Kozłowska - coach, terapeuta

Kozłowska - coach, terapeuta Wierzę, że zmiana w życiu przynosi ulgę, poczucie siły i radość. Towarzyszę ludziom jako coa

Jestem absolwentką UJ, dyplomowanym coachem (Collegium Civitas w Warszawie) i certyfikowaną terapeutką. Studiuję i praktykuję medycynę chińską (akupunktura i psychosomatyka). Specjalizuję się we wspieraniu ludzi w wybranych aspektach zdrowia psychicznego. Podstawowe metody mojej pracy to:
• Coaching – życiowy, zawodowy, duchowy
• Praca ze schematami życiowymi – Terapia Schematów
• Praca z przekonaniami - RTZ – (Racjonalna Terapia Zachowania)
• Elementy Terapii Simontonowskiej (praca z pacjentami przewlekle chorymi i ich rodzinami) oraz
• MBCT (Mindfulness Based Cognitive Therapy)

„POWIEDZ MI, NA CO ZWRACASZ UWAGĘ, A POWIEM CI, KIM JESTEŚ”.Ta bardzo prosta, celna i pobudzająca do refleksji myśl Jose...
30/08/2025

„POWIEDZ MI, NA CO ZWRACASZ UWAGĘ, A POWIEM CI, KIM JESTEŚ”.

Ta bardzo prosta, celna i pobudzająca do refleksji myśl Jose Ortegi y Gasseta przyszła mi dziś rano do głowy, dlatego postanowiłam podzielić się z Wami krótką interpretacją.

Często zakładamy, że nie mamy wpływu na to, jak się czujemy i co przeżywamy. No bo z jednej strony żyjemy w jakiejś konkretnej, ukształtowanej już rzeczywistości, wśród konkretnych ludzi, a z drugiej, mamy też jakieś osobnicze cechy zachowania i indywidualny sposób odczuwania, które nas określają.

To w sumie bezsprzeczne fakty, ale czy moglibyśmy inaczej spojrzeć na sprawę niż dotychczas? Czy faktycznie wspomniane wyżej fakty są determinantami, wobec których jesteśmy bezradni? Zastanówmy się:

• CZY MAMY WPŁYW NA SWOJE OTOCZENIE?
Wydawałoby się, że tak. Bo przecież możemy dokonywać zmian w swojej rzeczywistości – np. przeprowadzając się w inne miejsce, zmieniając towarzystwo, pracę czy sposób spędzania czasu. Ale nie tak rzadko okazuje się, że po pewnym czasie, jakimś „dziwnym zbiegiem okoliczności”, lądujemy w podobnych dekoracjach i niemal bliźniaczych relacjach. To sprawka schematów zachowania i nieświadomie dokonywanych przez nas wyborów.

Bo zazwyczaj jest tak, że gdy cierpimy, odruchowo skupiamy się przede wszystkim na świecie zewnętrznym i na innych ludziach, których zachowania - według nas - powodują nasz dyskomfort. Zabieramy się wobec tego za analizowanie cudzego postępowania, następnie przedstawiamy (lub nie!!!) wnioski konkretnej osobie, a potem oczekujemy, że wpłyniemy w ten sposób na zmianę zachowanie tej osoby, czego ostatecznym efektem będzie nasze dobre samopoczucie i akceptowalna przez nas relacja…

Niestety to iluzja i odsuwanie od siebie odpowiedzialności za własne odczuwanie i interpretację rzeczywistości. Trzeba powiedzieć wprost: ten sposób zazwyczaj nie działa. A jeśli już, to na krótko i najczęściej dlatego, że w jakiś sposób, np. przez szantaż (wpływ) emocjonalny skłoniliśmy daną osobę do zmiany. Nie zadziała też w każdej relacji i na pewno nie wobec wszystkich osób pojawiających się w naszym otoczeniu.

Ta taktyka jest poza tym całkowicie nieżyciowa! Bo jeśli skupialibyśmy się na pracy nad zmianą wszystkiego, co nam nie odpowiada, co wywołuje w nas niechciane emocje, a czego źródłem jest interakcja ze światem zewnętrznym, to nasze życie przypominałoby życie mitycznego Syzyfa, toczącego pod górę ogromny głaz! Oznaczałoby pracę mozolną, ponad siły i bez końca, czyli bez możliwości osiągnięcia upragnionego celu.
Co zatem można zrobić? SKUPIĆ SIĘ NA SWOIM MYŚLENIU I ODCZUWANIU!

• CZY MAMY WPŁYW NA SWOJE MYŚLI I EMOCJE?
Choć pewnie od razu odpowiedzielibyśmy, że „nie do końca” lub „to zależy”, to ja odpowiem: mamy wpływ, choć nie zawsze i nie od razu jest to łatwa sprawa.

Kwestia myślenia i odczuwania jest ze sobą ściśle powiązana. Jeśli pojawia się jakiś bodziec – czy to zewnętrzny, czy wewnętrzny, my go zawsze jakoś interpretujemy, czyli produkujemy w naszym umyśle jakąś myśl na ten temat. Pod wpływem konkretnej myśli, pojawiają się emocje, które przeżywamy. Czasem bardzo dobrze jest nam z naszymi uczuciami i tego nie chcemy zmieniać, nie mamy w sobie potrzeby zajmowania się sprawą. Ale gdy emocje powodują cierpienie lub dyskomfort, zazwyczaj zaczynamy analizować sytuację, szukając przyczyny w innych, w świcie zewnętrznym, z którym zetknięcie powoduje ból. Czasem też czepiamy się siebie, rozmawiając ze sobą jak wroga nam osoba i wywołując w sobie poczucie winy w parze z brakiem akceptacji.

