05/05/2021
Przebieg sesji terapeutycznej.
Przedstawiam wam Stracho-Złość postać, która wyszła spod ręki 11 letniej bardzo wrażliwej i kreatywnej dziewczynki, której słabym punktem jest duża labilność emocjonalna. Praca spontaniczna, taka jakby machnięta od niechcenia – można byłoby rzec nic szczególnego. Jej wartość jednak nie tkwi w powierzchownej formie, którą na pierwszy rzut oka widzimy. Wartość tego dzieła kryje się poza nim…
To co się wydarzyło po sesji terapeutycznej w domu dziewczynki jest niezwykle znaczące. Mama po każdej wizycie pyta córkę jak było i co robiła. Tak samo było również dzisiaj. Dziewczynka opowiedziała że namalowała Stracho-Złość. Mama zapytała – co to jest ten Stracho-Złość? Dziewczynka odpowiedziała – to są moje emocje. Mama dziewczynki zaintrygowana pytała dalej – w jakich momentach/sytuacjach odczuwasz takie emocje? W tym momencie dziewczynka pierwszy raz otwiera się przed mamą i mówi – kiedy jesteście źli na mnie, kiedy krzyczycie i kiedy musiałam być w miejscu w którym nie chciałam być. Mama spokojnym pełnym czułości głosem mówi – to prawda córeczko tak było kiedyś, ale tato i ja zrozumieliśmy, że robiliśmy źle, że to mogło ciebie krzywdzić i za to bardzo ciebie przepraszamy. A czy teraz też zdarza się, że na ciebie krzyczymy? – mama zapytała. Córka odpowiada że nie, teraz już na mnie nie krzyczycie (lęk odnośnie minionych przeżyć mimo to nadal jest w dziewczynce i jeszcze długi czas będzie musiał minąć zanim ona go w sobie oswoi). Na tym sprawa jednak się nie kończy. Córka zachęcona wyrozumiałą i otwartą postawą mamy powiedziała jej jeszcze kilka innych bardzo znaczących dla ich relacji rzeczy, o których mama wcześniej nie zdawała sobie sprawy. Mama podziękowała córce za jej szczerość i chęć rozmowy. A było za co dziękować, ponieważ nigdy wcześniej dziewczynka w taki sposób nie rozmawiała ze swoją mamą. Na koniec rozmowy dziewczynka przytula się do mamy mówiąc jej, że bardzo ją kocha. Mama robi to samo. (Relacja mamy w rozmowie telefonicznej tego samego dnia wieczorem).
Na sesji terapeutycznej dziewczynka nie bardzo chciała podjąć zaproponowany przeze mnie temat, ponieważ jak to kategorycznie określiła "nie lubi i nie będzie rozmawiać o emocjach". Chwilę toczyliśmy rozmowę na argumenty. Widząc jednak upór dziewczynki chciałem zrezygnować z zaplanowanego zadania i zrobić z nią coś innego, ale postanowiłem jeszcze raz spróbować. Udało się. Gdybym w tamtym momencie zrezygnował, prawdopodobnie proces który wydarzył się później nie miałby miejsca. Ale co jest dużo bardziej istotne i to należy podkreślić bardzo mocno, BEZ ŚWIADOMEGO I DOJRZAŁEGO ZAANGAŻOWANIA RODZICA rozpoczęty proces nie dopełniłby się w pięknej, bardzo czułej i wzruszającej rozmowie mamy i córki o emocjach.
Proces terapeutyczny to swego rodzaju misterium, którego nie da się w żaden sposób zaplanować ani przewidzieć. Proces ten kieruje się własnymi prawami, które terapeuta jak również rodzic musi uszanować i którym musi się poddać. Opisana sesja pod wieloma względami jest tego dowodem. Tak wiele czynników złożyło się na końcowy efekt, że gdyby zabrakło choćby jednego, prawdopodobnie proces ten nie rozpoczął ani nie dopełniłby się.