16/11/2023
Doceniać, nie oceniać.
Sama nie pamiętam, kiedy to do mnie dotarło. Od kilku lat jednak na potęgę wpisuję dzieciom oceny pozytywne, w dodatku wysokie, bo przestałam się nimi przejmować, a nawet stanęłam na froncie gotowa do walki z nimi.
Na studiach uczono mnie o różnych funkcjach ocen. Pośród wszystkich najbardziej przypadła mi do gustu jedna z nich: ocena ma za zadanie poinformować o stopniu opanowania wiedzy/umiejętności.
Trele morele. Ocena przez rodziców, nauczycieli, a na końcu też przez uczniów traktowana jest jako wypłata za ich pracę/powodzenie/możliwości/warunki domowe itd. Jest nagrodą lub karą. I nic więcej.
Kiedy mówiłam uczniom, że ocena jest tylko nośnikiem informacji, odpowiadali: "niech pani to powie mojej mamie". I mieliśmy pozamiatane. Bo - w najlepszym wypadku - mama przede mną niby to wie, a swoje dopowie w domu.
Dlatego wypowiedziałam ocenom wojnę, a skoro już muszę je wpisywać, to wpisuję. Za aktywność, za logiczne myślenie, za udział w rozmowie, za chęć pracy, za próby działania - nawet jeśli nie zawsze kończą się powodzeniem, to sama próba już zasługuje na pochwałę.
I na koniec wychodzi, że zawyżam średnią. A tak, zawyżam. Ale przy minimum wymagań dostrzegam, że uczniowie mają naprawdę niebanalną wiedzę! Pamiętają z lekcji to, co było kilka tygodni, a nawet rok wstecz! Kiedyś chciałam im wprowadzić coś nowego, choć wiedziałam, że już o tym mówiłam, ale to było dawno, byli mali i wtedy to było tylko napomknięcie. Teraz miałam temat poszerzyć. Zaczynam od wprowadzenia definicji. Proszę, żeby spróbowali sami stworzyć definicję, a oni mi jadą tym, co właśnie mam im podać do zapisania. Konsternacja.
- Mieliśmy już ten temat?
- Nie.
- To skąd wiecie, co chcę wam powiedzieć?
- Bo pani nam mówiła już tę definicję.
- Kiedy?
- No, nie pamiętam, w młodszych klasach.
Kurtyna.
Wiem, ja uczę religii, ja mam luz, nie mam przedmiotu obowiązkowego, mogę sobie pozwolić. Ale ta definicja opierała się na słowniku abstrakcyjnym, trudnym do zaprezentowania konkretami. A oni ją pamiętali słowo w słowo.
Pewnie było kilka powodów, dla których zapamiętali. Ale zdecydowanie wśród nich nie była nauka pamięciowa na ocenę. Bo gdyby nie pamiętali, to przecież nic by się nie stało. A oni zapamiętali. Bez ocen.
Paradoksalnie - im mniej przejmujemy się oceną, a energię kierujemy na inne obszary - tym lepsze są efekty pracy uczniów. I to nie tylko w obszarze religii. A na co skierować tę energię? Na docenianie ucznia. O tym jednak następnym razem.