Roman Kraczla

Roman Kraczla Dane kontaktowe, mapa i wskazówki, formularz kontaktowy, godziny otwarcia, usługi, oceny, zdjęcia, filmy i ogłoszenia od Roman Kraczla, Psychoterapeuta, Ulica 3 Maja 22, Katowice.

Uwięziony w stagnacji: Droga Zenona od lęku do niezależnościCzęść 1 Zenon, mający 35 lat, nadal mieszka z mamą. Podczas ...
21/02/2025

Uwięziony w stagnacji: Droga Zenona od lęku do niezależności

Część 1

Zenon, mający 35 lat, nadal mieszka z mamą. Podczas pierwszej wizyty w C.T. Empatia wyglądał na przestraszonego i spłoszonego – unikał kontaktu wzrokowego, a jego postura była zapadnięta i garbata. Już na pierwszy rzut oka widać było, że potrzebuje pomocy. Zenon przyznał, że jego niezdecydowanie paraliżuje jego życie – nie potrafi podjąć decyzji o wyprowadzce, zmianie pracy czy zakończeniu związku, co skutkuje ciągłą stagnacją.

Pytanie: Co myślicie, jak długo taka sytuacja może trwać u osoby, która boi się zmiany?

ciąg dalszy historii Konrada:Wydało mi się to interesujące więc kolejne sesje  poświęciliśmy na  analizę relacji Konrada...
16/08/2022

ciąg dalszy historii Konrada:
Wydało mi się to interesujące więc kolejne sesje poświęciliśmy na analizę relacji Konrada z kobietami, a z Anią w szczególności. Mówiąc w dużym skrócie, relacje te nigdy nie były proste, a obecna relacja z Anią jest trudna w szczególności. Konrada 8 lat temu opuściła miłość jego życia, kobieta, w której był zakochany bez pamięci. Rozstał się z nią, a właściwe to ona się z nim rozstała, bo postanowiła wyjechać do matki za granicą. Po trzech latach żałoby, Konrad poznał Anię. Dość szybko zamieszkali razem i tak trwa to do dzisiaj. I niby wszystko jest w porządku, ale właśnie, niby. Bo gdy się przysłuchać bliżej opowieści Konrada na temat Ani, jego uczucia do niej i bliskości w której funkcjonują, to raczej słychać tam chłód i dystans. Pozornie wszystko jest OK, dom jest zadbany, Konrad z Anią normalnie rozmawiają, nie kłócą się zbyt często, spędzają razem sporo czasu, jednak emocjonalnie w tym związku nie dzieje się zbyt dobrze.
Zaproponowałem, by spojrzeć na „wieczorne skłonności” Konrada z punktu widzenia relacji z Anią i uczuć, które do niej odczuwa. Dość szybko doszliśmy do wniosku, że „może coś jest na rzeczy”. Konrad przyznał, że faktycznie seks z Anią od pewnego czasu nie daje mu satysfakcji – jej zresztą także – i stał się rutyną, której on stara się unikać. A wieczorne popijanie okazało się skuteczną, choć przecież nieświadomą wymówką chroniącą przed zbliżeniem.
Opowiedziałem Konradowi o teorii gier psychologicznych, i o grze nazwanej przez E. Berne’a Awantura. Powodem do udziału w tej grze jest właśnie nieświadoma niechęć do zbliżenia z partnerem/małżonkiem. Na czym polega gra? A no właśnie na wieczornym poruszaniu trudnych tematów i prowokowaniu kłótni, awantur. Bo przecież jak przed pójściem do sypialni małżonkowie się pokłócą, to zazwyczaj śpią oddzielnie. I o to, tak naprawdę chodzi. Choć pozornie wygląda to zupełnie inaczej.
Nie zajmujemy się obecnie problemem alkoholowym Konrada. Na sesjach zajmujemy się jego relacjami z kobietami, w szczególności relacją z Anią. Tam tkwi bowiem klucz do jego problemu z piciem.

Konrad jest biznesmenem. No może właściwsze byłoby określenie sprawnym przedsiębiorcą, bo jego interesy to jednak niewie...
05/08/2022

