28/02/2023
Niestety, to co napisał Pan Łukasz Litewka jest prawdą. Romuś nie zaznał normalnego dzieciństwa. Nigdy nie rozbił kolana, nie biegał po trawie, nie umorusał buźki kremem czekoladowym...
Ciężko się wspina, prawda?
Tak, wiem, wszyscy myśleliście, że wejdziemy na ten szczyt szybciej - w końcu „na Igę”, byliśmy nie do zatrzymania. Nie jest łatwo z dwóch powodów, pierwszy znany wszystkim: mnóstwo szczytów do zdobycia.
Drugi? Zasięgi Facebooka - wszyscy ostatnio na niego narzekają. Ja nie będę. Czemu? Bo to nic nie da, bo wszyscy tutaj jesteśmy świadomi, jaką wartość razem tworzymy. Posłuchajcie mojej historii o Romku, a potem sami oceńcie, jaki zasięg powinna mieć.
Miałem tu wrzucić swoje zdjęcie z dzieciństwa, ale nie zrobię tego. Nie ma go, zamknijcie na moment oczy. Nikt z nas nie pamięta jak miał dwa lata, prawda? Kiedy przeglądam jednak rodzinny album z tamtego okresu, widzę tylko jedno - uśmiechniętego chłopca, który odkrywa świat. W obięciach rodziców, pierwszy dotyk trawy na wiosnę czy zabawy z bratem. Mamy nawet razem zdjęcie w wannie pełnej piany, dziś chyba byśmy tego nie powtórzyli, ale jestem pewien, że wtedy świetnie się bawiliśmy.
Nie pochodziłem z bogatego domu, nie było też tam nigdy biedy. Było zawsze ciepło, nie chodziłem głodny i miałem zawsze kupione wszystkie książki do szkoły. Moimi marzeniami był pierwszy rower, piłka z Adidasa czy dziecięcy zegarek - wszystkie te marzenia przez lata zrealizował mi Mikołaj, a rodzice byli szczęśliwi, że znów nas odwiedził! To były najpiękniejsze lata mojego życia ponieważ były beztroskie.
Właśnie, beztroskie, bez obaw o jutro, bez łez i smutku.
Dziś wiem, że wygrałem życie w walce, w której nawet nie mialem pojęcia, że biorę udział.
Bo przecież mogło być zupełnie inaczej. Przecież życie nie jest sprawiedliwe. Mogłem leżeć podpięty do rurki, mieć spore problemy z oddychaniem. Moim marzeniem byłoby swobodnie się wysikać, a co najgorsze w mojej małej główce nie zakwitłaby nawet myśl o tym, że mogę wyjść pobiegać, zagrać z kolegami w piłkę czy dotknąć tej trawy. Skazano by mnie na cierpienie, na łzy mojej matki i zdesperowanego tatę, który biegałby po lekarzach. Tatę? Tato…Mikołaj nigdy by do mnie nie przyszedł, bo zamiast rzeczy materialnych poprosiłbym go o zdrowie.
Nie wszedłbym do sklepu z cukierkami jak każdy chłopczyk w moim wieku i naciskał na mamę by je kupiła. Czemu? Bo nie wiedziałbym jak one smakują, nie umiem nawet przełykać. Nie tańczyłbym z bratem, bo mogę tylko patrzeć jak on tańczy. Nie.. po prostu nie dam chyba rady dalej pisać tego posta.
Jeśli uważacie, że powinniśmy tutaj wszyscy mieć gdzieś ucięte zasięgi i zrobić coś dobrego, to wiecie co robić.
Zdjęcie poniżej to nie moje dzieciństwo, ale kogoś kto zasługuje na nie tak samo. Życie jest niesprawiedliwe.
https://www.siepomaga.pl/roman-antsikewicz