Beata Rudzińska Psychoterapia i Diet Coaching

Beata Rudzińska Psychoterapia i Diet Coaching Beata Rudzińska - psychoterapeutka Gestalt, akredytowany coach, diet coach. Chciałabym Cię zaprosić do wspólnej podróży jaką jest psychoterapia. Dlaczego? Pytaj.
(1)

Jestem psychoterapeutką Gestalt w procesie certyfikacji, akredytowanym coachem Izby Coachingu, certyfikowany i doświadczonym diet coachem (mam za sobą setki godzin przepracowanych z klientami), jestem również specjalistką d/s odżywiania, propagatorką diety wegańskiej i przyjaznego ciału i środowisku stylu życia. Otóż pracując przez lata jako coach dietetyczny i dietetyk z klientami, którzy doświad

czali niskiego poczucia własnej wartości oraz rozmaitych problemów i wyzwań związanych ze swoim ciałem (np. nadwaga, kompulsywne objadanie, ortoreksja, anoreksja, brak motywacji do zdrowego ruchu), dochodziłam do pewnego etapu, na którym musiałam się zatrzymywać, gdyż brakowało mi narzędzi, aby pójść dalej, głębiej. A tego właśnie potrzebowali moi klienci. Okazało się, że wiele problemów, smutków, rozczarowań, które przynosiło im życie, zaczynało się od trudnej relacji z samymi sobą, co przekładało się często na nienawiść lub nieakceptację swojego ciała. Ten brak relacji ze swoim ucieleśnionym JA, miał często wpływ na brak zdrowych relacji z innymi ludźmi i dalej, ze światem. Odczucie ciągłego braku czegoś, np. miłości, poczucie niezadowolenia z siebie, z życia osobistego, odczucie nieszczęścia, brak szczęścia, brak poczucia sensu, depresja… to elementy historii moich klientów, które przywiodły mnie do psychoterapii. Psychoterapia to podróż. Podróż w głąb siebie. Niełatwa, ale pasjonująca. W bezpiecznym towarzystwie. W moim towarzystwie. Głęboko wierzę w cud psychoterapii. Praca w obszarze emocji, praca z głosem ciała, praca z tym, co jest tu i teraz przynosi zmianę w wielu obszarach życia. Przynosi ulgę i niekiedy olśnienia. Przynosi wiedzę, z której, jeśli tylko chcesz, możesz skorzystać. Psychoterapia to narzędzie sprzyjające rozwojowi i poszerzaniu świadomości. Psychoterapia przynosi odpowiedzi, ale też rodzi fascynujące pytania, dzięki którym twoje życie, kiedy tylko zaczniesz je opowiadać, jawi się jako niezwykła przygoda, w której zapragniesz uczestniczyć. Zapraszam Cię do mojego gabinetu. Jeśli nie jesteś z Krakowa, nie ma problemu. Możemy pracować on line. Masz jakieś pytania, pisz śmiało. Chcesz wiedzieć więcej, jak wygląda sesja? Pisz śmiało. O sobie powiem jeszcze, że jestem w długoletnim związku małżeńskim. Mam dwie córki. Niedawno odkryłam dla siebie fotografię. Zdjęcia to jest coś, co najchętniej robię w wolnej chwili. Piszę też haiku. Mam za sobą wydany również zbiór opowiadań oraz baśnie.

W moimi rodzimym Gestalt Instytut w którym uczyłam się psychoterapii, na zadane pytanie: „Jak długo powinna trwać nasza ...
10/05/2025

W moimi rodzimym Gestalt Instytut w którym uczyłam się psychoterapii, na zadane pytanie: „Jak długo powinna trwać nasza własna psychoterapia?” (każdy terapeuta musi ją przejść), szefowa Instytutu odpowiadała: „Zazwyczaj trwa około dwóch lat, ale dla orłów – sześć.”



Sześć lat w procesie psychoterapeutycznym! Wtedy, w głowach nam się to nie mieściło.

A jednak w tym tygodniu wyraźniej niż kiedy indziej zobaczyłam, jak czasem potrzebny jest długi proces terapeutyczny. (To „czasem” jest o głębokości zranienia, o strukturze charakteru osoby etc.).



Aby to zilustrować sięgnę po przykład z gabinetu, który w tej chwili postaram się zanonimizować tak, by nie ujawnić zbyt wiele o tej osobie.

Osoba Z. trafiła do mnie prawie sześć lat temu w kryzysie z powodu kolejnej już relacji, burzliwej i jak ją nazywała - „toksycznej”. Przez około 3 lata pracowałam z nią nad jej „uzależnieniem od miłości”. W tym czasie budowała się również nasza relacja, w której Z. spotykała się z uznaniem, akceptacją, nieocenianiem, troską, czułością, ale również z konfrontacją, która nie miała służyć wpędzaniu w poczucie winy czy agresję, ale sprzyjała poszerzaniu świadomości.



Po tym czasie z powodów zdrowotnych Z. musiała przerwać terapię. Proces się jednak nie zakończył. Dodam, że proces terapeutyczny to nie tylko 50 minut spędzone na fotelu, ale to również wszystko, co dzieje się pomiędzy: refleksje, wglądy, sny, reakcje, decyzje, wybory.



Minęło 1,5 r. i można było wznowić sesje w gabinecie. Materiał, który ta osoba przyniosła po długim czasie niewidzenia się ze mną pokazał, że zaczęła wychodzić z „uzależnienia od miłości”, a konkretnie wyraźnie umiała zauważyć momenty, kiedy wchodziła w związki w sposób niezdrowy dla siebie, ale i dla tej relacji. Zauważała, jak to współtworzy. Zaczęła chwytać, za co brała odpowiedzialność, ale też, gdzie jej unikała.



