29/07/2023
🔶 Podstawę da się zrealizować — i mówię to z perspektywy uczennicy. Szkoda tylko, że nie ma to żadnego sensu. Wszystkie alkeny, alkany i alkiny wylecą dzieciakowi z głowy, zanim wyjdzie z klasówki. Wygląda na to, że cały fundament polskiego modelu edukacji oparliśmy na czymś, co nie ma prawa zadziałać; co więcej — nie powinno. - pisze Zofia Becker, rocznik 2004, absolwentką III LO im. Stefana Żeromskiego w Bielsku-Białej.
🔶 Największą wadą podstawy programowej jest to, czego nie kształtuje. Nie uczy krytycznego myślenia, nie ćwiczy pamięci długotrwałej ani rozwiązywania problemów. Nie kształtuje kręgosłupa moralnego ani pasji, nie wymaga samodzielności czy kreatywności. Spełnia wzorowo cele pruskiej edukacji, wychowując bezmyślną maszynkę pseudopatriotyzmu z encyklopedią wykutą na blachę.
Eksperci mogą sobie bić na alarm, ile im sił starczy, że polskie dzieci są nieszczęśliwe, a co gorsza — niezaradne. Mówiąc prościej: polskie dzieci nie umieją żyć. Żadna ilość zajęć dodatkowych ani wzorowych ocen tego nie zmieni. Może to zrobić tylko systemowa zmiana naszego myślenia o edukacji.
Jaka to jest ewaluacja ucznia, która opiera się na tym, ile wzorów z fizyki umie zapamiętać, ile martyrologicznych książek może się na pamięć nauczyć? Jaka to ewaluacja, która stawia pustynię intelektualną ponad kreatywność i problemowe myślenie?
🔶 Takich mamy przywódców, jaką mamy szkołę, a więc mamy przywódców głupich. Taki mamy naród, jaką szkołę, czyli niezaradny, nieszczęśliwy i tchórzliwy. Pigułka z Mickiewicza tego nie uleczy.
🔶 To, że model edukacji został skrojony jakieś dwieście lat temu, oznacza jeszcze jedną mało pozytywną rzecz — do wyzwań dwudziestego pierwszego wieku ma się jak pięść do nosa. Podczas gdy wszystkie prognozy rynku grzmią, że pracownicy przyszłości będą potrzebowali kompetencji miękkich, a umiejętność oduczania się będzie równie ważna, jak uczenia, polska szkoła grzmi, że oceny na profilu wybranym w wieku, gdy wychodzą pierwsze solidne pryszcze, zadecydują o całej naszej przyszłości.
Zatem ucz się, mały, bo ta dwója z obsługiwania nieaktualnego od 2010 roku programu na pewno znajdzie się na twoim CV do warszawskiej korporacji, gdzie będziesz konkurować z AI.
🔶 Nie da się odmówić podstawie programowej, że jest przeładowana, co prawdopodobnie wynika z nieskrywanej tęsknoty rządzących do starych, dobrych czasów, gdy w szkołach uczono się materiału godnego studenta, a bicie dziecka było legalne. Ciekawa jest też proporcja materiału przypisywanego danym przedmiotom: np. liczba lektur o tematyce patriotycznej albo drastyczne rozszerzenie materiału z historii (na poziomie rozszerzonym przerobiłam łącznie około dwóch tysięcy stron podręczników). Jakby program nauczania nie służył poszerzaniu wiedzy i kompetencji, jak jesteśmy przekonywani, tylko kształtowaniu konkretnych idei…
🔶 Byłoby miło, gdyby rozwiązaniem na wszystkie problemy edukacji było "odchudzenie" podstawy programowej. Tak niestety nie jest. Aby kształcić szczęśliwe, zdolne i przygotowane do dalszej nauki czy pracy dzieci, musimy przenieść ciężar edukacji z pamięciówki i oceniania na kształcenie umiejętności i samodzielnego myślenia.
Szkoła musi dorosnąć do wyzwań współczesności, rozwijając uważność, odpowiedzialność (także obywatelską), poczucie wspólnoty, kreatywność.
🔶 W idealnym świecie wykształcenie na poziomie podstawowym skupiałoby się na talentach przejawianych przez dziecko, uczyłoby je samodzielności i regulacji emocjonalnej, przede wszystkim: uczyłoby, jak się uczyć. Nic z tych alkanów, alkenów, alkinów (aż się w głowie kręci) nie będzie, jeśli nie nauczymy dzieci stosowania zdobytej wiedzy — wiedzy z jakiejkolwiek dziedziny — w praktyce. Co najważniejsze: dobra szkoła tworzyłaby szczęśliwe dzieci. Jestem pewna, że żadna piątka z biologii ani na prędko robiona reforma edukacji nie zmieni statystyk samobójstw. Za to my możemy.