Gabinet Psychoterapii i Pracownia Tłumaczeń Marta Kruszyńska-Mąka

Gabinet Psychoterapii i Pracownia Tłumaczeń Marta Kruszyńska-Mąka Psychoterapia młodzieży i dorosłych, konsultacje psychologiczne, tłumaczenia publikacji z zakres

Psychoterapia dla młodzieży i dorosłych, tłumaczenia specjalistyczne

ZAPRASZAM…ujął mnie ten artykuł, bo bardzo inspirująco snuje myśli o poznaniu innego, poczuciu wyobcowania i granicach p...
26/11/2024

ZAPRASZAM…ujął mnie ten artykuł, bo bardzo inspirująco snuje myśli o poznaniu innego, poczuciu wyobcowania i granicach poznania w relacji z drugim człowiekiem.
👇👇👇

Pod koniec „Anny Kareniny” Konstanty Lewin, mniej znana postać z pary głównych bohaterów powieści, rozmyśla o swoim wyobcowaniu pośród kochającej się rodziny. W przeciwieństwie do Anny, ma szczęśliwe małżeństwo. Jego żona Kitty i syn Mitia przynoszą mu wielką radość, a on czuje, że jego istnienie ma sens, bo to życie „dla innych, czynienie bezinteresownego dobra”. Zauważa jednak, że istnieje „mur pomiędzy wewnętrznym świętym świętych a innymi ludźmi, nawet moją żoną”. Cierpi, bo jest świadomy własnej niemożności pokonania granic prawdziwej intymności i zbliżenia się do nich.

Czy ktoś naprawdę nas zna? To pytanie pojawia się w dziwnych momentach — czasami, przewrotnie wtedy, gdy otaczają nas bliscy. To chwile porażającej świadomości istnienia w głębi nas wewnętrznego sanktuarium, w którym nikt nigdy nie zagościł. Podobnie jak Lewin, czujemy czasem, że od innych oddziela nas subtelna bariera. W bardziej dramatycznych okolicznościach, przeżywamy siebie jako zagubionych, porzuconych i niewidzialnych, jakbyśmy szli przez świat niezauważeni. Być może nosimy maskę, a inni są zbyt nieuważni, by pod nią zajrzeć; albo może skrywamy się po prostu zbyt głęboko, by wiedzieć. Ten kluczowy temat powraca w wielu różnych wersjach: inni płyną do brzegów wyspy, na której się skrywamy, czasem nawet wysiadają z swoich łodzi, ale nigdy tak naprawdę nie zapuszczają się głębiej w niezbadany interior. Zostają na obrzeżach, co albo przysparza smutku albo przynosi ulgę.

Podobnie jak wiele innych ludzi, najbardziej niepoznana czułem się wtedy, gdy byłam nastolatką. („Jestem skałą / Jestem wyspą”, jak śpiewali Simon i Garfunkel). W tym okresie życia, gdy życie tak szybko się zmienia, łatwo jest wysnuć refleksję, że nikt tak naprawdę cię nie zna. Ale poczucie, że nikt mnie nie zna dopadało mnie również w średnim wieku. Kilka lat temu, sprzątając w domu mojej matki, odkryłam pudła z moimi starymi pamiętnikami, listami i fotografiami; zawstydzona, wyrzuciłam większość z nich. Wiele dni dręczyło mnie to, że je wyrzuciłam - nie dlatego, że coś szczególnego wyrażały, ale dlatego, że reprezentowały części mojego życia, o której nikt poza mną nigdy nie będzie wiedział. Niedawno, osaczona nadmiarem obowiązków w pracy i w domu, odniosłam z kolei wrażenie, że moje „prawdziwe ja” pozostaje stłamszone pod pogodną, ​sympatyczną powierzchownością. Z upływem tygodni coraz silniej czułam, że żyję sekretnym życiem. Zastanawiałam się, dlaczego nikt nie widział, co się ze mną dzieje. Najwyraźniej inni wiedzieli o mnie dużo mniej, niż kiedykolwiek przypuszczałam.

To były małe epizody wyobcowania: w tym drugim przypadku moje uczucie rozwiało się natychmiast, gdy podzieliłem się nim z żoną. Ale bywa i tak, czasem bardzo często, że w przeżyciach utrzymuje się przemożne wrażenie, że nikt tak naprawdę nie zna cię w bardziej fundamentalny, nawet egzystencjalny sposób. Podobnie jak główna bohaterka piosenki „Eleanor Rigby” Beatlesów, możesz odkryć, że upływ czasu uczynił cię niepoznawalnym: historia twojego życia jest tak długa, że ​​ludzie zastanawiają się, kim jesteś i skąd pochodzisz. Czasami czyta się o ludziach, którzy założyli drugą rodzinę, ukrywając ten fakt przed pierwszą; przypuszczalnie to rozproszone, podwójne życie sprawiło, że nie można ich było poznać. A przecież jeszcze istnieją tacy, jak Najbardziej Interesujący Mężczyzna na Świecie, z reklam Dos Equis („Jego broda sama doświadczyła więcej niż całe ciało zwykłego człowieka”), którzy prowadzą życie tak epickie, że inni zwyczajnie nie są w stanie ich naprawdę pojąć.

Możesz czuć, że jesteś niepoznany w takim sensie, że nikt nie zna twojej natury, twojej sytuacji albo historii. Ale samo poczucie wyobcowania, mimo całej swojej intuicyjności, kryje w sobie pewną dziwność. Co dokładnie jest do poznania? I kim w ogóle jesteś?

Niedawno podczas kolacji ze znajomymi, przeprowadziłem małą ankietę. Około połowa z zebranych miała poczucie, że w ich życiu ​​jest ktoś, kto naprawdę ich zna. „Wyobrażam sobie diagram Venna” — powiedział jeden z gości, mężczyzna. Jeśli jeden okrąg zawierał wszystko, co można było o nim wiedzieć, a drugi to, co wiedział o nim ktoś inny, to im bardziej koła się nakładały, tym bardziej ów człowiek był tak naprawdę przez innych poznany.

