Centrum Diagnozy i Terapii Zaburzeń Rozwojowych

Centrum Diagnozy i Terapii Zaburzeń Rozwojowych Psycholodzy, pedagodzy i terapeuci, których łączy miłość do dzieci i pragnienie, aby pomagać im w jak najbardziej efektywny sposób. Jak? To proste!

Psycholodzy, pedagodzy, logopedzi i terapeuci, których łączy miłość do dzieci i pragnienie, aby pomagać im w jak najbardziej efektywny sposób. My nie rozmawiamy o problemach, my staramy się z nimi zmierzyć! pracujemy dokładnie z tym, z czym jest problem! Jeśli dziecko nie mówi - uczymy je mówić, jeśli dziecko jest agresywne - pokazujemy mu, że ta agresja do niczego nie prowadzi. Jesteśmy po to, aby pomóc każdemu dziecku, którego rodzic nas o to poprosi.

Spełniło się marzenie, o którym nie wiedziałam, że jest możliwe.Dostałam w swoim życiu wiele słów wdzięczności – najczęś...
16/07/2025

Spełniło się marzenie, o którym nie wiedziałam, że jest możliwe.

Dostałam w swoim życiu wiele słów wdzięczności – najczęściej od rodziców dzieci, z którymi pracuję. Ale dziś po raz pierwszy dostałam taki list od dziecka. Od chłopca, który kiedyś nie mówił ani słowa, a teraz… dostał się na informatykę na Politechnice.

Nie wiedziałam, że mogę marzyć o czymś tak pięknym.

Pozwolił mi opublikować ten list – bez nazwiska, bez danych – tylko po to, by przypomnieć, że naprawdę warto.

“Dzień dobry Pani Moniko 🙂
Bardzo dziękuję za gratulacje, które złożyła mi Pani po zdobyciu przeze mnie indeksu studenta studiów stacjonarnych I stopnia z informatyki. Odkąd pamiętam, zawsze pasjonowały mnie komputery i muszę przyznać, że dzisiaj spełniło się moje marzenie, tj. możliwość profesjonalnego studiowania informatyki.
Tak szczerze to już dość słabo pamiętam moją terapię z Panią i paniami terapeutkami, ale z opowiadań rodziców wiem, że dzięki tej terapii trwającej aż 6 lat nauczyłem się mówić po polsku 😄 , a także poznać podstawy funkcjonowania otaczającego nas świata. Jak przeglądam różne książki czy artykuły związane z dziećmi, u których zdiagnozowano autyzm, to muszę przyznać, że miałem wiele szczęścia, że urodziłem się w Gdańsku i Pani była moją główną terapeutką. Jestem też przekonany, że dzięki Pani skończyłem Szkołę Podstawową jako najlepszy absolwent spośród moich koleżanek i kolegów. Następnie uczęszczałem do Liceum Ogólnokształcącego i myślę, że w miarę dobrze zdałem maturę, dzięki czemu udało mu się dostać na wymarzone studia.
Jeszcze raz chciałem Pani jak najmocniej podziękować za Pani pomoc i otwarte serce dla dziecka, które może trochę różniło się od innych, ale naprawdę też dużo rozumiało i czuło. To nieprawda, że dzieci z autyzmem nie mają uczuć, tylko często mają duże problemy z ich okazaniem.
Bardzo szczerze Pani Moniko dziękuję za wszystko, co osiągnąłem w tym życiu dzięki Pani ❤️
PS: Jak może uda mi się w przyszłości zdobyć tytuł inżyniera czy magistra, to na pewno będzie Pani jedną z pierwszych osób, które się o tym dowiedzą ❤️”

02/07/2025

Jesteśmy z Echo absolutnie zakochane w Beskidzie Niskim. Mogłybyśmy tu zamieszkać na zawsze. Cudowni ludzie, przepiękne, niespotykanie piękne lasy… I właściwie brak mi słów.
To miejsce samo w sobie nie pomaga – bo to dziecko tu mieszka. A nikt na miejscu nie chciał mu pomóc.
To moje drugie spotkanie z nim. Jechać 700 kilometrów było trudno. Ale było warto.
Bo kiedy system zawodzi, zostaje tylko człowiek. I nadzieja, że jedno spotkanie może coś zmienić. A dwa – jeszcze więcej.

