10/05/2021
Syndrom gotującej się Żaby, czyli słów kilka o tym, dlaczego niejednokrotnie „tracimy życie” na wyniszczające nas emocjonalnie związki, na tolerowanie toksycznych ludzi, rodziców, pracy, sytuacji... ? Co sprawia, że pozwalamy się „gotować” we własnym życiu?
O co w ogóle chodzi w psychologii, z metaforą o gotującej się żabie? Żaba umieszczona w garnku z bardzo gorącą wodą natychmiast z niego wyskoczy chcąc ratować swoje życie. Natomiast, jeśli tą samą żabę wsadzimy do letniej wody i bardzo, bardzo powoli będziemy ją podgrzewać to ze względu na zdolności adaptacyjne (żaba jest zmiennocieplna i dostosowuje temperaturę ciała do temperatury otoczenia) będzie się stopniowo przyzwyczajać do coraz to wyższej temperatury wody. Jednak ten powolny proces pochłonie jej całą energię i po przekroczeniu punktu krytycznego nie będzie już wstanie z garnka wyskoczyć i spotka ją smutny koniec. Wszystko przez to, że przeoczyła moment, kiedy miała w sobie jeszcze wystarczająco dużo sił żeby odmienić swój los.
Będąc od dłuższego czasu „w środku wydarzeń” (nawet tych, które nie są dla nas korzystne) bardzo często nie reagujemy w sposób adekwatny do tego jaki wymagałaby od nas dana sytuacja. Niejako przyzwyczajamy się (niczym ta Żaba gotowana na małym ogniu) i stopniowo dajemy przyzwolenie na sytuacje, na które nigdy byśmy się nie zgodzili będąc w roli obserwatora a nie uczestnika.
Jako ludzie (bez wątpienia) posiadamy niezwykłą umiejętność dopasowywania się do sytuacji, które nas spotykają. Jednak w naszym przypadku chodzi o czynniki społeczno-psychologiczne, a nie tylko temperaturowe jak w metaforze z żabą. Pewna elastyczność związana z funkcjonowaniem w społeczeństwie jest nam niezbędna i co do tego nie mamy wątpliwości.
Zadajmy sobie jednak pytanie do czego doprowadzi nas subtelne, ale długofalowe ignorowanie swoich emocji, przymykanie oczu na toksyczne relacje, wielokrotne „uginanie się” dla świętego spokoju, dla dobra ogółu. Przecież, co nas nie zabije to nas wzmocni jak rzekł Friedrich Nietzsche, prawda? No właśnie nie!
Co nas nie zabije to nas nie zabije i tyle, ale pewnie sponiewiera emocjonalnie, psychicznie, doprowadzi do załamania nerwowego i odciśnie piętno w życiorysie, które niewykluczone, że pozostanie z nami do końca naszych dni. Przecież to nie gotująca się woda zabija żabę. Pomyślcie o tym! Najczęściej powodem naszego cierpienia i bólu jest niemożność postawienia granicy, podjęcia decyzji i powiedzenia głośno: dość, dziękuję „wyskakuję”, to nie dla mnie.
Zaryzykujemy twierdzenie, że niemal każdy z nas choć raz w życiu znalazł się w podobnym położeniu. Tolerował coś, co wcale mu nie pasowało, ale potrafił sobie wytłumaczyć, wmówić, że to poświęcenie służy „wyższemu dobru”, że tak trzeba... Sami mamimy się wizją, że ten „koszmar”, kiedyś się w końcu skończyć, ale historie pokazują, że jednak się nie kończy.
Bardzo często (np. w wyniku emocjonalnej czy finansowej zależności) potrafimy przez bardzo długi czas znosić bolesne sytuacje. Po pewnym czasie to, co jeszcze kiedyś było dla nas nie do przyjęcia staje się codziennością, w której dominującym uczuciem jest wewnętrzna złość, frustracja, bezsilność, strach, brak wiary we własne możliwości czy nawet poczucie winy. Zatracamy się w tym zapominając, że musimy wyskoczyć by uratować swoje życie, by odmienić swój los.
Jak nie przeoczyć tego punktu krytycznego po przekroczeniu, którego będziemy już tak zmęczeni, że nie będziemy mieć siły na jakiekolwiek działanie?
Jeśli usłyszycie, a może już usłyszeliście od bliskiej Wam osoby coś w stylu „podziwiam Cię, bo ja bym tego nie wytrzymał, nie potrafiłbym tak żyć” to pamiętajcie! Nie jest to powód do dumy, tylko do refleksji. To jest ten moment, kiedy często dzięki przypadkowej sytuacji (choć my wierzymy, że przypadki nie istnieją) życie daje Wam sygnał, że dla bliskiej Wam osoby Wasze położenie nie jest do końca komfortowe, dobre, „normalne”.
