
10/05/2025
W moimi rodzimym Gestalt Instytut w którym uczyłam się psychoterapii, na zadane pytanie: „Jak długo powinna trwać nasza własna psychoterapia?” (każdy terapeuta musi ją przejść), szefowa Instytutu odpowiadała: „Zazwyczaj trwa około dwóch lat, ale dla orłów – sześć.”
Sześć lat w procesie psychoterapeutycznym! Wtedy, w głowach nam się to nie mieściło.
A jednak w tym tygodniu wyraźniej niż kiedy indziej zobaczyłam, jak czasem potrzebny jest długi proces terapeutyczny. (To „czasem” jest o głębokości zranienia, o strukturze charakteru osoby etc.).
Aby to zilustrować sięgnę po przykład z gabinetu, który w tej chwili postaram się zanonimizować tak, by nie ujawnić zbyt wiele o tej osobie.
Osoba Z. trafiła do mnie prawie sześć lat temu w kryzysie z powodu kolejnej już relacji, burzliwej i jak ją nazywała - „toksycznej”. Przez około 3 lata pracowałam z nią nad jej „uzależnieniem od miłości”. W tym czasie budowała się również nasza relacja, w której Z. spotykała się z uznaniem, akceptacją, nieocenianiem, troską, czułością, ale również z konfrontacją, która nie miała służyć wpędzaniu w poczucie winy czy agresję, ale sprzyjała poszerzaniu świadomości.
Po tym czasie z powodów zdrowotnych Z. musiała przerwać terapię. Proces się jednak nie zakończył. Dodam, że proces terapeutyczny to nie tylko 50 minut spędzone na fotelu, ale to również wszystko, co dzieje się pomiędzy: refleksje, wglądy, sny, reakcje, decyzje, wybory.
Minęło 1,5 r. i można było wznowić sesje w gabinecie. Materiał, który ta osoba przyniosła po długim czasie niewidzenia się ze mną pokazał, że zaczęła wychodzić z „uzależnienia od miłości”, a konkretnie wyraźnie umiała zauważyć momenty, kiedy wchodziła w związki w sposób niezdrowy dla siebie, ale i dla tej relacji. Zauważała, jak to współtworzy. Zaczęła chwytać, za co brała odpowiedzialność, ale też, gdzie jej unikała.
Powiedziała wówczas: „Nie odpowiada mi już rola ćmy fruwającej wokół światła palącego skrzydełka. Nie chcę być ćmą.”. Zauważyła, że to, czy istnieje i czy jej życie ma znaczenie nie zależy od tego, czy obiekt miłości, wokół którego tańczy, zaaprobuje jej taniec i ją pochwali.
Zorientowała się, że nie musi latać dla kogoś, ale że przyjemnie jest frunąć z kimś, kto szanuje jej odrębność, i jednocześnie ceni swoją.
W tym tygodniu Z., po kolejnym roku terapii uprzytomniła sobie, że osoba, z którą teraz się spotyka uznaje ją, jaka jest, akceptuje, nieoceniania, troszczy się, okazuje czułość, ale również nie boi się wyrażać swojego zdania, które nie ma służyć wpędzaniu w poczucie winy czy agresję, ale jest zaproszeniem do swojego świata.
Brzmi znajomo?
Zanim osoba, z którą pracuję przemodelowała swój sposób wchodzenia w relacje wiele rzeczy musiało się rozsypać. W tym długim procesie nie była jednak sama. Zaufanie, którym mnie obdarzyła, było przywilejem, ale również było niezbędne, aby uwewnętrznić to, co było dobre w relacji terapeutycznej.
Ten długi proces terapeutyczny pokazał jak zinternalizowanie relacji terapeutycznej, a nawet osoby terapeutki sprzyja budowaniu zdrowych relacji poza gabinetem terapeutycznym.
Czy ta opowieść ma sugerować, że terapia powinna trwać 6 lat? Absolutnie nie.
Powiem za tym co wyżej: „Psychoterapia standardowo trwa 2 lata, ale dla orłów 6.”