👉👉👉
20/06/2025

👉👉👉

❗️Ciekawostka: orzechy włoskie i mikrobiota jelitowa.

➡️W trakcie konferencji Nutrition 2025 w Orlando przedstawiono wyniki ciekawego badania dotyczącego potencjalnego wpływu spożywania orzechów włoskich na zdrowie jelit.

🔴Wniosek:

✅Spożywanie orzechów włoskich poprawia skład mikrobiomu jelitowego, redukuje przepuszczalność jelit, zmniejsza odpowiedź insulinową oraz zmienia profil metabolitów jelitowych i kwasów żółciowych.

✔️Zdjęcie: iStock

bfiałek

A jednak nie mit. Artykuł z dnia 18.06.2025!
20/06/2025

A jednak nie mit.
Artykuł z dnia 18.06.2025!

❗️Przełom: połączenie jelit i mózgu.

➡️Na łamach „Nature” opublikowano wyniki fenomenalnego badania dotyczącego związku pomiędzy stanem zapalnym jelit oraz mózgu.

🔴Wniosek:

✅Mikroflora jelitowa może wywoływać stan zapalny mózgu – nawet bez bakterii w OUN. Komórki T aktywowane przez bakterie jelitowe mogą wędrować do mózgu, reagować na własne antygeny i uruchamiać neurozapalne kaskady (jelita i mózg są połączone immunologicznie bardziej niż sądziliśmy).

bfiałek

👉👉👉
23/05/2025

👉👉👉

❗️ Ciekawostka: witamina D i zaburzenia ze spektrum autyzmu.

➡️ Na łamach „The Lancet Psychiatry” przedstawiono wyniki interesującej analizy dotyczącej potencjalnego związku pomiędzy stężeniem witaminy D u noworodków a ryzykiem rozwoju schizofrenii, ADHD oraz zaburzeń ze spektrum autyzmu.

🔴 Wniosek:

✅ U noworodków, u których przy urodzeniu stwierdzono najniższe stężenie witaminy D (mierzone za pomocą jednorazowego nakłucia pięty), w kolejnych dekadach stwierdzono wyższe ryzyko zachorowania na schizofrenię, rozwoju ADHD oraz zaburzeń ze spektrum autyzmu.

bfiałek

Wiem, że obiecałam post o treningu toaletowym, o pomocach, o konkretach. I nie – nie zapomniałam. Ale czasem są tematy, ...
21/05/2025

Wiem, że obiecałam post o treningu toaletowym, o pomocach, o konkretach. I nie – nie zapomniałam. Ale czasem są tematy, które nie dają mi spokoju i które muszę napisać teraz, zanim cokolwiek innego.
I może też dlatego, że mam teraz malutkie dziecko, nie mam urlopu macierzyńskiego, wróciły studia – nie wszystko jestem w stanie zrobić od razu.

Ale tę historię muszę Wam opowiedzieć.
Historię dziewczynki. I historię pewnego mitu.

Dziewczynka ma 3 lata i 3 miesiące.
Urodziła się z wadą genetyczną, z ogromnym rozszczepem podniebienia, który wymagał operacji.
Przez większość swojego życia nie jadła nic.

Rodzice – jak to często bywa – szukali pomocy. Trafili do wielu specjalistów.
W końcu do psychotraumatologa.

I ten specjalista powiedział im, że dziecko nie je, bo przeżyło traumę… w łonie matki.
Bo wtedy, gdy mama na dwa miesiące straciła wzrok, dziecko miało to „poczuć” i „zapisać w ciele”.
I to miało sprawić, że dziewczynka nie je.

Dostali jasne zalecenia:
– nie mówić „nie”,
– nie stawiać granic,
– nie wypowiadać imienia dziecka,
– pozwalać jej na wszystko.
Bo tylko tak „odczaruje się trauma”.