Powiedziała wówczas: „Nie odpowiada mi już rola ćmy fruwającej wokół światła palącego skrzydełka. Nie chcę być ćmą.”. Zauważyła, że to, czy istnieje i czy jej życie ma znaczenie nie zależy od tego, czy obiekt miłości, wokół którego tańczy, zaaprobuje jej taniec i ją pochwali.

Zorientowała się, że nie musi latać dla kogoś, ale że przyjemnie jest frunąć z kimś, kto szanuje jej odrębność, i jednocześnie ceni swoją.



W tym tygodniu Z., po kolejnym roku terapii uprzytomniła sobie, że osoba, z którą teraz się spotyka uznaje ją, jaka jest, akceptuje, nieoceniania, troszczy się, okazuje czułość, ale również nie boi się wyrażać swojego zdania, które nie ma służyć wpędzaniu w poczucie winy czy agresję, ale jest zaproszeniem do swojego świata.

Brzmi znajomo?



Zanim osoba, z którą pracuję przemodelowała swój sposób wchodzenia w relacje wiele rzeczy musiało się rozsypać. W tym długim procesie nie była jednak sama. Zaufanie, którym mnie obdarzyła, było przywilejem, ale również było niezbędne, aby uwewnętrznić to, co było dobre w relacji terapeutycznej.



Ten długi proces terapeutyczny pokazał jak zinternalizowanie relacji terapeutycznej, a nawet osoby terapeutki sprzyja budowaniu zdrowych relacji poza gabinetem terapeutycznym.



Czy ta opowieść ma sugerować, że terapia powinna trwać 6 lat? Absolutnie nie.

Powiem za tym co wyżej: „Psychoterapia standardowo trwa 2 lata, ale dla orłów 6.”

Mam głębokie przekonanie, że każdy człowiek potrzebuje choć raz opowiedzieć komuś swoją historię. Z tego między innymi p...
15/03/2025

Mam głębokie przekonanie, że każdy człowiek potrzebuje choć raz opowiedzieć komuś swoją historię. Z tego między innymi powodu ludzie przychodzą na terapię. Żeby opowiedzieć swoje życie najuczciwiej jak się da. W największej zgodzie ze sobą, wobec Drugiego, który ze szczerą życzliwością przyjmie tę historię i stanie się świadkiem, czyli tym, który usłyszał i widział.



Dlaczego potrzebujemy opowiadać swoje życie? Motywacje są różne. Czasami dlatego, że chcemy zrozumieć i szukamy przyczyn i skutków, czasami dlatego, że ciążą nam tajemnice, których już nie pomieszczamy, czasami dlatego, że przygniata nas poczucie winy i wstydu i pragniemy wybaczenia, czasami dlatego, że nie mieliśmy dotąd prawa do swobodnego wypowiadania się, czasami dlatego, że potrzebujemy potwierdzenia, iż życie nam się nie przewidziało, i to jak doświadczaliśmy było adekwatne do tego, jak czuliśmy i pojmowaliśmy. Czasami chcemy po prostu dać się poznać lepiej.



Opowiadamy swoje życie, ponieważ w ten sposób w obecności Drugiego i wobec siebie uznajemy ważność swojej egzystencji.

Egzystencja to znaczy: wyłaniać się, być widocznym – łac. ‘exsistere’ – ‘ex’ – „na zewnątrz”, ‘sistere’ – „stać”.



Opowiadanie swojego życia to podróż egzystencjalna, podczas której możliwe jest świadome wyłanianie się wobec Drugiego, poprzez ukazanie tego co wewnątrz nas na zewnątrz.



Nasze przybycie na świat konstytuuje słowo. Od słowa, którym jesteśmy rozpoznani rozpoczyna się nasza wędrówka ku poszerzaniu świadomości.

Opowiadanie o sobie to rekonstrukcja odbić i refleksów obrazów istnienia, jakie współtworzyliśmy z innymi.



Pierwsze słowo o nas to odbicie nas samych w oczach Drugiego. To właśnie to słowo inauguruje świadomość bycia, gdy przychodzimy na świat.

Aby być świadomymi potrzebujemy być zobaczonymi, usłyszanymi, potwierdzonymi, wysłuchanymi.

Po to między innymi idziemy na terapię.

Oczywiście są też inne wartościowe możliwości, które sprzyjają wybrzmieniu własnej historii.



Niedawno przeczytałam książkę Janka Gorczycy, Polaka, który od ponad trzydziestu lat wiedzie życie bezdomnego na ulicach Rzymu. Książka „Storia di mia vita” („Historia mojego życia”) została wydana we Włoszech i z tego, co wiem jest bestsellerem i doczekała się już kilku wznowień.

Ciekawostką jest fakt, iż opublikowano ją tak, jak autor ją napisał. Językiem surowym, ostrym, ulicznym, niegramatycznym, z licznymi błędami. Dodatkowo „Storia di mia vita” napisana jest w czasie teraźniejszym, co daje efekt piorunującego obnażenia i zanurzenia w chwili. Jako czytelniczka momentalnie zostałam wessana w pole tej historii i stałam się świadkinią karkołomnych przeżyć Janka, takich jak: choroba alkoholowa, wyzwania ulicy, trudna miłość. Dodatkowo Janek Gorczyca w sposób esencjonalny ujął swoje życie skomplikowanego prostego człowieka w oceanie geopolitycznych przemian, dzięki czemu jego doświadczenie w niemal namacalny sposób stało się częścią czegoś większego, co bez Janka nie byłoby takie same.

