16/10/2025
„Nie lubię mówić o sobie, że jestem DDA”
Tak rozpoczęła ze mna wczoraj rozmowę Klientka.
„Bo kiedy to słyszę — coś we mnie się kurczy.”
Moje odczucia są bardzo podobne.
Nie dlatego, że to określenie jest złe.
Ono powstało po to, żeby nazwać ból i chaos, które przez lata były niewidzialne.
Dla wielu osób to ogromna ulga — wreszcie zrozumieć, że nie jestem dziwna ani zepsuta.
Ale z czasem… ta etykieta może zacząć ograniczać.
Bo jeśli budujemy wokół niej swoją tożsamość,
to łatwo nieświadomie zostać w roli „kogoś z problemem”.
A przecież jesteś kimś znacznie więcej niż „DDA”.
Można uznawać swoje dzieciństwo i jego wpływ —
bez utożsamiania się z tą historią.
Bo to, że doświadczyłam dorastania w takiej rodzinie,
nie znaczy, że jestem tym doświadczeniem.
Jest we mnie część, która to przeżyła.
Która wciąż może nieść lęk, czujność, samotność.
Ale ja — jako całość — jestem czymś większym.
Zdolną do miłości, bliskości, radości, życia tu i teraz.
Tym dla mnie jest właśnie „wychodzenie z DDA” —
nie zaprzeczanie przeszłości, tylko odklejanie tożsamości od rany. Pięknego dnia,
M.