Konrad jest biznesmenem. No może właściwsze byłoby określenie sprawnym przedsiębiorcą, bo jego interesy to jednak niewielka skala. Na tyle jednak dochodowa, że w wieku 46 lat jest niezależny finansowo i jak sam z dumą mówi „teraz już nic nie musi, a na wszystko go stać”.
Faktycznie dużą część obowiązków sobie odpuścił i żyje na kompletnym „luzie”. Wstaje o 11.00, do firmy zagląda koło południa i spędza tam najczęściej nie więcej niż 2-3 godziny, potem długi spacer z psem, telewizor i komputer do 3-4 nad ranem. Od czasu do czasu piłka z kolegami czy trening na siłowni. Domem się nie zajmuje, gdyż wszystko ogarnia Ania, od 5 lat partnerka Konrada. Ania sprząta, gotuje, pierze, prasuje… Pracuje na etat w korpo, ale ze wszystkim sprawnie sobie radzi. Konrad, jak sam mówi, od czasu do czasu pomaga jej w sprzątaniu czy gotowaniu, ale nie zdarza się to zbyt często.
Konrad trafił do C.T. Empatia gdyż zaniepokoił się faktem, że coraz częściej i jakby chętniej sięga po alkohol. Oczywiście nie uważa siebie za alkoholika, w końcu 3-4 piwa czy parę drinków dziennie, to jeszcze nie jest „prawdziwe” picie i uzależnienie. Jednak w jego sielankowym, komfortowym życiu ta skłonności stanowiła pewien kontrapunkt, którym postanowił się zająć.
„Dobrze panie Konradzie, to proszę opowiedzieć trochę więcej o tym swoim piciu” – zaproponowałem. Po kilku sesjach, które minęły nam na szczegółowej analizie dotychczasowego życia i zwyczajów pana Konrada, okazało się, że skłonność do alkoholu pojawiła się mniej więcej 2 lata temu i właściwie nie była, a także nadal nie jest jakimś większym problemem utrudniającym codzienne funkcjonowanie, gdyż po pierwsze wypijane ilości alkoholu nie są zbyt duże, a po drugie pan Konrad pije wyłącznie wieczorową porą. Przez cały dzień zupełnie nie ma ochoty na choćby jedno małe piwko. Jednak im bliżej wieczora, tak powiedzmy od godziny 19.00, tym bardziej Konrad ma – początkowo niewielki - apetyt na alkohol, który od godziny 20-21.00 przeradza się w przemożny imperatyw. I tak praktycznie co dzień, Konrad po wypiciu tych 3-4 piw, gra World of Tanks do wczesnego rana.
- A Ania? - zagadnąłem.
- Nie, Ania nie pije, ani też nie spędza tego czasu ze mną. Jest zazwyczaj zmęczona i gdy ja otwieram drugą butelkę piwa ona zazwyczaj idzie już spać, bo rano musi być na siódmą w pracy. cdn

Ciąg dalszy poprzedniego wpisu:A tu „nagle” na jego drodze pojawiła się Edyta: kochająca, emocjonalna, pragnąca bliskośc...
02/08/2022

Ciąg dalszy poprzedniego wpisu:

A tu „nagle” na jego drodze pojawiła się Edyta: kochająca, emocjonalna, pragnąca bliskości, otwarta i energiczna. Zupełne przeciwieństwo tego, co Marek - na poziomie nieświadomym – identyfikował sobie z poczuciem bezpieczeństwa. W tym kontekście nie dziwi, że gdy został postawiony przed koniecznością pojęcia decyzji o związaniu się na poważnie z Edytą, to spanikował. Jego podświadomość kazała mu wyprojektować wszystkie złe emocje – a tych było przecież sporo, szczególnie lęk i złość – których doświadczał w relacji z mamą, na relację z Edytą. Myśl o związku z kimś tak dla niego obojętnym, zdystansowanym, nie dbającym o jego potrzeby, napełniła go takim lękiem, że postanowił wycofać się z decyzji o małżeństwie.
Edyta i Marek nadal intensywnie pracują nad swoim związkiem. Edyta pracuje nad tym, by ograniczać swoją zaborczość w związku i by siła jej emocji była akceptowalna dla uczącego się dopiero swoich emocji Marka. Marek zaś uczy się kontaktu ze swoimi emocjami i akceptacji bliskości z Edytą jako stanu nie tylko bezpiecznego, ale także zaspokającego jego ważne potrzeby. Edyta pracuje intensywnie nad ograniczeniem swojego Rodzica, szczególnie tego opiekuńczego, Marek wychodzenia z Dziecka i jego lęków w Dorosłego, ale też przeżywania swojego Dziecka i jego emocji w sposób adekwatny do „tu i teraz”.
Nie chcę zapeszyć, ale coś mi się wydaje, że uroczystości weselnej nie trzeba będzie odwoływać!

Edyta i Marek mieli się za  8 miesięcy pobrać. Wybrali już miejsce ślubu, do rodziny i znajomych  wysłali  piękne zapros...
01/08/2022

Edyta i Marek mieli się za 8 miesięcy pobrać. Wybrali już miejsce ślubu, do rodziny i znajomych wysłali piękne zaproszenia na wesele. Od dwóch lat są zaręczeni i wydawało się, że wszystko pięknie się układa…
Aż tu nagle Marek oświadczył Edycie, że nie jest gotowy na ślub i w ogóle ma wątpliwości, czy do siebie pasują. Dla Edyty był to szok! Zakochana w Marku bez opamiętania poczuła się jakby świat jej usunął się spod stóp. Ale jako kobieta czynu, gdy już się trochę pozbierała, postanowiła zawalczyć o związek i zadzwoniła do C.T Empatia.
Edyta okazała się być osobą niezwykle emocjonalną i pełną energii. Ekstrawertyk spontanicznie reagujący na wszystko, co się na sesjach działo. Dużo płaczu, smutku, ale też sporo radości i śmiechu. Całe spektrum sprzecznych emocji przeżywane niezwykle intensywnie i otwarcie. Marek natomiast okazał się być typem intelektualisty, racjonalnie i niezwykle subtelnie opisującym siebie i otaczającą go rzeczywistość. W przeciwieństwie do Edyty wyraźnie introwertyczny, zdecydowanie odcięty od emocji i jak sam to określił „kierujący się w życiu wyłącznie logicznym myśleniem i zdrowym rozsądkiem”.
Po kilku sesjach bardzo intensywnej pracy – oboje naprawdę chcieli uratować związek – zaczęły się pojawiać pierwsze tropy mogące prowadzić do wyjaśnienia rozterek Marka. Marek wychował się w rodzinie artystów. Oboje rodzice robili kariery sceniczne, dużo jeździli po Polsce i jak wspomina Marek, nie mieli czasu się nim zajmować. Już od najmłodszych lat miał wrażenie, że przeszkadza rodzicom w ich życiu. W efekcie mały Marek nauczył się odcinać od swoich potrzeb i emocji, a nie chcąc narażać się na gniew rodziców, coraz bardziej uciekał w samotność, samowystarczalność i życie wewnętrzne. Z czasem relację z rodzicami uogólnił sobie na relacje z innymi ludźmi, z którymi także utrzymywał dystans i tworzył relacje pozbawione głębszych emocji. cdn

