
25/05/2025
Tym razem przybyłam do wód z częścią mojej klasy, 5 dni żeglowania. To doświadczenie pokazało jak można integrować w sobie dynamikę i spokój, refleksję i dobrą zabawę, lęk i determinację. Pierwszego dnia mieli mocniejszy wiatr i ten przyniósł wątpliwości. Podczas wieczornej społeczności powiedzieli czy to tak musi być trudno? A czy możemy tylko w idealnej pogodzie żeglować? Oprócz wydumanych oczekiwań, najtrudniejsze do przełknięcia było to, że lęku przed nowym nie da się nie przeżyć i więcej - trzeba działać pomimo. Próbowali negocjować, przyjąć półprawdy, przekonywać, że mają prawo do komfortu, że nie na to się pisali. Nie dość, że nie serwowałam klamst na pocieszenie, to jeszcze powiedziałam, że mają czas do rana, by zdecydować czy żeglują, czy siedzą w mesie pod pokładem. Zero-jedynkowo. Albo stajesz za sobą, albo uciekasz. To jak na sesjach w Pracowni kiedy szukacie półśrodków, przekonujecie o swoich racjach, które doprowadziły do zdrowotnej katastrofy, kiedy to terapeuta ma naprawić Wasze zaniechania i oddalanie w czasie momentu zmiany. Domyślacie się jaką decyzję podjęli ci młodzi następnego dnia?