Wiecie, co było dalej.
Dziewczynka nie zaczęła jeść.
Ale zaczęła chodzić po ścianach. Krzyczeć. Bić.
Rodzice nie mogli nic – każde działanie było „przemocą”.
A przecież chcieli pomóc. Tylko nie wolno im było.

I teraz czytam książkę o niewolnictwie.
I wiem, to nie to samo. Ale nie mogę się oprzeć jednej refleksji.

Bo wtedy ludzie też tworzyli mity.
Mity, że czarnoskórzy mają „mały rozumek”.
Że nie czują jak my.
Że nie przywiązują się do dzieci.

To nie są takie same mity.
To nie ta sama historia.

Ale mechanizm – ten sam.
Potrzeba opowiedzenia sobie bajki, która zwalnia z działania.
Bajki, która usprawiedliwia bezradność.
Bajki, która mówi: zostaw to, bo możesz tylko zaszkodzić.

Dziś to bajka o traumie z życia płodowego. O tym, że dziecku „nie wolno stawiać granic, bo się złamie”.
To nie psychologia. To szamaństwo.
To nie jest opieka. To jej brak.

Każda epoka ma swoje mity.
Różne. Ale zawsze niebezpieczne.

Nie wiem, jak skomentować to, że ktoś za to bierze pieniądze.
Że ktoś tak doradza. Że ktoś go słucha.

Nie wiem, co powiedzieć.
Ale może czasem wystarczy opowiedzieć historię.

Mój behawioryzm: manifest z wnętrza praktykiNie musiałam się nim stać – po prostu nim jestem.Od zawsze czułam, że jestem...
14/05/2025

Mój behawioryzm: manifest z wnętrza praktyki

Nie musiałam się nim stać – po prostu nim jestem.
Od zawsze czułam, że jestem behawiorystką – zanim jeszcze poznałam teorię, zanim uczono mnie nazw i technik.
Mój behawioryzm wyrasta z wrażliwości. Jest oparty na obserwacji, na słuchaniu, na szacunku dla rytmu drugiego organizmu – czy to człowieka, czy zwierzęcia.
Jest delikatny i precyzyjny. Jest sztuką.
To sposób bycia z drugim – obecności, która nie ocenia, ale rozumie. Działa nie przez siłę, lecz przez relację. Nie przez kontrolę, ale przez wzmacnianie tego, co dobre i żywe.
To jest mój behawioryzm. Taki, w który wierzę. Taki, którym żyję.

Wierzę, że prawa uczenia się istnieją niezależnie od naszej wiedzy i interwencji. One po prostu są – jak prawa grawitacji, które leżą u podstaw świata fizycznego.
Być może kiedyś poznam inne, bardziej złożone mechanizmy, ale już dziś wiem, że prawa uczenia rządzą światem natury – i są w nim tak samo realne jak prawa fizyki.
Moją rolą – jako osoby, która stara się pomagać – jest te prawa uważnie obserwować i wyciągać z nich wnioski. Nie po to, by je kontrolować, lecz by działać w zgodzie z nimi, wspierając inne organizmy.
Celowo mówię „organizmy”, bo nie ma dla mnie istotnej różnicy – prawa uczenia się działają zarówno u ludzi, jak i u zwierząt. A człowiek przecież sam jest zwierzęciem.

To, co robię, to codzienne badanie, dostrajanie i uczenie się od świata.
Nie potrzebuję nowych słów, by opisać to, co od dawna znamy. Te, które już mamy – są wystarczające. Jeśli umiemy ich używać dobrze, niczego więcej nam nie potrzeba.

I choć wolę mówić o tym, kim jestem, czasem muszę też powiedzieć, kim nie jestem.
Nie dlatego, że chcę się od kogoś odciąć. Ale dlatego, że zbyt wiele razy widziałam, jak w imię behawioryzmu stosuje się działania, które z moją pracą i wrażliwością nie mają nic wspólnego.
Muszę to nazwać, żeby jasno zaznaczyć granicę. Żeby nikt nie pomylił delikatności z naiwnością. Żeby nie przykrywać przemocy językiem nauki.
Dlatego mówię również o tym, czego nie akceptuję. To nie opowieść o innych – to wyznaczenie tego, gdzie stoję.

