14/09/2021
Ludzkie emocje a narządy wewnętrzne
Temat, który chcę poruszyć, należy do niezwykle ciekawych a zarazem dla wielu jest nie do przyjęcia, co stanowi jedynie dowód tego, jak bardzo jest ważny i jakże nadal niezgłębiony. Nie mamy wątpliwości co do tego, iż emocje człowieka dotykając go – wywołują odpowiednie procesy prowadzące do powstania z początku schorzeń odwracalnych, by – trwając – przeszły w ostateczności w procesy nieodwracalne (przynajmniej z pozoru) prowadząc do chorób a niejednokrotnie śmierci.
Oczywistym dla nas jest, iż nie mówimy tu o emocjach pozytywnych, które w swej naturze są zdrowiem, leczeniem i siłą do dalszego życia, a o tych, które niszczą, czyli określanych, jako negatywne.
Ogólnie mówiąc wskazujemy na następujące: złość o różnym natężeniu, nienawiść, poczucie winy, resentymenty, zazdrość czy też wszelkie kombinacje powyższych. W wielu przypadkach ich umieszczenie w ciele człowieka (mowa teraz o narządzie ruchu) jest niezwykle oczywista i znalazła już swój opis w części poświęconej typom zawieszenia emocji. Nie będę tego tu powielał. Zainteresowanych odsyłam do odpowiedniej części blogu.
Celem terapii w przypadku stwierdzenia dysfunkcji powodowanych nimi jest „wyrzucenie” z organizmu tychże oraz poszukanie generatora, które je produkuje.
Istnieje pewna zasada wynikająca z prawa, iż Natura nie znosi pustki: w miejsce usuniętych emocji o negatywnym zabarwieniu należy coś wprowadzić, bądź coś samo się wprowadzi o własnych siłach. Dla pacjenta o wiele lepiej jest oczywiście, gdy są to emocje pozytywne. Jest to o tyle możliwe, iż to ta sama energia buduje emocje zarówno jedne, jak i drugie.
Procesowi czyszczenia odpowiedniego rodzaju emocji towarzyszy ich „ożywienie” a więc u tego, komu uwalniamy złość – pojawić się może świadomy i ewidentny wzrost poczucia, iż wpada on w złość wraz z objawami temu towarzyszącymi.
Ktoś może zaprotestować twierdząc, że – przykładowo – złość jest pozytywna, gdyż potrafi uratować nam życie w sytuacji zagrożenia. To prawda pod warunkiem, iż po ustąpieniu czynnika stymulującego ona znika. Jej przetrwanie doprowadza do destabilizacji układu, którym jest osobowość i do zniszczeń w jego obrębie a także poza nim.
Podkreślam z całą mocą, iż emocje: złość, zazdrość, nienawiść, lęk i poczucie winy dosłownie są w stanie zjeść i zniszczyć swojego „nosiciela” o ile pozwoli się im trwać.
W praktyce terapeutycznej stwierdza się, iż określone emocje kumulują się w określonych narządach wewnętrznych. W większości przypadków mapa tych związków pokrywa się z wiedzą medyków dalekowschodnich w zakresie prawidłowości i nieprawidłowości pracy ciała. Związki te można określić jako wisceroemocjonalne.
I tak:
WĄTROBA: ściąga do siebie i przechowuje złość i depresję.
Często stan ten spotykany jest u osób po rozwodach, w sytuacjach depresyjnych prowadzących do prób samobójczych, w stanach po utracie bliskich, w poczuciu bezsilności. Wątroba nie potrafiąc zaradzić temu traci zdolność naturalnego czyszczenia ciała z toksyn i pozostają one w organizmie, co uwidaczniać sie może np. zmianami koloru skóry na żółtawy.
Tu uwaga do psychoterapeutów: terapia emocji li tylko jest jedynie „wymianą oleju” a nie czyszczeniem zabrudzonego filtra, dlatego też wielokrotnie nie przynosi żądanych skutków i co gorsze – zniechęca pacjenta do dalszego leczenia brakiem efektów czy też prowokuje do podawania leków, co w tej konkretnej kombinacji jest istnym wypędzaniem diabła przy pomocy szatana.
SERCE: filtruje, przechowuje i odkłada w sobie lęk przed miłością kierowaną w stronę kogoś, kto może nie odwzajemniać uczucia lub opuścić kochającego.
Zranione serce, które broni siebie przed lękiem przed powtórzeniem sytuacji, o której mowa, nie pozwoli swemu właścicielowi na bezwarunkowe kochanie kogokolwiek. Właściciel takiego serca boi się wejść w związek wypełniony szczerą i dobrą miłością, gdyż obawia się ponownego zranienia. Wielu z takich ludzi deklaruje na poziomie racjonalnym chęć i gotowość do miłości, ale emocjonalnie nie są w stanie tego robić. Oferowanie komuś miłości warunkowej „będę cię kochał, jeśli i ty mnie będziesz kochać” pokazuje konieczność „zdjęcia” z serca lęku, co umożliwi wprowadzenie człowieka w stan umożliwiający kochanie bezwarunkowe.
Bezwarunkowość miłości akceptuje czyjąś niedoskonałość, tak samo, jak własną. O ile potrafimy zaakceptować prawdę o niedoskonałości człowieka, o tyle łatwiej zdjąć z własnego serca poczucie lęku. Wraz z sercem w „obronie” przed zranieniem pracuje także osierdzie, czyli worek, w którym serce żyje.
