24/09/2024
Monogamia w fizjoterapii, czyli dlaczego to się nie uda...
Znaczy monotonia, ale skoro zaczęliście już czytać, to dobrnijcie do końca!
Kiedy w dzieciństwie zaczynamy rozwijać umiejętności ruchowe, nie ma nic gorszego niż skupienie się tylko na jednym elemencie. Jeśli chcemy, żeby nasze dziecko było superpiłkarzem, to musimy zadbać o różnorodność ruchu, tworzenie nowych wzorców ruchowych, radzenie sobie z różnymi perturbacjami. Jeśli na treningu, a nawet 5 treningach w tygodniu, dziecko nie będzie robiło nic innego, tylko biegało za piłką, to sukces będzie mierny. Rozwinę ten wątek w późniejszym poście. Dajcie znać, jak chcecie o tym poczytać.
Podobnie jest w fizjoterapii czy zwyczajnym treningu. W sensie z tą monotonią. Jeśli wracamy do zdrowia po jakiejś kontuzji albo lepiej nie chcemy mieć takiej przykrej sytuacji, to musimy zadbać o RUCH! Banalne, prawda?
Niby proste, a jednak nie zawsze oczywiste.
Musimy zdać sobie sprawę, że ruchy w naszym ciele są połączone. Jesteśmy w stanie ruszać się w wielu płaszczyznach. No dobra, powinniśmy móc. Mięśnie są w stanie generować różny rodzaj skurczu, i każdy powinien być w naszym zasięgu. Za prawidłową kontrolę mięśni odpowiada układ nerwowy, który też musi być stymulowany. Móżdżek musi się uczyć nowych rzeczy, inaczej się „nudzi”.
Jeśli podczas fizjoterapii czy treningu będziemy pracować tylko lokalnie, bez innych bodźców, to może zgięcie i wyprost w jednym stawie będziemy mieli rewelacyjne, ale nie przełoży się to na sukces, przynajmniej długofalowy.