Psycholog Monika Zarach-Czapiewska

Psycholog Monika Zarach-Czapiewska Psycholog, w trakcie szkolenia psychoterapeutycznego w nurcie psychodynamicznym.

28/07/2025

Na początku była matka. Zawsze. U każdego. Potem – doświadczenie. Relacja. Czasem bliskość, czasem chłód. Czasem miłość. A czasem jej brak. Ale to zawsze ona była pierwsza. Punkt wyjścia. Początek, który poprzedza wszystkie inne historie.

Nie da się przejść obok niej obojętnie. Choćby nie było wspomnień – jest ślad. Choćby nie było czułości – jest miejsce, które ją pamięta. Ta część nas jest zbyt ważna, by ją ignorować. Zbyt pierwotna, by nie próbować jej zrozumieć. Cokolwiek odkryjemy na końcu – wzruszenie, wdzięczność czy żal – wszystkie te uczucia będą ważne i potrzebne.

06/07/2025

21/09/2023

Monika Tutak-Goll: Zapytałam przed naszą rozmową znajomego ojca, jakie wartości chciałby przekazać swoim synom. Powiedział: „Chciałbym, żeby nigdy nie wstrzymywali wzruszenia. By nigdy nie mieli skrupułów, by płakać, nie tłumili emocji”. Bo on dopiero jako dorosły mężczyzna, jako ojciec, pozwolił sobie na łzy: przy porodzie dziecka, na filmach, przy piosenkach, nawet na reklamach. Wcześniej tłumił emocje, bo ich okazywanie uznawał za słabość.
Alicja Długołęcka: Ten przykład pokazuje, że tak naprawdę to dzieci nas uczą, jak być rodzicami. Ojcowie najwięcej uczą się od synów, jak być ich ojcami – jeśli dadzą sobie szansę i otworzą się na tę relację. Wzruszenie, czułość, bliskość mogą przychodzić właśnie z rodzicielstwem. Poluzowanie tej kulturowej smyczy narzuconej mężczyznom, tej stereotypowej męskości kojarzonej z idiotyzmem, że "mężczyzna nie płacze i nie okazuje emocji," spowodowało, że te emocje znalazły przestrzeń, by się uwolnić.
Bo to już nie jest postrzegane jako słabość, ale jako wrażliwość. I właśnie jako dobre ojcostwo: bycie opiekuńczym tatą, rozumiejącym i współodczuwającym.
Mężczyzna, który mówi, że nie wstydzi się odczuwać, otwierać, płakać, ma większą zgodę na siebie, na to, kim jest i jaki jest. Nie musi udawać, odgrywać jakiejś roli wbrew sobie, co jest źródłem frustracji, złości, niechęci do partnerki i dzieci. Bo jeśli trzeba się ciągle hamować, mieć wiecznie zamrożone serce, maskę na twarzy, to wiadomo, że to wywołuje smutek i agresję, poczucie samotności i bezradności. Mężczyzna, który współgra emocjonalnie z dzieckiem i jest w zgodzie z tym, co czuje, ma większą szansę na to, że będzie mężczyzną uważniejszym, autentycznym i spokojnym.

fragment rozmowy dla Wysokich Obcasów
fot Kelly Sikkema

21/09/2023

„[…] brak reakcji pełnego emocjonalnego wsparcia ze strony ukochanej osoby w momencie zagrożenia może nadać barwę całej relacji. Potrafi przyćmić setki drobnych pozytywnych zdarzeń i jednym pociągnięciem zniszczyć bezpieczeństwo miłosnego związku. Moc takich momentów tkwi w paląco negatywnej odpowiedzi, jaką dają na odwieczne pytania: „Czy mogę na ciebie liczyć w potrzebie? Czy obchodzi cię mój ból?”

S. Johnson, „Siedem rozmów wzmacniających związek”, s. 199
fot Toa Heftiba

20/12/2022

"Trudno opisać w kilku słowach proces psychoterapii, który trwa kilka lat. Na każdym jego etapie jest trochę inaczej. Na początku trzeba zbudować więź z pacjentem, by możliwa była głębsza praca, na przykład nad traumami z dzieciństwa. Potrzebna jest zgoda pacjenta na terapię, jego zaangażowanie, silna motywacja do eksplorowania własnego wnętrza. Terapeuta ze swojej strony wkłada sto procent swojej uwagi, empatii, wiedzy, by zbudować z pacjentem kontakt. To nie zawsze idzie gładko. Nie jest przecież łatwo rozmawiać o kłopotach, odsłaniać swoje wnętrze przed kimś, kogo się widzi pierwszy, drugi czy nawet piąty raz. Czasami zaczynamy powoli od tego, co łatwiejsze, mniej wstydliwe, bolesne. Na przykład od spraw bieżących, by z czasem wiązać te przeżycia z materiałem z przeszłości, z innymi wydarzeniami, osobami, uczuciami. W przeniesieniu pacjenci nas kochają, szanują i nienawidzą, i te uczucia podlegają zmianom wraz z biegiem terapii. Stanowią też ważny i nośny materiał w pracy terapeutycznej. Zarówno pozytywne uczucia wobec terapeuty, jak i te nienawistne udaje się połączyć z pragnieniami wobec różnych osób w życiu pacjenta. A to z kolei daje możliwość ich przepracowania."
Alina Neugebauer, "Psychoterapia dziś. Rozmowy"
fot Syuhei Inoue