Nie używam jedzenia jako wzmocnienia u ludzi. U zwierząt – używam. U ludzi – tylko w absolutnej konieczności. Uważam to za sztuczne i prymitywne.
W naturze zwierzęta raczej nie podają sobie jedzenia jako nagrody. Tym bardziej nie robią tego ludzie – nie w taki sposób.

Nie karmimy dzieci w lateksowych rękawiczkach – może dlatego, że nie wkładamy im do ust niczego, czego nie chcą i co nie jest naturalną częścią jedzenia: łyżeczki, smoczka, pokarmu.
Wzmacnianie nie może być przemocą w białych rękawiczkach. Nawet jeśli to „tylko” wafel.

Sztuką jest wzmacniać tak, by nikt tego nie widział – tak jak jeździec pracujący z koniem, którego ruchy są harmonijne, ciche i niewidzialne dla oka.
Wzmocnienia leżą u podstaw tego wspólnego wysiłku, ale nie rzucają się w oczy. Są obecne – lecz nienachalne. Niosą, ale nie dominują.
Tak właśnie rozumiem swoją rolę – towarzyszyć, nie prowadzić na sznurku.

Nie wierzę, że jeśli dziecko stymuluje się wzrokowo, to należy mu zasłonić oczy.
Behawioryzm to koronkowa robota. Sztuka uczenia. Delikatna, subtelna i absolutnie nie brutalna.

Nie wierzę, że cel uświęca środki. Wybieram metody zgodne z tym, co mi w duszy gra – i co potwierdza natura.
Reakcja oparta na ochronie – tak. Procedura przymusu – nie.
Czasem trzeba ochronić dziecko lub inne osoby – ale to nie narzędzie pracy, to ludzka reakcja. Nie chronię siebie. Chronię innych.

Nie wierzę, że certyfikat czyni profesjonalistę. Certyfikujemy się w Polsce od dawna – a nie oznacza to, że mamy więcej dobrych specjalistów. Mamy więcej papierków.
Z mojego doświadczenia – z nauki w Stanach, Norwegii, Wielkiej Brytanii – nie widzę istotnych różnic między behawiorystami certyfikowanymi a tymi bez certyfikatów. A jeśli już, to czasem widzę różnicę na korzyść tych drugich.
Miałam okazję obserwować prawdziwych mistrzów uczenia. To byli ludzie, którzy byliby nimi niezależnie od systemu. To, co robili, było na końcówkach palców – intuicyjne, wrażliwe, głębokie. To był dar, nie efekt tysięcznego egzaminu.

Wielokrotnie widziałam rzeczy, które nazywano „dobrą praktyką behawioralną” – a które były głęboko sprzeczne z moim podejściem.
Nie zgadzam się z „metodą kija i marchewki”.
Nie zgadzam się na to, by dziecko z tabliczką na szyi chodziło po sali i zbierało punkty jak w grze o posłuszeństwo.
To nie jest naturalne. I to nie jest mój behawioryzm.
Takim behawiorystą nie jestem. I takim nie chcę być.

Chcę się też wyraźnie odciąć od nurtu zwanego „naturalsami”.
Nie jestem osobą, która uważa, że zwierzęta mają większą moc niż ludzie. Nie idealizuję ich.
Wierzę, że każdy organizm – ludzki i zwierzęcy – ma swój potencjał. Tę samą, wielką moc. I właśnie dlatego współpraca, wzajemne wsparcie i szacunek są możliwe.
Dla mnie naturalny nie znaczy „instynktowny” czy „dziki”.
Dla mnie naturalny oznacza: zgodny z tym, co naprawdę działa – i co można odnaleźć w rytmie życia.

Absolutnie wierzę w moc natury. Gdyby to ode mnie zależało, na każdą chorobę przepisywałabym spacer po lesie z psem. Cza...
11/05/2025

Absolutnie wierzę w moc natury. Gdyby to ode mnie zależało, na każdą chorobę przepisywałabym spacer po lesie z psem. Czasem bardzo długi spacer.
Ale gdy pada pytanie: „Jaki wpływ na dziecko ma posiadanie zwierzęcia?”, odpowiadam: może nie mieć żadnego.