ciąg dalszy poprzedniego wpisu:Kilka sesji upłynęło nam na zidentyfikowaniu obszarów w których Zuzia  uzależniła się od ...
26/07/2022

ciąg dalszy poprzedniego wpisu:

Kilka sesji upłynęło nam na zidentyfikowaniu obszarów w których Zuzia uzależniła się od Romana oraz na konsekwencjach tego uzależnienia. Dużo czasu poświęciliśmy na omówienia stanu Ja Dziecko w jego funkcjonalnym przejawie Dziecka Uległego i Przystosowanego. Porozmawialiśmy o mechanizmach tworzenia się tych stanów Ja oraz konsekwencjach dominacji tych stanów w osobowości Zuzi. Uzgodniliśmy, że to czego Zuzi brakuje, to pozostałych stanów Ja: Dorosły i Rodzic. Jak ustaliliśmy, nie były jej one dotychczas potrzebne, gdyż będąc w „symbiozie” z Romanem korzystała z tych dwóch stanów wprost od niego.
Obecnie pracujemy nad stanem Ja Dorosły Zuzi. Nie jest to łatwe – gdyż jak wspomniałem – rodzice Zuzi, także bardzo wymagający i krytyczni, w dużej mierze nie stworzyli jej warunków do właściwego ukształtowania tego stanu. Od najmłodszych więc lat Zuzia nie miała możliwości, by ukształtować zdrową, pełną strukturę osobowości. (W tym kontekście nie dziwi fakt, że za męża Zuzia wybrała sobie mężczyznę dominującego i ochraniającego. Czyli takiego, który uzupełnił brakujące stany Ja Zuzi). Pewne sukcesy już odnotowaliśmy, „protezy”, które wszczepiamy w czarne dziury Dorosłego, zaczynają całkiem dobrze funkcjonować (np. w relacjach z Hanią) ale nie ukrywajmy, że czeka Zuzię jeszcze dużo, bardzo dużo pracy. A potem jeszcze Rodzic do naprawy…

Zuzia  jest chyba najbardziej zrozpaczonym pacjentem C.T. Empatia. Trafiła do nas po śmierci męża, który w wieku 46 lat,...
25/07/2022

Zuzia jest chyba najbardziej zrozpaczonym pacjentem C.T. Empatia. Trafiła do nas po śmierci męża, który w wieku 46 lat, zupełnie niespodziewanie, zmarł na zawał serca. I całe życie Zuzi posypało się, rozpadło jak domek z kart. A było tak pięknie…
Ale od początku. Zuzia ze swoim mężem Romanem byli małżeństwem od ponad 20 lat. Jak w każdym małżeństwie były lepsze i gorsze chwile, ale ogólnie rzecz biorąc, jak twierdzi Zuzia oboje byli szczęśliwi. Ich jedyna córka, 19 letnia Hania, z powodzeniem szła przez życie, dobrze się ucząc, osiągając sukcesy w sporcie i ciesząc się dużym zainteresowaniem chłopaków. Opisując swoją relację z Romanem Zuzia przyznaje, że Roman był zdecydowanie „głową” rodziny, a ona nawet nie aspirowała, by być szyją, która tą głową kręci. Przeciwnie mówi, że dobrze jej było w sytuacji, gdy mogła wykonywać polecenia i decyzje Romana. Jak twierdzi, Roman zazwyczaj miał rację, a nawet gdy jej nie miał i tak nie było sensu wchodzić z nim w dyskusję, bo nie znosił sprzeciwu. Przyznaje, że do kłótni najczęściej dochodziło w wyniku jej zazdrości. Jak twierdzi nie była w stanie znieść, gdy Roman znikał na kilka godzin z kolegami, a ona nie wiedziała, co się z nim dzieje. Wyobrażała sobie, że ją zdradza, że ma kochanki i że może ją zostawić. A myśl ta była dla niej nie do zniesienia. I tak na obsługiwaniu Romana, dbaniu o Hanię i sporadycznych przejawach zazdrości upływały dni Zuzi.
W pracy Zuzia także miała „poukładane”. Od ponad 15 lat pracowała w urzędzie, gdzie była odpowiedzialna za jasno zdefiniowany zakres obowiązków. Nie miała ambicji robienia kariery w urzędzie , a jej szef – sympatyczny, wyrozumiały starszy pan – nie wymagał od Zuzi zbyt wiele. Przeciwnie, sam często wyraźnie dawał jej do zrozumienia, że jemu się też nie chce.
I tak było poukładane życie Zuzi. Aż do momentu śmierci Romana. To był szok, trauma która spowodowała totalną panikę, a następnie depresję Zuzi. Wszystko się zmieniło. Cytując słowa Zuzi: „poczułam się jak mała dziewczynka, która zupełnie nie wie, co ma robić”. Gdy żył Roman wszystko było proste i jasne: „Roman mi mówił, co mam robić, a ja to po prostu wykonywałam. Kropka. A teraz? Skąd mam wiedzieć jak żyć? Co zrobić z samochodem, co kupić w sklepie, co ugotować na obiad?”
No tak, Zuzia przez całe małżeństwo pozostawała w zależności od Romana. Pozwoliła mu przejąć pełnię odpowiedzialności za dom, rodzinę, ale także za nią samą. Zuzia wycofała się i podporządkowała potrzebom męża i córki. „Zapomniała” o swoich potrzebach i żyła wyłącznie potrzebami innych (także potrzebami swoich rodziców, którzy mieli w stosunku do niej duże wymagania). Gdzieś głęboko Zuzia bała się opuszczenia i ten lęk skłaniał ją do zachowań zupełnie uległych. Z czasem Zuzia przestała wierzyć we własne możliwości, jej poczucie własnej wartości zdecydowanie się rozsypało. I póki był Roman nie było to wszystko problemem, ale teraz, gdy już go nie ma, zaczęło doskwierać dramatycznie.
cdn

