24/07/2025
"Nic nie wydaje mi się ważniejsze w życiu niż to, by siebie pokochać. Ta miłość jak kamień wrzucony do jeziora tworzy pierwszy krąg, a od niego rozchodzą się kolejne kręgi – żywa, niezraniona miłość do najbliższych, przyjaźń dla przyjaciół, serdeczność dla obcych, nieobojętność na cierpienie świata. Ale za każdym razem, kiedy widzę miłość do siebie w trybie rozkazującym, rzuconym ku mnie i każdej innej osobie, która akurat znalazła się na linii strzału, chce mi się wyć. A już najgłośniej, jeśli owo „pokochaj siebie!" pada w rozmowie jako rozwiązanie jakiejś skomplikowanej, przesyconej znojem sytuacji konkretnego człowieka, który potrzebuje pomocy. Widziałam to ostatnio w sieci, kiedy pewna kobieta opisała swoją złożoną życiową sytuację, bo chciała tę historię jakby wręczyć i potrzebowała, by jej historia została uznana i wysłuchana.
Napisała wprost, że nie potrzebuje rad. Opisała trudy opieki nad chorymi rodzicami, posępny chłód swojego małżeństwa, poczucie samotności, kiedy budzi się rano. Natychmiast zebrał się spory chórek, pewnie niepozbawiony zresztą dobrych intencji, wyśpiewujący zwrotki w całości opanowane przez tryb rozkazujący, z refrenem: „Po prostu pokochaj siebie!". „Cóż może być prostszego!" – dośpiewywałam szyderczo pod nosem.
A tymczasem w tak zwanej pracy nad sobą tyle jest znużenia. Tyle jest wertepów, tąpnięć, rozczarowań, obaw, że wysiłek nie przyniesie efektu, tyle poczucia nieadekwatności i porażki, kiedy się widzi cudze (prawdopodobnie podkolorowane) szczęście. Tyle jest wkurzenia i wyklinania w duszy, że po cholerę były mi te wszystkie książki, webinary, terapie i mantry, skoro budzę się rano i dalej siebie nie lubię. A już o pokochaniu siebie w ogóle nie ma mowy.
I jeśli sama miałabym się w obliczu tego poważyć na jakiś tryb rozkazujący, to chyba tylko taki, który zaczynałby się od „nie": nie mów swoim przyjaciółkom, klientkom, córkom i sąsiadkom, żeby po prostu pokochały siebie – one to już czytały, słyszały, wciągały nosem i uszami.
Czytamy te same książki. Stoimy w korkach pod tymi samymi billboardami. „Po prostu pokochaj siebie" jest jak zdanie błazen, wyśmiewający nasze chwiejne, mozolne, wieloletnie wysiłki.
Czy ci, którzy wykrzykują ku nam te Prawdy Objawione, sami już dobiegli do mety i pozostało im tylko świętować swoje zwycięstwo i cieszyć się niezachwianą miłością do siebie, po-prostu-miłością? Wątpię, ale być może przemawia przeze mnie zazdrość słabszej zawodniczki."
Natalia de Barbaro, felieton dla Wysokich Obcasów 2022
kolaż MArta Ługowska