17/10/2024
Tym razem, o psychoterapeutach 🍀
„Przytulne warunki, w jakich się odbywa psychoterapia – wygodne fotele, delikatne słowa, dzielenie się uczuciami, ciepło, bliskość – często przesłaniają niebezpieczeństwa związane z wykonywaniem tego zawodu. Psychoterapia to trudne powołanie, a terapeuta, który odniósł sukces, musi umieć znosić izolację, niepokój i frustrację nieuchronnie związane z tą pracą. Cóż to za paradoks: dla psychoterapeutów, którzy tak zachęcają pacjentów do bliskości, największym zawodowym zagrożeniem jest izolacja. A właśnie terapeuci aż nazbyt często są stworzeniami samotnymi: cały swój dzień pracy spędzają odizolowani wraz z kolejnymi pacjentami od świata i rzadko spotykają kolegów, chyba że podejmą wytężony wysiłek, by zorganizować jakieś wspólne działania. Tak, oczywiście, codzienne sesje indywidualne są przesycone bliskością, ale ta forma bliskości nie wystarczy do podtrzymania życia terapeuty; ta bliskość nie syci tak i nie odnawia, jak sycą i odnawiają głębokie, pełne miłości związki z przyjaciółmi i rodziną. Co innego być dla kogoś, a co innego – być w związkach, które są w równym stopniu dla kogoś, jak i dla mnie.
W podróżach niekiedy unikają kontaktów z innymi ludźmi bądź, w obawie przed wynikającymi z niezrozumienia naszej profesji reakcjami otoczenia, ukrywają swój zawód. Męczy ich nie tylko to, że ludzie się ich irracjonalnie boją lub ich nie doceniają, lecz również to, że ich przeceniają, podejrzewają o zdolność czytania w cudzych myślach albo umiejętność radykalnego rozwiązywania najróżnorodniejszych problemów. Terapeuci powinni być przyzwyczajeni do idealizacji czy niedoceniania, z jakimi co dzień mają do czynienia w pracy; powinni, ale rzadko są. Często natomiast doświadczają na przemian niespokojnych dreszczy zwątpienia w siebie bądź nadmiernego samouwielbienia. Terapeuta musi uważnie obserwować wszystkie zmiany poczucia własnej wartości – a w istocie wszelkie zmiany stanu wewnętrznego – by nie przeszkadzały mu w pracy. Zaburzające doświadczenia życiowe – napięcia w związkach, narodziny dzieci, stresy związane z ich wychowywaniem, żałoba, kłótnie małżeńskie i rozwód, nieprzewidziane zwroty sytuacji, klęski życiowe, choroby – wszystko to dramatycznie zwiększa napięcie i utrudnia prowadzenie terapii.
Wcześniej, omawiając wykroczenie, jakim jest nawiązanie z pacjentem kontaktów seksualnych, wskazywałem na podobieństwa między relacją terapeutyczną a każdą relacją, w której może dojść do nadużycia, ponieważ jedna osoba ma władzę nad drugą. Istnieje, wszakże pewna ważna różnica, wynikająca z samej intensywności przedsięwzięcia terapeutycznego. Więź terapeutyczna może nabrać takiej siły – tyle się ujawnia, o tyle pyta, tyle daje, tyle rozumie – że pojawia się miłość. Na to uczucie narażony jest w terapii nie tylko pacjent, lecz również terapeuta, ten jednak musi je utrzymać w królestwie Caritas i nie pozwolić, by się ześlizgnęło do domeny Erosa. Ze wszystkich stresów życia psychoterapeuty dwa są najbardziej katastrofalne: samobójstwo pacjenta i oskarżenie o postępowanie niezgodne z etyką zawodową.
Sześćdziesiąt lat temu Freud doradzał terapeutom, by co pięć lat powracali do własnej analizy, często bowiem ekspozycja na pierwotny wyparty materiał jest równie niebezpieczna, jak promienie Roentgena. Możemy nie podzielać Freudowskiej troski o wyparte instynktowne potrzeby terapeuty, trudno się jednak nie zgodzić z przekonaniem, że terapeuta musi stale pracować nad swoim światem wewnętrznym."
Irvin Yalom, Dar Terapii, rozdział 84
fot Cathal mac