Ciąg dalszy poprzedniego wpisu:Podczas kolejnych sesji opowiedziałem panu Robertowi o stanie Ja Rodzic. W ujęciu   Anali...
22/07/2022

Ciąg dalszy poprzedniego wpisu:

Podczas kolejnych sesji opowiedziałem panu Robertowi o stanie Ja Rodzic. W ujęciu Analizy Transakcyjnej na stan Ja Rodzic składają się te wszystkie przekazy, które otrzymujemy od znaczących innych, którzy uczą nas świata i tego, jak w nim żyć. Mamy więc w nim całą mamę – czego nas uczyła, ale też jak się zachowywała w różnych sytuacjach, jak reagowała, jakich emocji doświadczała, mamy całego tatę z jego wszystkimi cechami, myślami, emocjami, zachowaniami, mamy dziadków, często wujków i wszystkich innych, którzy mieli wpływ – świadomy lub nieświadomy - na nasze wychowanie. Dzięki tym zapisom mamy do dyspozycji gotowe wzorce, których możemy użyć, gdy znajdziemy się w nowej, często wymagającej szybkiej reakcji sytuacji, gdy nie ma czasu na spokojny namysł.
A jaka jest podstawowa funkcja stanu Ja Rodzic? Jest nią chronienie i wspieranie dobrostanu innych (i swojego) z którymi się kontaktujemy.
Po tym wywodzie, poprosiłem pana Roberta, by przyjrzał się swojemu stanowi Ja Rodzic. Co w nim znajduje? Dużo matki i prawie w ogóle taty. A jeśli już, to w jego negatywnym aspekcie. W takim, którego wolałby w ogóle nie doświadczać i najchętniej w ogóle wymazałby z pamięci, co z resztą w dużej mierze mu się udało. Okazało się, że pan Robert nie ma z czego czerpać jeśli chodzi o wzorce, z których jako mąż i ojciec mógłby po prostu korzystać.
Dużo się wyjaśniło! Karolina – w obecnych trudnych czasach coraz większej anomii, ale też problemów życia codziennego – potrzebuje męża o dużym potencjale wspierania i chronienia jej i rodziny. Bez tego czuje się niepewnie, odczuwa lęk. Stąd pretensje i konflikty. Dla pana Roberta jest to sytuacja dramatyczna, bo mimo najszczerszych chęci, po prostu nie wie, jak to się robi, bo nigdy tego nie doświadczył, nie miał się od kogo uczyć, nie ma kogo naśladować. Musi za każdym razem samodzielnie „odkrywać Amerykę” co jest i uciążliwe, i ryzykowne. I właśnie dlatego, podświadomie, przez pana Roberta tak skwapliwie, unikane.
Obecnie pracujemy z panem Robertem nad odtworzeniem stanu Ja Rodzic tam, gdzie powinien być on zapisany przez tatę Roberta. Idzie nam nieźle, ale to daleka jeszcze droga. Jedyna jednak, aby oczekiwania Karoliny – te świadome i te nieświadome - mogły zostać spełnione. A na tym panu Robertowi zależy najbardziej.