„Ależ przygoda to ŻYCIE!” – myślałam, i zaraz potem przyszła mi refleksja, że życie nabiera sznytu przygody, gdy właśnie jest opowiadane.



Przykład Janka Gorczycy pokazuje również, iż opowieść nie potrzebuje „idealnego” języka.

Nie musisz umieć „jakoś” opowiadać. Właśnie to, jak mówisz o sobie, w jaki sposób, jest integralną częścią Twojej historii. To sprawia, że jest ona unikatowa.

Ileż to razy spotykam w gabinecie osoby, które po tygodniu niewidzenia się ze mną mówią: „Nic się nie wydarzyło.”. Serio? Bo potem nagle spotykam człowieka, który ze swojej codziennej jazdy do pracy tym samym numerem autobusu robi przygodę, opowiadając, kogo spotkał, co widział, z kim rozmawiał, kto go szturchnął po ostrym hamowaniu, albo za czym zamarzył, gdy nagle zobaczył migoczącą reklamę na podsufitce pojazdu. I nagle przejazd zwykłą linią autobusu nabiera niezwykłości.

I to NAGLE, dzieje się w teraz.



Z tego, co wiem Janek Gorczyca nadal mieszka w Rzymie. Jeśli ktoś z Was mówi po włosku, to książkę serdecznie polecam. Tu dołączam artykuł o autorze po polsku.



https://wydarzenia.interia.pl/ciekawostki/news-literacki-debiut-bezdomnego-polaka-glosno-we-wloskiej-prasie,nId,7578176

Kiedy myślisz: depresja – jaki obraz się wyłania?Wirtualna przestrzeń regularnie podrzuca portrety znanych osób, u który...
02/02/2025

Kiedy myślisz: depresja – jaki obraz się wyłania?
Wirtualna przestrzeń regularnie podrzuca portrety znanych osób, u których zdiagnozowano depresję. Rozpoznajemy wśród nich wybitnych artystów, w tym ludzi, którzy skutecznie umieli dostarczać rozrywki innym, ludzi sukcesu… (łac. successus – postęp, dobry wynik, szczęśliwy finał). Informacje o ich chorowaniu, a wielu przypadkach o śmierci – szokują.

Trudno nam zrozumieć, dlaczego osoby, które mają w naszym wyobrażeniu dostęp do niemal wszystkiego, co przynosi zadowolenie, zapadają się w sobie i owijają całunem rezygnacji.
Jednakże depresja nie kieruje się statusem osoby (na poczet tego tekściku urzeczowiam chorobę, jakby była oderwana od organizmu), i możemy ją rozpoznać we wszystkich środowiskach, i u ludzi w niemal każdym wieku bez względu na ciało, intelekt czy posiadane zasoby.

Na depresję może zachorować każdy. Nawet Bóg!
A to wolta!
Jestem świeżo po przeczytaniu dramatu „Boże mój” Anat Gov Wydawnictwo i Księgarnia Austeria
Wyobraźcie sobie taki oto case: Na kozetkę do terapeutki Elli przychodzi w przebraniu znanego aktora sam Bóg. Włożył taki kostium, ponieważ jako wszechwiedzący znał upodobanie Elli do artysty.
Bóg w sztuce Anat Gov od ponad dwóch tysięcy lat cierpi na depresję.
Czyli?

Otóż, ażeby za dużo nie zdradzać, napiszę tyle: Bóg wycofał swoje moce, swój głos, swoją wielkość, kreatywność a nawet agresję, żeby… w pewnym sensie dać więcej przestrzeni swojemu przyjacielowi, wobec którego czuje się winny.
Dramat napisany jest leciutko, momentami zabawnie, ale znalazłam w nim ziarenka piękna i nadziei, które bardzo mnie poruszyły.

Dość łatwo utożsamić mi się z Ellą, która jest terapeutką jak ja, i która od dziecka kontestuje istnienie Boga.
Ella nie ma łatwego życia. Sama wychowuje syna, od którego nigdy nie usłyszała choćby jednego słowa, lecz mimo to wciąż umie się zachwycać i zadziwiać. Jest pełna łagodnej cierpliwości i jednocześnie potrafi konfrontować. Może dlatego została wybrana przez Boga?

W każdym razie odważnie, a nawet trochę ze złością podjęła się niemal niemożliwego zadania pomóc Bogu w ciągu 50 minut.
Zaciekawieni? Polecam bardzo.

Wracając do depresji, do owej rezygnacji, do tego zasysającego przygnębienia, które prowadzi do wewnętrznego odrętwienia, do ciemności duszącej jak powietrze pełne pyłu – czym jest?
Mówienie o depresji w kategoriach choroby ułatwia z pewnością nawigowanie w przestrzeni, gdzie, ażeby się osadzić trzeba nazywać, ale jednocześnie nie pomaga w zrozumieniu fenomenu depresji.

To, co chcę teraz napisać jest trudne bez opisania teoretycznych podstaw psychoterapii Gestalt, w tym fenomenologii, ale spróbuję.

