22/06/2025
Z PAMIĘTNIKA TERAPEUTY: DZIEŃ OJCA, CZYLI O WYCHOWANIU
Lubię podróżować, podróże rozwijają. Ostatnio najczęściej bywam w oddalonych o mniej więcej 2 godziny jazdy, ulubionym Poznaniu i polubionym niedawno Wrocławiu.
Lubię oglądać Ludzi. Ich różność okazywaną energią: spojrzeniem, gestem, słowem... Byciem.
Wracałam z "gościnnych występów" w mieście, którego lokalny koloryt buduje nie tylko Społeczność studencka, ale również topografia wznosząca pamiątki historii i przodków współistniejące z nową urbanistyką. Opuszczałam "Wroclove", wracałam do rodzimej Calisii.
Pociąg nazywany "Asnykiem" czekał już na pasażerów, a pani Konduktorka z uśmiechem zapraszała do środka.
>Jak miło< pomyślałam. Weszłam. Szybko skanując przestrzeń mojego przedziału, oszacowałam że podróżujących niewielu
(: o, jak dobrze :)
A kiedy, moszcząc się wygodnie na siedzeniu, czekałam na odjazd, od strony wejścia napłynął ekspansywny zapach... ..czosnku chyba, tylko taki chemiczny (nie wierzyłam własnemu zmysłowi powonienia !)
Chwilę później nadeszli ostatni pasażerowie w wartkiej aurze dialogu przerywanego suchym kaszlem dziecka.
Młody, około 30-letni mężczyzna z córką w wieku 5 lat (na oko), zajęli miejsca po drugiej stronie przedziału.
Przez mój umysł przeszła myśl, to będzie wymagająca podróż...
I działo się. Dziecko zajęte jedzeniem ekspresowego kebaba w bułce, potraktowanego sporą ilością sosu czosnkowego z butelki, dyskutowało z ojcem na tematy rodzinne. I nie ten spadek, po który przyjechali, najważniejszy. Nie te wrocławskie ciotki, które obiegały ich dwa dni, nie pani notariusz, która kazała przyjechać z powrotem za miesiąc...
Najistotniejszy ten kontakt. Rozmowa dwójki dzieci czy dwojga dorosłych (??) 🤔
Dziecko, "stare-malutkie", o przenikliwym spojrzeniu i donośnym, piskliwym głosiku, z uwagą tak podzielną, że jadło, słuchało, pytało i odpowiadało, i jeszcze scrollowało w telefonie.
I ojciec, starszy, ale i dziecięcy: głośny, prędki, reaktywny. Słowo za słowo.
Trochę jak starszy brat, trochę jak dorosły, odpowiedzialny opiekun, niby tłumaczył, że:
-"limit żelków został strasznie przekroczony",
-"ciocia Hania nie sprawdziła się jako opiekunka...",
-"nie mów, rybko, tak głośno, bo przeszkadzasz"...
A że sam mówił coraz głośniej nie stanowiło (dla niego) różnicy, przecież autorytet dorosłego wymaga.....I kto by się dziwił, no kto... 🤔
Patrzyłam w okno na mijane połacie zieleni, na przemykające w kadrze sarny i zające, jednak ciekawy umysł nie chciał o(d)puścić Bohaterów, czekał, co będzie dalej.
Kiedy kebaby zostały zjedzone, żelki (poza limitem) rozdane, wątki dotyczące spadku wyczerpane, zaczęły się pytania egzystencjalne:
"...A dlaczego dzieci mają słuchać dorosłych??" (dobre pytanie !),
>...A kiedy rybcia będzie robić, co chce??< (jakby nie robiła, co jej się żywnie podoba !),
>...A co powie mama, kiedy dowie się, ile rybka zjadła słodyczy< (to za sprawą tej cioci Hani, która nie nadaje się na opiekunkę !)...
>...A dlaczego babcia woli ciocię Hanię bardziej niż tatę? No bo dla niej jest miła, a na niego tylko krzyczy< (swoją drogą, ciekawe spostrzeżenie) 🤔
Ojciec nie nadążał z odpowiedziami. I chociaż bardzo starał się...