Szukanie winnych, oskarżanie kogoś lub odrzucanie siebie nigdy nikogo nie doprowadziło i nie doprowadzi do mądrej i trwałej zmiany. Nie da też gwarancji na przyszłość, że uniknie się niepożądanych sytuacji lub niechcianego smutku, żalu, rozczarowania czy złości. Sedno tkwi bowiem w tym, czemu poświęcamy uwagę i jak interpretujemy fakty! I to nas właśnie kształtuje – nasze zachowania, naszą emocjonalność i wpływa bezpośrednio na wybory życiowe.

Dlatego też hiszpański filozof z tytułowego cytatu twierdził, że to nasza uwaga mówi o tym, kim jesteśmy – jak wybieramy, jak i o czym myślimy, jak dużo czasu poświęcamy dostrzeżonym przez nas fragmentom rzeczywistości, jakie wnioski z tego wyciągamy i w związku z tym, jak się z tym czujemy.
Słowem, nasza wewnętrzna uwaga jest jak reflektor sterowany naszą świadomością (czy też inaczej mówiąc wolą), która oświetla to, co chce - dostrzega, co chce i skupia światło naszej uwagi tak długo jak tego pragnie. A poprzez to poniekąd wybiera: co i jak chce przeżywać w swoim świecie.

W związku z tym - jeśli naprawdę chcemy "zarządzać" swoim światem, nie pozostaje nam nic innego, jak ZGŁĘBIAĆ SWOJĄ ŚWIADOMOŚĆ I UCZYĆ SIĘ OBSŁUGI SAMEGO SIEBIE (WŁASNEGO UMYSŁU). 😊

Pozdrawiam moich wszystkich kochanych, wiernych czytelników, opuszczonych przeze mnie na tak długo! ❤️

Fot: Kelsey Hannah

Musiało upłynąć kilka dni wzruszenia, żebym podzieliła się publicznie listem od mojej wspaniałej klientki. Klientki? Nie...
01/11/2024

Musiało upłynąć kilka dni wzruszenia, żebym podzieliła się publicznie listem od mojej wspaniałej klientki. Klientki? Nie, nie chcę tak nazywać osób, które wspieram na terapii, mimo iż słownikowo to poprawne określenie. Burzę się przeciw takiej nazwie, bo te spotkania z pewnością nie mieszczą się w definicji oferowania i korzystania z usługi. To wyjątkowa więź i cenne także dla mnie chwile.

Tak też było z Agnieszką, którą miałam zaszczyt poznać. Nasz wspólny czas, to wiele wzruszających, czasem trudnych chwil odkrywania własnej historii i uświadamiania sobie tego, co teraz - jak przeszłość wpłynęła na teraźniejszość.
Zachwyca mnie, ile siły, samowiedzy i odwagi ma teraz w sobie krucha, a z pewnością delikatna i wrażliwa kobieta, jaką jest Agnieszka.

Aga, dziękuję za Twoją otwartość i zaufanie! Jestem szczęśliwa, że ruszasz z mocą i spokojem swoją własną drogą - świadoma i ufna. Powodzenia! Niech Ci się jak najlepiej wiedzie! ❤️

Jeśli chcecie, przeczytajcie sami słowa Agnieszki - Agnieszka chciała, żeby trafiły także do innych, zwłaszcza tych, którzy wahają się, czy warto korzystać z terapii:

"Droga Beatko,
chciałabym Ci serdecznie podziękować za wsparcie podczas mojej terapii, na wspólnych sesjach. Te spotkania były dla mnie nie tylko okazją do lepszego zrozumienia siebie, ale także nauką oraz praktyką poprzez otrzymane narzędzia, które jak myślę pomogą mi radzić sobie z wyzwaniami w przyszłości.
Dzięki Twojej empatii, zrozumieniu, życzliwości poczyniłam kroki w kierunku większej równowagi i spokoju wewnętrznego, a przede wszystkim odnalazłam zagubioną w sobie dziewczynkę o imieniu Agusia, którą kiedyś dawno odrzuciłam całe szczęście z Twoją pomocą odnalazłam ją w sobie. Była dość długo zaniedbywana.
Teraz wiem…. wcześniej nie wiedziałam, że siła płynie z otwartego serca, a miłość zaczyna się ode mnie nie trzeba być perfekcyjną, bo to ogranicza. Nie należy czynić dystansu do ludzi tylko do siebie, bo to daje rozluźnienie mniej napięć, więcej humoru, pewności siebie…. Dawniej uważałam, że mur jaki budowałam był dla mnie schronieniem czułam się w tej iluzji bezpiecznie, lecz byłam nieszczęśliwa.
Należy doświadczać, obserwować, próbować otwierać się na świat nie oczekiwać od innych bezwarunkowej miłości, bo to tylko może dać rodzic, ale jego już nie ma. Jestem ja, Agnieszka. Uczę się każdego dnia dbać o siebie dawać sobie troskę, opiekuńczość, wsparcie emocjonalne, bezpieczeństwo. Tworzę nową relację ze sobą z nową wizją własnego życia prowadząc małą Agusię przez świat. Kiedyś pewnie mała dziewczynka oddali się ode mnie, ale póki co jeszcze jest. Stawiam grancie innym, dzielę się spostrzeżeniami, zadaję pytania dbam o komunikację, bo dziś wiem, że nikt się nie domyśli.
Według Twoich zaleceń kupiłam ciepłe skarpety, piję kurkumę i imbir jem zupy rozgrzewające. Staram się dbać o siebie o swoje zdrowie, bo ja jestem ważna już bardziej. Kocham siebie, a co najważniejsze zauważam siebie. Nie walczę o miłość kosztem swoich potrzeb, stawiając innych na pierwszym miejscu. Dziś wiem relacje to branie i dawanie. Dziś wiem, że partner jest dodatkiem tworzy ze mną relacje bez nadmiernych oczekiwań, nie wypełni pustki po rozdrapanej ranie z dzieciństwa jest jednostką niezależną jest indywiduum, które wchodzi we współpracę tworząc partnerską relację tu i teraz razem ze mną. Mam prawo przerwać tę relacje dla swojego dobra, jeśli uznam, że nie jest dla mnie odpowiednia, nie pozwolę się krzywdzić z premedytacją - bo strzelałabym wtedy w siebie. Wielu ludzi spotykamy na swojej drodze z jakiegoś powodu szczególnie, aby więcej móc dowiedzieć się o sobie - przejrzeć się jak w lustrze.
Łagodnieję, zmieniam się, bo jestem wrażliwą, kruchą, ciepłą kobietką, która patrzy dookoła jak wibruje świat tańczy daje się ponieść fantazji pragnie żyć lekko, chce, aby inni czuli się przy niej swobodnie, dobrze, bo jak ona się zmieni, to inni się zadziwią i zmienią swoje usposobienie.
Traumy z przeszłości, które aktywizują się pod wpływem triggerów to reakcja bezwarunkowa ciała na bodziec oraz psychika, lecz można mieć ją pod kontrolą. Być w teraźniejszości, oddychać, szczypać się obserwować otoczenie ;-) Niemcy nie stanowią już problemu, bo teraz jest jasne, że to było z dawien lat i jest już nieaktualne.
Zaznałam spokój, ulgę po napisaniu i odczytaniu listu do nieznajomej, lecz mojej mamy. Czuję się oczyszczona, wolna. Puszczam, zostawiam.
Dziękuję za każdy ciepły, mocny, serdeczny uścisk - będzie mi go brakowało, ale zapamiętałam go i wezmę ze sobą -ruszam w drogę. W moją nową podróż.
Dziękuję Moja cudowna Przewodniczko!
Aga"

Dziś chciałabym podzielić się radością.🙂 Wczoraj ukończyłam kolejny kurs - tym razem dotyczący stosowania akupunktury w ...
21/10/2024

Dziś chciałabym podzielić się radością.🙂 Wczoraj ukończyłam kolejny kurs - tym razem dotyczący stosowania akupunktury w leczeniu bólu.
Metoda bardzo skuteczna - doświadczyli tego pacjenci, których nakłuwał na zajęciach nasz wspaniały nauczyciel Taco van der Mark, ale też i ja poczułam efekt na własnej skórze czy też dokładniej ręce. 😄 Jestem bardzo wdzięczna za wszystkie cenne informacje!
Mam też w związku z tym wielką nadzieję, że i moi pacjenci skorzystają na nowo zdobytej przeze mnie wiedzy. 🙂

06/10/2024

MIŁOŚĆ ŻYCIA - część II,
czyli Z DESZCZU POD RYNNĘ

Idea miłości życia bierze się stąd, że potrzebujemy nadać szczególną rangę przeżywanej przez nas relacji miłosnej, według nas niepowtarzanej i jedynej w swoim rodzaju – bo naszej osobistej. Podkreślamy w ten sposób jej wyjątkowość i unikatowość. Jesteśmy w stanie wszystkim dookoła przysiąc, że tylko my tak bardzo kochamy i w tak szczególny sposób. I tak właśnie czujemy.😊 To bardzo piękne emocje i miłe sercu przeświadczenie, pod warunkiem, że nie kryje się za tym zaanonsowana już w poprzednim artykule deprywacja emocjonalna.

Deprywacja emocjonalna to schemat życiowy, który jest konsekwencją zaniedbań i niedostatków domu rodzinnego - głównie w sferze emocjonalnej. To niezaspokojone i bardzo silne pragnienie miłości bezwarunkowej - miłości bliskiej, bezpiecznej, dającej pełną akceptację naszej osoby. Niby oczywista oczywistość, więc gdzie pułapka?

Pułapką jest fakt, że tej przeszłej relacji - z matką i nas w roli dziecka – choćbyśmy bardzo pragnęli, już nie powtórzymy. Nie zamienimy się w niemowlęta czy kilku -/ czy nastolatki Nie przeżyjemy doświadczeń z wczesnego i późnego dzieciństwa, nie odwrócimy czasu i biegu wydarzeń… Dlatego będąc świadomymi strat i rozczarowań w tej niewątpliwie wyjątkowej relacji, potrzebujemy pogodzić się z faktem, że to przeszłość, czyli coś, do czego nie mamy teraz, ani nie będziemy mieć w przyszłości, dostępu.