W naszym rozumieniu chorowanie jest pewnego rodzaju krajobrazem, jak się zdarza na granicy kontaktu: organizm/środowisko. Czyli że choroba, w tym depresja należy zarówno do organizmu jak i środowiska, a idąc dalej ujawnia się wskutek niejako współistnienia, współtworzenia. Pomaga zrozumieć to metafora boiska piłkarskiego wg filozofa fenomenologa Merleau-Pontiego, który mówi, że gracz z boiskiem tworzy całość, choć boisko nie jest mu dane na wyłączność. Są tam przecież inni gracze. Wokół boiska też zresztą dużo się dzieje. I to wszystko ogromnie wpływa na gracza, który jest przy piłce, ale również na tego, który siedzi na ławce rezerwowych etc. I choć praktyczne intencje każdego z uczestników meczu zdają się wyodrębniać jako osobne, nie zaistniałyby, gdyby nie było boiska.

Podobnie jest z tym, co nazwiemy depresją. Rezygnacja, wycofanie, apatia, bezsenność, bycie mniej żywym, poczucie bezsensu – pełnią konkretną funkcję we współtworzonym spotkaniu organizm/środowisko. Bycie-chorym jest „odmianą bycia-w-świecie”, w którym z jakiegoś powodu, w danej chwili tylko tak można być (czasem chodzi o przerwanie konfliktu).
Terapeuta Gestalt nie tyle zajmuje się diagnozowaniem co percypowaniem, jak w spotkaniu z klientem współdoświadcza jego rezygnacji, wycofania, bycia mniej żywym etc., i jak swoją „odmianą bycia-w-świecie” na niego wpływa.

Efektem jest uznanie doświadczenia klienta w miejscu, gdzie dotąd cierpiał sam. „Cierpienie jest nieobecnością.”. W rezultacie nieobecność staje się żywą obecnością, która zaprasza do ruchu, do poczucia czegokolwiek, do małego gestu, do ukradkowego spojrzenia, a może nawet z czasem do wspólnego tańca.

Dotyk spojrzeniaChciałabym być oczami, robić to, co robią oczy, które w jednej chwili idą bardzo daleko, tam, gdzie resz...
04/01/2025

Dotyk spojrzenia

Chciałabym być oczami, robić to, co robią oczy, które w jednej chwili idą bardzo daleko, tam, gdzie reszta mnie nigdy nie postawi stopy, a wszystko, co widzą, udaje im się mieć, pozostawiając to tam, gdzie jest, posiadać to bez chęci odebrania, poznać to bez domagania się uwagi, chciałabym mieć bezgraniczny dotyk spojrzenia, który wie, jak dotykać wszędzie, nie naruszając, kochać, nie pozwalając się ranić, zdobyć wszystko, nie odrzucając niczego.

* Sergio Claudio Perroni “Bywa, że wchodzę do twojego snu” (tłum. własne)

Niech się Wam darzy w tym stawiającym pierwsze kroczki 2025 Roku!
Oby upłynął nam wszystkim zdrowo i w pokoju!

-
-
-
-
-
-

Il tatto dello sguardo

Vorrei essere occhi, fare come fanno gli occhi, che in un istante vanno lontanissimo, li dove il resto di me non metterà mai piede, e ogni cosa che vedono riescono ad averla lasciandola dov’è, a possederla senza volerla portare indietro, a conoscerla senza pretendere la sua attenzione, vorrei avere il tatto sconfinato dello sguardo, che sa toccare ovunque senza farsi sentire, amare senza lasciarci ferire, conquistare tutto senza rinunciare a niente.

*Sergio Claudio Perroni “Entro a volte nel tuo sonno”

15/12/2024

Dzień dobry,Jeśli jeszcze nie dotarła do Ciebie informacja o terapii grupowej, to zachęcam do kliknięcia w ten link:https://www.facebook.com/share/p/1BQP6GBwGf/?mibextid=wwXIfrGrupa startuje 8 lutego 2025.Zostało jeszcze kilka terminów bezpłatnych konsultacji, podczas których możesz sprawdzić, czy terapia grupowa jest dla Ciebie.

W moim mieszkaniu jest jedna rzecz, bez której nie miałabym komfortu.To drobnostka. To zatyczka od zlewu kuchennego.Tak ...
07/12/2024

W moim mieszkaniu jest jedna rzecz, bez której nie miałabym komfortu.
To drobnostka. To zatyczka od zlewu kuchennego.

Tak się składa, że kuchnia jest częścią dużego pokoju, w którym mam wydzieloną strefę rekreacyjną, to znaczy sofę, na której mogę przesiadywać lub zalegiwać, i czytać książki lub oglądać kolorowy świat na Netflixie.

Brak zatyczki w umywalce uniemożliwiłby relaks. Owszem, może rozwinąłby moją kreatywność (czym zatkać zlew), ale – inwencję wolałbym krzewić gdzieindziej.

Korek to brak smrodu. Tego ciągnącego się piętrami oparu wydzielin po ludziach i od ludzi. Dlatego wielbię mój korek, drżę, żeby przypadkiem go nie zgubić i zamyślam się, jak tak maleńki przedmiot wpływa na to, jak się czuję i co czuję.

Kwestia korka wycieka zatem na szersze wody. Jak inne drobnostki wpływają na moje życie. Czy umiem docenić je tak jak ów arcyważny przedmiot armatury kuchennej?
Staram się.

Dwa dni temu zgubiłam jedną z nowych rękawiczek. Jestem w tym dobra. W gubieniu. Ale tym razem trochę rozpaczałam. Rękawiczki były naprawdę ładne i dosyć kosztowne. Analizowałam drogę do domu: „To musiało być, gdy wracałam z pracy zatłoczoną 4 i kupowałam w aplikacji bilet, jednocześnie rozmawiając przez telefon o aktualnych trendach sylwestrowych.”.

