
17/07/2025
Zmiany są nieuchronne, ważne żeby nauczyć się żyć w nowej rzeczywistości.
Jako nauczyciel i ojciec dwóch chłopców – 11- i 13-latka – coraz częściej łapię się na tym, że patrzę na ich świat i… nie do końca go rozumiem. Wolą słuchać audiobooków zamiast czytać książki. Ich ulubionym sposobem spędzania czasu jest granie w gry cyfrowe, oglądanie streamów ulubionych twórców, a komunikują się głównie przez komunikatory. Potrafią godzinami dyskutować o tym, jak zdobyć rzadkiego Pokemona w PokemonGo, jak przejść kolejny poziom w ulubionej grze, czy jakie nowe taktyki stosują streamerzy. Ale przy tym wciąż lubią spotykać się z kolegami, wyjść razem na podwórko, przeżyć coś wspólnie – tyle że często ich wspólne przygody są dziś połączeniem świata realnego i cyfrowego.
I przyznam szczerze – czasem budzi to we mnie frustrację. Zdarza mi się pomyśleć: „Dlaczego oni tak mało czytają? Dlaczego muszą oglądać te streamy? Dlaczego ich sposób komunikacji jest tak inny od tego, co było dla mnie naturalne?” Czasami czuję, że po prostu tego nie ogarniam, że ich świat pędzi w tempie, w którym ja już nie zawsze nadążam.
Ale wtedy wraca do mnie pewne wspomnienie. Widzę siebie sprzed lat – nastolatka, który godzinami siedzi przy komputerze. Mój ojciec patrzył wtedy na mnie i też nie rozumiał. Myślał, że tylko gram. A ja owszem, grałem – dużo i w różne gry – ale robiłem też coś więcej. Uczyłem się HTML-a, edytowałem zdjęcia, montowałem filmy. Poznawałem narzędzia, które wtedy dla niego były abstrakcją, a dla mnie stawały się nową umiejętnością, czymś, co otwierało drzwi do przyszłości. On widział „dziecko przed ekranem”, a ja czułem, że tworzę coś, czego on po prostu nie znał.
I uświadamiam sobie, że historia się powtarza. Moi synowie też uczą się rzeczy, których ja do końca nie rozumiem. Dla nich gra to nie tylko rozrywka. To przestrzeń, gdzie rozwijają strategiczne myślenie, refleks, współpracę. Streamy to nie tylko oglądanie „jak ktoś gra”, ale także uczenie się, jak robić coś lepiej, jak myśleć kreatywnie i analizować sytuacje. Komunikatory to ich naturalny sposób utrzymywania relacji – inny niż mój, ale wcale nie gorszy.
W tym momencie widzę, że zrozumienie między pokoleniami często rozbija się o brak wspólnego języka. Moi rodzice nie rozumieli, że komputer to nie tylko „maszyna do gier”. My, dorośli, często nie dostrzegamy, że cyfrowy świat dzieci i młodzieży nie jest tylko bezmyślną rozrywką. To także przestrzeń nauki, poznawania nowych rzeczy, rozwijania kompetencji, które w ich dorosłym życiu będą tak samo ważne, jak kiedyś dla nas czytanie książek czy pisanie listów.
To nie jest łatwe. Czasem czuję, że ich świat mnie przerasta. Ale staram się pamiętać, że tak jak ja kiedyś byłem niezrozumiany, tak teraz oni potrzebują, żeby ktoś spróbował zrozumieć ich. Bo choć zmieniły się narzędzia, technologie i sposoby uczenia się, potrzeba akceptacji, dialogu i wspólnego przeżywania świata wciąż jest taka sama.
Może właśnie w tym tkwi klucz do porozumienia pokoleń – w cierpliwości i w gotowości do słuchania. W próbie dostrzeżenia wartości w tym, co dla nas obce. Bo jeśli będziemy patrzeć na dzieci tylko przez pryzmat „kiedyś było inaczej”, zawsze będziemy się rozmijać. Ale jeśli spróbujemy zobaczyć, co się za tym kryje, możemy odnaleźć most między ich światem a naszym.
I tak jak mój ojciec nigdy nie nauczył się HTML-a, ale w końcu zrozumiał, że komputer dał mi coś więcej niż rozrywkę, tak i ja staram się zrozumieć, że świat moich dzieci – choć inny – też jest pełen wartości.
A Ty? Co czujesz, gdy patrzysz na to, jak Twoje dziecko, uczeń czy wnuk uczy się i rozwija w świecie, którego Ty już nie do końca rozumiesz?
Czy też masz wrażenie, że nie ogarniasz?
Jak sobie z tym radzisz?