zapisują się w ciele, potrafią zbudować albo zniszczyć czyjeś poczucie wartości.

Na koniec – zostawiam Ci cytat do refleksji:
„Słowa są jak nasiona – to, co zasiejesz, wyrośnie w drugim człowieku.” – autor nieznany

Zanim coś napiszesz – zapytaj siebie: czemu to ma służyć? Czy to zbliża mnie do innych – czy oddala? Czy to buduje – czy rani?

Pięknego dnia!

Wiele kobiet promuje swój styl życia z kieliszkiem alkoholu w ręku. Relacji przyjaźni między kobietami, stylowi życia cz...
28/04/2025

Wiele kobiet promuje swój styl życia z kieliszkiem alkoholu w ręku.

Relacji przyjaźni między kobietami, stylowi życia często towarzyszy butelka wina w tle.

Ja sama umieściłam takie zdjęcie łapiąc się na tym, że nie ma to wiele ma wspólnego z moimi wartościami i prawdziwym życiem.

Alkohol to jedna z tych rzeczy, która więcej zabiera niż daje.
Myśle, że wątek choroby alkoholowej wśród kobiet to wątek na kolejny post, ale póki co:

Rzeczy, które odbierają nam energię:
• skupianie się na przeszłości,
• brak snu,
• bałagan i nieporządek,
• siedzący tryb życia,
• przepracowanie,
• odwodnienie,
• czas przed ekranem,
• żal,
• negatywne nastawienie,
• śmieciowe jedzenie,
• wiadomości,
• alkohol,
• stres,
• strach.

Są też rzeczy, które tę energię nam oddają:
• kontakt z naturą,
• odpoczynek,
• światło słoneczne,
• odwaga,
• pozytywność,
• wdzięczność,
• nawodnienie,
• medytacja,
• ruch,
• praca z oddechem,
• wspólnota,
• porządkowanie przestrzeni,
• odpowiednią ilość snu,
• zdrowe jedzenie,
• nauka czegoś nowego.

W mojej pracy uczę, jak wybierać to, co nas karmi – naprawdę i głęboko.
Bo relacja z jedzeniem to nie tylko to, co mamy na talerzu. To także to, jak żyjemy, myślimy i czujemy.

Karm siebie mądrze i pamiętaj, że nie jesteś sam!

Pięknego dnia!




Zmieniając język — zmieniamy świat. To, jak do siebie mówimy, ma znaczenie.I to, jak mówimy do innych — również.Któregoś...
20/04/2025

Zmieniając język — zmieniamy świat. To, jak do siebie mówimy, ma znaczenie.
I to, jak mówimy do innych — również.

Któregoś dnia znalazłam karteczkę, którą moja córeczka napisała sama do siebie.
Uprzejmie zwróciła się do siebie, by rano pamiętać o kartkach świątecznych i o byciu dobrą — dla siebie i innych. Miała wtedy może 10 lat.

Zmiana języka może być czymś prostym.
Życzymy sobie i innym, by w ich świecie było im łatwiej :)
Cioci — by jej kwiatki w ogródku pięknie kwitły, jeśli ogród jest jej pasją.
Mamie — by zrealizowała pomysł wyjazdu z przyjaciółkami, jeśli go planuje.
Dzieciom — wakacji i przygód…

Dla siebie też możemy być bardziej życzliwi.
Zamienić słowa „muszę” na „chcę” lub „wybieram”.
Mówić wprost o tym, że mamy inne plany — zamiast tłumaczyć się z rzeczy, na które nie mamy siły lub ochoty.

Słowa mają moc.
A te nieużyte — nie ranią.

Pięknego dnia i Wesołych Świąt!

Talerz przyszłości - co będzie na naszym talerzu za 10, 20, 50 LAT?Czy wiesz, że to, co dziś kładziesz na talerz, może u...
14/04/2025

Talerz przyszłości - co będzie na naszym talerzu za 10, 20, 50 LAT?
Czy wiesz, że to, co dziś kładziesz na talerz, może uratować życie… i planetę?