Mało kto jednak ma świadomość swoich dziecięcych deficytów. Niby coś wiemy, coś przeczuwamy, ale nie zdajemy sobie w pełni sprawy, jak bardzo nasze dzieciństwo determinuje późniejsze relacje osobiste. Wiemy z pewnością, że chcemy przeżyć wielką miłość, która da nam ukojenie i spokój wewnętrzny, która nas uszczęśliwi, bo poczujemy się kochani – cali, tacy, jacy jesteśmy, bez stawiania nam warunków.

Marzymy więc o drugiej połówce, o bratniej duszy, o miłości życia – aż do grobowej deski. Chcąc tego spełnienia, już w dzieciństwie podejmujemy (przeważnie nieświadomie) najlepszą dla nas w tych okolicznościach taktykę. Efektem tego jest zachowanie w życiu dorosłym: albo wchodzimy cali sobą w relację, od razu jak w ogień, nie zważając zanadto na oparzenia, a nawet na samozniszczenie, albo przyczajamy się ostrożnie z boku z obawy na powtórny zawód odrzucenia oraz głębokiego zranienia.

Spalamy się więc, idealizując drugą osobę albo długo ją testujemy, żeby nabrać dzięki tej ostrożności zaufania i aby pozwolić sobie na otwarcie wcześniej zranionego serca. Oba style zachowania, jak łatwo się domyślić, są niezdrowe i wiodące na manowce, ale nie o tym dziś chcę pisać – wracam zatem do tematu miłości życia. 😉

Idea miłości życia zakłada jej wyjątkowość. Dlatego związana jest z idealizacją i przypisywaniem jej obiektom niepowtarzalnych atutów, które według nas nie są do odtworzenia w innym związku. Takiej definicji relacji miłosnej, jako miłości życia, potrzebują przede wszystkim osoby, które doświadczyły deprywacji emocjonalnej. Bo niemożność doświadczenia miłości bezwarunkowej*** – z matką – powoduje, że nieświadomie pragniemy ją przeżyć potem w relacji romantycznej z innym człowiekiem. Problem jednak w tym, że niosąc taki bagaż potrzeb i przerzucając go na barki swojego partnera lub partnerki, niestety nie osiągniemy upragnionego szczęścia. Bo czym innym jest bowiem miłość rodzicielska, a czym inna intymna relacja miłosna. Nie da się w jednej relacji być na raz dzieckiem i dorosłym, córką (synem) i zarazem kochanką (kochankiem). Mieszamy porządki, mieszamy potrzeby i role, sami w końcu nie wiedząc, czego chcemy. Tak też zresztą jesteśmy odbierani przez bliską nam osobę. Raz żądamy opiekuńczości i czułości rodzicielskiej, a innym razem walczymy o własną niezależność i sprawczość jako dorośli - namiętni kochankowie.

To niezrozumiałe i niekonsekwentne falowanie na dłuższą metę jest dla związku zabójcze lub co najmniej wprowadzające ogromne zamieszanie, bo oparte na niekończących się nieporozumieniach i pretensjach. W takich wyczerpujących emocjonalnie, często niestabilnych związkach, także dojrzała bliskość i seksualność także stoi pod znakiem zapytania.

Jeśli trafimy na partnera(kę) o równie wielkich jak nasze potrzebach bliskości wynikających z deficytowej w emocje przeszłości, prawdopodobnie będziemy wtedy jeszcze mocniej lawirować w dziwnym tańcu dziecięco – rodzicielskim z aspiracjami do dorosłości i niezależności. W takim układzie przeciąganie liny, kto bardziej potrzebuje, kto mniej lub więcej dostał, kto jest podporządkowany a kto rządzi itd., stanie się codziennością.

Niestety żaden z wyżej opisanych scenariuszy miłości nie przyniesie upragnionego spokoju ducha i serca. Nawet gdy jesteśmy święcie przekonani, że nasz związek jest wyjątkowy i niepowtarzalny, bo prawdopodobnie mylimy miłość – czy też jej intensywność – z głębokim deficytem uczuć i potrzeb dziecięcych. Zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy, że jesteśmy w szponach deprywacji emocjonalnej. I co warto wiedzieć, że do czasu, gdy nie wyzwolimy się z tej pułapki, będziemy powtarzać taki sam model relacyjny z innymi ludźmi… A to bardzo smutna perspektywa, która po wielu niesatysfakcjonujących związkach może prowadzić do przygnębiających refleksji w stylu: że prawdziwej miłości nie można doświadczyć, że nad nami góruje jakieś niekorzystne fatum, że nie nadajemy się do związków lub nawet, że nie możemy być kochani… że trwałej miłości nigdy nie doświadczymy, że z nami jest coś nie tak…

Właśnie dlatego, żeby nie popaść w pesymizm i rezygnację w temacie miłości, zachęcam do refleksji na ten temat i skorzystania z pomocy specjalisty, który wesprze w zrozumieniu siebie i swoich zachowań relacyjnych. Jest co robić, ale zapewniam, że da się zmniejszyć własny ból i nauczyć zdrowo kochać oraz budować wspierające, dojrzałe relacje. 😊

Żeby nie kończyć tak pesymistycznie, to o szczęśliwej miłości i konsekwencjach jej utraty przeczytacie tu na stronie w kolejnych odcinkach. Kolejny już za kilka dni. Zapraszam!