05/11/2022

Justyna Dąbrowska: Co jest potrzebne, żeby ludzie mogli stworzyć szczęśliwy związek?
prof. Bogdan de Barbaro: No, spróbujmy pomarzyć... Żeby potrafili ze sobą rozmawiać o tym, z czym im dobrze, a z czym źle. Żeby dziecko nie przesłoniło im siebie nawzajem. Żeby podejmując role rodziców, nie odsunęli na drugi plan, albo jeszcze dalej, roli małżonków. Żeby nie dali sobie odebrać poczucia sprawstwa w swojej własnej rodzinie. I żeby w razie trudności nie dociekali, kto winien, tylko przyjrzeli się sprzężeniom zwrotnym w swoim małżeństwie. Żeby umieli o trudnych sprawach dyskutować, np. ile chcą czasu spędzać razem, a ile osobno. A więc żeby zadbali i o bliskość, i o wolność. Żeby umieli szczerze mówić o swoich potrzebach. A jeśli chodzi o podejście do wychowania dziecka - żeby była to melodia grana na cztery ręce. Nie muszą uderzać w te same klawisze, ale to nie może być kakofonia.
J.D.: Czy wystarczy, żeby się kochali?
BdB: Na ogół tak się uważa. Ale to nieprawda. Miłość wszystkiego nie rozwiąże. Mnie jest bliższa koncepcja małżeństwa jako wspólnego twórczego zadania. Nieustającego zadania. Trzeba mu się przyglądać, eksperymentować, uważać, żeby nie zepsuć. Nie przyjmować za pewnik, że skoro jest nam dobrze, to raz na zawsze, a jak coś zaczyna zgrzytać, to znaczy, że musimy się rozstać, bośmy się nie dobrali...
Miłość nie wystarczy, bo może być obciążona nieumiejętnością komunikacji, naszą niedojrzałością, egocentryzmem, zależnością od rodziców. Mogłaby wystarczyć, gdyby była w pełni i absolutnie dojrzała, ale takie miłości są głównie w podręcznikach, a czasem w poezji. Dlatego przy miłości trzeba się trochę natrudzić.
fragment rozmowy dla miesięcznika Dziecko
fot Kelly Sikkema

04/11/2022

"Dobry związek to taki, w którym chroni się słabe punkty partnera. Chroni się je, ale to nie znaczy, że nie można o nich mówić. Mówimy: Wiem, że jesteś jakoś w tym punkcie wrażliwy… albo: Wiem, że mogę ci sprawić przykrość, ale chciałabym/chciałbym ci powiedzieć, że mam inne zdanie i złości mnie to, co robisz."
Andrzej Wiśniewski, "Związki i rozwiązki miłosne"
fot: Khadeeja Yasser

30/10/2022

"W badaniach nad żałobą i traumą istnieje koncepcja, która może się przydać do rozumienia tego, co nas może czekać. To koncepcja „chronicznego smutku” Simona Olshansky’ego. Pierwotnie odnosiła się do funkcjonowania psychicznego rodziców dzieci, które urodziły się z niepełnosprawnością. Ale teraz ma zastosowanie do innych sytuacji, takich, gdzie z jednej strony nie ma zagrożenia śmiercią, ale coś zostało nieodwracalnie utracone i w znaczący sposób zmieniło czyjeś życie. W przypadku rodziców chorych dzieci jest to ich wizja dziecka i życia rodzinnego. W przypadku osób, które przeżyły wypadki czy udary i wyszły z tych doświadczeń uszkodzone, będzie to ich „stare funkcjonowanie” albo poprzedni obraz samych siebie.
Olshansky’emu chodziło o to, aby opisać coś, co według niego jest normalną reakcją na tę nieodwracalną utratę. Żeby zdjąć z tego doświadczenia odium patologii, bo chroniczny smutek nie jest depresją, którą należy leczyć. To szczególna forma żałoby, która tym różni się od klasycznej, że się nie kończy. Życie nie zostaje bowiem utracone, ale nieodwracalnie i trwale, czasem dramatycznie zmienia swój kształt."