Czy na tym polega bycie poznanym przez innych ludzi? Być może. To logiczne, że ludzie, którzy naprawdę nas znają, muszą o nas wiele wiedzieć. Z drugiej strony, możliwe jest, że ktoś wie o tobie wiele, ale nie zna cię naprawdę; jego wiedza może nie przekroczyć pewnego progu. Weźmy twoich rodziców: wiedzą o tobie wiele i mają zdjęcia nagiego bobasa, które tego dowodzi, ale mogą nie wiedzieć tego, co chcesz, aby wiedzieli. Być może są bardziej związani ze „starym tobą” niż z tobą, jakim jesteś teraz; widzą cię, co frustrujące, jako dziecko. Albo mogą mieć nierealistyczne wyobrażenie o tobie, częściowo motywowane miłością, zarówno do ciebie, jak i do siebie. Chcą być rodzicami pewnego rodzaju osoby, więc być może nie chcą wiedzieć o pewnych aspektach twojego prawdziwego ja.
Ta prawidłowość dotyczy także wielu osób z naszego bliskiego kręgu. Samo posiadanie dużej wiedzy o kimś nie prowadzi automatycznie do rzeczywistego poznania tej osoby. W „The Truman Show” Jim Carrey gra mężczyznę, który żyje na planie programu telewizyjnego typu reality show, oglądanego przez miliony ludzi obserwujących go nieustannie od chwili narodzin. W pewnym sensie okręgi diagramu w jego wypadku pokrywają się. Jednak Truman z pewnością mógłby stwierdzić, że nikt go tak naprawdę nie zna. Wiele zależy od postawy innych ludzi. Oglądanie to czynność zasadniczo bierna; jeśli bierne zdobywanie wiedzy o kimś jest uważane za rzeczywiste poznanie tej osoby, to tak naprawdę pozna się jedynie Google. Chcemy Pragniemy jednak być naprawdę poznani przez innych ludzi — małżonków, biografów, a nawet wrogów — którzy na tę wiedzę zapracowali. Możemy nawet chcieć, aby nadal nad tym pracowali: bo przecież nie możesz być naprawdę poznany przez kogoś, kto uważa, że wie o tobie już wszystko.

Kilka lat temu, gdy w wieku dziewięćdziesięciu dziewięciu lat zmarła moja babcia, jej trzej synowie — mój tata i wujkowie — wygłosili mowy pogrzebowe. Jej najmłodszy syn, który stanął, by przemawiać na Cmentarzu Narodowym Fort Gibson w Oklahomie, wzruszająco opowiedział, jaką była matką, wspominając chwile ze swojego dzieciństwa, w tym czas, gdy zanurkowała, by uratować go z dna jeziora. Jej średni syn, mój ojciec, opisał niedolę, której ona i mój dziadek doświadczyli jako biedni Żydzi z Brooklynu, rozdzieleni zaraz po ślubie, gdy on wyruszył na Pacyfik podczas II wojny światowej. Najstarszy syn przyjął natomiast niemal socjologiczne podejście, wyjaśniając, jak jej życie rozwijało się w szerszej kulturze ukształtowanej przez prądy dekad przedwojennych i powojennych. Wzięte razem, mowy pogrzebowe dawały bardzo przekonujący obraz, ponieważ miały na celu ukazanie mojej babci w całej okazałości — nie tylko jako bliskiego członka rodziny, ale jako osoby żyjącej w określonym kontekście historycznym. Odzwierciedlały one również wysiłek podjęty przez jej dzieci, które jako dorośli, zaciekawiły się swoją matką i zapragnęły tego, aby postrzegać ją w dojrzały sposób i pogłębić poczucie, jaką była osobą. Jej synowie naprawdę ją znali — przynajmniej tak mi się wydawało.

Lewin wyobrażał sobie mur między sobą a innymi. Jako dosłowne przedstawienie zjawiska mur obrazuje je może być zbyt drastycznie, prawdopodobnie bardziej trafne byłoby stwierdzenie, że postrzegamy siebie nawzajem przez soczewki, które wyjaśniają pewne rzeczy i zniekształcają inne. Psychoanalitycy używają terminu „przeniesienie”, aby opisać, jak, poznając innych ludzi, nakładamy na nich obrazy innych osób, które wcześniej znaliśmy. Możemy na przykład postrzegać naszych współmałżonków przez soczewkę, którą oglądaliśmy naszych rodziców. Tak więc, aby ktoś naprawdę cię poznał, może będzie musiał popracować nad tym, aby zobaczyć cię jako ciebie, a nie jako wersję kogoś innego. I odwrotnie, jeśli czujemy, że nikt nas tak naprawdę nie zna, to być może bardziej zaświadcza to minionym doświadczeniu, o tym, że kiedyś, w przeszłości, ktoś dla nas ważny sprawił, że czuliśmy się niepoznani, wyobcowani. Może zatem teraz, jako dorośli, gdybyśmy uwolnili się od minionych źródeł rozczarowania, bylibyśmy w stanie przyznać, że jesteśmy innym znani, przez innych poznani.

Samych siebie również widzimy siebie przez pryzmat pewnych soczewek. W mojej rodzinie jestem fotografem i w rezultacie rzadko pojawiam się na naszych zdjęciach. Mimo to, co jakiś czas ktoś robi mi zdjęcie i często jestem zaskoczony tym, jak wyglądam: Och, taki właśnie jestem. Coś podobnego może dotyczyć nas w szerszym ujęciu. Czy naprawdę wiemy, jacy jesteśmy? Zewnętrzny pogląd na ciebie, który wydaje się dziwny, może nie być błędny; może być w rzeczywistości słuszny, ponieważ jest to zewnętrzny pogląd. Być może trzeba by skorygować nasz własny diagram.

