22/06/2025
We wsi, w której mieszkam, postrzegają mnie jako znachorkę. Nie wiedziałam o tym. Opowiedziała mi o tym Kamila - w komentarzu do poprzedniego posta.
W czasie COVIDU, szkolenia prowadziłam u siebie w domu. Kamila, szukając mojego domu, weszła do wiejskiego sklepu, opisała wygląd i usłyszała: "to pewnie ta znachorka".
Piękna historia, dziękuję Kamilo, że się nią podzieliłaś.
Tak naprawdę to historia o tym jak postrzegany jest status Feldenkraisa - wielkiego naukowca, fizyka i filozofa. Prekursora neurobiologii.
Mosze Feldenkris zostawił po sobie kilkaset gotowych schematów, jak poprzez ruch stymulować rozwój. Te schematy nazywane są Lekcjami. Chciał żeby służyły ludzkości. Rozwijały, leczyły, naprawiały. Stały się podstawą do dalszych badań nad możliwościami ludzkiego rozwoju.
Stało się inaczej. Zbiór stworzonych przez niego lekcji został nazwany Metodą a prawa do korzystania z Metody zastrzeżone.
Dzięki temu zabiegowi dostęp do dziedzictwa jest ograniczony i kontrolowany przez grupę nielicznych - którzy nazwali się trenerami.
Stworzono wewnętrzny świat, który ustala zasady dostępu do dziedzictwa po. To kastowy świat w którym panuje podział na trenerów, asystentów i nauczycieli. Wiedza stała się towarem.
Jest jeden plus tego zabiegu - ochrona przed zapomnieniem. I za to moje wielkie DZIĘKUJĘ.
Również za to, że miałam możliwość uczyć się według wzoru nauczania stworzonego przez Feldenkraisa i powielanego do dzisiaj prawie bez zmian. Trochę tak jakbym uczyła się od samego Mosze Feldenkraisa. Daje to gwarancję, że wszyscy którzy kończą, mają ten sam zasób wiedzy. Od nas zależy co z nią zrobimy.
Za otrzymaną wiedzę płacimy wysoką cenę. A uczenie się, zajmuje tyle samo czasu co zawodowe studia np. psychologii czy fizjoterapii. Różnica polega na tym, że my nie mamy żadnych zawodowych uprawnień. Poza wiedzą i umiejętnościami nie dostajemy nic.
Chcąc funkcjonować w feldenkraisowym świecie, powinnam dostosować się do wyznaczonych przez trenerów zasad i reguł.
Zasada pierwsza - szkolić mogą jedynie trenerzy. Ich ilość jest ściśle ograniczona, bo powołują się sami i sami wyznaczają liczbę powołań. Dzięki temu mają kontrolę nad ilością szkoleń i nad ceną jaką trzeba zapłacić za wiedzę.
Zasada druga - my nauczyciele możemy jedynie posługiwać się zdobytą wiedzą, zgodnie z uprawnieniami zawodowymi jakie posiadamy.
Ponieważ czteroletnie studia nie dają nam żadnych zawodowych uprawnień, każdy radzi sobie sam na swój własny sposób. O nasz status nikt się nie zatroszczył. Stąd każdy trochę inaczej nazywa swoją działalność. Niektórzy robią dodatkowe studia żeby móc pełniej korzystać z posiadanej niezwykłej wiedzy i umiejętności. Bo te są ogromne i nie do przecenienia.
Większość jeździ po świecie z jedno lub dwudniowymi warsztatami - propagując idee Feldenkraisa. Czasami prowadzimy klasy w swoich miejscach zamieszkania. Ale to nie są miejsca zdobywania wiedzy, tylko doświadczania. Zamiast uczyć, prowadzimy zajęcia rozwojowe. Praca z ciałem. Jedni robią z tego gimnastykę, inni medytację, jeszcze inni dzielą się tym jak wiedzą tajemną.
Łatwo to przychodzi, bo działanie jest potężne. Uczestnik takich zajęć często wychodzi oszołomiony nie wiedząc co się wydarzyło i dlaczego czuje się tak niezwykle lekko, inaczej. Machał nogą albo ręką a czuje się inny, odmieniony, czasami oszołomiony jak po środkach odurzających. Odbiór u każdego jest inny i niepowtarzalny.
Często efekt tego działania przypisują nam nauczycielom - jeśli wcześniej nie uprzedzimy ich, że to co czują przynależy tylko do nich. To efekt kontaktu z nieświadomą częścią siebie. My tylko podajemy ruch a to oni dotykają siebie samych swoją uważnością. Ja nazywam to spotkaniami duszy z ciałem.
Reasumując, nam nauczycielom nie wolno uczyć. Uczyć uczenia. Uczyć dotyku. Ma to pewien sens - bo kto by nas zapraszał i organizował nam następne warsztaty, gdybyśmy uczyli ich jak mogą robić to sami.
W jakiś sposób często nieświadomie powielamy to co robią trenerzy, tylko w mniejszym zasięgu. No i nasze uczenie sprawia, że trenerzy mają chętnych do nauki. Przygotowujemy im grunt. Budzimy w uczestnikach pragnienie dowiedzenia się więcej. Doświadczenia więcej.
Wiem o czym piszę bo sama tego doświadczyłam. Wszystkich etapów zdobywania wiedzy a potem NIEDZIELENIA się nią. Bo dałam sobie wmówić, że mi nie wolno.
Na szczęście już mam odwagę i wystarczającą wiedzę. Wszyscy mamy prawo do dziedzictwa po Mosze Feldenkraisie.
A Feldenkrajsowi przynależy prawo do dalszych badań i dalszego rozwoju.
Paradoks polega na tym, że stworzył metodę permanentnego rozwoju która została na 40 lat zamrożona i obwarowana zakazami odnośnie prawa do korzystania z niej.
Nie zawiera http://xn--wirusw-fxa.www.avast.com/