I to nie jest tylko intuicja — to pokazują badania.
Wielkie badania populacyjne (np. ALSPAC w Wielkiej Brytanii czy RAND w USA) nie wykazały, żeby samo posiadanie zwierzęcia miało trwały, jednoznacznie pozytywny wpływ na zdrowie emocjonalne, funkcjonowanie społeczne czy wyniki poznawcze dzieci.

Bo żeby zwierzę mogło naprawdę coś zmienić, dziecko musi być nauczone, jak się nim opiekować, jak brać za nie odpowiedzialność, jak budować relację.
To nie obecność pupila wpływa na rozwój – tylko to, co z tą obecnością zrobimy.

Foto: Monika Zalewska

Wykorzystanie aplikacji mobilnych w rehabilitacji osób z niepełnosprawnościami to temat, który zyskuje na znaczeniu dzię...
21/04/2025

Wykorzystanie aplikacji mobilnych w rehabilitacji osób z niepełnosprawnościami to temat, który zyskuje na znaczeniu dzięki rosnącej liczbie badań i pozytywnych doświadczeń praktyków. Aplikacje te wspierają użytkowników w różnych aspektach życia, od terapii poznawczej po codzienne funkcjonowanie.

📊 Co mówią badania?
• Ponad 53% osób z niepełnosprawnościami w USA korzysta z aplikacji zdrowotnych (mHealth), takich jak te do ćwiczeń fizycznych, zarządzania dietą czy komunikacji z placówkami medycznymi (Rohr i in.; 2020).
• Blisko 90% badań nad aplikacjami do rehabilitacji poznawczej wykazało pozytywny wpływ na funkcje poznawcze użytkowników (Abreu i in.; 2023).
• Aplikacje mobilne wspierają niezależne życie osób z niepełnosprawnościami, ułatwiając zarządzanie codziennymi zadaniami, komunikację i dostęp do informacji.

📱 Praktyczne zastosowanie

W mojej pracy terapeutycznej od lat korzystam z aplikacji mobilnych jako narzędzi wspomagających proces rehabilitacji. Jedną z nich jest aplikacja „Where’s My Water?”, która – mimo że została zaprojektowana jako gra – znajduje zastosowanie w terapii dzieci z niepełnosprawnościami. Aplikacja ta wspiera rozwój koordynacji wzrokowo-ruchowej, koncentracji, planowania oraz myślenia opartego na analizie wielu zmiennych jednocześnie.

Dzięki atrakcyjnej formie i interaktywnym zadaniom dzieci chętniej uczestniczą w zajęciach, co przekłada się na lepsze efekty terapeutyczne.

Warto też zaznaczyć, że często słyszymy o negatywnym wpływie technologii na rozwój dzieci, ale to niepełny obraz. W odpowiednich warunkach i z przemyślanym zastosowaniem technologia może działać wspierająco – rozwijać funkcje poznawcze, zwiększać motywację i stwarzać nowe szanse na aktywność, szczególnie dla dzieci z ograniczoną mobilnością lub zaburzeniami rozwoju.

🔍 Podsumowanie

Technologia może być cennym wsparciem w rehabilitacji, pod warunkiem świadomego i przemyślanego jej wykorzystania. Aplikacje mobilne oferują szeroki zakres możliwości, które mogą znacząco poprawić jakość życia osób z niepełnosprawnościami – bo rozwój i technologia od dawna idą ze sobą w parze. Trzeba tylko wiedzieć, jak z tego korzystać.

Trening toaletowy.Od 16 dni mieszkam z psem. Właściwie: z dzieckiem. Psie dziecko ma dziś 11 tygodni i – jak to z dziećm...
19/04/2025

Trening toaletowy.
Od 16 dni mieszkam z psem. Właściwie: z dzieckiem. Psie dziecko ma dziś 11 tygodni i – jak to z dziećmi bywa – wymaga cierpliwości, uważności i dużo pracy, żeby nauczyć je świata.
Największym wyzwaniem? Trening toaletowy.

