20/12/2023
Niby kolczaste, niby nie chcą rozmawiać, a jednak... bądźmy przy nich i dla nich.
Małgorzata Stańczyk: A co z bliskością fizyczną [w okresie dorastania]? Często wtedy ojcowie przestają przytulać córki, a chłopców w wieku szkolnym przestaje się brać na kolana.
Agnieszka Stein: Na bliskość fizyczną nastolatki mają jeszcze większe zapotrzebowanie. I to widać również w relacjach między nimi. Jest w nich bardzo dużo przyjacielskiego kontaktu fizycznego. Dużo więcej niż wcześniej. Rodzice często mi mówią, że nie spodziewali się, że nastolatek będzie tak bardzo potrzebował fizycznej bliskości. Ludzie w każdym wieku potrzebują dotyku więc zastanawiałabym się, czemu nastolatki miałyby być z tego wyłączone. Dając dziecku fizyczną bliskość, pozwalamy mu zaspokoić potrzebę bliskości, co z kolei sprawia, że w relacjach rówieśniczych łatwiej mu wybierać taki kontakt fizyczny, który mu służy, i łatwiej mu pokazywać swoje granice.
MS: Bo nie jest w deficycie i desperacji?
AS: Tak, może komuś powiedzieć: „Spadaj, bo mi to nie pasuje”, bo wie, że bliskość może zapewnić sobie w inny sposób. Bliskość fizyczna bardzo miesza się w naszej kulturze z seksualnością. Mamy wciąż problem z poukładaniem sobie fizycznej, nieseksualnej bliskości wobec dzieci. Sytuacja, kiedy tata czy mama przytula nastoletnią córkę czy syna, nie ma kompletnie nic wspólnego z seksualnością (a przynajmniej w 99 procentach sytuacji).
MS: Dzieci wysyłają nam czasem sygnały, że nie chcą naszej bliskości. Nastolatki bywają nieco ,,kolczaste", prawda? Zdarza się im mówić: ,,Weź się, odsuń, dziwnie pachniesz"; ,,To, co mówisz, jest obciachowe"; ,,Nie chcę o tym rozmawiać" - jak się w tym odnaleźć?
AS: Widzę w tym pewien rodzaj bliskości, bo to także jest forma mówienia o sobie, swoich potrzebach, przeżyciach i granicach. Są badania, które wskazują, że nastolatki, które mają dużo pretensji i problemów i je komunikują, mają lepszą relację z rodzicami. Są oczywiście i takie dzieci, które nie komunikują zbyt wielu problemów, bo ich nie mają. Nie jestem jednak przekonana, żeby było ich szczególnie dużo. Jest też taka grupa nastolatków, które nie dają znać o swoich trudnościach, bo ich doświadczenia życiowe kazały im myśleć, że to nie ma sensu. Nie mówią rodzicom: "Nie rób tego"; ,,Tak nie chcę", tylko po prostu zamykają się w pokoju czy unikają kontaktu albo słuchają rodziców, zaciskając zęby, a potem i tak robią po swojemu.
MS: Nie wierzą w to, że mogłyby zostać uwzględnione?
AS: Tak, są dzieci, które liczą na to, że zostaną uwzględnione jeśli powiedzą, o co im chodzi, a są i takie, które już na to nie liczą. Zawsze lepiej być rodzicem, którego dziecko, licząc na to, że zostanie uwzględnione, mówi o tym, czego potrzebuje. Nawet gdyby mówiło o tym w najgorszy możliwy sposób, to wciąż ma nadzieję, że komunikacja ma sens. Mówienie o sobie w sposób trudny także jest rodzajem bliskości i kontaktu. Z tym że to od nas - dorosłych - zależy, jak to się dalej potoczy. Czy będziemy chcieli przyjrzeć się temu, co kryje się za takimi komunikatami, i coś na tym budować, czy zatrzymamy się na formie komunikatu i w efekcie zerwiemy kontakt, obrażając się lub dając reprymendę.
fot Zhivko Minkov