Pytanie: „Czy ktoś cię naprawdę zna?” bywa zbyt wąskim lub sztywnym ujęciem problemu, schematem o biernej konstrukcji, która zaprzecza rzeczywistości. Podobnie jak kot Schrödingera, nie umiemy przyjąć żadnego konkretnego sposobu bycia, dopóki ktoś nas nie zbada. Inni ludzie pomagają nam poznać siebie, współpracując z nami w celu stworzenia wspólnej idei tego, kim jesteśmy. Zamiast więc pytać, czy jesteśmy poznani, spróbujmy postawić bardziej owocne pytanie: czy doszliśmy, we współpracy z ludźmi, na których nam zależy, do koncepcji samego siebie, z którymi się utożsamiamy.

Taka współpraca jest trudna. Filozof Stanley Cavell pięknie ją opisuje w eseju o filmie Franka Capry „Zdarzyło się pewnej nocy”. W filmie dziedziczka o imieniu Ellie zakochała się w Peterze, reporterze, ale jeszcze mu o tym nie powiedziała; pyta go, czy kiedykolwiek się zakochał. („Nigdy o tym nie myślałeś? Wydaje mi się, że mógłbyś uszczęśliwić jakąś dziewczynę”). On marzył o spotkaniu odpowiedniej dziewczyny i wyobrażał sobie, że zabiera ją na piękną tropikalną wyspę, ale dodaje „gdzie taką znajdę? Kogoś, kto jest prawdziwy. Kogoś, kto żyje”. Oczywiście, wiemy, że taka osoba stoi naprzeciwko. „Dlaczego nie może pozwolić kobiecie swoich marzeń wejść do swojego snu?” pyta Cavell. Odpowiedź jego zdaniem brzmi tak: „podążanie w kierunku marzeń oznacza ryzyko jego utraty”. Jeśli Peter i Ellie mają się naprawdę poznać, muszą połączyć marzenia z rzeczywistością. To jak „łączenie dnia z nocą”. To przerażające.

Lewin w „Annie Kareninie” robi coś podobnego. Od dawna zwierza się „z tego, co go dręczy” w pamiętniku, który zawsze wyobrażał sobie jako adresowany do swojej przyszłej narzeczonej; przed ślubem daje jej go do przeczytania. Lewin jest nieco zaskoczony, że Kitty, która jest religijna, nie przejmuje się sceptycyzmem zawartym w jego pamiętniku. Jest jednak zdruzgotana jego „nieczystością”. „Weź je, weź te straszne książki!” mówi do niego ze łzami w oczach. „Dlaczego mi je dałeś! . . . Nie, mimo wszystko jest lepiej. . . . Wybaczyłam ci, ale to straszne!” Levin jest zawstydzony i przerażony — ale jednocześnie „jego szczęście było tak wielkie, że to wyznanie go nie zniszczyło, a jedynie dodało mu nowego odcienia”. Nie wiedzieli o sobie wszystkiego — bo to niemożliwe. Nie znali siebie samych w pełni. Ale chcieli wiedzieć. ♦

The New Yorker

Bardzo porządkująco o żałobie, a że temat zawsze na czasie, udostępniam i zachęcam do lektury.
02/11/2024

Bardzo porządkująco o żałobie, a że temat zawsze na czasie, udostępniam i zachęcam do lektury.

Żałoba nie jest chorobą, ale naturalnym procesem następującym po stracie (śmierci lub innej ważnej utracie).

Wiemy jednak również, że istnieje zjawisko zwane patologiczną żałobą (complicated grief).
Od wielu lat klinicyści starają się opisać proces żałoby w kategoriach diagnostycznych, czasami porównując go z depresją, czasem z PTSD (zespołem stresu pourazowego).

Cały czas toczy się dyskusja co jest "normalną" a co "patologiczną" żałobą, czasem prowadząc do wniosków absurdalnych i stygmatyzujących ten proces - jak na przykład istniejące w jednym z podręczników diagnostycznych zalecenie, aby po ponad dwóch tygodniach utrzymywania się symptomów żałoby, traktować ją jako stan chorobowy wymagający farmakoterapii.

Jednym z badaczy, którzy próbują od lat opisywać i badać żałobę jest George Bonanno z Columbia University.
Jego dwa podstawowe wnioski, zwracające uwagę na unikalną specyfikę żałoby mówią:

1. Proces żałoby ma swoją unikalną symptomatologię – pewne spektrum jego objawów pokrywa się z depresją i PTSD, ale pewne właściwe jest tylko dla żałoby.

2. Leczenie żałoby było najbardziej skuteczne po pewnym czasie – ono weryfikuje kto rzeczywiście nie jest w stanie poradzić sobie z doświadczeniem utraty. Zbyt szybka profesjonalna interwencja jest zazwyczaj niekorzystna.

Szeroko zakrojone badania przeprowadzone przez Bonanno pokazały, że około 10-15% osób doświadczających żałoby, będzie doświadczało jej w sposób patologiczny, uniemożliwiający powrót do możliwości pełnego korzystania z życia.
Zważywszy na to, jak powszechnym doświadczeniem jest żałoba, wydaje się że to wysoki procent. A mówiąc bardziej po ludzku - wielu ludzi potrzebujących pomocy,

Patologiczna żałoba ma wiele twarzy. Nie bez przyczyny wśród pychoterapeutów jest czasem nazywana "wielkim oszustem diagnostycznym" - w tak zróżnicowanych formach potrafi się przejawiać.

Depresja to tylko jedna z nich.
Inne, opisywane już przez twórcę Teorii Przywiązania Jona Bowlbiego to, na przykład, dowolnie ukierunkowane okrucieństwo, dezorganizacja, zaabsorbowanie utraconą osobą czy wycofanie i regresja.

Osobiście nie lubię sformułowania "patologiczna żałoba", znacznie bardziej trafne wydaje mi się określenie tego procesu mianem "powikłanej żałoby".

Czyli takiej, w której życie, to które cały czas trwa, tak mocno splotło się ze śmiercią, że trudno oddzielić jedno od drugiego i przywrócić żywym miejsce w życiu, a zmarłym jednak w przeszłości.