Nie daję sobie rady w związku – stwierdził  pan Robert  na naszym pierwszym spotkaniu w C.T. Empatia. Do tej pory było O...
21/07/2022

Nie daję sobie rady w związku – stwierdził pan Robert na naszym pierwszym spotkaniu w C.T. Empatia. Do tej pory było OK, ale od jakiegoś roku, czuję, że coś się psuje. Moja Karolina ma ciągle do mnie jakieś pretensje, a ja nie wiem, czego ona oczekuje. To znaczy wiem: mam być bardziej męski, ale nie wiem jak mam to zrobić! Musi mi pan pomóc…
Zapytałem pana Roberta, czy wie, co konkretnie Karolina ma na myśli, mówiąc, że ma być bardziej męski? Wiedział doskonale: mam być bardziej zaangażowany, bardziej obecny, mniej pracować, więcej zarabiać, bardziej ją doceniać i mniej krytykować, być bardziej dla niej czuły i mniej rozczulać się nad sobą, kupować jej prezenty, ale nie wydawać kasy na głupoty… W porządku, już wystarczy! – spanikowany przerwałem ten wywód.
Kilka kolejnych sesji zeszło nam na analizie obecnych relacji pana Roberta z Karoliną. W dużym skrócie wyglądały one tak, że pan Robert od rana do wczesnego wieczora pracował (własna działalność zmuszała do długich godzin pracy), a Karolina zajmowała się dziećmi (3 i 4 latka). Wieczorami, gdy już dzieci spały Karolina robiła projekty ogrodów (kilka w miesiącu). Pan Robert w sprawy domu i dzieci się nie wtrącał uważając, że skoro i tak zajmuje się nimi Karolina, to po co jeszcze on ma się wypowiadać. A tam gdzie nie mógł się nie zająć stanowiska, „dla świętego spokoju”, zgadzał się ze zdaniem Karoliny.
Opowiadając o swoich relacjach z dziećmi zaznacza, że w odróżnieniu od swojego ojca, zawsze znajduje dla nich czas. Podkreśla, że często je kąpie i codziennie czyta bajki na dobranoc. Nie zapomina także o czułym całusie w czółko przed snem. Stara się także spędzać z nimi czynnie weekendy, ale jak twierdzi, że zawsze się to udaje, bo po całym tygodniu pracy jest zmęczony i musi się wyspać i/lub zająć swoimi sprawami lub np. ogródkiem.
Poprosiłem następnie pana Roberta, by opowiedział mi o swoich wspomnieniach z domu rodzinnego. O mamie, tacie, o rodzeństwie. Tak, jak pamięta swój dom rodzinny. Postacią najważniejszą okazała się być mama pana Roberta: silna, charyzmatyczna kobieta mocną ręką trzymająca cały dom. Ojciec Roberta pracował na kopalni na trzy zmiany, co powodowało, że jak wspomina pan Robert, często spał zamiast zajmować się domem. Ojciec Roberta był zdystansowany i chłodny emocjonalnie. Nigdy nie starał się zbudować silnych relacji z dziećmi. Pomimo usilnych starań pan Robert nie był w stanie przywołać pozytywnych wspomnień z ojcem w roli głównej. Gdy Robert miał 12 lat rodzice się rozstali, co jednak - jak twierdzi - nie miało dla niego znaczenia, bo „taty i tak praktycznie wcześniej nie było”. Pan Robert ma starszą o 4 lata siostrę z którą obecnie się nie widuje, a i wspomnienia ma dość mgliste. cdn

cd poprzedniego wpisuZawsze największym problemem Jurka była jego otyłość. Od najmłodszych lat miał dużą nadwagę i od na...
18/07/2022

cd poprzedniego wpisu

Zawsze największym problemem Jurka była jego otyłość. Od najmłodszych lat miał dużą nadwagę i od najmłodszych lat pamięta, jak dzieci się z niego śmiały. On czując się gorszy od rówieśników, unikał bliższych z nimi kontaktów, nie mówiąc już o takich wyzwaniach jak gra w piłkę czy inne sporty. Za to w nauce i zachowaniu nie zawodził. Zawsze były same piątki i szóstki i pochwały, że taki grzeczniutki.
Jakie to miało dla Jerzego konsekwencje? Doszliśmy do wniosku, że złe relacje rówieśnikami „wepchnęły” i uzależniły Jurka od relacji z bardzo krytyczną i wymagającą mamą. Jurek nauczył się, że jeśli ma być OK, to musi być perfekcyjny. Że tylko w ten sposób będzie w stanie zadowolić krytyczną mamę.
I tak w Jurku ukształtowały się dwa przekonania: pierwsze, że inni są krytyczni i lepiej trzymać się od nich z daleka, żeby nie narażać się na negatywne znaki rozpoznania (śmiech, drwiny etc.), i drugie, że aby czuć się OK, Jurek musi wszystko co robi, robić bezbłędnie, perfekcyjnie. I już w sumie lepiej nie robić nic, niż się napracować, zrobić coś niedoskonale i narazić się na wstyd i krytykę.
Poprosiłem Jurka, by – mając na uwadze te dwa przekonania – spojrzał na swoje obecne życie. Okazało się, że „lenistwo” Jurka ma swój wyraźny, choć nieświadomy dla niego sens: trudno mu już dzisiaj pracować od rana do wieczora (cóż, Jurek nie jest już pierwszej młodości), co naraża go na to, że efekty jego pracy nie będą dość doskonałe (w jego mniemaniu). Co gorsze, narażają go też na krytykę ze strony Kasi, która jest dla niego obecnie jedyną ważną osobą.
Aktualnie pracujemy z Jurkiem nad przyzwoleniem bycia niedoskonałym. Zobaczymy czy wówczas będzie mu chciało się wstać z łóżka i popracować. Bo przecież często wystarczy być dobrym. Czy zawsze trzeba być perfekcyjnym?