*** Oczywiście doświadczenie miłości bezwarunkowej w życiu dorosłym też jest możliwe, ale jest arcytrudne. Zazwyczaj tworząc relacje, wybieramy kogoś, właśnie ze względu na to, jakie ten ktoś jest. Trudno więc kochać bez jakichkolwiek warunków. Może się to udać, gdy mamy bardzo rozwinięte życie duchowe, gdy nasze ego jest mocno zredukowane, a bezwarunkowe życzenie szczęścia dla innych istot w znacznym stopniu rozbudowane. Czasem zdarza się, że kochamy bezwarunkowo kogoś i życzymy jej wszelkiego dobra, ale nie chcemy z nią żyć w związku, bo wspólna codzienność jest bardzo kłopotliwa lub przynosząca cierpienie co najmniej jednemu z nas.

Pozdrawiam serdecznie! Dobrego dnia 😊

PS. Jeśli ktoś z was lub waszych bliskich potrzebował wsparcia w wyżej omawianym temacie, zachęcam do kontaktu np. ze mną. 😊 Kontakt tutaj:
https://kozlowskaterapia.pl/kontakt/

Fot. Jon Jacobsen

Wierzę, że zmiana w życiu przynosi ulgę, poczucie siły i radość. Towarzyszę ludziom jako coa

MIŁOŚĆ ŻYCIA – część I, czyli JAK SIĘ TO WSZYSTKO ZACZYNAKażdy z nas potrzebuje miłości – to oczywiste. Wszyscy przecież...
29/09/2024

MIŁOŚĆ ŻYCIA – część I,
czyli JAK SIĘ TO WSZYSTKO ZACZYNA

Każdy z nas potrzebuje miłości – to oczywiste. Wszyscy przecież chcemy być widziani, słyszani, szanowani, w pełni akceptowani oraz obdarzani czułością. Pragniemy też intymności i bliskości z wybranymi przez nas osobami. Chcemy również poczucia bezpieczeństwa i domu, który dzielilibyśmy z ukochaną osobą. Szczegóły i styl bycia w tak bliskiej relacji to nasz niepowtarzalny, intymny kod wytwarzany i wzbogacany przez wspólne codzienne życie, dlatego nie ma sensu wikłać się tu (w tym artykule) w konkretne opisy i przykłady przejawiania się miłości.

Pierwszą osobą - miłością życia - dla każdego z nas jest matka. To miłość instynktowna, naturalna, której łakniemy od pierwszych minut życia i którą po części przeżywamy, pływając w ciepłych nurtach wód płodowych. 😉 Wspaniale dla nas, gdy miłość w relacji z matką ma szansę się rozwinąć, a my mamy szansę cieszyć się jej wszystkimi darami - bo to dary bezcenne - najwspanialszy ekwipunek na całą drogę życia.
Zyskując bowiem miłość bezwarunkową, przede wszystkim doświadczamy głębokiego i stabilnego poczucia własnej wartości, które - co najwspanialsze! - pozostanie już z nami w naszej dalszej drodze. Ponadto nasz życiowy ekwipunek jest wzbogacany o zaufanie do siebie i świata – czujemy się bezpiecznie, bo wspieramy się na wcześniejszych doświadczeniach, które budowały w nas moc, sprawczość i ufność do innych (zwłaszcza niezwodnych, wspierających bliskich). Dzięki temu mamy otwartość na ten świat, na doświadczanie go bez niepotrzebnego lęku, za to z użyciem intuicji i w sposób spontaniczny.
Mówiąc krótko, ta pierwsza ważna miłość - gdy się urzeczywistni - jest jak niezachwiany fundament, na którym śmiało i w zdrowy sposób możemy budować inne relacje.

Oczywiście wielkie znaczenie dla naszego rozwoju i późniejszej stabilności emocjonalnej ma też ojciec. To przecież pierwszy i najważniejszy wzór mężczyzny w życiu dzieci, ale też ogromna podpora w budowie wspomnianego wyżej fundamentu. Dlatego idealną sytuacją dla każdego człowieka jest możliwość wychowywania się w rodzinie, w której obecni są oboje rodzice – obecni świadomie, stale i zdrowo.

Niestety mało kto z nas zaznał takiego szczęścia, aby móc się wychowywać w pełni stabilnym domu obok kochających się, uważnych i wspierających nas i siebie nawzajem rodziców. Dlatego pragnąc zaspokoić ten wielki deficyt, postanawiamy znaleźć później, już na własną rękę, MIŁOŚĆ ŻYCIA – osobę, która da nam to wszystko, czego w dzieciństwie nie doświadczyliśmy, a czego pragniemy (świadomie lub nieświadomie) najbardziej na świecie.
I tu może (choć nie musi) pojawić się pułapka - pułapka uwikłania w deprywację emocjonalną.

O tym piszę w kolejnym odcinku, który pojawi się już za kilka dni.
A tymczasem pozdrawiam serdecznie. 😊 Dobrego dnia!