Wspominałam o tym przywołując w ostatnim poście koncepcje przeżytej żałoby jako "trwających więzi", gdzie utraceni bliscy w pewnym sensie żyją w nas, ale zostawiają to nasze dalsze życie nam, nie sprawiając, że nie możemy z niego korzystać.

Anna Krol-Kuczkowska, fragment tekstu "Procesy żałoby w psychoterapii", w przygotowaniu.

Ilustracja: rzeźba ukraińskiego artysty Nazara Bilyka "Rain"

Dobre, życiowe kompendium, zalecenia uważności, które zawsze warto odświeżyć, co powinno zwrócić uwagę dorosłych i jak p...
16/10/2024

Dobre, życiowe kompendium, zalecenia uważności, które zawsze warto odświeżyć, co powinno zwrócić uwagę dorosłych i jak przyglądać się dzieciom, aby zdążyć z relacją, zdążyć z rozmową i zdążyć z pomocą.

Dzieci często nie potrafią w odpowiedni sposób wyrazić słowami, co im dolega i z czym sobie nie radzą. Z tego powodu uciekają między innymi w zachowania, które mają zwrócić na nie uwagę dorosłych lub rówieśników. Jakie postępowanie dzieci może być początkiem ich kryzysu psychicz...

Moje tłumaczenie tej wyjątkowej pozycji wydanej przez Oficyna Wydawnicza Fundament, choć nie wymienionam z imienia i naz...
06/07/2024

Moje tłumaczenie tej wyjątkowej pozycji wydanej przez Oficyna Wydawnicza Fundament, choć nie wymienionam z imienia i nazwiska. Polecam lekturę „Posłuchajmy pary. Nowe kierunki w terapii par i rodzin”, pod red. A. Balfour, Clulow.

"Bliską relację dwojga ludzi spaja zazwyczaj seks. Przyjemność erotyczna to podstawa silnej, choć niewidocznej więzi dającej poczucie uczestniczenia w niepowtarzalnej, nacechowanej fizyczną i emocjonalną bliskością relacji. Subiektywne przeżycia pary potwierdza nauka: podczas seksualnego zbliżenia wydziela się dopamina, hormon przyjemności (powiązany również ze zjawiskiem uzależnień), oraz oksytocyna, czasami nazywana „hormonem miłości” ze względu na funkcję wytworzenia więzi między matką a niemowlęciem oraz partnerami seksualnymi."

Posłuchajmy pary. Nowe kierunki w terapii par i rodzin.
Red. A. Balfour, Ch. Clulow, K. Thompson
fot unsplash

Połóż się, usiądź spokojnie, zrób sobie przerwę: Twój mózg potrzebuje odpoczynkuZ analizy wynika, że ​​przerwy trwające ...
04/07/2024

Połóż się, usiądź spokojnie, zrób sobie przerwę: Twój mózg potrzebuje odpoczynku

Z analizy wynika, że ​​przerwy trwające zaledwie 10 minut mogą zwiększyć wigor i zmniejszyć zmęczenie.

Autor: Jamie Friedlander Serrano
29 czerwca 2024 r. o 7:00 czasu EDT

Przestoje są niezbędną częścią życia. Nauka pokazuje, że pomagają nam zachować zdrowie i koncentrację i zwiększyć produktywność oraz kreatywność. Dlaczego tak łatwo tracimy ten fakt z oczu?
„Przerwa jest ważna dla naszego zdrowia i ciała, ale także dla naszego umysłu” – mówi Elissa Epel, profesora na wydziale psychiatrii w School of Medicine na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Francisco.
Epel i inni przyznają, że wielu z nas ma poczucie, że marnuje czas, jeśli nie udaje nam się zrobić czegoś konkretnego, ale badania wyraźnie wskazują na to, jakie są koszty bycia stale aktywnym i jak ważne jest zapewnienie mózgowi chwili wytchnienia. Nasze mózgi nie są przygotowane do radzenia sobie z ciągłą aktywnością.
Nawet najkrótsze chwile bezczynności lub przerwy są ważne, mówi Robert Poynton, autor książki „Do pause: You Are Not a To-Do list”.
Krótkie przerwy – czy to kilka oddechów przed wejściem do pokoju, czy spacer po lesie przez 10 minut – mogą skłonić do niezbędnej autorefleksji.
„Myślę, że czujemy, że musimy działać” – mówi Poynton, pracownik naukowy na Uniwersytecie Oksfordzkim w Anglii. Ale „jeśli zawsze zajmujemy się działaniem, oznacza to, iż nie poświęciliśmy czasu na podjęcie decyzji lub sprawdzenie, czy to, czym się zajmujemy, jest najciekawszą, najważniejszą, najbardziej owocną, zachwycającą, przyjemną lub zdrową rzeczą, jaką mamy w zasięgu”.