OSIERDZIE: jest tarczą broniącą serca przed kolejnymi ciosami.
Po zranieniu serca z arsenału środków obronnych bierzemy osierdzie. To wspaniały mechanizm obronny, ale osierdzie ma tendencje do bycia nadopiekuńczym w stosunku do rannego serca. Nie da się dotrzeć z terapią do serca bez pracy nad osierdziem. Jedną z skuteczniejszych metod „rozpracowania” napięcia osierdzia jest praca na południku osierdzia na wysokości nadgarstka. Te miejsca wydają się działać jak spływ w zlewie dla napięć osierdzia.
PŁUCA: ściągają do siebie i przechowują żal/smutek.
Nierozładowany smutek/żal jest często głównym powodem następujących schorzeń: astmy, chronicznego zapalenia oskrzeli, alergii oddechowych, niemożności głębokiego oddychania bez wiadomego powodu. Unieruchamia to klatkę piersiową, żebra, przepony.
Niezwykle ciekawą informacją jest ta, iż wiele osób wykorzystuje nałóg palenia do „zadymiania” bólu powodowanego smutkiem/żalem w płucach. Najczęściej osoby z tym typem emocjonalności charakteryzuje nieruchoma prawie i ciężka (jakby wypełniona cementem) klatka piersiowa ze wszystkimi tego konsekwencjami dla organów wewnętrznych i reszty ciała.
NERKI: ściągają do siebie i przechowują lęk (często związany także ze śmiercią).
To ten typ lęku, który podszeptuje: „kiedy umrzesz, wszystko się skończy, nie będzie już nic”. Często dotyka on osoby, które rozpatrują sterylizację. Widoczny jest także u tych, którzy w swoim mniemaniu zbyt długo już czekają na to, by zostać dziadkami. Osoby, które rozpatrują kwestię straty dziecka, którego jeszcze nie mają. Kobiety, które poroniły lub poddały swoje dziecko zabiegowi aborcji a nie posiadają dzieci żyjących potrafią demonstrować ten rodzaj lęku w nerkach. Wspomniane tu powiązania wymagają twardego skonfrontowania z rzeczywistością i pracy nad usunięciem zalegającego w nerkach „szlamu”.
Lęk ten potrafi objawiać się w postaci dysfunkcji seksualnych, nawracających często infekcji pęcherza czy tez zapaleń, chronicznej złości, przesadnego perfekcjonizmu czy też wysokiego ciśnienia krwi.
ŚLEDZIONA: odpowiada za przechowywanie rozczarowania ludzką bezwzględnością.
Jak widać powyżej narządy wewnętrzne żyją życiem naszych emocji i o ile pozwalamy im trwać w stanie „naładowania” negatywnymi bagażami, które niesiemy przez życie, one maja prawo upomnieć się u nas o swoje prawo. A ich prawem jest wolność od obciążających je emocji, które je niszczą. I to niszczą bezwzględnie, gdyż wiele z wyżej wymienionych emocji jest przez ich nosicieli całkowicie nieuświadomionych. Tekst ten posiada więc dodatkową wartość dla lekarzy diagnostów próbujących poszukiwać powodów, dla których konkretne organy u zgłaszających się do nich chorych źle pracują.
Nie trzeba być geniuszem, by wyobrazić sobie, iż najczęściej mamy do czynienia z mieszankami wyżej wymienionych mechanizmów…co tylko utrudnia całą sprawę czyniąc ją zarazem ciekawszą dla wnikliwego terapeuty, jak i chcącego się z nich leczyć chorego. Chciałbym w tym miejscu wskazać na fakt, iż jedną z najprawdopodobniejszych przyczyn NIE akceptowania przeszczepianego narządu z ciała dawcy do ciała biorcy jest właśnie fakt „przechowywania” w nim emocji całkowicie obcych biorcy, kłócących się wręcz z jego wewnętrzną konstrukcją psychiczną i niedopasowaniem do pozostałej części ciała, które jest przecież wysycone wręcz własnymi przeżyciami.
Za każdym z powyżej opisanych zjawisk idzie wewnętrzna kompensacja organizmu, czyli „przymuszanie” go do płacenia frycowego za przechowywanie danych, które nie tylko nie powodują niczego pozytywnego, a wręcz są swoistymi „wirusami” dla prawidłowego funkcjonowania ciała. Ceną za to jest coraz większe obciążanie ciała w sposób początkowo niezauważalny, a z czasem coraz bardziej dokuczliwy, aż wreszcie poprzez pojawienie się choroby. Stan ten dotyczy zarówno narządów wewnętrznych, jak i narządu ruchu, który – jak wiele razy podkreślałem – integruje osobowość człowieka, jest systemem przetwarzania danych o nas i reagowania na wszystko, co dzieje się z naszym organizmem od początku jego życia aż do końca. Praca „uzdrawiająca” musi więc dla swej skuteczności odbywać się wielotorowo, gdyż tylko takie podejście do tych zagadnień gwarantuje skuteczność w leczeniu.
***
(opracowanie powstało w oparciu o doświadczenia własne oraz prace J.Upledgera, twórcy metody terapeutycznej zwanej uwalnianiem somatoemocjonalnym – ang. somatoemotional release.)
Ze strony: gajowiec.pl