11/11/2023
PILOT
Zawsze mówię, że poród to nie tylko czas bezpośrednio poprzedzający wyłonienie się dziecka. Ogromny wpływ dla mnie ma już czas ciąży i wszelkie czynniki sprzed ciąży, które na niego wpływają. W 2017 roku zachodzę w pierwszą ciążę. Jakoś się stało, choć sama nie wiem jak, że od początku ciąży śledzę grupę ( jeszcze te stara) Poród Domowy. Bardzo chciałabym tak rodzic, ale lęk sprawia, że wybieram szpital, choć mówię, że jak teraz pójdzie dobrze, to kolejne tylko w domu. Tak też się stało. Dzięki Waszym historiom i ich mocy urodzilam, jak na szpital i nasze regionalne realia bardzo dobrze. Pokochałam też rebozo, bo jakimś dziwnym trafem, ono się często w tych historiach pojawiało - dziś już o nim tak często nie wspominacie mam wrażenie.
W 2019 roku zachodzę w druga ciążę. Tyle razy powtórzyłam przed nią, że urodze w domu, że mąż do pomysłu podchodzi po prostu jak do czegoś naturalnego. Pierwsze pytanie jakie wpisuje na listę tych, które żądam położonym to to czy używają rebozo. Umawiamy się wtedy finalnie z Położna Anna Sochańska, mamy podpisana umowę, mocno się przygotowuje, starszy syn bardzo chce być przy porodzie, jakby tym żył, mimo, że ma dopiero skończone 2 lata. W 33tc upujemy basen w rybki - okazuje się, że zajmuje ponad 2/3 większego pokoju i musimy kupić mniejszy. Dzień później kapią mi wody. Okazuje się, że mimo prywatnej opieki, trzydniowego pobytu w szpitalu nikt nie zauważył mocno starzejącego się łożyska ( zauważyła jedna lekarka - zignorowana przez resztę, bo to lekarz bez specjalizacji - przesadza) i hipotrofii. W nocy czuje, że rodzę, skurcze nie są uporczywe, ale czuje ogromny lęk. Wiem, że coś jest nie tak. Cały czas ktoś zagląda, ale nie to daje mi poczucie zagrożenia - to intuicja. Chwile przed 6 dostaje informacje , że dziecku regularnie spada tętno do 60 uderzeń. Obserwujemy sytuację - dokładnie wtedy gdy mam skurcze. Wiem, co to znaczy. Rodzę Dominika. 1940 g - 43 cm. Dziecko, którego głowa jest wielkości mojej pięści. Mój świat się zawalił - nie byłam na to kompletnie przygotowana. Ale chwile później okazuje się, że maluch dobrze wiedział gdzie ma się urodzić. Znaleziono duży ubytek w sercu - operowania w 3 miesiącu życia. Gdybym urodziła w domu, pewnie do tego czasu nie dostałabym nawet miejsca na konsultacje po wysłuchaniu szmeru przez położną.
Ten poród mogę podsumować tylko tak - czasem nasze dzieci wiedzą lepiej. I moja dusza dalej płacze gdy o tym myślę. Ale już nie w poczuciu straty. Jestem wdzięczna. Choć długo to trwało, bym do tego doszła.
Między tym porodem a kolejna ciąża zaczynam swoją doulowa pracę - wszystkie szkolenia, przeczytane książki, spotkane osoby, mają ogromny wpływ na mnie, moje spojrzenie na ciążę, poród i połog. Jednak to trzecia ciąża sprawia, że wszystko totalnie się odwróciło. Że postanowiłam wziąć swój poród w swoje ręce, wziąć za niego odpowiedzialność i sama stworzyć swoją historię.
Ciąża macierzyństwo poród domowy