
13/09/2025
ROZWAŻANIA O PRZYNALEŻNOŚCI BEZ UTRATY SIEBIE
Brene Brown, której książkę ostatnio cytuję, poza wnioskami z własnych badań nad przywiązaniem opisała doświadczenie, które spotkało ją w wieku dwunastu lat i miało jej zdaniem wpływ na jej życie. Kontekstem były starania o członkostwo w zespole licealnej dziewczęcej drużyny pokazowej bearkadettes, co wiązało się z przygotowaniami układu tanecznego na casting, obniżeniem masy ciała i ogromnymi nadziejami na przynależność do grupy w nowej szkole. Liczyła również na to, że zyska swego rodzaju azyl, w którym odpocznie od rodzinnych problemów i kłótni rodziców. Był to okres, w którym często się kłócili czego nie raz była świadkiem. Rozczarowanie po castingu, doświadczenie porażki i wstydu, a co najtrudniejsze, milczącą reakcja rodziców sprawiły, że Brene przeżyła tą sytuację jak utratę przynależności do rodziny. Pisze o tym następująco:
"Wróciłam do samochodu, wsiadłam do tyłu, a mój ojciec ruszył w drogę. Rodzice nie odezwali się ani słowem. Ani jednym słowem. To ich milczenie dźgnęło mnie jak nóż wbity w serce. Wstydzili się mnie i za mnie. Mój ojciec był kapitanem drużyny futbolowej, moja matka stała na czele swojej drużyny kadetek. Ja tymczasem byłam nikim. Moi rodzice, a nade wszystko mój ojciec, cenili bycie cool i odnajdywanie się w towarzystwie. Ja nie byłam cool. Nie potrafiłam się odnaleźć.
Teraz po raz pierwszy w życiu poczułam, że do rodziny też nie przynależę."
To uczucie wstydu, niedopasowania i braku przynależności do rodziny było kluczowe. To nie przegrany casting do zespołu tak poranił Brene, ale właśnie reakcja rodziców, czy raczej jej brak. Rodzice nie krzyczeli, nie skrytykowali, nie ocenili, można rzec - nic się złego nie stało. Ważne jest jednak nie tylko to, co złego się wydarzyło w życiu, ale też to, czego dobrego i ważnego zabrakło. W dalszej części stwierdza:
„Nawet się nie spodziewałam, że tak trudno będzie mi o tym opowiedzieć. Musiałam zajrzeć do iTunes, żeby sobie przypomnieć tytuł piosenki do której wykonywałam układ taneczny - a gdy tylko ją włączyłam, od razu zaczęłam szlochać. Płakałam jednak nie dlatego, że wówczas nie dostałam się do drużyny. Płakałam nad tamta dziewczynką, której wtedy nie potrafiłam pocieszyć. Nad tamtą dziewczynką, która nie rozumiała, co i dlaczego się dzieje. Płakałam nad tymi rodzicami, którzy nie potrafili sobie poradzić z moim bólem i moją wrażliwością. Nad rodzicami, którym zabrakło kompetencji żeby cokolwiek powiedzieć i żeby mnie podnieść na duchu - albo żeby chociaż zatrzymać bieg tej historii, na której końcu dziecko nabiera przekonania, że nie przynależy do nich i że przy nich nie ma dla niego miejsca. To właśnie za sprawą takich chwil - z powodu braku reakcji i braku komentarza - ludzie wkraczają w dorosłe życie z rozpaczliwie niezaspokojoną potrzeba przynależności, pogodzeni z koniecznością dopasowywania się do innych."
Ostatnie zdanie daje do myślenia. Każdy może postarać się odnaleźć siebie i określić własne granice w realizacji potrzeby przynależności. Jej utrata najbardziej boli w bliskich relacjach, w rodzinie, gdzie w w grę wchodzą więzi i uczucia, różne wspólne doświadczenia. Gdzie jest balans między przynależnością i przystosowaniem się do zasad grupy a własną autentycznością? Gdzie zaczyna się już utrata siebie na rzecz przynależności i ochrony relacji? Kiedy lojalność w rodzinie, w grupie, społeczności, ważnych relacjach służy więzi i wspólnocie, daje poczucie bezpieczeństwa łącząc się z szacunkiem i zaufaniem, a kiedy już wikła i prowadzi do utraty własnej autentyczności oraz przejawia się nieukojoną, niezaspokojoną potrzebą przynależenia? To pytanie zostawiam otwarte, ale uważam za ważne. Tu każdy powinien znaleźć swój osobisty balans.
M.M.
p.s.
Książka do której nawiązuję to "Z odwagą w nieznane. Jak znaleźć poczucie przynależności bez utraty siebie" Brene Brown, przekład Magda Witkowska
obraz: Adriana Laube