Za mną kolejny rok doskonalenia się w sztuce akupunktury. W ostatni weekend zakończyłam drugi stopień studiów podyplomow...
22/09/2024

Za mną kolejny rok doskonalenia się w sztuce akupunktury. W ostatni weekend zakończyłam drugi stopień studiów podyplomowych prowadzonych przez uczniów wybitnego nauczyciela Wang Ju-Yi.
Jestem niezwykle wdzięczna za przekaz naszego wielkiego nauczyciela dr. Wanga, za jego doskonałą praktykę, dzięki której o wiele lepiej rozumiem praktyczne działanie akupunktury. Kłaniam się też nisko moim bezpośrednim nauczycielom: Jonathanowi Changowi, Jasonowi Robertsonowi, Nyssie Tang, Yefimowi Gamgoneishvili oraz Romanowi Szymuli. Ich przeogromna wiedza, doskonała praktyka i szczera pasja były dla mnie wielką inspiracją.

Dziękuję raz jeszcze i mam nadzieję, że godnie i skutecznie wykorzystam czas studiów i praktyk na moją pracę kliniczną (gabinetową) z pacjentami. ❤️ Zapraszam potrzebujących i ciekawych tego typu leczenia.

Ps. Na zdjęciu Jason D. Robertson demonstrujący palpację meridianu nerki.

JAK TU PRZECHYTRZYĆ PRZYSZŁOŚĆWiększość z nas ulega iluzji możliwości kontrolowania własnego życia. Wielu  z nas bardzo ...
06/09/2024

JAK TU PRZECHYTRZYĆ PRZYSZŁOŚĆ

Większość z nas ulega iluzji możliwości kontrolowania własnego życia. Wielu z nas bardzo wiele robi dla poczucia bezpieczeństwa i komfortu na co dzień i nie tak rzadko wybiega w tych planach w przyszłość. Zabiegamy o wiele spraw, starając się zapanować nad wszystkimi wątkami pajęczyny życia. Głowy pękają od nadmiaru trosk i spraw do ogarnięcia wprost proporcjonalnie do lęku o niewiadomą, nieuchwytną, bo jeszcze niezamanifestowaną czy nieprzejawioną przyszłość.

Jak bardzo kruche i bezpodstawne jest myślenie, że dzięki własnym chęciom i działaniom uda nam się wybudować tę pożądaną i stabilną wieżę z kości słoniowej - bańkę ochronną, pewnie nie raz sami się przekonaliśmy. A mimo to brniemy uparcie w kolejne misterne plany, które mają urzeczywistnić tę fantazję, bo jesteśmy przekonani, że bez tego działania znacząco przyłożymy rękę do katastrofy lub dotkliwego w skutkach zaniedbania...

Wczoraj wracałam z Kleparza, tak jak zwykle. Na zewnątrz nie dostrzegłam żadnych nadzwyczajnych i ostrzegawczych znaków. Wręcz przeciwnie, piękna słoneczna pogoda końca lata, miły gwar miejski, wietrzyk. I w tym niemal sielankowym obrazku, niespodziewanie, kilka kroków przede mną rozbiła się szyba, która wyleciała z drugiego piętra kamienicy, obok której właśnie szłam... Zdumiało mnie to, bo o dziwo nawet nie wystraszyło. Pani obok mnie bardzo się zdenerwowała, bo zdała sobie sprawę, że te kilka kroków dalej, kilka sekund wcześniej wiązałoby się z końcem jej życia. Oczywiście ja też o tym pomyślałam, ale być może moje częste rozważanie na temat nieprzewidywalności naszego losu i stosunkowo nikłego wpływu na niego spowodowały, że przeżyłam tę chwilę jedynie jako potwierdzenie tego, co już wiedziałam.

Po co te rozważania? Nie po to, żeby żyć byle jak, żeby przestać zajmować się sobą. Zdecydowanie nie do tego zachęcam! Myślę, że warto mieć świadomość kruchości naszego losu, żeby z jednej strony nie przywiązywać się do błahych spraw, zwłaszcza tych, na które nie mamy wpływu, a z drugiej, żeby tym bardziej kontemplować sens naszego życia i być jak najbardziej świadomymi drogi i wysiłków, jakie składają się na naszą codzienną rutynę, czyli de facto niepowtarzalne życie tu w tej czasoprzestrzeni ziemskiej.
Dajmy sobie chwilę na refleksję i kluczowe pytania. Gdzie teraz jestem? Kim jestem? Dokąd zmierzam? Czy to jest to? Czy nie gubię się w pozornych działaniach? Czy nie uciekam przed tym, co najistotniejsze?

Pozdrawiam bardzo serdecznie! ❤️Dobrego dnia!

Nie każdy wschód słońca cieszy- zwłaszcza po nieprzespanej nocy lub gdy narastające wraz ze światłem dnia lęki coraz moc...
19/08/2024

Nie każdy wschód słońca cieszy- zwłaszcza po nieprzespanej nocy lub gdy narastające wraz ze światłem dnia lęki coraz mocniej paraliżują. Nie każdy świt przywołuje nadzieję i daje siłę ciału, a wolę umysłowi do działania.