Nowy raport „Talerz przyszłości” mówi jasno:
– Jemy za dużo mięsa.
– Za mało warzyw, owoców i strączków.
– Cukru 4 razy więcej niż zaleca WHO.
– I niestety – sporo z tego jedzenia szkodzi nie tylko zdrowiu, ale też Ziemi.

Ale jest nadzieja!
Naukowcy z Polski pokazują, jak może wyglądać talerz jutra:
– mniej mięsa (i to maksymalnie 300 g tygodniowo!),
– więcej roślin, kasz, ziaren i orzechów,
– woda zamiast napojów z cukrem,
– sezonowe, lokalne warzywa zamiast tropikalnych owoców z końca świata.

To talerz, który chroni Twoje serce i przyszłość Twoich dzieci.
To dieta planetarna – dobra dla Ciebie, dobra dla klimatu.

Z raportu:
– Choroby dietozależne zabierają Polakom nawet 20% życia w zdrowiu.
– 10 mln z nas choruje na nadciśnienie.
– W 2050 roku bez zmiany diety 5 miliardów ludzi może nie mieć dostępu do wody pitnej.
– A w samej Brazylii wycina się lasy deszczowe głównie pod hodowlę bydła.

Ale to nie o strachu. To o miłości.
Do jedzenia. Do siebie. Do świata.

Zacznij od talerza.
Nałóż mniej mięsa. Więcej strączków.
Wybierz rzepakowy zamiast kokosowego.
Sięgnij po polską brukiew zamiast awokado.
Zatrzymaj się. Zadbaj. Zainspiruj innych.

Bo przyszłość zaczyna się dziś – w Twojej kuchni.

Pięknego dnia!

Jeśli chcesz się czegoś więcej dowiedzieć to napisz do mnie a wyślę Ci streszczenie raportu lub przeczytaj go sam. Link poniżej:)

Link do raportu:

Talerz przyszłości. Raport otwarcia Think Tanku - ŚCDN Kielce - Portal gov.pl

Po prostu przeczytajcie to:
08/04/2025

Po prostu przeczytajcie to:

NIE USZLACHETNIA…

„Szanowny Panie Doktorze
Macieju Jędrzejko,

Piszę do Pana ten list z miejsca, do którego nie dociera już nadzieja.

Nie piszę po to, by prosić o jeszcze jedną próbę.

Piszę, bo moje życie zbliża się do końca – i bardzo bym chciała, żeby jego zakończenie miało jeszcze sens.

Nie tylko biologiczny.
Ludzki.

Zna mnie Pan dobrze. Zrobił Pan dla mnie więcej niż ktokolwiek na świecie poza moją rodziną, mężem i dziećmi. Ale jeśli zdecyduje się Pan opublikować mój list – proszę, niech Pan zmieni moje imię na Eutanazja, bo to imię brzmi pięknie jak Anastazja.

Mam zatem na imię Eutanazja.
Mam 44 lata.
Jestem mamą dwóch córek – Kasi (lat 6) i Basi (lat 8 ) - Pan, zdaje się, też ma chłopców w podobnym wieku – więc zrozumie Pan więcej niż inni.

Kiedyś byłam prawniczką.
Potem nagle stałam się pacjentką.

Zgłosiłam się za późno – poprzedni lekarz powiedział, że jestem „za młoda na raka” i nie wysłał mnie na USG, rezonans, ani mammografię.
A ja zaufałam jego palcom,
a nie swoim…

Dziś jestem resztką człowieka,
którego pamiętam z lustra.

Rak piersi IV stopnia z przerzutami do kości, wątroby, a ostatnio – do kanału kręgowego – nie zostawił mi wiele.

Nie chodzę. Nie poruszam się sama. Jestem pod opieką hospicjum domowego. Cudowni ludzie.