Zaczęłam od klasyki, jak w psich podręcznikach. Po 16 dniach analizy, obserwacji i notatek – przyszedł czas na zmiany. Nie dlatego, że się nie sprawdza. Tylko dlatego, że Echo pokazuje mi, że potrzebuje czegoś innego.

Czy chciałabym, żeby to szło szybciej? Oczywiście. Ale idzie w takim tempie, na jakie pozwala Echo i moje możliwości jako opiekunki.
Tak jak w pracy z dziećmi – liczą się dane. Nie opinie, nie wyobrażenia, tylko liczby i wzorce zachowań.

Trening psa nie różni się aż tak bardzo od treningu czystości u dziecka.
Zasady są te same: systematyczność, konsekwencja, spokój.
Nie idziemy na skróty. Idziemy razem – w tempie, które pozwala budować zaufanie.

Jeśli chcecie, w kolejnym poście opowiem dokładnie, jak wygląda trening toaletowy u dzieci.
Dajcie znać.

Babcia robi na drutach – książka, którą trzeba czytać zawsze.Obiecałam, że będę pisać co tydzień, a tu przerwa – długa i...
17/04/2025

Babcia robi na drutach – książka, którą trzeba czytać zawsze.

Obiecałam, że będę pisać co tydzień, a tu przerwa – długa i niezaplanowana. Ale nadrobię. Zaczynam dziś. Po grze przyszedł czas na książkę dla dzieci, która wywarła na mnie największe wrażenie.

„Babcia robi na drutach” Uri Orleva przeczytałam mojej córce, gdy miała pięć lat. Teraz, kiedy do niej wróciłam, myślę, że pięć lat to jednak trochę za wcześnie. Ale ja zawsze przesadzałam z wyborem książek, filmów, gier. Czytałam jej rzeczy dla starszych dzieci. Oglądałam z nią trudniejsze filmy. Grałyśmy w poważniejsze gry – jeśli tylko widziałam, że jest na to gotowa.

Pamiętam jak dziś: siedzę i czytam „Babcię”… i płaczę. A ona patrzy na mnie i pyta:
– Czemu płaczesz, mamo?
– Bo widzisz, oni zginęli. Te dzieci musiały odejść.
– Ale czemu płaczesz, mamo?
– Bo ten pan był w obozie koncentracyjnym. On to naprawdę przeżył. Jego świat został „spruty”.
– Dlatego płaczesz, mamo? Co to były te obozy?
– To były straszne miejsca, córeczko. Robiono tam ludziom krzywdę.
– Ale to było dawno, mamo…

Tak. To było dawno. Ale nie chcę, żebyś kiedyś musiała to oglądać.
Dlatego płaczę. I czytam ci tę książkę.
Bo tę książkę trzeba czytać zawsze. Żeby pamiętać.

Znajdź to, w czym jesteś dobry. I rób to. Każdego dnia.A potem pokaż to swojemu dziecku.Nie ma żadnych powodów, byś nie ...
03/04/2025

Znajdź to, w czym jesteś dobry. I rób to. Każdego dnia.
A potem pokaż to swojemu dziecku.

Nie ma żadnych powodów, byś nie mógł tego zrobić.
Zespół Downa nie jest granicą. To nie koniec możliwości — to inne wejście na tę samą drogę.

Nie słuchaj tych, którzy mówią, że się nie da.
Nie kupuj tej narracji o ograniczeniach.

To nie świat ma mówić, gdzie jest sufit.
To ty pokaż, jak wysoko można sięgnąć.

Bo jeśli w coś wierzysz i naprawdę to robisz — twoje dziecko poczuje to pierwsze.
I może właśnie dzięki tobie zrobi krok dalej, niż ktokolwiek się spodziewał.

Adres

Gdynia

Godziny Otwarcia

Poniedziałek 09:00 - 17:00
Wtorek 09:00 - 17:00
Środa 09:00 - 17:00
Czwartek 09:00 - 17:00
Piątek 09:00 - 17:00

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Centrum Diagnozy i Terapii Zaburzeń Rozwojowych umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Centrum Diagnozy i Terapii Zaburzeń Rozwojowych:

Udostępnij