Często dopiero zmiana perspektywy, zamiana ról (z aktora grającego główną rolę w życiowym przedstawieniu na obserwatora, widza siedzącego na widowni) pozwala nam spojrzeć na tą samą sytuację z innej perspektywy. Dlatego otwórzmy się na ludzi, otwórzmy się na siebie, na swoje uczucia i emocje. Wsłuchiwanie się w siebie, bycie w „relacji” ze swoimi emocjami pozwoli nam odkryć swoje potrzeby, zmienić perspektywę i podjąć w końcu właściwe decyzje.
Następnie weźcie do ręki kartkę, długopis i zapiszcie na niej jasne wytyczne, nieprzekraczalne granice, które wskażą Wam, gdzie jest ten moment, w którym bez względu na sentymenty, emocje, strach czy sprytne manipulacje naszego ego powiecie dość, koniec, dziękuję to nie dla mnie! Wyskakuję, ponieważ woda jest już dla mnie zdecydowanie za gorąca. Ten rodzaj umowy będzie dla niektórych emocjonalnym wyzwaniem nie do przeskoczenia.
Najważniejsze jest właśnie zapisanie tego wszystkiego na kartce, ponieważ nasza pamięć bywa ulotna, ale również dlatego, że to, co zapisane nabiera mocy sprawczej, wprowadza konkretne ustalenia. Sprowadza nasze myśli i plany z wirtualnej przestrzeni do rzeczywistości. Do tego mamy coś namacalnego, czego nie da się w łatwy sposób przekreślić, zapomnieć czy powiedzieć, że było inaczej. Zapisana, ustalona z góry granica będzie dla nas niezbędnym punktem odniesienia, dzięki któremu możemy zaoszczędzić sobie wielu niepotrzebnych emocji i problemów.
Do tego zadbajcie o swoją przestrzeń, o swoje najbliższe otoczenie, o bliskich, którzy będą z Wami, z którymi będziecie mogli porozmawiać, otworzyć się, poprosić o pomoc, którzy będą dla Was wsparciem w całym tym procesie. Wtedy praktycznie od pierwszej chwili, kiedy zaczniecie działać, kiedy weźmiecie odpowiedzialność we własne ręce zaczyna dziać się prawdziwa magia. Odkrywacie pokłady wewnętrznej siły i energii, której nie byliście nawet świadomi.
Obserwujemy to na każdej ceremonii Kambo. Przychodzi moment, kiedy mówicie mam dość, nie dam rady, nie mam siły… A my wtedy jak mantra: masz siłę, dasz radę. Nie dam, dasz… Zachęcamy Was żebyście wrócili do swojej intencji, do tego miejsca, które sprawiło, że zdecydowaliście się na spotkanie z Żabą.
Po czym widzimy jak Wasze ciało prostuje się, jak pojawia się w Was (wewnętrzna i potężna) siła, której chwilę wcześniej jeszcze sami nie widzieliście. Widzimy jak ciało wygrywa z rozumem i odrzuca jego „mam dość”, „nie mam siły”, „nie dam rady” i pokazuje Wam, że siła jest w Was, że dacie radę i dajecie!
Wiemy, że są to trudne, czasami graniczne przeżycia. Jednak zmiany jakie później w Was zachodzą, o których z resztą sami mówicie. Pokazują, że było warto przez to przejść. W życiu trzeba czasem zawalczyć o siebie, o swoje szczęście, a tym samym o szczęście swoich bliskich.
Jak napisał po jednej z ceremonii (na naszym fanpage'u) Wawreczko „… możemy przekroczyć granice, zdjąć łańcuchy, które do tej pory nas więziły i dojść do punktu w którym wszystko zaczyna się od początku. Towarzyszy temu nieznana rozpiętość możliwości naszego organizmu. Z jednej strony odczuwamy ogromną słabość, by chwilę później dostrzec nieznane, nieograniczone pokłady uśpionej energii, która wydostaje się z nas poprzez głęboki oddech. W moim przypadku ten oddech wydał mi się jakby był moim pierwszym oddechem od dawna.”.
Zatem czy warto jest znaleźć się w miejscu, w którym wszystko zaczyna się od początku? Odpowiedź na to pytanie pozostawiamy już Wam. My, z radością będziemy Wam towarzyszyć w tej podróży, jeśli zdecydujecie się nas do niej zaprosić.
W miłości i zaufaniu 🙏 Kambo Academy 🐸