Unikanie przeciążenia mózgu
Przestój czy przerwa różni się od nudy, która sygnalizuje, że brak zaangażowania w to, co robisz, cokolwiek robisz, jak donosił The Post w zeszłym roku w kolumnie Brain Matters w artykule o znaczeniu nudy.
Ugruntowane badania wykazały, że codzienny stres o niewielkim natężeniu może powodować tak intensywne zużycie systemów fizjologicznych naszego organizmu, że obserwujemy przyspieszone starzenie się komórek, mówi Epel, współautorka książki „Efekt telomeru”. Epel dodała: „Interwencje oparte na uważności mogą spowolnić starzenie biologiczne, przerywając chroniczny stres, dając nam swobodę radzenia sobie z trudnymi sytuacjami bez zmęczenia i dając odpocząć naszemu ciału”.
Badania wykazały wiele korzyści, jakie przynosi - nawet krótki - odpoczynek dla zdrowia mózgu.
Jedno małe badanie opublikowane w czasopiśmie Cognition wykazało, że osoby, które robiły krótkie przerwy, lepiej skupiały się na zadaniu w porównaniu z tymi, które nie robiły sobie przerw. Autorzy badania sugerują, że długotrwała stymulacja może sprawić, że nasz mózg przyzwyczai się do danej czynności, co ostatecznie doprowadzi do uznania jej za nieistotną.
Metaanaliza z 2022 r. opublikowana w czasopiśmie PLOS One dotyczyła wpływu „mikroprzerw” na samopoczucie. Przegląd wykazał, że przerwy nawet 10-minutowe mogą zwiększyć wigor i zmniejszyć zmęczenie.
Okresy odpoczynku mogą być szczególnie korzystne podczas długich dni pracy. W 2021 r., kiedy wielu Amerykanów przez cały czas pracowało zdalnie, Microsoft przeprowadził badanie, w którym wzięło udział dwie grupy osób: pierwsza odbywała spotkania na Zoomie, a druga miała 10-minutowe przerwy medytacyjne pomiędzy spotkaniami. Firma Microsoft monitorowała aktywność mózgu 14 uczestników badania za pomocą elektroencefalogramu (EEG).
W pierwszej grupie „widzisz mózg wypełniony kortyzolem i adrenaliną” – mówi Celeste Headlee, dziennikarka i autorka książki „Do Nothing: How to Break Away From Overworking, Overdoing, and Underliving”. „Jest to mózg zmęczony, zestresowany, prawdopodobnie bardziej drażliwy i prawdopodobnie mniej współczujący”. Druga grupa? „W jaskrawych kolorach widać, jaką różnicę robią [przerwy]” – mówi. „To mózgi, które są zrelaksowane”.

Pułapka na smartfony
Istnieje wyraźna różnica między przestojem umysłu a nudą: ten pierwszy stan jest niezbędną czynnością, która nas ożywia, podczas gdy drugi to nieprzyjemny stan, w którym chcemy robić coś innego, mówi Andreas Elpidorou, profesor filozofii na Uniwersytecie w Louisville, który bada nudę.
„Nuda to coś, czego doświadczamy, gdy nasze zadanie lub sytuacja nie angażuje nas odpowiednio poznawczo – nie interesuje nas wystarczająco, nie stymuluje, nie przykuwa naszej uwagi ani nie nadaje nam znaczenia” – mówi.
Kuszące jest sięganie po telefony, gdy się nudzimy, ponieważ jest to łatwy sposób na uniknięcie tego nieprzyjemnego uczucia.
Chociaż nie ma w tym nic złego (wszyscy to robimy), nie jest to świetny sposób na nudę, ponieważ jest to zajęcie pasywne, mówi James Danckert, profesor neurologii poznawczej na Uniwersytecie Waterloo w Ontario w Kanadzie i współautor książki „Out of My Skull: The Psychology of Boredom”. Danckert dodał: „Nuda to prośba, abyś celowo zaangażował się w coś, co ma znaczenie”.
Nowe badania pokazują negatywny wpływ telefonów komórkowych na nasze zdrowie. Uzależnienie od smartfonów (które według Danckerta dotyka od 4 do 8 procent ludzi) staje się coraz bardziej powszechne na całym świecie. Wiąże się to z problemami zdrowia fizycznego, takimi jak cyfrowe zmęczenie oczu i zwyrodnienie krążka międzykręgowego w odcinku szyjnym, a także stany lękowe i depresja. Niektóre najnowsze badania sugerują również, że może to mieć wpływ na strukturę naszego mózgu: dwa badania wykazały, że uzależnienie od smartfonów było powiązane z niższą integralnością istoty białej i mniejszą objętością istoty szarej w mózgu.

Problem współczesnych?
Ale nasza niemożność zrobienia sobie przerwy nie jest tak naprawdę niczym nowym.
W popularnej książce o uważności z 1994 roku „Gdziekolwiek pójdziesz, tam jesteś” Jon Kabat-Zinn stwierdził, że wszystkie godziny czuwania wypełniamy zajmując się czymś i rozpraszaniem uwagi. „Życie daje nam obecnie niewiele czasu na bycie, chyba że celowo skorzystamy z okazji” – napisał
W klasycznym dziele Henry’ego Davida Thoreau „Walden” z 1854 r. – zaczerpniętym z ponad dwóch lat mieszkania w domku w pobliżu Walden Pond w Massachusetts – napisał: „Nie wystarczy być zajętym. Podobnie żyją mrówki. Pytanie brzmi: „Czym jesteśmy zajęci?”
Większość Amerykanów myśli o przestoju jako o luksusie lub dodatku do życia — o przyjemności, na którą można zasłużyć dopiero po wykonaniu wszystkich produktywnych zadań, mówi Amber Childs, psycholog i profesor nadzwyczajny na Wydziale Psychiatrii Yale School of Medicine. Jednak badania sugerują coś przeciwnego: przestój jest podstawową potrzebą człowieka.
„Rzadko dostrzegamy, że jest to normatywna, zwyczajna i wartościowa część życia, zdrowia, budująca integralność jednostki i jej dobrostan” twierdzi badaczka.

Wplatanie przestojów w swoje życie
Zresetuj swój umysł i ciało dzięki tym trzem wskazówkom.

Skup się na niczym.
Childs mówi, że przestoje powinny sprawić, że poczujesz się wypoczęty, zregenerowany i naładowany energią. Może to być tak proste, jak relaks przy ognisku lub siedzenie na zewnątrz i rozmyślanie o wszystkim i o niczym.
Zacznij powoli. Siedzenie w stanie przestoju 30 minut dziennie jest świetne, ale nie jest osiągalne dla każdego. Zacznij od czegoś małego: następnym razem, gdy będziesz czekać na zamówienie na wynos lub autobus do domu, nie rób nic. Zamiast tego po prostu bądź.
Jeśli masz wątpliwości, połóż się.
W badaniach Epel przyjrzano się korzyściom płynącym z głębokiego odpoczynku – stanu regenerującego, który może poprawić nasze samopoczucie fizyczne i psychiczne. Głęboki odpoczynek można osiągnąć poprzez jogę i medytację uważności, ale Epel twierdzi, że najlepszą metodą jest po prostu położenie się na podłodze.

