14/09/2021
Jako dziecko starałem się maskować jej picie. Jak była pijana i widziałem, że ktoś idzie, to zamykałem dom, że niby nikogo nie ma. Wydawało mi się, że jestem w stanie to ukryć.
Wiesz, co było najgorsze? Ostatnio przypomniałem sobie o tym w pracy. Mamy taki zwyczaj, że o trzynastej jemy obiad. Nie lubię tej godziny. Mama pracowała w mojej szkole jako sprzątaczka. Przychodziła około trzynastej, na długiej przerwie. Miałem wtedy jeden obowiązek, który sam sobie narzuciłem – pójść i znaleźć mamę. Zobaczyć, czy jest trzeźwa. A jak jest nietrzeźwa – zmusić ją, żeby poszła sprzątać klasy, gdzie już nikogo nie było, żeby nikt jej nie zobaczył.
Ona wiedziała, że taki obowiązek sobie narzuciłeś?
– Myślę, że była kompletnie nieświadoma swoich emocji. Nie ma tego wszystkiego, co ja sobie zbudowałem. Nie jest wykształconą kobietą, nigdy nie czytała książek, ale jest też bardzo mądra, tak życiowo. Pamiętaj, że ona ciągnie za sobą ogromny bagaż. Tylko mogę sobie wyobrazić, co musiała czuć młoda kobieta, która chciała miłości, ciepła. Na imprezie spotyka mężczyznę, zachodzi z nim w ciążę, a on jej mówi: mam inną. Zostaje sama. Zaczyna pić. Do tego żyje w małej społeczności, gdzie picie kobiet jest napiętnowane, gdzie pić wolno tylko mężczyznom.
Usprawiedliwiasz ją?
– Już nie. Ale wcześniej potrzebowałem zrozumieć, dlaczego ta historia potoczyła się tak, a nie inaczej. Wejść w jej głowę tak bardzo, żeby zobaczyć, jak tam jest ciemno.
Teraz jej historia ma już mniejszy wpływ na mnie. Jeżdżę tam rzadziej, raz na miesiąc. Kiedyś nie było weekendu, żebym tam nie pojechał. Bo trzeba było skontrolować, sprawdzić.
Jak długo w szkole udawało ci się ukryć jej picie?
– Mnie się wydawało, że tak dobrze to maskuje, że nikt tego nie widzi. Jak była lekko wstawiona, to bardzo o mnie dbała. Przynosiła mi olbrzymią ilość jedzenia – jabłka, ciasto drożdżowe. Świetnie gotowała. Myślę, że w ten sposób okazywała mi czułość. To był taki jej list do mnie.
Do trzynastej się uczyłem. A potem tak jakby zwijałem się w sobie. Nie wiedziałem, co przyniesie kolejna przerwa. Czy koledzy nie zobaczą, czy dyrektorka nie zauważy i jej nie zwolni. Pracowała do dziewiętnastej. Najczęściej czekałem na nią. Grałem na pianinie, pisałem coś na tablicy albo siedziałem w bibliotece.
Potem się okazało, że wszyscy wiedzieli. Jak już przestałem chodzić do szkoły, dyrektorka kilka razy musiała odesłać mamę do domu, bo była tak pijana, że nie była w stanie pracować. Ale jej nie zwolniła. Mama pracowała w szkole aż do przejścia na rentę, kiedy po pijanemu połamała sobie już wszystko – ręce, nogi. Jak renta się jej skończyła, nie przedłużyli jej umowy. Do emerytury zostało jej z półtora roku. I to był najpiękniejszy czas dla mnie. Nie miała wtedy pieniędzy, przestała pić.
fragment książki Agnieszki Jucewicz i Magdaleny Kicińskiej "Dom w butelce", która właśnie ukazała się w wydawnictwie Agora