Anna Król-Kuczkowska w rozmowie z Agnieszką Jucewicz, "Rozmowa z Tobą jest dla mnie schronieniem", fragment książki "Niepewność"
fot Lucian Andrei

30/10/2022

Miesięcznik Pani: Czy łatwiej jest uporać się z żałobą, gdy rodzic odszedł po długiej chorobie, czy wtedy, gdy tracimy go niespodziewanie?
Zofia Milska-Wrzosińska: Każda tych sytuacji wywołuje w nas uczucia ambiwalentne. Jeżeli umiemy spojrzeć z kilku perspektyw, to na niespodziewaną śmierć reagujemy uczuciami smutku i opuszczenia, ale myślimy też: on by pewnie tak wolał, bo nie cierpiał, nie doczekał czasu, gdy stałby się niedołężny. A jeśli ktoś choruje długo, jest nam trudno na to patrzeć, ale czujemy się też obciążeni opieką. Gdy do tego mamy do czynienia ze zmianami miażdżycowymi czy chorobą Alzheimera, obcujemy z zupełnie inną osobą niż ta, którą znaliśmy. To była najbardziej kochająca matka na świecie, a teraz to agresywna kobieta, która oskarża nas przed wszystkimi, że ją bijemy. Straciliśmy ją, choć przecież nie umarła.

MP: Czy ważne jest pożegnanie?
ZMW: Tak, ale czasem właśnie ta nieustępliwa nadzieja wpędza nas w związku z nim w pułapkę. Liczymy, że na łożu śmierci ojciec wreszcie powie, że nas kochał, albo przeprosi za krzywdy. Tak się jednak dzieje głównie w filmach amerykańskich.

MP: Przyjmuje się, że żałoba ma pięć etapów: zaprzeczenie, gniew, targowanie, depresja, akceptacja. Jednak dr Leon Windscheid pisze w swojej bestsellerowej książce „Po co ci emocje”, że żałoba nie dzieli się na żadne etapy. To raczej nieprzewidywalne wahania nastroju. Ma rację?
ZMW: Mam dystans do prób ujęcia naszych uczuć w schemat. To, co czujemy, zależy od wielu czynników – jakości relacji, oparcia w bliskich, tego, czy spodziewaliśmy się śmierci. Gdy osoba zmarła była nam bardzo bliska, może pojawić się wyparcie. Myślimy: „To niemożliwe, że tata zmarł, to pomyłka”. Mówiłyśmy już, że normalna jest też złość na zmarłego. Ale to nie znaczy, że te uczucia pojawiają się w określonej kolejności, ani nawet, że zawsze. Dramatem podczas pandemii była niemożność przebywania z kimś, kto umierał, w szpitalu. Bliscy tych zmarłych mieli wiele emocji z tym związanych. Zadręczali się myślami typu: „Nie wiem, czy mama rozumiała, że nie mogę się z nią zobaczyć. Może uważała, że nie chcę?”. Tych uczuć z kolei nie znają ludzie, którzy mieli szansę pożegnać się ze zmarłym. Nie każdy też upodabnia się do rodziców po ich śmierci. A zdarza się, że buntowaliśmy się wobec nich, a gdy umarli, stali się dla nas autorytetami, nawet zawodowo zaczęliśmy robić to, do czego nas zachęcali. To jest tzw. próba zachowania więzi. Ale nie każdy tak się zachowuje, więc znowu nie pasuje to do schematu pięciu etapów.

MP: Jak duże wsparcie jesteśmy winni temu drugiemu rodzicowi, który wciąż żyje? I też jest w żałobie?
ZMW: Może to zabrzmi bezdusznie, ale nic nie jesteśmy winni. Możemy ułatwić mu przechodzenie przez żałobę, pomóc, gdy czegoś nie umie zrobić, np. nigdy nic sobie nie ugotował, nie płacił rachunków. Ale czym innym jest wsparcie, a czym innym wypełnianie pustki w życiu mamy czy taty. Po pierwsze jej się nie da wypełnić, po drugie, to nie jest zadanie dziecka. Dość dobry rodzic nie oczekuje, że dziecko z nim zamieszka, bo on czuje się samotny. Takie rewolucje często kończą się zresztą rozwodem. Jeśli rodzic wymaga od nas tak daleko idącej zmiany, najwyraźniej nigdy nie zrozumiał, że jesteśmy oddzielnymi osobami. To znak, że separacja, o której mówiłam, nie przebiegła prawidłowo.
fot Mike Labrum

Zofia Milska-Wrzosińska w rozmowie dla miesięcznika Pani, która ukazała się w numerze listopadkowym

25/10/2022

"Poczucie własnej wartości może rozwinąć się tylko w atmosferze, w której indywidualne różnice są doceniane, błędy tolerowane, komunikacja jest otwarta, a zasady są elastyczne – atmosferze, która panuje w troskliwej rodzinie."

Virginia Satir. Rodzina. Tu powstaje człowiek.
fot Christopher Burns

12/10/2022

Umów wizytę u mgr Monika Zarach-Czapiewska, psycholog w Kościerzyna - opinie, informacje kontaktowe, usługi i cennik.

22/09/2022

"Częścią leczenia jest pragnienie bycia wyleczonym."
____________
~ Seneka
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
obraz: Dariusz Ślusarsky

Adres

Rzemieślnicza 21
Koscierzyna
83-400

Godziny Otwarcia

Wtorek 15:00 - 20:00
Czwartek 16:00 - 20:00

Telefon

+48505369627

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Psycholog Monika Zarach-Czapiewska umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Psycholog Monika Zarach-Czapiewska:

Udostępnij

Kategoria