Dziś znalazłam zgubę. Życzliwa dusza przewiesiła ją na balustradzie schodów. Musiałam upuścić rękawiczkę lecąc do pracy. Górę wdzięczności, którą poczułam wypuściłam korytarzami i rurami (tak, tymi samymi) ku górze i mam nadzieję, że dotarła do kogo trzeba.

Natomiast wczoraj w piekarni, już na odchodnym po zakupach sprzedawczyni zapytała mnie: „A lubi Pani pączki?”. Kto nie lubi. I tak oto wyszłam z dwoma smakołykami, ucieszona jakbym dostała najwspanialszy prezent mikołajkowy na świecie. I, wiecie co? Może taki właśnie był. Napełniony szczodrością jak różą. Pyszny.

Być może już się domyślasz, że pisząc ten tekst zapraszam się do doceniania tego, co małe i niepozorne. Tak. I jednocześnie zapraszam cię do odkrywania drobnostek, które sprawiają, że twoje życie nie miałoby odpowiedniej jakości, gdyby ich zabrakło. Być może twoje myśli podążają teraz w stronę ciała i przypomnisz sobie, jak trudno ci było z kontuzją małego palca, albo w stronę rodzinnych relacji i wspomnisz ciotkę Basię, z którą co prawda masz rzadki kontakt, ale gdy miałaś_łes 10 lat ciotka przewiozła cię na niebieskiej MzEtzce. I choć to był tylko jeden raz, to dzięki temu masz prawko na motor. A może jeszcze prościej? Może docenisz posiłek? Albo wygodne ubranie?

Ja także idę dalej w szukanie ważnych drobnostek, które, jeśli potrzebuję przybliżają mnie do ludzi, a kiedy wolą być sama, to pozwalają mi się zdrowo zdystansować. Jak ten korek.

Dzień dobry:)Z ogromną przyjemnością zapraszam do galerii Biblioteki Gestalt „Zróbmy sobie sztukę”, którą kolejny raz ws...
17/11/2024

Dzień dobry:)

Z ogromną przyjemnością zapraszam do galerii Biblioteki Gestalt „Zróbmy sobie sztukę”, którą kolejny raz współtworzyłam.

[Wystawa] Intencjonalność

Zaproszenie na psychoterapię grupowąUwaga! Ogłaszamy nabór do trzymiesięcznej grupy psychoterapeutycznej dla osób dorosł...
11/11/2024

Zaproszenie na psychoterapię grupową

Uwaga! Ogłaszamy nabór do trzymiesięcznej grupy psychoterapeutycznej dla osób dorosłych. Start - 8.02.2025r.

Dla kogo?

Spotkania w grupie psychoterapeutycznej mogą być dla Ciebie, jeśli Twoim doświadczeniem jest:
- depresja
- samotność
- strata
- lęk społeczny
- poczucie braku sensu
- wypalenie zawodowe
- niezadowolenie lub nieakceptacja swojego ciała
- nieznajomość swoich potrzeb
- brak marzeń, etc.

Co otrzymasz?
- szeroką perspektywę dla swoich trudności
- świadomość
- wsparcie wielu osób
- nowe relacje
- nauczysz się nazywać i wyrażać emocje
- nauczysz się asertywności
- ożywisz ciało

Różnorodność osób tworzących grupę terapeutyczną sprzyja osobistemu rozwojowi, większej świadomości siebie jak również poszerza perspektywę o światy innych ludzi.
Dynamika procesu grupowego, przy wzajemnym wsparciu służy wzbudzaniu kreatywności, spontaniczności i autentyczności w kontakcie z drugim i z grupą.
Dzięki interakcjom w grupie każdy z uczestników ma możliwość uchwycenia swojego schematu relacyjnego oraz zbudowania nowego, który będzie korektywny i będzie wspierać, gdy zdarzy się to co trudne, niewygodne i bolesne.
Grupa terapeutyczna sprzyja wyłanianiu się potencjalności, jakie mamy w sercu i jednocześnie daje przestrzeń do eksperymentowania na bieżąco z tym, czego się w grupie uczymy.

To skomplikowane relacje lub ich brak są najczęściej źródłem cierpienia.

Jak to się odbywa?

Psychoterapeutki, które koordynują proces grupowy, pomagają współtworzyć bezpieczną i empatyczną atmosferę, w której jest miejsce na otwarte wyrażanie konstruktywnych komunikatów.
Bezpieczeństwo grupy jest priorytetem, dlatego ważnymi aspektami są: poufność i zaufanie.

Kiedy: 8.02.2025 – 26.04.2025 (w sumie 12 spotkań x 2h)

Raz na tydzień. Sobota 10:00 – 12:00
Wielkość grupy: 8 – 12 osób

Gdzie: Centrum Psychoterapii "Róża" – ul. W. Beliny-Prażmowskiego 44a, Kraków

Cena: 750 zł za miesiąc
Zapisy: Zapisanie na psychoterapię grupową poprzedza 30 – minutowa bezpłatna konsultacja, podczas której ustalimy, czy terapia grupowa jest dla Ciebie właściwym narzędziem w Twojej aktualnej sytuacji życiowej.
Konsultacje odbywać się będą w soboty w Centrum Psychoterapeutycznym Róża lub poprzez Whatsappa.
Rezerwacja terminu konsultacji odbywa się poprzez wysłanie smsa z dopiskiem: data oraz stacjonarnie lub on line
Nr tel.: 602404111

Po uzgodnieniu uczestnictwa osoba zaproszona do grupy wpłaca w ciągu 5 dni 350 zł bezzwrotnej zaliczki, która jest uwzględniona w rozliczeniu za pierwszy miesiąc terapii.