Ale jednak, wbrew wszelkim przeszkodom i czarnym myślom, niezależnie od subiektywnych odczuć - jest nowym otwarciem- możliwością pełnego zbudzenia naszej świadomości ku odwadze podjęcia zmian w życiu, choćby o krok, o milimetr… ku lepszemu: łagodniejszemu, czulszemu, zdrowszemu i bardziej sprzyjającemu postępowaniu wobec siebie i innych.

Przesyłam Wam (wraz dzisiejszymi zdjęciami) życzenia zawsze trzeźwych, czyli w pełni świadomych poranków o pogodnych myślach i uczuciach. Otwartych serc, niezachwianej odwagi do życia i radości niosącej do wspierającego, sensownego działania!
Ściskam serdecznie! ❤️

Mądry tekst z poniższego zdjęcia to słowa Dalajlamy, który mówi o pożądanej postawie wobec spraw świata.Przy tej okazji ...
30/05/2024

Mądry tekst z poniższego zdjęcia to słowa Dalajlamy, który mówi o pożądanej postawie wobec spraw świata.
Przy tej okazji przypomniała mi się myśl, którą podzielił się ze mną mój osobisty Nauczyciel.
Gdy zwierzyłam się, że żałuję, że tak późno zajęłam się leczeniem i akupunkturą, i że przez to nie pomogę tak wielu ludziom jak mogłabym pomóc, gdybym wcześniej zaczęła, no i że prawdopodobnie w swojej praktyce nie osiągnę mistrzostwa, usłyszałam:

„choćbyś jednej osobie dała ulgę w cierpieniu i wpłynęła pozytywnie na jej życie, to wiedz, że było warto”.

Zdałam sobie wtedy sprawę, że nie o skalę chodzi, ale o fakt, że nasze życie nabiera głębszego sensu, jeśli działając z serca i z czystej intencji, korzystając przy tym ze zdobytej wiedzy i uruchamiając współczującą postawę, jesteśmy w stanie uczynić jakiekolwiek dobro, choćby tyczyło się pojedynczej istoty. Bo każdy pojedynczy człowiek, każda istota jest wielką i niepowtarzalną wartością, jest nie do wycenienia. Nie znamy przecież boskich planów i tajemnic.
Człowiek na naszej drodze jest odbiciem całego świata, do jakiego mamy dostęp w danej chwili, gdy pojawiamy się w jego życiu. Być może, a nawet na pewno, właśnie ten człowiek mial się pojawić. 😉

W czynieniu dobra, czy też mówiąc mniej patetycznie, w trosce o innych, nie potrzeba więc żadnej wagi i linijki - matematyka jest zbędna. Podobnie zbędna jest jakakolwiek ocena. W pełni wystarczająca jest szczera intencja i niepowtarzalna energia, jaka tworzy się między dwojgiem ludzi, których łączy los na swej drodze. Zainteresowani czują, co się wydarzyło i jakie to ma dla ich dusz/serc znaczenie, dlatego kalkulacja nie ma tu racji bytu. Tym bardziej, gdy pomoc innemu nie ma służyć pompowaniu ego, ale ma wynikać z bezinteresownego serca.

Dlatego nie martwmy się, że za coś istotnego zabraliśmy się późno. I nie uznawajmy, że jest już na cokolwiek za późno!😉 Czas to względna sprawa.
Warto działać i otwierać się na to, co płynie z potrzeby serca, dobrych intencji i co daje poczucie sensu, zwłaszcza tego głębszego, egzystencjalnego! Nie ma nic istotniejszego. 🙂

Pozdrawiam serdecznie, miłego dnia. ❤️

Gdy zawodzisz z bólu z powodu własnego cierpienia, gdy płaczesz i skarżysz się na swój los, zastanów się, kto ma Cię usł...
17/05/2024

Gdy zawodzisz z bólu z powodu własnego cierpienia, gdy płaczesz i skarżysz się na swój los, zastanów się, kto ma Cię usłyszeć?
DO KOGO TE SKARGI SĄ ADRESOWANE?

Czy łkasz, bo potrzebujesz pocieszenia bliskiego twemu serca powiernika?
Czy twój szloch ma dosięgnąć uszu i serca tych, którzy Cię skrzywdzili, bo potrzebujesz przeprosin, zadośćuczynienia lub zmiany zachowania?
A może płaczesz i po wielokroć skarżysz się, bo sam/a jesteś głucha/y na własną niedolę i cierpienie? Może nie potrafisz, mimo powtarzalnych aktów żalu, okazać sobie współczucia, ukoić swojego smutku, potraktować poważnie własnego cierpienia i wreszcie zachować się z sercem i empatycznie?

Zastanów się, ile razy trzeba wykrzykiwać własny żal i wypłakiwać ból, żebyś sam/a siebie usłyszał/a i właściwie, rzetelnie i już na stałe zatroszczył/a się o siebie…
Albo żeby uwięźnięte w gardle (tarczycy) słowa skargi wobec kogoś, kto powinien je usłyszeć zostały wreszcie wypowiedziane...

Pomyśl chwilę i zatroszcz się o swój dawny, ale ciągle trzymający Cię ból z powodu odtrącenia, braku miłości, chłodu, zdrady, wzgardy, niesprawiedliwości czy też agresji słownej czy fizycznej.

Z szacunku i miłości (choćby sympatii) do siebie, wykonaj ten ważny krok w kierunku siebie - zrób, co trzeba.

