
08/02/2025
Historia styczniowego porodu👇
Ciąża donoszona - można rodzić! Myślałam codziennie po skończonym 37 tygodniu 🤰
5 stycznia rano rozpoczęły się skurcze regularne, choć rzadkie (co 20-10min). Ciągnęły się jednak calutki dzień.
Wieczorem na izbie przyjęć po badaniu - rozwarcie na 1cm. Wracam więc do domu wyczekiwać na aktywną akcję porodową w następnych dniach.
Po powrocie do domu skurcze przybierają na sile i są częstsze! Jednak rodzimy❤️
Od 23 do 4 nad ranem w zaciszu dziecięcego pokoju przy świecach i dobrej muzyce coraz mocniejsze skurcze.
Nad ranem powrót do szpitala tym razem już na dłużej 🙈 i zadomowienie się na sali porodowej. Kilka kolejnych godzin na aktywne pozycje porodowe, masaż i uciski wykonane przez partnera oraz wdychanie gazu rozweselającego (ciekawy stan po kilku wdechach, polecam próbować!😂).
Akcja toczyła się w swoim tempie do 8cm rozwarcia. Czyli do porodu tuż tuż!
W jednym momencie jednak KTG pokazało bardzo mocny spadek tętna u synka - szybka decyzja o nagłym cięciu cesarskim! Konflikt pępowinowy. Po kilku - kilkunastu minutach, mąż usłyszał z końca korytarza krzyk naszego dziecka. Wszystko skończyło się dobrze! Dzięki szybciej reakcji personelu medycznego. Ogromnie zmęczeni, ale zdrowi wychodzimy z tego cało 🤱
Czego może nauczyć moje doświadczenie porodowe?
Każdy poród siłami natury może zakończyć się cięciem cesarskim. Choćby ten najlepiej przygotowany (a wierzę, że mój na miarę moich możliwości taki był). Dzieją się sytuacje na które nie mamy wpływu. Bardzo ważne jednak by mieć tego świadomość i móc przygotować się na tę ewentualność. Dzięki temu nie zamykamy się w tworzeniu jednego wyidealizowanego planu, a w zamian za to otwieramy się na to co przyniesie rozwój wydarzeń.
Oczywiście cały czas aktywnie uczestnicząc w tym procesie!
Jak było u Was? Czy poród przebiegł tak jak w Waszej wyobraźni, czy jednak całkowicie Was zaskoczył?
PS. Jeśli macie ochotę poczytać nieco więcej o moich wspomnieniach - zapraszam na bloga, gdzie rozpisałam się z trochę większym rozmachem 😍
https://www.femmefizjoterapia.pl/post/historia-mojego-porodu