Terminy bezpłatnych konsultacji:

11.01.25 - 10:00, 10:30, 11:00
18.01.25 - 10:00, 10:30, 11:00
25.01.25 - 10:00, 10:30, 11:00
01.02.25 - 10:00, 10:30, 11:00

O nas:
Beata Rudzińska – certyfikowana psychoteraputka Gestalt (European Association of Gestalt Therapy), akredytowana Coach, certyfikowana diet coach. W gabinecie spotykam się z osobami, które doświadczają trudności w relacjach osobistych i zawodowych. Ważnymi obszarami mojej pracy są: świadomość ciała, świadomość siebie, relacja z jedzeniem – relacja z ciałem, autonomia, relacja ze światem, ale również pytania egzystencjalne: Kim jestem? Dokąd zmierzam? W pracy terapeutycznej sięgam po kreatywność, metaforę, eksperyment, ruch, dialog. Nieustannie zapraszam do żywego kontaktu, który jest możliwy w autentycznym spotkaniu z drugą osobą.

Dominika Kilian – terapeutka pracująca w humanistycznym nurcie Gestalt w Centrum Psychoterapii "Róża"
Ważna jest dla mnie otwartość na drugiego człowieka, empatyczne podejście i budowanie atmosfery zaufania, wzajemnego szacunku i poczucia bezpieczeństwa.
Towarzyszę osobom, które chcą lepiej rozumieć siebie, rozwijać swoją osobowość i poszerzać świadomość, by mieć poczucie wpływu na własne życie, zmieniać je na lepsze i cieszyć się nim. Oferuje wsparcie między innymi osobom doświadczającym trudności w relacjach interpersonalnych, zaburzeniach nastroju, zaburzeniach lekowych, rozwoju osobistym, wypaleniu zawodowym, przewlekłym stresie czy niskim poczuciem własnej wartości.

Właśnie mija weekend, podczas którego intencjonalnie przywołujemy pamięć o tych, którzy odeszli.Dla mnie Zaduszki to świ...
03/11/2024

Właśnie mija weekend, podczas którego intencjonalnie przywołujemy pamięć o tych, którzy odeszli.
Dla mnie Zaduszki to świętowanie przynależności.
Jak tylko mogę jadę z moją mamą do wioski u podnóża Gór Świętokrzyskich, gdzie odwiedzam dwa cmentarze.
Zazwyczaj zaczynamy od grobu matki mojej mamy.
Helena nie zdążyła być babcią, ponieważ umarła w wieku 36 lat. Osierociła wówczas trójkę malutkich dzieci. Moja mama miała wtedy 6 lat i była najstarsza z rodzeństwa.
Cmentarz w Szumsku, na którym pochowana jest babcia Helena, liczy sobie 500 lat.
Nie zatrzymujemy się tylko przy jej grobie. Mama prowadzi mnie do pradziadków, prapradziadków, wujostwa, stryjostwa, do siostry bliźniaczki – Jadzi, która odeszła w wieku 4 lat i do brata Adama, który umarł przed narodzinami mojej mamy – Ewy. Śmierć wtedy częściej przechodziła przez ciała dzieci.
Za każdym razem próbuję zapamiętać alejki pomiędzy grobami. Przeganiam obawę, że nie zdążę tego wszystkiego sobie przyswoić.
Na drugim cmentarzu w Zbelutce, która jako wieś lokowana była przed 1382 r., spoczywa mój dziadek Zygmunt wraz ze swoją drugą żoną – Zofią, moją ukochaną babcią. To za jej sprawą najlepszym posiłkiem na świecie jest dla mnie pajda świeżego chleba z masłem. Babcia sama piekła chleb i robiła masło. Czasami to był chleb ze śmietaną i cukrem.
A dziadek – ech, nikt nie miał lepszego. Dziadka kochali wszyscy. I ludzie i zwierzęta.
Wyobraźcie sobie człowieka, który siedzi na drewnianej ławeczce, ćmi papieroska i struga z wierzbiny fujarki, na których można było fajnie zagwizdać. Obok przycupnęły gołębie, a przy nogach drzemie czarnobiały Pikuś. Ten człowiek to mój dziadek. Osobistość w Zbelutce, bo kościelny.
Kiedy odszedł pamiętam cichą rozpacz babci Zofii. Któregoś dnia podzieliła się ze mną swoim największym lękiem: „A co, jeśli on w niebie będzie chciał być z Heleną?”
Babcia Zofia była niecierpliwa. Szybko ruszyła za dziadkiem, żeby sprawdzić, jak się sprawy mają.
Droga pomiędzy tymi dwoma cmentarzami to szlak mojej Ziemi. Gdy po niej chodzę, to czuję, jak stopy dają się łaskotać korzeniom, z którymi jestem połączona.
Czym jest przynależność?
Być może to nie miejsce a umiejętność, jak sugeruje Toko-Pa Turner w książce „Przynależność”, którą właśnie zaczęłam czytać? Być może.
Ta umiejętność zawiera w sobie m.in. pielęgnowanie pamięci o zmarłych.
Być może teraz gorzko się uśmiechasz, ponieważ nie wszyscy, którzy odeszli wzbudzają przyjemne wspomnienia. Znam również tę gorycz.
I jednocześnie ogromnie wierzę, że to, że jesteś, że ja jestem, jest owocem potencjalności serca wszystkich, którzy byli przed nami.
Wspominanie tych, którzy odeszli, opowiadanie o nich anegdot i historii wspiera uczucie przynależności, ciągłości, a także moc podparcia przez mądrość i serca tych, którzy stoją generacyjnie za naszymi plecami.
Pielęgnowanie umiejętności przynależności zmniejsza uczucie wyobcowania.

