
18/04/2025
Nie udaje mi się prowadzić tego profilu. Ale będę dzielić się tutaj szczególnościami.
Chciałam podzielić się z Wami wierszem,
przyniesionym w darze przez moją klientkę.
Z wdzięcznością i wzruszeniem dzielę się nim (za jej zgodą).
To zapis wewnętrznego poruszenia, jakie wydarzyło się w procesie psychoterapii. Blasku, który rozbłysł, zgasł, by znów się tlić – już z większą zgodą na swoje niedoskonałości.
Taniec, który nie musi być idealny. Życie, które nie musi być spektakularne. Zgoda na siebie.
"Na pamiątkę blasku,
co się zatlił w zeszłą jesień.
Później przygasł, bo nie wiedział
jak się płonie nieprzerwanie,
jak się tańczy ramionami
w rytm, co w duszy się odzywa.
Nie znał taktu ani manier,
więc się schował, bo nie wiedział,
że ten taniec bylejaki,
zwykłym życiem się nazywa.
I znów tli się wiedząc o tym,
że mu wolno być kłopotem,
że to wszystko, co wytańczy,
co zapragnie, wznieci, spali,
że to wszystko jest drobnostka,
znowu tańcz, jesteśmy mali.
Teraz tańcz, jesteśmy cali."
Roksana