Nie zostało mi już nic – może poza świadomością. I bólem. Na który nie pomaga już morfina. Ani fentanyl. Ani medyczna ma*****na.

Wiem, że to może być tzw. przejaśnienie świadomości – taka ostatnia jasność, która czasem pojawia się na kilka dni przed śmiercią. I właśnie dlatego piszę – bo to może moje ostatnie słowa, których już nie wypowiem.

Piszę, żeby się pożegnać.

Nie przyjadę już do Pana na wizytę – choć uwielbiałam te spotkania. Wchodziłam do Pana załamana, a wychodziłam pełna siły. To Pan sprawił, że przeżyłam dłużej niż przewidywały mediany i statystyki.

Pamiętam, jak mówił Pan o seksie i beta-endorfinach. Wtedy myślałam: „Co za nietakt… ja umieram, a on mi o orgazmach opowiada…”

Ale chcę, żeby Pan wiedział: dzięki tym rozmowom, nasz seks z mężem – w ostatnim roku mojego życia – był najlepszy w całym naszym małżeństwie.
Mimo amputacji piersi, otworzyłam się na niego. A On – patrzył na mnie tak, że uwierzyłam, że jestem piękna.

Zrozumiałam wreszcie, że „prawdziwa miłość to patrzenie sercem, a nie receptorami wzroku” – tak, jak Pan mówił.

Gdy byłam zdrowa, miałam naprawdę ładny biust. Ale nie wierzyłam, że jestem piękna. Dopiero po amputacji – uwierzyłam. Dopiero w chorobie – zrozumiałam.

Panie Doktorze – Pan ma jakąś tajemną moc. Zmienia Pan świat słowem. Ludzie czytają Pana długie posty, wbrew wszelkim algorytmom.

Dlatego piszę do Pana – nie do ministra, nie do lekarza, nie do księdza. Do Pana – bo Pan rozumie cierpienie, ale go nie mitologizuje.

Był Pan współtwórcą filmu „O tym się nie mówi” w reżyserii Marka Osiecimskiego – filmu, który powinien być lekturą obowiązkową w każdej szkole medycznej. To nie był film. To był krzyk kobiet, którym odebrano prawo wyboru.

W jednej ze scen, doktor (a dziś już chyba profesor) Maciej Socha opowiada o ostatnich dniach ks. prof. Józefa Tischnera. Kiedy Tischner nie mógł już mówić, przekazał swoim bliskim na kartce jedno zdanie: „…nie uszlachetnia...”

To prawda.
Ja, prawniczka, żona, matka, pacjentka potwierdzam:

cierpienie nie uszlachetnia

To zdanie powinno być wyryte nad wejściem do każdego hospicjum, każdego sejmu, każdego kościoła i każdej sali sądowej, gdzie decyduje się o życiu innych ludzi.

Bo ja już wiem. Wiem, co znaczy oddawać mocz przez cewnik.
Być karmioną przez PEG.
Mieć wyłonioną stomię. Wyć z bólu po cichu, w nocy, mimo pompy z morfiną.

Wiem, co znaczy bać się nie śmierci – tylko tego, jak długo jeszcze potrwa umieranie.

To nie duchowa podróż.
To rozkład.
To bezradne czekanie w bólu na śmierć.

Panie Doktorze – błagam Pana, nie jako pacjentka, ale jako człowiek – niech Pan opublikuje ten list.

Niech Pan wykrzyczy to, czego ja już nie zdążę powiedzieć:

CZŁOWIEK MA PRAWO ODEJŚĆ GODNIE, GDY MEDYCYNA I PSYCHOLOGIA SĄ BEZRADNE.

Nie proszę o śmierć.
Proszę o możliwość wyboru.

Bo teraz – to Wy, Narodzie – jesteście panami mojego cierpienia. To Wy podejmujecie decyzję, czy mam zdychać, czy odejść.

Ja w Polsce mogę popełnić samo***stwo – ale nie mam już siły. Nie wstanę, nie sięgnę po tabletki, nie rzucę się z okna.
W Polsce muszę zdychać.

