07/06/2023
Piotra Wieczorkowskiego - psychologa, specjalistę psychologii klinicznej, specjalistę terapii uzależnień, psychoterapeutę w Polskim Instytucie Ericksonowskim w Katowicach zapytaliśmy, o wykorzystanie psychoterapii ericksonowskiej w leczeniu uzależnień. Zapraszamy do refleksji.
Psychoterapia ericksonowska może pomagać w leczeniu uzależnienia. Kiedy zaczynałem pracę, szedłem podwójną ścieżką - z jednej strony wtedy już jeździłem na szkolenie do Instytutu Ericksonowskiego w Katowicach, z drugiej strony zacząłem pracę w ośrodku leczenia uzależnień. Miałem wrażenie, że jestem w dwóch totalnie różnych światach, jakich się w żaden sposób nie da pogodzić. To nie było łatwe doświadczenie. Miałem dużo szczęścia, bo trafiłem do ośrodka, w którym nasza dyrektor, pani Małgorzata Kowalcze, tak skonstruowała to miejsce, żeby patrzeć na pacjentów i ich problemy szerzej, niż tylko przez pryzmat uzależnienia. Tak się potem potoczyło, że każdy z zespołu zaczął szukać innych niż tylko stricte odwykowych pomysłów na to, jak pracować z ludźmi. Także i tak było lepiej, ale nadal nie było łatwo.
To, czego się uczyłem na szkoleniach jako terapeuta uzależnień często było czarne albo białe - “pije albo nie pije”, “chce się leczyć albo nie chce się leczyć”. Jeśli się nie chce leczyć, to będzie się chciał leczyć, jeśli zobaczy dramatyczne skutki swojego uzależnienia dla siebie, dla innych i pokaż mu to i powiedz mu o tym. W podejściu ericksonowskim jest trochę inaczej - spotkaj się, zobacz oczami pacjenta, to co on widzi, poszukaj zasobów. Dwa światy. Naprawdę miałem poczucie, że trudno to pogodzić. Natomiast dzisiaj sądzę, że to był fikcyjny kłopot, ale do tego miejsca doprowadziła mnie jakaś ścieżka.
Najważniejsze na mojej drodze były spotkania z różnymi nauczycielami, osobami, które mi pokazywały, jak można inaczej pracować z osobami uzależnionymi.
Pierwsze takie spotkanie było w 2007 roku. Miałem okazję posłuchać w Krakowie terapeuty ze Stanów Zjednoczonych Andrew Tatarskiego. To jest przedstawiciel takiego myślenia o terapii osób uzależnionych, które określa jako psychoterapię opartą na modelu redukcji szkód. Chodzi o to, żeby spotkać tych ludzi tam, gdzie oni są. Nie oczekiwać od nich tego, czego nie są w stanie zrobić na przykład abstynencji, tylko najpierw próbować się z nimi spotkać i zobaczyć, czego realnie potrzebują. Dobrym zobrazowaniem tego są doświadczenia osób, które pracowały w programach wymiany igieł i strzykawek dla narkomanów, biorących dożylnie opiaty. Okazało się, że ci ludzie przychodzą po strzykawki i że im zależy na tym, żeby mieć czysty sprzęt do iniekcji, nie zakazić się wirusem HIV. Zależy im na tym, żeby być zdrowym. Potem się okazało, że kiedy przychodzą po strzykawki, można zacząć z nimi rozmawiać, można opatrzyć im ranę, sprawdzić, czy mają za co żyć kolejny dzień. Zaczynała się nawiązywać relacja. Osoby uzależnione zaczynały korzystać z opieki pielęgniarki albo lekarza i czasami się okazywało, że po roku czy dwóch można zacząć rozmawiać. “Słuchaj, a może jednak chcesz coś zrobić z używaniem?” Ta sama rozmowa przeprowadzona dwa czy trzy lata wcześniej byłaby niemożliwa. Jasne, że po drodze część z nich kłamała, może kradła. Ale część zaczęła drogę do zdrowia. Właśnie o tym opowiadał Tatarski.
W procesie psychoterapii też tak można. Najpierw trzeba zobaczyć oczami pacjenta w jakiej jest sytuacji i czego potrzebuje. To są rzeczy bliskie terapii ericksonowskiej. “Zobacz jego model świata”, potem przyjdzie czas, żeby gdzieś pacjenta poprowadzić, żeby znaleźć rozwiązania. Trzeba zacząć od małej zmiany, na jakiej będzie można budować później.
W 2014 roku Europejskim Kongresie Ericksonowskim w Krakowie miał wystąpienie terapeuta z Niemiec, Günther Schmidt i mówił o uzależnieniach z perspektywy, jak to nazywał, hipnosystemowej. Zaproponował inne spojrzenie na pacjentów uzależnionych. Czego szukają używając? Mówił, że warto zobaczyć, że za pomocą używki czegoś doświadczają, czego w inny sposób nie są w stanie, bo są odcięci, bo to jest zablokowane, zdysocjowane. To może się wiązać z takimi wyuczonymi oczekiwaniami wobec siebie: “Nie możesz żyć dla siebie”, “Nie masz się cieszyć życiem”, “Jesteś wartościowy, tylko jak się poświęcasz dla innych”. A wtedy, kiedy ktoś się upije to odczuwa stany w rodzaju: jestem pewny siebie, o nikim nie myślę, po prostu żyję dla siebie, ale potem, kiedy trzeźwieje, to jest strasznie. To jest doświadczenie wielu pacjentów uzależnionych.
Być może wtedy mniej chodzi o to, czy ktoś jeszcze używa, czy nie używa, a bardziej o to, jak pomóc mu odszukać zasoby i drogę dostępu, możliwość korzystania z zasobów, jakie ma w sobie.
Jest ważne, że terapeuci ericksonowscy są przygotowani do pracy z rodziną, do spojrzenia systemowego na to, co się dzieje. To istotny aspekt uzależnienia. W książce “W co grają ludzie” Eric’a Berne’a jest opisana gra, którą on nazwał grą „Alkoholik”. Kiedy ludziom trudno być blisko, trudno o intymność, używają różnych gier, żeby uzyskać to, czego potrzebują. W tej grze są różne role: jest alkoholik, jest ktoś, kto oskarża, jest ktoś kto go wybawia, jest ktoś, kto z nim imprezuje. Zdarzyło mi się kilka razy, kiedy prowadziłem szkolenia dla terapeutów na temat pracy z osobami uzależnionymi wykorzystać tę grę w taki sposób, że osoby z grupy miały przydzielone te role. Jedyną instrukcją było to, żeby zaczęły wchodzić ze sobą w interakcje zgodnie z rolami. Właściwie za każdym razem, kiedy to robiłem, zdarzało się tak, że po pięciu, dziesięciu minutach był jeden wielki chaos. Ludzie byli w tym bardzo mocno zanurzeni. Później, kiedy rozmawialiśmy o tym doświadczeniu, wiele osób mówiło: “ja już nawet nie miałem ochoty w tym brać udziału, a i tak mnie to wciągało”, “nie miałem ochoty w tym brać udziału, a i tak znowu robiłem coś, co napędzało całą sytuację”. To pokazuje systemowy aspekt uzależnienia.