27/04/2025
"Nie opowiadamy o sobie. Własne reakcje emocjonalne spożytkowujemy tak, by lepiej zrozumieć pacjenta. Mówimy np: „Gdy słyszę, jak pani mówi, że jest pani bardzo smutno, bo znalazła pikantne sms-y męża do innej kobiety, to zastanawiam się, czy nie jest też pani na męża zła".
Terapia to jest przestrzeń dla pacjenta. Jeśli mówię: „Przepraszam, nie zrozumiałam co pani powiedziała, dzisiaj jestem taka nieuważna, źle spałam, chyba mi się jakaś infekcja zaczyna" to pacjentka, w zależności od swoich doświadczeń, zacznie się o mnie troszczyć zapominając o sobie, albo poczuje, że znowu, jak zawsze w jej życiu, czyjeś sprawy są ważniejsze niż ona. Albo np. będzie wściekła, dlaczego zajmuję jej czas swoim samopoczuciem, a do tego nie pomyślałam, że mogę ją przecież zarazić.
Z drugiej strony minęły czasy, gdy np. klasyczny psychoanalityk miał być tylko lustrem. Pacjent wchodził do gabinetu i mówił: „Siedziałem u pana w poczekalni, leżała gazeta, przeczytałem ciekawy artykuł, ciekawe czy pan czytał, co pan o nim sądzi". Psychoanalityk odpowiedziałby coś w rodzaju: "Jest pan mną zaciekawiony, zastanówmy się dlaczego pan chciałby to wiedzieć"
Dziś psychologowie nawet pracujący w nurcie psychodynamicznym, który wywodzi się z psychoanalizy uznają, że istnieje świat pozaterapeutyczny, który rządzi się innymi regułami. Jeśli pacjent powie mi "Dobrze pani wygląda po wakacjach", mogę czasem odpowiedzieć "dziękuję", niekoniecznie drążyć, co tak naprawdę miał na myśli. Z drugiej strony psychoterapeuta pamięta, że relacja terapeutyczna nie powinna wchodzić w realne życie pacjenta. Jeżeli my mówimy coś o sobie, to dajemy nadzieję na bliskość inną niż psychoterapeutyczna. A pacjentom często wydaje się, że to byłoby dla nich najlepszym wyjściem."
Zofia Milska Wrzosińska w rozmowie z Agnieszką Jucewicz dla Wysokich Obcasów
fot Call me Fred