Obiecane tłumaczenie z The Economist - dość świeży artykuł (z 24 kwietnia 2024), co do którego można z pewnością mieć wi...
26/05/2024

Obiecane tłumaczenie z The Economist - dość świeży artykuł (z 24 kwietnia 2024), co do którego można z pewnością mieć wiele uwag, skojarzeń a nawet podejrzeń (czy nie napisano go na przykład na zlecenie immunosupresyjnie zorientowanej gałęzi BIG PHARMY…😉).
Czas pokaże…

Do niedzielnej kawy…👇

WIELE SCHORZEŃ PSYCHICZNYCH MA PODŁOŻE CIELESNE
Psychiatrzy zaczynają łączyć kropki

Tiki zaczęły się, gdy Jessica Huitson miała zaledwie 12 lat. Z biegiem czasu jej stan się pogarszał, aż w końcu dostała drgawek całego ciała i została przewieziona do szpitala. Jednak jej lokalny szpital w Durham w Anglii odniósł się do niej lekceważąco, sugerując, że cierpi na stany lękowe, problemy psychiczne i prawdopodobnie spędza zbyt dużo czasu na oglądaniu filmów na TikToku. Jej matka opisuje to doświadczenie jako „poniżające”. W rzeczywistości Jessica miała chorobę autoimmunologiczną wywołaną infekcją bakteryjną Streptococcus. Schorzenie to znane jest jako pediatryczne zaburzenia autoimmunologiczne i neuropsychiatryczne związane z paciorkowcami (PANDAS). Kiedy infekcja została zidentyfikowana i wyleczona, jej objawy w końcu zaczęły ustępować.
Pani Huitson nie jest jedyną osobą, która ma dysfunkcję mózgu myloną z dysfunkcją umysłu. Coraz więcej dowodów wskazuje, że szereg infekcji może w niektórych przypadkach wywołać takie stany, jak zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, tiki, stany lękowe, depresja, a nawet psychoza. A infekcje to tylko jeden mały element układanki. Coraz wyraźniej widać, że zaburzenia zapalne i zaburzenia metaboliczne mogą mieć również znaczący wpływ na zdrowie psychiczne, chociaż psychiatrzy rzadko się nimi zajmują. Wszystko to wskazuje na poważny problem w łonie psychiatrii.

Zrewidowane podejście do zaburzeń psychicznych wiąże się z poważnymi konsekwencjami dla milionów osób cierpiących na choroby psychiczne, które są obecnie źle leczone. Na przykład u ponad 90% pacjentów z chorobą afektywną dwubiegunową w ciągu życia choroba będzie miała nawrót; a u dzieci z zaburzeniami obsesyjno-kompulsyjnymi (OCD) ponad 46% nie osiąga remisji. Około 50-60% pacjentów z depresją ostatecznie reaguje na leczenie dopiero po wypróbowaniu wielu różnych leków.
Dla niektórych specjalistów głębsze zrozumienie biologii zdrowia psychicznego w powiązaniu z wyraźnymi biologicznymi markerami, jakie mogą pochodzić z testów laboratoryjnych, doprowadzi do dokładniejszych diagnoz i lepiej dobranych terapii.

Psychiatrio - opamiętaj się!
W przeszłości psychiatria skupiała się raczej na opisie i klasyfikacji objawów niż na przyczynach leżących u ich podstaw. Podręcznik diagnostyczny i statystyczny zaburzeń psychicznych (DSM), czasami nazywany biblią psychiatrii, ukazał się w 1952 roku i zawiera opisy, objawy i kryteria diagnostyczne. To podejście z jednej strony zapewniło pomocną spójność w diagnozie. Z drugiej jednak strony pogrupowało pacjentów w zbiorowości, z całkowitym pominięciem rozumienia mechanizmów leżących u podstaw ich schorzeń. Na przykład, objawy depresji i lęku w tak dużym stopniu pokrywają się, że niektórzy zastanawiają się, czy w rzeczywistości są to odrębne kategorie chorób. Jednocześnie depresja i stany lękowe występują w wielu różnych podtypach problemów psychicznych – na przykład zaburzenie napadowe z agorafobią i bez agorafobii to odrębne diagnozy – mimo że obraz zaburzeń nie musi być znacząco różny. Mnożenie podtypów może prowadzić do tego, że grupy pacjentów biorące udział w badaniach leków będą tak zróżnicowane, że leki i terapie zawiodą po prostu dlatego, że badana zbiorowość ma zbyt mało wspólnego.
Poprzednie próby znalezienia mechanizmów przyczynowych schorzeń psychicznych grzęzły w trudnościach. W 2013 roku Narodowy Instytut Zdrowia Psychicznego, amerykańska agencja rządowa, podjęła heroiczny krok, aby odejść od badań opartych na kategoriach DSM. Pieniądze przeznaczono na badania podstawowe nad procesami chorobowymi mózgu, mając nadzieję na bezpośrednie powiązanie genów z zachowaniami. Przeznaczono około 20 miliardów dolarów na nowe badania, ale pomysł przyniósł spektakularne fiasko – większość odkrytych genów miała niewielkie znaczenie. Allen Frances, profesor psychiatrii na Uniwersytecie Duke, nazywa poszukiwania takich biomarkerów „fascynującą intelektualną przygodą, ale kompletną kliniczną klapą”.
Same geny najwyraźniej nie są wyjaśnieniem. Ludger Tebartz van Elst, profesor psychiatrii i psychoterapii w Szpitalu Uniwersyteckim we Freiburgu w Niemczech, twierdzi, że wiele różnych schorzeń, takich jak schizofrenia, zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (ADHD), stany lękowe i autyzm, może być wywoływanych przez to samo zaburzenie genetyczne, 22q11 .2, spowodowane utratą małego fragmentu chromosomu 22.
Równolegle z aktami rozpaczy psychiatrii, na horyzoncie widać zmianę w psychiatrii. Częściowo wynika to z ożywionego zainteresowania poszukiwaniem biomarkerów neurologicznych za pomocą coraz bardziej zaawansowanej technologii. Ponadto rośnie świadomość faktu, że niektóre schorzenia psychiczne mają w rzeczywistości przyczyny lub korzenie, które należy leczyć raczej jako schorzenia medyczne, a nie psychiatryczne.