15/07/2022

A to historia innego mojego klienta. Nazwijmy do Jurek.

Jurek trafił do C.T. Empatia, bo jak to sam określił, „nic mu się nie chce”. Nie chce mu się wstawać, nie chce pracować, nie chce sprzątać, nie chce mu się nawet dbać o siebie. Nie chce mu się także planować przyszłości, najchętniej nie wychodziłby z domu. I nie chce mu się także pozytywnie myśleć. Tak poradziła mu poprzednia pani psycholog, do której przez parę tygodni chodził na sesje, ale to pozytywne myślenie także nie zagościło w głowie Jerzego. „Totalna depresja, co panie Romku?” zakończył jedną z pierwszych wypowiedzi na swój temat. Tak, dużo w Jurku negatywnych emocji – smutku, przygnębienia, beznadziei. Dużo niewiary w siebie, niechęci do podejmowania ambitniejszych choć trochę działań. Entuzjazmu w nim za grosz… A że jest finansowo niezależny to, spędza kolejne dni na oglądaniu telewizji.
Obecnie Jurek jest w związku z Kasią. Kasia jest sporo młodsza i mocno nastawiona na sukces. Krytykuje więc Jurka za jego „lenistwo”, wymaga, by się wziął do roboty, żeby „zasuwał, jak ona zasuwa”.
- Panie Jurku, a czy tak było zawsze? - zapytałem.
- O nie!!! Kiedyś to ja wstawałem skoro świt i zajmowałem się swoimi ulubionymi zajęciami od rana do wieczora – odpowiedział wyraźnie ożywiony. Od jakiegoś roku nic mi się nie chce i nie widzę jednego, konkretnego momentu, od kiedy to się zaczęło. Tak stopniowo, pomalutku…
Poprosiłem Jurka, by opowiedział mi trochę o sobie, o swojej przeszłości i teraźniejszości. Jak się okazało, Jurka wychowywała samodzielnie mama, gdyż tato, gdy Jurek był jeszcze mały, wyjechał za granicę i już się więcej nie odezwał. Mama poświęcała dużo czasu pracy, jednak potrafiła także zadbać o czas dla Jurka: zawsze, gdy była potrzebna, to była – ładnie ujął to Jurek. Cechą mamy, którą Jurek zapamiętał najbardziej, były jej ogromne wymagania względem małego Jurusia. Juruś musiał mieć same piątki, musiał być grzeczniutki, nie sprawiać i w szkole, i w domu żadnych kłopotów. A wszystko, co robił musiało być doskonałe, a nawet jeszcze lepsze.
cdn

07/07/2022

Ciąg dalszy poprzedniego wpisu:
Zaproponowałem Marcinowi, by się przyjrzeć jego przeszłości. Tej najodleglejszej na początek. Jak się okazało Marcin miał super rodziców, którzy za wszelką cenę starali się jemu i trójce młodszych sióstr zapewnić dobre warunki materialne. Szczególnie tato, z którym Michał był szczególnie blisko związany, pracował od rana do wieczora z warsztacie samochodowym. Michał – gdy chodził już do szkoły – często pomagał tacie, chcąc choć trochę od odciążyć. Bo jak stwierdził „widział, że tato się przepracowuje i z jego zdrowiem jest coraz gorzej”. Niewiele to jednak dało: tato do emerytury zapracowywał się w warsztacie, każdy zarobiony grosz przeznaczając na dzieci. Podobnie mama Marcina, pracowała od świtu do nocy w hurtowni zabawek, by zarobić na dom i dzieci. Brała nadgodziny, imała się dodatkowych prac. Niestety i mama, i tato nie zarabiali zbyt wiele. Co prawda w domu niczego nie brakowało, ale odbywało się to kosztem ogromnego wysiłku i pracy od rana do wieczora. A także odmawianiem sobie przez rodziców niewielkich nawet przyjemności. Tak ciężka praca miała wpływ na zdrowie obojga rodziców, zaczęli chorować, tato musiał przebyć poważną operację. Ze względu na zmęczenie i napięcie, w domu dość często wybuchały kłótnie pomiędzy mamą i tatą. Michał od najmłodszych lat bardzo ich nie lubił i starał się im przeciwdziałać za wszelką cenę.
Taki, mniej więcej, uzyskałem opis historii rodzinnej Michała (w dużym fejsbukowym skrócie!!!). Zaproponowałem Michałowi spojrzenie na tamte lata i na tamte realia z punktu widzenia małego Michałka. Czego się nauczył? Jakich przekonań nabrał? Czego nauczyli go rodzice? Jakie nieświadome zakazy i nakazy w Michale się ukształtowały?
Doszliśmy do wniosku, że jednym z przekonań Michała było, że jest OK jeśli się ciężko pracuje. I że nawet jeszcze bardziej jest OK, jeśli się pracuje dla innych, odmawiając sobie przyjemności. Innymi słowy mały Michał powziął przekonanie, że jeśli chce zasłużyć na nagrody i pochwały - od siebie i od świata – to musi ciężko pracować, jednocześnie odmawiając sobie jakichkolwiek przyjemności.
Po sformułowaniu takiej hipotezy wróciliśmy do ataków paniki i dokładnie się im przyjrzeliśmy. Tak, nasza hipoteza pozwalała bardzo dobrze zrozumieć praktycznie wszystkie przypadki: wszędzie gdzie pojawiała się panika, Marcin miał przed sobą jakieś miłe chwile: a to uczta w McD, a to przejażdżka ulubionym samochodem, a to wieczór z dziewczyną. Itd. I zawsze wtedy uruchamiał się w Michale jego wewnętrzny krytyk, który stanowczo się tym przyjemnościom przeciwstawiał, grzmiąc w głowie Michała: to nie jest OK, nie wolno ci tego robić! Lęk przed tym wewnętrznym głosem powodował, że Michał truchlał wewnętrznie ze strachu. A dalej to już wiecie…
Obecnie pracujemy z Michałem nad tym krytycznym głosem wewnętrznym. Już jest nieco cichszy, ale do całkowitego wyłączenia jeszcze sporo brakuje.