Stała na półce wiele miesięcy i nie miałam chęci po nią sięgać. Zastanawiałam się nawet, po co ją kupiłam. Ostatnim czas...
13/10/2024

Stała na półce wiele miesięcy i nie miałam chęci po nią sięgać. Zastanawiałam się nawet, po co ją kupiłam. Ostatnim czasy bliski jest mi minimalizm i staram się nie gromadzić rzeczy.
W końcu jednak sięgnęłam po „Hormonal” Eleanor Morgan, książkę, której podtytuł brzmi: „Opowieści o naszym ciele i o tym, dlaczego chcemy być usłyszane”

Prawdopodobnie to ten podtytuł mnie zniechęcał.
Rozmawiając ze znacznie młodszą ode mnie przyjaciółką Aleksandra Peterman-Szlaga -Centrum Rozwoju Communitas, zdałam sobie sprawę, jak bardzo dużo jest we mnie goryczy, gdy myślę o drodze kobiet ku podmiotowości, autonomii, szacunku, swobodnej ekspresji, podobnych standardów… tego wszystkiego, co już trochę bezrefleksyjnie wrzucane jest do worka: równouprawnienie.

Mam w sobie gorycz, ponieważ zdałam siebie sprawę, że już od ponad trzydziestu lat jestem z różną intensywnością zaangażowana w tworzenie wokół siebie środowiska (i w sobie), które realizuje feministyczne postulaty, i jednocześnie zauważam w sobie rezygnację, że żaden kolejny czarny marsz nic nie zmienił, że żaden nowy bynajmniej nowoczesny rząd nic nie zmienił, że każda z książek, którą przeczytałam w ciągu tych minionych trzech dekad , choć mówi mądrze nic nie zmienia, i że ostatecznie tkwimy nadal w tym samym.
My – kobiety nadal egzystujemy w patriarchalnym świecie, w którym mężczyźni w garniturach i sukienkach decydują o tym, czy brać na serio nasz ból i wściekłość.

Jestem rozgoryczona, bo całe dorosłe życie upływa mi na przyglądaniu się pozornym zmianom dla osób płci żeńskiej w naszym społeczeństwie.
Nie może być równouprawnienia, ponieważ to nie my – osoby kobiece, współtworzyłyśmy to prawo.

Ad rem! „Hormonal” wybił mnie trochę z tego rozgoryczenia.

Uczucie rozgoryczenia jest jak wielki kamienny złóg, który siedzi na klatce piersiowej i zasłania panoramę.

Eleanor Morgan ujmuje naszą kobiecą drogę do prawa swobodnego wyrażania się od spraw fundamentalnych. Z wielką uważnością studiuje na kartach tej książki wpływ hormonów na naszą psychosomatykę, pokazuje, jak niewiele o tym w gruncie rzeczy nadal wiemy – dlatego nie rozumiemy, i jednocześnie, w drugiej warstwie tej książki wykreśla obraz społeczeństwa, w którym nasza podatność na hormony jest piętnowana i demonizowana.
To, co nieznane budzi strach i niepewność. Stąd niedaleka droga do rozpalania stosów.

„Kobiety mówiące o jakimkolwiek swoim cierpieniu wciąż bardzo rzadko czują się naprawdę wysłuchane; za każdym razem, kiedy skarżymy się na swoją krzywdę, smutek czy strach, świat dopatruje się w tym cech histerii. Bo przecież nie może być tak, jak mówimy, że jest.”

Książka „Hormonal” jest ważna, ponieważ w klarowny sposób pokazuje, jak błędne rozumienie kobiecej biologii uczyniło z nas te, które nie mogą o sobie i swoich ciałach decydować.

E. Morgan przypomniała mi, iż zmiany w świecie zaczyna się od siebie.

Im bardziej poznamy nasze ciała, zrozumiemy funkcjonowanie naszej biologii, tym bardziej zyskamy argumenty, które zablokują pięści patriarchatu.

Morgan uniosła nieco złóg rozgoryczenia, który ciążył mi na sercu ponieważ w bardzo rzeczowy sposób pokazała linię czasu, na której stoi jak b*k, jak wiele do tej pory już zrobiłyśmy/liśmy w naszej sprawie. To nie jest tak, że utknęłyśmy w miejscu. Jestem wdzięczna za tę retrospektywę i bardzo polecam tę książkę.

Książka łączy naukę, odnosi się do historii i opowiada o doświadczeniach z życia autorki (pisarki, feministki, psycholożki), i znanych jej kobiet.

Dodatkowo „Hormonal” jest skarbnicą interesujących polecajek.
Mam w planie po tej lekturze kilka nowych rzeczy do przeczytania i do obejrzenia.
W pierwszej kolejności chce sięgnąć po „Nanette”, stand up australijskiej komiczki Hannah Gadsby, który już wypatrzyłam na netfliksie.

Tymczasem życzę Wam pięknego października!