Przesyłam potrzebującym słowa wsparcia oraz wszystkim serdeczne uściski! ❤️

CZY MIŁOŚĆ SZCZĘŚLIWA DRAŻNI NIESZCZĘŚLIWYCH?Dziś ważna dla mnie osoba przypomniała mi piękny, prosty, a zarazem przewro...
13/05/2024

CZY MIŁOŚĆ SZCZĘŚLIWA DRAŻNI NIESZCZĘŚLIWYCH?

Dziś ważna dla mnie osoba przypomniała mi piękny, prosty, a zarazem przewrotny w swojej wymowie wiersz Wisławy Szymborskiej (test poniżej).
Zastanowił mnie fakt, że tak często zakochani, przeżywający ogromną radość i uniesienie z powodu własnych przeżyć poddawani są ocenie i to zazwyczaj krytycznej i surowej.
Że niby nie ma co się cieszyć, bo to tylko chemia,
że minie za chwilę i przejrzy się na oczy, i wiadomo, co się ujrzy,
że to infantylne,
że to pozory,
że to toksyczne,
że to grzeszne/niemoralne
lub jeszcze jakieś niewłaściwe,
żałosne, bo nie w tym wieku
i nie z tym lub z tą (odpowiednią/odpowiednim)...
a na pewno fałszywe, koślawe i oparte na iluzji... 😉

Tak łatwo jest podważać, umniejszać, dawać "dobre niechciane" rady, które mają pozbawić barw i iskier miłość - na dodatek spełnioną, szczęśliwą.

A przecież ostatecznie nie ma to znaczenia, jak długo ona trwa i czy inni - postronni widzowie - zaaprobują jej wymiar i kształt. Przecież najważniejsze, że faktycznie jest i uszczęśliwia tych zaangażowanych w nią ludzi. 😊

Pomyślmy, skoro jest tyle bólu, który tak intensywnie i często gromadnie potrafimy przeżywać, czemu nie dać podobnej szansy temu, co człowieka unosi i daje szczęście - choćby było chwilowe.
Oczywiście, że wszystko zmienia się i przemija, ale myślę sobie, że ta zasada nie stoi w sprzeczności z tym, żeby móc fruwać, kiedy czas po temu. 😊

Dlatego nie podważajmy, nie umniejszajmy, nie ignorujmy własnego i cudzego szczęścia, nawet, a może zwłaszcza 😉, gdy nie jest ono zrozumiałe i podobne do innych.

Pozdrawiam i ściskam serdecznie wszystkich czytelników, życząc miłości i wielu pięknych, radosnych chwil!

-------------------------------------------------
MIŁOŚĆ SZCZĘŚLIWA

Mi­łość szczę­śli­wa. Czy to jest nor­mal­ne,
czy to po­waż­ne, czy to po­ży­tecz­ne -
co świat ma z dwoj­ga lu­dzi,
któ­rzy nie wi­dzą świa­ta?

Wy­wyż­sze­ni ku so­bie bez żad­nej za­słu­gi,
pierw­si lep­si z mi­lio­na, ale prze­ko­na­ni,
że tak stać się mu­sia­ło - w na­gro­dę za co?
za nic;
świa­tło pada zni­kąd -
dla­cze­go wła­śnie na tych, a nie na in­nych?
Czy to ob­ra­ża spra­wie­dli­wość? Tak.
Czy to na­ru­sza tro­skli­wie pię­trzo­ne za­sa­dy,
strą­cą ze szczy­tu mo­rał? Na­ru­sza i strą­ca.

Spójrz­cie na tych szczę­śli­wych:
gdy­by się cho­ciaż ma­sko­wa­li tro­chę,
uda­wa­li zgnę­bie­nie krze­piąc tym przy­ja­ciół!
Słu­chaj­cie, jak się śmie­ją - ob­raź­li­wie.
Ja­kim ję­zy­kiem mó­wią - zro­zu­mia­łym na po­zór.
A te ich ce­re­mo­nie, ce­re­gie­le,
wy­myśl­ne obo­wiąz­ki wzglę­dem sie­bie -
wy­glą­da to na zmo­wę za ple­ca­mi ludz­ko­ści!

Trud­no na­wet prze­wi­dzieć, do cze­go by do­szło,
gdy­by ich przy­kład dał się na­śla­do­wać.
Na co li­czyć by mo­gły re­li­gie, po­ezje,
o czym by pa­mię­ta­no, cze­go za­nie­cha­no.
kto by chciał zo­stać w krę­gu.

Mi­łość szczę­śli­wa. Czy to jest ko­niecz­ne?
Takt i roz­są­dek każą mil­czeć o niej
jako skan­da­lu z wy­so­kich sfer Życia.
Wspa­nia­le dziat­ki ro­dzą się bez jej po­mo­cy.
Prze­nig­dy nie zdołałaby za­lud­nić zie­mi,
zda­rza się prze­cież rzad­ko.

Niech lu­dzie nie zna­ją­cy mi­ło­ści szczę­śli­wej
twier­dzą, że ni­g­dzie nie ma mi­ło­ści szczę­śli­wej.

Z tą wia­rą lżej im bę­dzie i żyć, i umie­rać.

Adres

Pędzichów 17/2
Kraków

Telefon

+48608806270

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Kozłowska - coach, terapeuta umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram

Kategoria