Zdrowie ogólne
Przełomowy moment nastąpił w 2007 roku, kiedy prace na Uniwersytecie w Pensylwanii wykazały, że 100 pacjentów z szybko postępującymi objawami psychicznymi lub zaburzeniami funkcji poznawczych w rzeczywistości cierpiało na chorobę autoimmunologiczną. Ich ciała wytwarzały przeciwciała przeciwko kluczowym receptorom w komórkach nerwowych, znanym jako receptory NMDA. Proces autoimmunologiczny prowadził do obrzęku mózgu i wywoływał szereg objawów, w tym paranoję, halucynacje i agresję. Chorobę nazwano „autoimmunologicznym zapaleniem mózgu z obecnością przeciwciał przeciwko receptorowi NMDA”. Co najważniejsze, w wielu przypadkach można było je wyleczyć poprzez usunięcie przeciwciał lub zastosowanie leków immunoterapeutycznych lub sterydów. Badania pacjentów, u których wystąpił pierwszy epizod psychozy, wykazały, że od 5% do 10% również wykazuje obecność przeciwciał atakujące mózg.

Wydaje się prawdopodobne, że w rzadkich przypadkach również OCD może wynikać z dysfunkcji układu odpornościowego. Można to zaobserwować w przypadku zaburzeń psychicznych typu PANDAS u dzieci, tak jak u pani Huitson zdiagnozowane w 2021 r. Podobne wnioski można wysnuć także u dorosłych. Pewien 64-letni mężczyzna zdał sobie sprawę, że spędził horrendalną ilość czasu na obsesyjnym przycinaniu trawnika tylko po to, by następnego dnia wspominać swoje zachowanie z poczuciem żalu i poczucia winy. Naukowcy odkryli, że objawy te były spowodowane przez przeciwciała atakujące neurony w jego mózgu.
Niedawno Belinda Lennox, kierowniczka psychiatrii na Uniwersytecie Oksfordzkim, przeprowadziła testy na tysiącach pacjentów cierpiących na psychozę. Odkryła zwiększoną liczbę przeciwciał w próbkach krwi u około 6% pacjentów, głównie skierowanych przeciwko receptorom NMDA. Psychiatrka twierdzi, że nie wiadomo, w jaki sposób pojedynczy zestaw przeciwciał prowadzi do powstania objawów klinicznych, od drgawek po psychozę czy zapalenie mózgu. Nie wiadomo też, dlaczego dochodzi do produkcji przeciwciał ani czy mogą przekroczyć barierę krew-mózg, czyli błonę kontrolującą dostęp do mózgu. Zakłada jednak, że tak właśnie się dzieje – ich nagromadzenie w strukturach hipokampu wyjaśniałoby, w jaki sposób wpływają na pamięć i prowadzą do urojeń i halucynacji.
Lennox twierdzi, że konieczna jest zmiana w myśleniu medycznym i zwrócenie uwagi na szkody, jakie układ odpornościowy może wyrządzić mózgowi. „Pytanie za milion dolarów” – mówi – brzmi, czy te schorzenia można leczyć. Obecnie prowadzi ona badania, aby dowiedzieć się więcej. Prace nad pacjentami z psychozą o podłożu immunologicznym sugerują, że skutecznym leczeniem może być szereg strategii, w tym eradykacja przeciwciał i przyjmowanie leków immunoterapeutycznych lub sterydów.
Kolejne ważne odkrycie wnosi wgląd, że na zdrowie psychiczne wpływają również zaburzenia metaboliczne. Mózg jest organem energochłonnym, a zmiany metaboliczne związane ze szlakami energetycznymi powiązano z szeregiem różnych schorzeń, w tym ze schizofrenią, chorobą afektywną dwubiegunową, psychozą, zaburzeniami odżywiania i epizodami dużej depresji. Na Uniwersytecie Stanforda funkcjonuje klinika psychiatrii metabolicznej, w której pacjenci leczeni są poprzez zmianę diety i stylu życia, a także przyjmowanie leków. Jednym z aktywnych obszarów badań kliniki są potencjalne korzyści diety ketogennej, w której ogranicza się spożycie węglowodanów. Dieta ta zmusza organizm do spalania tłuszczu, tworząc w ten sposób substancje chemiczne zwane ketonami, które mogą działać jako źródło paliwa dla mózgu, gdy podaż glukozy jest ograniczona.
Kirk Nylen, kierownik działu neurologii w Baszucki Group, amerykańskiej organizacji charytatywnej finansującej badania mózgu, twierdzi, że na całym świecie prowadzonych jest 13 badań mających na celu sprawdzenie wpływu terapii metabolicznych na poważne choroby psychiczne. Wstępne wyniki wykazały, że „duża grupa ludzi zareagowała w bardzo wyraźny sposób. Są to ludzie, w leczeniu których zawiodły leki, terapia rozmową, stymulacja przezczaszkowa a czasem także terapia elektrowstrząsami. Autor dowodzi,, że stale spotyka psychiatrów, którzy zainteresowali się tematyką metaboliczną ze względu na pacjentów, których dieta niskowęglowodanowa spowodowała znaczną poprawę nastroju. Wyniki randomizowanych, kontrolowanych badań ukażą się mniej więcej w przyszłym roku.

Rośnie zatem świadomość mechanizmów funkcjonowania układu odpornościowego i metabolicznego. Ogromne ilości danych są obecnie analizowane z niespotykaną szybkością, czasami przy pomocy sztucznej inteligencji (AI), w celu odsłonięcia niewidocznych wcześniej powiązań.

