09/07/2025
„Cokolwiek pomiędzy ludźmi kończy się – znaczy: nigdy nie zaczęło się. Gdyby prawdziwie się zaczęło – nie skończyłoby się. Skończyło się, bo nie zaczęło się. Cokolwiek prawdziwie się zaczyna – nigdy się nie kończy.” (Edward Stachura)
Brzmi chwytliwie, prawda? Podparte autorytetem cenionego poety i pisarza, naszego rodzimego wielkiego barda, trochę gdynianina, bo absolwenta gdyńskiej trójki.
Skądinąd - człowieka ogromnej wrażliwości, targanego bólem, cierpieniem, dla którego nie znalazł w tamtych czasach ukojenia. Może gdyby żył dziś, nie byłoby „Siekierezady”, Gałązki Jabłoni, piosenki o brooklińskim moście, ale byłby Człowiek - uratowany, wyrwany ze szponów własnej nad-wrażliwości dzięki postępom medycyny, farmakoterapii i psychoterapii.
Wędruję teraz szlakiem Tour de Mont Blanc i patrzę nie tylko na góry, na z każdym rokiem coraz mniej ośnieżone szczyty, na topniejące lodowce, ale również na ludzi, na innych wędrowców. Rankiem na szlaku jest nas sporo, startujemy o podobnej godzinie. Zaczynamy tę drogę razem.
Bardzo szybko sporo osób wybiega naprzód, a potem stopniowo się wykrusza. Zatrzymują się na odpoczynek, na zasznurowanie butów, na nacieszenie się krajobrazem - i już nigdy więcej ich nie spotykam. Część idzie tak szybko i stabilnie, że nie mam szans ich ponownie spotkać. Niektórych mijam, a potem oni mijają mnie. Przez chwilę idziemy razem, wymieniamy się pozdrowieniem, spojrzeniem, krótszą lub dłuższą rozmową. Z niektórymi miewam chwilę bliskości, cieplejszej rozmowy, porozumienia, zapisujemy numery telefonów.
Drogę każda i każdy z nas kończy w swoim miejscu, o innej godzinie.
Te spotkania się kończą, ale czy rzeczywiście oznacza to, że nigdy ich nie było? Czy nie było wspólnych kroków, zachwytów, wspólnej drogi?
Życie jest drogą. Przez jakiś czas z kimś idziemy, potem się rozstajemy, ktoś nas zostawia w tyle, kogoś innego zostawiamy my. Niektóre spotkania i twarze zapadają w pamięć do końca życia, inne - ulatują z wiatrem niepamięci. Jeśli mamy szczęście, są w tej drodze jeszcze i takie osoby, które zaczekają, gdy przystajemy i na które my chcemy czekać, gdy zatrzymują się z powodu bólu lub zachwytu.
Jednak te wszystkie spotkania i rozstania są przecież prawdziwe, tak prawdziwe, jak prawdziwa jest droga i samo życie. Bo czymże innym jest to nasze życie niż czasem, który zaczyna się powitaniem, a kończy pożegnaniem?
Więc może Stachura, gdyby żył dziś, wybaczyłby mi moją niezgodę na jego słynne i chwytliwe słowa. Bo jeśli coś się zaczęło i skończyło, to znaczy że było, że prawdziwie było - nawet jeżeli nie zawsze tak, jak byśmy to sobie wymarzyli.
Życzmy więc sobie dziś choćby częściowego doceniania tego, co jest i tego, co było, nawet jeśli było, minęło, było-nie-było… A ja pozdrawiam Was z drogi, która jest.