..odpowiadając na poziomie dziecka, nie dotrzymywał córce tempa. Postanowił więc przekierować uwagę >rybci< na telefon! Szukał przez chwilę, jak twierdził, czegoś dla niej, ale za długo, bo dziewczynka wyraźnie znudzona, zaczęła krzyczeć wniebogłosy: "Widzew, Widzew, Widzew !!!"
Nieskonsternowany ojciec, w podobnym tonie odpowiedział: "Nie krzycz, nie jesteśmy na stadionie !!!" (jakby kto-ś pytał, której drużynie piłkarskiej kibicowali, bo przecież nikt nie będzie pytał, dlaczego dorosły mężczyzna przekrzykuje dziecko).
Spoglądając raz po raz na Bohaterów sytuacji, zastanawiałam się, co jeszcze wydarzy się.
>Rybci< chyba przypomniało się, że jest przeziębiona, bo zaczęła kaszleć. Co jednak nie przeszkadzało jej mówić, skądże, mówiła i kaszlała:
-"...Tatuś, ekhhhhekhhhekhh, a dlaczego nie mogę oglądać telefonu, ekhhhhekhhhekhh ??",
-"Tatuś, pośpiesz się, ekhhhhekhhhekhh, bo mi się nuuudzi, ekhhhhekhhhekhh..."
I, rzeczywiście, >tatuś< pospieszył się. Znalazł >ulubiony kawałek rybki< i włączył na głośnik.
Chwilę później cały przedział (u)słyszał:
"...I'm a Barbie girl, in the Barbie world
Life in plastic, it's fantastic
You can brush my hair, undress me everywhere
Imagination, life is your creation..."
Spojrzałam na mężczyznę po drugiej stronie przedziału, dotychczas pracującego przy laptopie, który dzielił stolik z tą rodzinką i, jak na komendę, oboje wybuchnęliśmy gromkim śmiechem.
Śmiałam się głośno, szaleńczo, nieprzyzwoicie. Śmiałam się obezwładniona Prawdą: Własną, Ludzi i sytuacji. Śmiałam się nie z nich, a z Siebie. Ja też okazałam się Dzieckiem: ciekawym, a może nawet wścibskim, na pewno poza kanonem wypada - nie wypada...
Bohaterowie podróży natomiast, zastygli skonsternowani, ale tylko na chwilę.
I, co prawda, telefon przestał odtwarzać piosenkę, jednak dziecko
niezmordowane w potrzebie eksploracji wirtualnego świata, scrollowalo nadal...
..od czasu do czasu wtrącając głośno, że to i to fajne, tylko dlaczego tak, a nie inaczej... Ojciec zmęczony, a może i osaczony przez uwagę współpasażerów, stwierdził, że czas uspokoić się, bo >przecież wczoraj rybcia obiecała mu posłuszeństwo<
Tymczasem wczoraj minęło, a dzisiaj żywioł Bycia wziął górę...
Teatr w przedziale trwał. Akcja wartka, ciekawsza niż niejeden teleturniej.
A kiedy, na krótko zapanowała cisza, ktoś z przodu przedziału, teatralnym szeptem zapytał:
"Jezusie nazareński, ile to dziecko jeszcze może (??)<
Myślę, że ani zainteresowany (ojciec), ani >Jezus nazareński< nie wiedzieli... Dlatego pytającej osobie odpowiedziała głucha cisza.
I, choć pomyślałam, że ona będzie dokazywać dopóki, dopóty "biowitalne bateryjki" nie wyczerpią się, nie odpowiedziałam głośno.
Nie wiem, co było dalej. Wysiadłam na stacji Kalisz.
Nasi Bohaterowie pojechali do Pabianic (o czym wcześniej mówili między sobą). Inni pasazerowie pewnie jeszcze dalej.
W każdym z Nas tkwi Natura Dziecka: spontaniczna, żywiołowa, prawdziwa. Odzwierciedlenie niewinności w programach kodowanych przez dorosłych.
To była cenna lekcja o Sobie, o Ludziach. Podróże rozwijają. Wdzięczność za doświadczenie ✨️✨️✨️✨️
A wszystkim Ojcom w Dniu Ich Święta życzę SamoŚwiadomości. Niechaj rozkwita w uważnym Byciu: "...Life is your creation" ✨️✨️✨️✨️