Taka opowieść terapeutyczna. Przeczytajcie!
06/07/2022

Taka opowieść terapeutyczna. Przeczytajcie!

Dzisiaj o innym pacjencie. Jest w sile wieku, zdrowie mu dopisuje, jest niezwykle inteligentny i spostrzegawczy. Nazwijmy go Marcin.
Trafił do Empatii z powodu napadów lękowych. Choć na co dzień nie odczuwał lęku, to zdarzały się takie chwile, gdy doświadczał napadów paniki. Z klasycznymi objawami somatycznymi jak przyspieszone bicie serca, ucisk w klatce piersiowej, płytki oddech, drętwienie kończyn, pocenie się na całym ciele. Miał wrażenie jakby cały świat zwalał mu się na głowę, a on był o krok od szaleństwa.
Niestety w ostatnim czasie owe napady zdecydowanie się nasiliły i były na tyle uciążliwe, że Marcin postanowił coś z tym zrobić. Nic dziwnego, lęk, a także napady lękowe mają cechę samonapędzania: zaczynamy się obawiać, że będziemy mieli kolejny napad i ta myśl jest dla nas tak straszna, że sami siebie wkręcamy w kolejny epizod, kolejny napad. Boimy się samej myśli o napadzie.
Zaproponowałem, by Marcin opowiedział mi o okolicznościach ostatnich napadów lękowych tych, które dobrze jeszcze miał w pamięci. Opowiedział mi o wizycie w McD, gdzie z grupą przyjaciół zamówili w dużej ilości swoje ulubione burgery, chickeny i na co tam jeszcze mieli ochotę. I gdy już tak siedział z kolegami przy stole pełnym rarytasów, poczuł, że napad się zbliża… Na szczęście nie był zbyt silny i ze wsparciem przyjaciół dało się go w miarę szybko opanować. Drugi niedawny atak paniki zdarzył się Marcinowi w salonie samochodowym. Marcin zamierza zmienić auto i umówił się w salonie na jazdę próbną. No i gdy już siedział w testowanym samochodzie oczekując na pracownika salonu, nagle doznał tak silnego ataku paniki, że nie był w stanie w ogóle przebywać w samochodzie.
Ostatni, „najświeższy” atak paniki zdarzył się Marcinowi na Mariackiej w Katowicach, gdzie w sobotni wieczór ze swoją dziewczyną wybrali się na lampkę wina. Piękna pogoda, dobre wino, miła rozmowa i nagle gradowa chmura strachu. I tym razem dość długotrwała i silna.
Wcześniej był też atak na boisku piłkarskim, czy podczas koncertu na stadionie Śląskim. cdn

W poprzednim wpisie napisałem, że Dziecko Tomasza nie znosi  ograniczeń i  powoduje, że Tomasz w wielu swoich zachowania...
24/06/2022