"Hormonal" Eleanor Morgan Oficyna Związek Otwarty / OZO

Dobiega końca moja praca na oddziale psychiatrycznym w szpitalu. Przede mną ostatni tydzień. Te dwa miesiące z pewnością...
21/09/2024

Dobiega końca moja praca na oddziale psychiatrycznym w szpitalu. Przede mną ostatni tydzień. Te dwa miesiące z pewnością wywarły na mnie wpływ. Jestem przekonana, że jeszcze długo będę asymilować to, czego się tam o sobie dowiedziałam i czego się nauczyłam.

W tej chwili natomiast domykam swój grafik na październik.
A skoro tak, to chciałabym poinformować, że zostało mi ostatnie wolne miejsce na psychoterapię w czwartek o godz. 10:00 – stacjonarnie lub on line.
Jeśli ktoś z Państwa jest zainteresowany, proszę napisać wiadomość.

Tymczasem od kilku dni chodzi za mną zdanie: „Jestem tą, którą chciałam spotkać”,
i dlatego chciałabym napisać o dwóch prawdopodobnie najistotniejszych potrzebach człowieka, i tu od razu cytat z genialnej książki Bethany Webster „Odkrywanie wewnętrznej matki”

„Ludzie mają dwie podstawowe potrzeby: potrzebę przywiązania i autentyczności. W dysfunkcyjnych rodzinach dziecko zazwyczaj tłamsi swoją autentyczność, aby zachować przywiązanie do głównego opiekuna, zazwyczaj matki.

Przywiązanie jest podstawową potrzebą człowieka. Nieleczone rany zadane przywiązaniu, nieprzetworzone i nieprzeżyte, dadzą o sobie znać w dorosłości i mogą sprawić, że nieświadomie będziemy układać sobie życie tak, aby unikać sytuacji wywołujących emocjonalne wspomnienia traumatycznej samotności. Będziemy przez to tkwiły w związkach, na posadach czy w innych sytuacjach, z których powinnyśmy odejść.”

Co to znaczy, że dla przywiązania tłamsimy autentyczność?

Za okruchy emocjonalnego ciepła, byle tylko jej dostać rezygnujemy ze swoich wrodzonych ekspresji, talentów, unikatowości – np. głośnego śmiechu. Pokazujemy tylko to, co „jest mile widziane”, np.: idealny wygląd, brak porażek (nie przyznajemy się do nich), wygłaszamy tylko „poprawne politycznie” opinie, nie przyznajemy się do swoich pragnień i fantazji.

Potrzeba przywiązania wyraża się w odczuwaniu miłości, bezpieczeństwa i przynależności.
„Łączą się w niej pragnienia:

- bycia widzianą i napotkania życzliwej odpowiedzi
- doświadczania emocjonalnego trzymania
- doświadczania przynależności, zarówno w parze, jak i w większej grupie
- fizycznego dotyku i czułości
- wsparcia i zrozumienia
- emocjonalnego poczucia bezpieczeństwa”

Czy musiałaś_łeś z czegoś zrezygnować, coś w sobie odciąć, zamrozić by dostać cokolwiek z powyższej listy?
Być może nadal to robisz?
Dobra wiadomość jest taka, że to, co zamrożone można odmrozić.
Powoli.

Niedawno pisałam Wam o tym, że odbywam właśnie kolejny staż kliniczny na oddziale psychiatrycznym w Szpitalu Wojskowym w...
10/09/2024

Niedawno pisałam Wam o tym, że odbywam właśnie kolejny staż kliniczny na oddziale psychiatrycznym w Szpitalu Wojskowym w Krakowie.
Niemal codziennie spotykam się z osobami po próbach samobójczych. Niestety czasami trafiają do nas wieści, o tym, że odratowani pacjenci, po tym jak opuścili szpital, jednak nie znajdują w sobie chęci, motywacji, wsparcia, sił… by żyć dalej i decydują się na ostateczne zakończenie cierpienia. Taka informacja trafiła do nas wczoraj z rana…
Dlatego grafika, którą publikuje Szpital Kliniczny im. dr. Józefa Babińskiego SPZOZ w Krakowie jest bardzo ważna.

‼️Dziś jest Światowy Dzień Zapobiegania Samobójstwom.

Jego celem jest zwiększenie świadomości społecznej w zakresie tematyki samobójstw i wsparcie psychologiczne dla osób, u których pojawiają się myśli samobójcze.

❗️W Polsce każdego dnia życie odbiera sobie 15 osób, a prawie 300 podejmuje takie próby. Eksperci szacują, że każde samobójstwo czy próba samobójcza wpływa bezpośrednio na 20 osób z najbliższego otoczenia osoby w kryzysie.

💔Czujesz, że Twoje życie nie ma sensu, masz myśli samobójcze, kłopoty emocjonalne albo szukasz wsparcia dla kogoś bliskiego?
Pamiętaj, zawsze warto szukać pomocy w centrach zdrowia psychicznego lub 📞112 w razie bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia. Czynne całą dobę / 7 dni w tygodniu.

Gdzie szukać pomocy?
Zobaczcie na grafikę z Programu
Infografika do pobrania:https://tydecydujesz.babinski.pl/wp-content/uploads/2023/09/Infografika-nr1_Gdzie-szukac-pomocy.pdf

Centrum Zdrowia Psychicznego Kraków Podgórze
Centrum Zdrowia Psychicznego Małopolska Południe
Środowiskowe Centrum Zdrowia Psychicznego Dzieci i Młodzieży Kraków

Adres

Ulica Mogilska 50/41
Kraków

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Beata Rudzińska Psychoterapia i Diet Coaching umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Beata Rudzińska Psychoterapia i Diet Coaching:

Udostępnij