Doktorze Jung, zburz ten mur
Jeden z potencjalnych skutków rozwoju tej gałęzi psychiatrii może polegać na tym, że biologia zacznie odgrywać bardziej centralną rolę w diagnozowaniu zdrowia psychicznego, potencjalnie prowadząc do bardziej zindywidualizowanych i lepszych metod leczenia. Na początku października 2023 r. brytyjska biomedyczna baza danych Biobank opublikowała dane ujawniające, że osoby z epizodami depresyjnymi mają znacznie wyższy poziom białek zapalnych, takich jak cytokiny.. Badanie przeprowadzone w zeszłym roku wykazało również, że u około jednej czwartej pacjentów z depresją występował stan zapalny o niewielkim nasileniu. Ta informacja może być przydatna, ponieważ inne prace sugerują, że pacjenci ze stanem zapalnym słabo reagują na leki przeciwdepresyjne.
W przygotowaniu są kolejne innowacje. Wielu badaczy bada różne sposoby poprawy diagnostyki ADHD, na przykład klasyfikując pacjentów na różne podgrupy, z których część mogła być wcześniej nieznana. W trzech niezależnych badaniach z lutego 2024 r. różne grupy badaczy ogłosiły odkrycie biomarkerów, które są predyktorami ryzyko demencji, autyzmu i psychozy. Poszukiwania lepszych narzędzi diagnostycznych prawdopodobnie przyspieszy także wykorzystanie sztucznej inteligencji. Jedna z firm, Cognoa, już wykorzystuje sztuczną inteligencję do diagnozowania autyzmu u dzieci, analizując nagrania ich zachowań, unikając w ten sposób długich kolejek do lekarzy. Inny zespół, Quantitative Biosciences Institute (qbi) w Kalifornii, wykorzystał sztuczną inteligencję do stworzenia zupełnie nowej mapy interakcji białko-białko (i sieci molekularnych) związanych z autyzmem. To znacznie ułatwi dalsze poszukiwania narzędzi diagnostycznych i metod leczenia.
Wszystkie tego typu zmiany są obiecujące. Jednak wiele problemów w tej dziedzinie można rozwiązać poprzez złagodzenie istniejących obecnie różnic między neurologią, która bada i leczy fizyczne, strukturalne i funkcjonalne zaburzenia mózgu, a psychiatrią, która zajmuje się zaburzeniami psychicznymi, emocjonalnymi i behawioralnymi. Doktor Lennox uważa za zupełnie nieprzypadkowy fakt, że sposoby leczenia tak całkowicie się od siebie różnią, w zależności od tego, czy pacjent trafia na oddział neurologii czy oddział psychiatryczny. Lennox chciałaby, aby w Wielkiej Brytanii oznaczanie przeciwciał włączono do rutynowych procedur diagnostycznych w przypadku nagłej, powirusowej choroby psychicznej, która nie ustępuje po standardowym leczeniu. Thomas Pollak, starszy wykładowca kliniczny i konsultant neuropsychiatra w King’s College w Londynie, twierdzi, że rezonans magnetyczny powinien prawdopodobnie być wykonywany u pacjentów po pierwszym epizodzie psychozy, ponieważ u 5–6% pacjentów zmieniłoby to sposób ich leczenia.
Ten rozdźwięk między neurologią a psychiatrią jest większy w krajach anglosaskich, mówi dr Tebartz van Elst ( Ameryka, Wielka Brytania, Kanada i Nowa Zelandia). W Niemczech psychiatria i neurologia są bardziej zintegrowane, przy czym neurolodzy szkolą się w psychiatrii, a psychiatrzy uczą się neurologii przez rok w ramach specjalizacji. Ułatwia to prowadzenie prac badawczych. Van Elst podsumowuje, że większości pacjentów z pierwszym epizodem psychozy lub innymi ciężkimi zespołami psychiatrycznymi proponuje się wykonanie rezonansu magnetycznego mózgu, elektroencefalogramu, badań laboratoryjnych pod kątem stanu zapalnego i nakłucia lędźwiowego, w celu dostosowania najwłaściwszej metody leczenia. Koszt takiej diagnostyki to około 1000 euro (1070 dolarów) i z pewnością nie przekracza kosztów hospitalizacji pacjenta przez trzy lub cztery dni, mówi dr Tebartz van Elst, więc może to być dobry stosunek jakości do ceny.

Jaka jest diagnoza?
Cała ta praca pewnego dnia sprawi być może, że psychiatria i pacjenci będą mogli oprzeć się na solidniejszych podstawach. Już w tej chwili podejście integrujące umożliwia weryfikację założeń leczniczych u pacjentów, których dotychczasowe metody leczenia psychiatrycznego zdecydowanie zawiodły.
Jessica Huitson jest tylko jedną z nich. Zdiagnozowana i leczona zbyt późno, nadal zmaga się ze swoją chorobą, a jej przyszłość jest niepewna. Osoby cierpiące na chorobę poinfekcyjną związaną z szeregiem problemów poznawczych, takich jak deficyty uwagi i koncentracji, dyskredytowano jako symulantów lub diagnozowano u nich „grypę yuppie”. Nowe prace sugerują, że takie objawy związane są zarówno z dysfunkcją układu odpornościowego, jak i metabolicznego.
Niektórzy zastanawiają się, czy te zaburzenia nie są wierzchołkiem znacznie większej góry lodowej. Stawką w grze jest lepsza opieka nad pacjentem i lepsze efekty leczenia. Biologia nadchodzi, niezależnie od tego, czy psychiatria jest na to gotowa, czy nie.■

Adres

Gdynia

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Gabinet Psychoterapii i Pracownia Tłumaczeń Marta Kruszyńska-Mąka umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Gabinet Psychoterapii i Pracownia Tłumaczeń Marta Kruszyńska-Mąka:

Udostępnij