
10/02/2025
💙
"kluski z rosołem"
Cześć czołem w poniedziałek, który podobno jest dniem pomidorowej, z rosołu tego właśnie, co w niedzielę był.
Jedni mówią, że jak jest rosół to zawsze brakuje klusek. Inni mają kłopot inny – kluski zostają po rosole i nie wiadomo, co z nim zrobić, jeśli ktoś nie ma psa lub nie lubi starej polskiej, gdzie podsmażyć na mocno z jajkiem na smalcu ze skwarkiem i cześć.
Jedni mówią: co to za zupa, takie nic. A przecież dobry rosół ugotować to nie lada sztuka. Taki bez kostki rosołowej, co nawet obok kury nie stała, mówią. Trzeba wstać rano lub na noc nastawić nawet (jeśli kto się nie lęka spać, gdy kuchnia sama chodzi), bo rosół wszak czas lubi no i ceremoniał. Wtenczas i dokładnie jedno po drugim zrobić. Najtrudniej to szumów przypilnować, żeby zebrać zanim się na dobre zagotuje. Bo jak z szumami pójdzie, to później nie pozbierasz. Niedobrze. Trzeba przez sitko przelewać, myć, a to już nie to samo. Z kury, warzyw, przypraw i cierpliwości ta zupa nie zupa powstaje, to pewne.
Szumy jak to szumy, życiowo. Wyłazi takie z zakamarków, spod spodu, do góry z dna samego wypływa. Tłuste, ciemne, brzydkie, obrzydliwie lepkie. Łyżką? Cedzakową? Sitkiem małym? Do zlewu prosto, to się rozciapie i później trzeba wszystko myć. Do kubka? To kubek myć. Tyle z tym roboty. Ważne, by zdążyć jakkolwiek, zanim się rozszumią i rosół zepsują. Nie ignoruj ich, mówiła Mama, to ważne.
Jasne, że od Mamy wiem, jak rosół gotować. Chociaż… przez życie podpatrzyłam tu i ówdzie nieco, by przepis „po swojemu”, jak miliony przede mną i miliony po mnie tworzyć dumnie. Ty lubczyku dodajesz? A cebulkę to na gazie całą opalasz? Jak za dużo marchewki to za słodki. Zimną czy gorącą wodą zalewasz? A namaczasz na noc? Kiedyś, dla poznania, jak to inni robią, zobaczyłam w przepisie, na aniagotuje. Nie sam przepis mnie zadziwił, co w komentarzach szumy. Odwidzieć nie sposób i sitkiem nie zdejmiesz.
Dziwny ten świat.
Dobry ten Twój rosół – mówią. A ja mówię dziękuję choć – szczerze – sama na wiarę nie wierzę, że tym razem wyszedł. Bo przecież jak zwykle o czymś zapomniałam, za dużo, za mało, za długo, za krótko, bo przecież nie samym rosołem człowiek żyje i książkę poczytać w międzyczasie trzeba.
Misterium maestro.
Misterium domu.
Pamiętam, jak u mojej babci Marysi rosół smakował (teraz wiem, że miała wówczas ciut więcej tylko lat, co ja teraz – śmieszne i straszne zarazem, czujesz). Dom był drewniany, w połowie górki, blisko stawu (oj, tam miałam przygodę na życie, co Jarek mi uratował), talerze były białe z niebieskimi kwiatuszkami delikatnymi, jakby niezapominajki. I sztućce z rączkami ze słoniowej kości (😀). Stół był okrągły i telewizor na etażerce (tak się mówiło). A rosół smakował, tak wspominam, błogością. Dzieciństwem, co nic nie widziało choć wszystko dookoła blisko było. Radością przebywania. Trawą za domem, gęsiami i słońcem. Ciepłem tego razem. Żółty delikatny przezroczysty, z marchewką pokrojoną w kostkę drobną i koperkiem.
Tęsknię.
Ciepły nie wystarczy, parzący podawaj, mówi Teściowa. Zwłaszcza, jak do zimnych klusek wlewasz. Uważaj, żeby się nie zagotował, tylko aby mrugał, mówi Mama. A ja sama wiem, że obydwie porady dobre, już dawno sprawdziłam. Anetce to samo mówię. No i Łukaszowi. Choć przecież to nie w powtarzaniu siła, a w przykładzie.
Można by powiedzieć (nie wiem, czy się zgodzisz), że życie to tak biegnie od rosołu do rosołu, przeżyciami tkane. Nie lubisz? No co Ty. Rosół to fundament wszystkiego, co ważne. Czysta forma zupy. Dodasz ogórki – ogórkowa. Dodasz groch – grochowa. Dodasz borowiki – grzybowa.
Jak nie możesz zasnąć – o rosole pomyśl. Zobaczysz, że mięśnie rozluźnią się szybko. Przytul się do czasu. Do smaku się przytul. Do siebie w tym czasie, do życia, co pomiędzy rosołami z pośpiechem się toczy. Zaśnij, zamruż oczy.
I zobacz.
Dom budujesz? Od rosołu zacznij.
Przy stole talerze, nakryte na siedem.
Już czas.
Anna Malec
______________________________
Ten list Cię ubogacił? Udostępnij, podaj dalej, śmiało. Dobro potrzebuje Ciebie, żeby się stawało.
Chcesz otrzymać list na maila w każdy poniedziałek o 5 rano? Zapisz się do mojego newslettera.
kazdywaznywdrodze.pl/listy-w-drodze
A jeśli chcesz czytać mnie więcej, to moja książka "Każdy ważny w drodze" wciąż do kupienia w sklep.anna-malec.pl