W poprzednim wpisie napisałem, że Dziecko Tomasza nie znosi ograniczeń i powoduje, że Tomasz w wielu swoich zachowaniach te ograniczenia łamie, stara się je ograniczyć, obejść. No dobrze zapytacie, a skąd w Dziecku Tomasza taka niechęć? Bo przecież inne osoby mają Dzieci, które takiej niechęci do ograniczeń nie odczuwają.
Przyjrzeliśmy się z Tomaszem temu zagadnieniu. Tomasz poproszony o opis swojego dzieciństwa wspomniał, że rodzice mało się nim zajmowali, byli bowiem zajęci robieniem karier zawodowych. A dziecku, uwaga rodziców jest potrzebna w najwyższym stopniu. Bez ciepłych „znaków rozpoznania” ze strony rodziców, przytulania, chwalenia, także zwykłego zauważania, dziecko cierpi. I szuka sposobów, by uwagę rodziców zdobyć. W przypadku Tomka zdarzyło się tak, że jego Mały Profesor (kreatywna część dziecka) zauważył, że rodzice zwracają na niego uwagę, nie wtedy, gdy jest grzeczny, ale przeciwnie, gdy jest niegrzeczny: gdy nie przestrzega poleceń mamy, gdy robi odwrotnie, niż oczekuje tato, gdy sprzeciwia się temu, co jest uznawane jako właściwe. A że były to często znaki rozpoznania niezbyt miłe? Reprymendy, krytyka, połajanki… Cóż, lepsze takie niż żadne. I w ten oto sposób mały Tomasz nauczył się, że aby być zauważonym, w pewnym sensie ważnym, trzeba postępować wbrew poleceniom i ograniczeniom. Na początku poleceniom i ograniczeniom mamy i taty, ale potem ten pogląd na świat Tomasz sobie uogólnił na swoje relacje także z innymi osobami. Tę swoją dziecięcą decyzję: jeśli mam być zauważony (ważny), muszę być niegrzeczny, Tomasz nosi w swojej podświadomości także dziś, choć na już blisko 40 lat. Dziś nie może, jak kiedyś, być niegrzeczny dosłownie – w każdym razie nie zawsze może! – ale w dalszym ciągu może być niegrzeczny w bardziej zawoalowany sposób. Na przykład nie dochowując umów, spóźniając się, czy nie wykonując powierzonych mu obowiązków.
Interesująco w tym kontekście wygląda kwestia notorycznych spóźnień na terapię. Bo oprócz „zwykłego” łamania granic mamy tu jeszcze inny „kawałek” do oglądnięcia. Podczas sesji, gdy już siedzieliśmy wygodnie w fotelach, Tomasz zachowywał się jak dobry uczeń: słuchał uważnie, od czasu do czasu coś zanotował, często potakiwał głową na znak, że się zgadza z wszystkim co mówię. Gdy go zapytałem, kogo widzi, jak patrzy na mnie, odpowiedział, że trochę nauczyciela, trochę mentora. Trochę rodzica dodałem, na co Tomasz chętnie przytaknął. No tak, teraz kwestia spóźnień na sesje jest już zupełnie zrozumiała: nie dość, że granice, których nie cierpi, to jeszcze rodzic, któremu trzeba się sprzeciwiać, by zostać zauważonym.
Oczywiście Tomasz, dziś 40 letni mężczyzna, przystojny i inteligentny, nie musi zabiegać o uwagę
w ten sposób. Ale nieświadomie stosuje stare, sprawdzone sposoby, by uzyskać upragnione znaki rozpoznania. A że sposoby owe dzisiaj już zupełnie nieadekwatne do sytuacji? Cóż, tego podświadomość Tomasza nie dostrzega. Jest bowiem bardzo zakotwiczona w przeszłości
i umyka jej „tu i teraz”.

Wróćmy  do Tomasza z poprzedniego wpisu. Tego, który się permanentnie spóźnia na sesje.  Przyjrzeliśmy się wspólnie temu...
21/06/2022

Wróćmy do Tomasza z poprzedniego wpisu. Tego, który się permanentnie spóźnia na sesje. Przyjrzeliśmy się wspólnie temu faktowi, pozornie nie mającemu większego znaczenia. Cóż, spóźnienie, jak spóźnienie, zdawał się mówić Tomasz.
Zapytałem Tomasza jak reaguje na inne ograniczenia i umowy – czy spóźnia się tylko na spotkania ze mną, czy także gdzie indziej? A także, czy innych ograniczeń, nie tylko czasowych, również nie potrafi zaakceptować i dostosować się. Na przykład zobowiązań zawodowych, czy tych wynikających z życia pod wspólnym dachem, np. wynoszenia śmieci. No i okazało się, ku zaskoczeniu Tomasza, że faktycznie dochowanie umów i przestrzeganie uzgodnień jest dla niego niezwykle trudne. Że często zdarza mu się przekraczać terminy w pracy, zawalać sprawy, które wymagają zorganizowania i akceptacji reguł, nie mówiąc już o obowiązkach domowych, które bardzo chętnie odkłada na później. Bo przecież nic się nie stanie…
To fakty. A psychologia kryjąca się za nimi? Zgodziliśmy się, że Dziecko Tomasza nie znosi ograniczeń. Buntuje się przed narzucaniem mu terminów, obowiązków, nie znosi zmuszania do czegokolwiek, a nawet egzekwowania umów, na które sam się zgodził! Jego Dziecko chce być wolne, nieskrępowane żadnymi terminami i ograniczeniami. Wtedy Tomasz czuje się OK, bo jego Dziecko jest usatysfakcjonowane.
No tak, ale co z jego wiarygodnością, czy można mu zaufać, czy współpraca z Tomaszem ma sens? Wiele negatywnych zdarzeń z życia Tomasza zdarzyło się właśnie z powodu jego zbuntowanego Dziecka. Tomasz zdaje sobie z tego sprawę i chce to zmienić. Razem więc będziemy pracować, by wzmocnić jego Rodzica, który będzie go mobilizował do przestrzegania takich wartości jak punktualność czy wiarygodność, a także Dorosłego, który w sytuacjach „tu i teraz” podpowie mu najlepsze rozwiązanie łączące wymagania Rodzica z zachciankami jego Dziecka.
Na dzisiaj efekty naszej pracy są bardzo optymistyczne!
Skąd w Dziecku Tomasza niechęć do przestrzegania ograniczeń i punktualności? A o tym już w następnym wpisie.

Pojęcia Dziecko, Dorosły i Rodzic są określeniami stosowanymi w Analizie Transakcyjnej.

Adres

Ulica 3 Maja 22
Katowice
40-096

Telefon

+48501034834

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Roman Kraczla umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Roman Kraczla:

Udostępnij

Kategoria