02/11/2025
Paulina Materna: Czy emocje, uczucia, które przeżywamy po śmierci bliskiego, są doświadczeniem wspólnym? Mówi się o etapach czy fazach żałoby.
Anna Król - Kuczkowska: Fazy, owszem, porządkują nasze myślenie, jednak są to sztuczne konstrukty, które inaczej przejawiają się w każdym człowieku.
Tak naprawdę każda żałoba jest unikalna, jest jak odciski palców, i każdy ją przeżywa na swój sposób.
Najbardziej rozpowszechnione są fazy stworzone przez amerykańską lekarkę Elisabeth Kübler-Ross. To kolejno: zaprzeczenie, gniew, targowanie się, depresja, akceptacja. Z tym że Kübler-Ross opisywała procesy towarzyszące ludziom ciężko chorym, którzy żegnali się ze swoim życiem.
Mnie bliższe są fazy żałoby stworzone przez brytyjskiego psychiatrę Johna Bowlby’ego. Twórca teorii przywiązania badał, jak dzieci uczą się miłości, ale także to, jak radzą sobie z separacją, czyli z żałobą. Zresztą on mówił, że nigdy nie zrozumiemy żadnych procesów żałobnych u dorosłego, jeśli nie zrozumiemy, jak one przebiegają u małych dzieci.
Fazy żałoby według Johna Bowlby’ego to:
odrętwienie,
tęsknota i poszukiwanie,
rozpacz i dezorganizacja,
reorganizacja.
Faza pierwsza: odrętwienie, czasem nazywane szokiem. Trudność sprawia wtedy uwierzenie, że to, co się wydarzyło, naprawdę się wydarzyło. Osoby będące w fazie odrętwienia opowiadają, że to moment, gdy one na rozum wiedzą, że zmarłej osoby nie ma, ale cały czas mają poczucie, że ten człowiek wróci. To taki moment utknięcia na granicy dwóch światów.
Paulina Materna: Machinalnie sięgamy po telefon, by zadzwonić czy napisać SMS-a do bliskiej osoby…
Anna Król - Kuczkowska: Tak. To też np. to, że tak trudno usunąć z komórki numer telefonu tej osoby. Wiadomo, że już nie zadzwoni, ale nieusuwanie z kontaktów jest sposobem na pobycie jeszcze chwilę na granicy światów.
Trudno się rozstać z tym, który mija wraz ze śmiercią bliskiej osoby, i strasznie trudno przejść do tego, który przed nami, bez niej czy bez niego.
Po wyjściu z odrętwienia przychodzi czas na tęsknotę i poszukiwanie. Tej fazie towarzyszą okresy szlochów i wybuchy gniewu.
Paulina Materna: Gniewu wobec kogo?
Anna Król - Kuczkowska: To może być gniew przeciwko sobie, wobec lekarzy czy kierowany do osoby zmarłej – bo nas opuściła. Bowlby mówi, że żałoba się nie domknie, dopóki nie przeżyjemy gniewu do wszystkich, którzy zawinienie bądź niezawinienie mogli według nas być odpowiedzialni za odejście zmarłej osoby.
Taki gniew jest naturalną reakcją. Kłopot jest wtedy, zresztą tak jak z każdym uczuciem, gdy gniew przykrywa wszystkie inne, staje się dominujący i trwa bardzo długo.
Jeśli ktoś nie jest w stanie przeżyć rozpaczy, smutku i bezsilności po stracie, może się oddzielać od tych uczuć i zanurzać w gniewie. Może się to objawiać walką z lekarzami, którzy leczyli zmarłego, zakładaniem spraw sądowych itp. Jeśli w intensywnym i przewlekłym gniewie widzimy funkcję obronną, czyli to, że chroni nas przed przeżywaniem innych uczuć żałobnych, kolejnych etapów, to możemy mówić już o powikłanej żałobie.
Oczywiście uczucia mogą też działać w drugą stronę: ktoś długo pogrążony w głębokim smutku może w taki sposób chronić siebie przed uczuciem gniewu np. za opuszczenie.
Paulina Materna: Pokutuje przekonanie „o zmarłych dobrze albo wcale".
Anna Król - Kuczkowska: Mamy prawo gniewać się na naszych zmarłych, nawet gdy ich bardzo kochamy. Niepisaną regułą miłości, czy partnerskiej, czy rodzicielskiej, jest, „że cię nie opuszczę". A więc śmierć może być przeżywana jako straszna zdrada.
Wpadamy w rozpacz i dezorganizację – to kolejna faza żałoby. Przeżywając rozpacz, powoli zaczynamy się orientować, że to, co było, minęło i że trochę wiadomo i trochę nie wiadomo, co będzie, ale że to jest zupełnie coś innego niż dotychczasowy porządek.
Gdy rozmawiam z osobami w żałobie, one czasem opowiadają, jak trudno im wytrzymać w świecie. Świat je uwiera. Trudno im przyjąć do wiadomości, że życie toczy się dalej, słońce świeci, ludzie chodzą po ulicach. Ci, którzy zostali, próbują się odnaleźć w nowym świecie po utracie.
Już z tą dziurą po bliskim. Miał przecież być, a nie ma go.
W dodatku przez lata koncepcje procesu klasycznej żałoby nam nie pomagały, przedstawiając żałobę jako konieczność absolutnego i całkowitego pożegnania się z tym, kto odszedł. Mówiono, że trzeba całkowicie przestać kochać tę osobę, która odeszła. Na szczęście to stare podejście.
Pięknie opisuje to wspomniany Barnes. Analityk, u którego pisarz szukał profesjonalnego wsparcia po śmierci żony, nakazywał mu zakończyć relację ze zmarłą. Ale jak wyjąć sobie z głowy myśli? Uczucia? To zaprzeczenie istnienia, także siebie, przecież żyjąc wspólnie, stajemy się częścią innych, oni stają się częścią nas. Wszyscy jesteśmy spleceni w relacyjnej materii.
Barnes na pewnym etapie swojej rozpaczy rozważał samobójstwo. Powstrzymała go refleksja, że jeżeli on siebie zabije, to ostatecznie i do końca zabije swoją żonę, bo to on jest depozytariuszem pamięci o niej: co ją bawiło? Co lubiła? Czego nie lubiła?
Również wiedza na temat funkcjonowania układu nerwowego i ludzkiego mózgu podważa koncepcję wymazania, usunięcia – wszystko, czego doświadczamy, zostawia tam ślad, a relacje pozostawiają ten ślad bardzo głęboki. Można powiedzieć, że my tych naszych zmarłych nosimy cały czas w swoim układzie nerwowym.
Rozmowa ukazała się w Wysokich Obcasach w październiku 2023, link do całości w komentarzu.