Ale wiem, że jeśli będzie trzeba – mój mąż… przyłoży mi poduszkę do ust, gdy już nie będę dawać rady.
Tylko że on będzie z tym żył.
Z poczuciem, że mnie zabił.

A ja chcę, żeby ktoś – jak w Holandii, jak w Belgii, jak w Kanadzie – usiadł przy mnie, wziął za rękę i powiedział:

„Nie możemy już nic więcej zrobić. Szanuję Pani decyzję. Zaraz Pani zaśnie.”

I teraz pytanie do Was – do tych, którzy to czytają:

Gdybyś był na moim miejscu – chory terminalnie, połamany, w bólu, który rozrywa duszę – czy chciałbyś mieć prawo, by zakończyć to wszystko zanim staniesz się tylko ciałem do przewijania pampersa?

A jeśli byłbyś na miejscu mojego lekarza – co byś powiedział?

„Nie, nie pozwolę Ci odejść, bo moja wiara mi na to nie pozwala”?

Czy może:

„Kim ja jestem, by Ci tego zabronić, kiedy zrobiłaś już wszystko, a medycyna skapitulowała wobec Twojego cierpienia?”

I przypomnij sobie –
swojemu psu pozwoliłeś odejść bez bólu, bo nie chciałeś, żeby się męczył.

Z poważaniem,
Eutanazja Kowalska
Katowice dn 05.04.2025”

Szanowni Państwo, pracuje na oddziale onkologii ginekologicznej, i niby powinienem być „odporny” ale nie jestem, jakikolwiek komentarz w tej chwili jest ponad moje siły.

Jesli mogę Cię prosić o spełnienie tej ostatniej prośby Pacjentki to udostępnij jej list. Ale myślę że każdy dorosły człowiek w tym kraju powinien ten list przeczytać.

Pani Eutanazjo - to tak głęboki i potężny przekaz, że ja mogę tylko powiedzieć : DZIĘKUJĘ. Myślę, że wszyscy : wierzący i niewierzący, lewoskrętni i prawoskrętni jesteśmy z Panią. Nie jest Pani sama.
Z wyrazami szacunku

Dr Maciej Jędrzejko Tata Ginekolog

Żałuję, że nie dowiedziałam się tego od swojej mamy…”…że moje ciało nie jest moim wrogiem.Że gdy odczuwam głód, to nie z...
07/04/2025

Żałuję, że nie dowiedziałam się tego od swojej mamy…”

…że moje ciało nie jest moim wrogiem.
Że gdy odczuwam głód, to nie znaczy, że „znowu coś ze mną nie tak”, tylko że mam potrzebę.
Że granice mojego ciała są ważne, i że nikt nie ma prawa ich przekraczać – nawet w imię „bo tak wypada”, „zjedz jeszcze trochę” czy „nie marudź, inni nie mają co jeść”.

Nie nauczyłam się tego w domu.
Ale uczę się dziś – i uczę moje ciało ufać sobie na nowo.
Bo to nie jedzenie jest problemem.
To często brak kontaktu ze sobą, ze swoimi emocjami, potrzebami i granicami.

Psychologia mówi jasno – kiedy ignorujemy ciało, ono zaczyna krzyczeć.
Przez napięcia, zmęczenie, objadanie się lub restrykcje.
A ono po prostu chce być zauważone. Usłyszane.

Dziś już wiem – mogę jeść, kiedy jestem głodna. Mogę odmówić, kiedy nie mam ochoty. Mogę ufać sobie.
I to jest rewolucja.

Pięknego dnia!

P.S. Tych którzy chcieli by się tego też nauczyć zapraszam na konsultacje❤️

Adres

Reymonta
Gdansk

Strona Internetowa

https://przyjacieljedzenia.pl/

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Zofia Grabowska Sznajder Przyjaciel jedzenia umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Zofia Grabowska Sznajder Przyjaciel jedzenia:

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram