23/04/2024
O FRUSTRACJI W RODZICIELSTWIE
- Już nie mogę z tobą wytrzymać!
- Ile razy mam ci to powtórzyć, żebyś zrozumiał/a?!
- Ty nigdy się tego nie nauczysz!
- Po raz kolejny złamałeś/łaś obietnicę. Nie można ci zaufać.
- Ja się chyba zabiję przez ciebie!
Czytając różne poradniki, słuchając webinarów dla rodziców dowiadujemy się, co najlepiej wpływa na rozwój dzieci, jaki sposób komunikacji jest najlepszy… Po dużej dawce takiego przekazu, uświadamiamy sobie swoje błędy, „grzeszki”, ale przecież… ile można mu/jej powtarzać? Staram się, jak mogę, a on wciąż ma mnie w nosie! To naturalne, że gdy nam się „przeleje”, to… wybuchamy.
Frustracja żywi się skrywanymi, tłumionymi emocjami, których nie wyrażamy (do dziecka/nastolatka/partnera/szefa/koleżanki, bo…
Zastanówcie się, jak to się dzieje, że nie chcecie ich wyrazić. Powodów może być dużo. Między innymi ten mówiący, że gdy sami byliście dziećmi/nastolatkami nie pozwalano Wam ich wypowiadać, mogliście być nawet karani za swoją złość, okazywanie lęku, płacz, tupanie nogami… Nie dajemy sobie prawa do ich zauważenia, przyglądania się im, bo wtedy, gdy w naturalny sposób je wyrażaliśmy były unieważniane, karane, wyśmiewane, dyskredytowane…
1. Komunikować WSZYSTKIE uczucia.
To nieprawda, że wsparcie to wyłącznie tzw. „pozytywne komunikaty”. Nie znam rodzica, który mówi o swoim dziecku wyłącznie w samych superlatywach. Jeśli jest świadomy, „uziemiony”, dojrzały zdaje sobie sprawę, że czasem… nie wychodzi. I to jest OK, bo nie ma prostej metody na to, by wychodziło nam wszystko to, co sobie założyliśmy.
Wsparcie (również dla nas) to jasne mówienie o tym, co nam dane zachowanie (lub jego brak) nam robi. Z tym całym wyrażaniem uczuć trudnych (złości, rozczarowania, smutku, żalu) często mamy problem, bo przecież… tak nie można.
Uwaga: PEWNIE, ŻE MOŻNA. Komunikat musi się jednak odnosić do KONKRETÓW. Możecie powiedzieć np.
- Czuję złość, gdy obiecujesz mi, że opróżnisz zmywarkę, a gdy przychodzę do domu widzę, że nie zrobiłeś tego. Oczekuję, że będziesz przestrzegał/a tego, na co się umówiliśmy.
- Smuci mnie, gdy zapewniasz, że wyjdziesz na spacer z psem, a tego nie robisz. Mam wrażenie, że w ogóle mnie nie słuchasz.
W ten sposób dziecko nie jest obarczane, a właśnie informowane o tym, co dzieje się w nas, głęboko, w środku. Ma możliwość wejścia w naszą skórę, zorientowania się, że to, że np. grało na kompie cały dzień było super dla niego/niej, dla Ciebie, Drogi Rodzicu, oznacza zrobienie czegoś, co nie planowałeś/planowałaś, bo myślałeś/myślałaś, że to „ogarnie” Twój nastolatek.
2. Zaakceptować frustrację i prosić o radę.
Nie ma osoby, której wszystko wychodzi tak, jak sobie zaplanował. Taki ktoś nie istnieje. Często po drodze zdarza się mnóstwo sytuacji, za które nie jesteśmy odpowiedzialni, a które burzą nam plan opracowany w najdrobniejszych szczegółach. Ważne, by w chwili, gdy orientujemy się, że coś tam nie jest tak, jak się umawialiśmy, planowaliśmy powiedzieć sobie:
- OK, bywa.
I zrobić naradę, np. z przyjaciółką, mężem, kimś zaufanym. Przedstawić jej/jemu swój punkt widzenia. Zapytać, co ona/on o tym myśli. Często zapominamy, że ktoś, kto obserwuje nas z boku może zobaczyć coś, co nam umyka. Dzieje się tak, bo jesteśmy emocjonalnie zaangażowani: zależy nam, chcemy, pragniemy, nie wyobrażamy sobie, że może się nam nie udać. Przyjaciel podejdzie do tego bardziej pragmatycznie. Zada nam pytania dodatkowe. Przyjrzy się z dystansu, którego często nam brakuje, bo np. jesteśmy źli na nasze dziecko…
3. Zdać sobie sprawę, że frustracja to ważny sygnał.
Za frustracją stoją nasze niezaspokojone potrzeby. Często też nasze… marzenia, które wyrosły na oczekiwaniach społecznych, na tym, co „sprzedali nam” nasi rodzice.
Myślę, że nie ma rodzica, który nie chciałby, by jego dziecko dobrze się uczyło, było empatyczne, miało grono znajomych, nie piło, nie paliło, by wiedziało, co to dobro i zło. Pytanie: kto narzucił nam taki sposób myślenia o kimś, kto jest nam tak bliski?
Za frustracją może się kryć… samotność. Nie mając wsparcia parnera, za to bagaż przekonań teściowej czy naszej mamy nie może być łatwo. Czując nacisk i ciągłe komentarze na temat naszego rodzielstwa trudno prosić o wsparcie, a także znacznie trudniej uznać, że jesteśmy wystarczający dobrzy/dobre w tym, co niesie za sobą rodzicielstwo. Jeszcze trudniej, gdy jesteśmy po rozstaniu, gdy musimy ten trud podjąć samodzielnie, w pojedynkę.
4. Zastanowić się, w jakich sytuacjach w przeszłości pojawiała się frustracja.
Mając za sobą dzieciństwo w rodzinie, gdzie doświadczyliśmy przemocy, emocjonalnej pustki, gdzie nasze potrzeby były nieważne dla rodziców, gdy nikt nas nie pytał o zdanie.
… możemy myśleć, że historia się powtarza, że nasze dzieci są dokładnie takie, jak my, czyli… nasza frustracja może wzrastać. Nie widzimy jednak, że te zdania to nie jest „nasza” prawda, a tych, którzy właśnie w ten sposób przekazali nam komunikat: jesteś niewystarczający/niewystarczająca, staraj się bardziej. Wierząc w to, co często słyszeliśmy, „wiemy”, że to o nas. Nic bardziej mylnego.
Bo „staranie się” to naprawdę super sprawa. I RODZICA i DZIECKA.
Bo „staranie się” zdejmuje z nas powinność bycia doskonałym.
Bo „staranie się to zmaganie, podejmowanie wyzwania i gotowość do poniesienia mniejszych bądź większych porażek jako rodzic.
Jeśli czujecie frustrację często, wydaje się Wam, że reagujecie wybuchowo, czasem bez powodu może warto skorzystać z pomocy psychologa?
Obraz autorstwa freepik