
17/03/2025
Zainspirowana kolejna historią starą jak świat... "Ja Cię uratuje..."
Znajome? Często wchodzimy w relacje, wierząc, że możemy kogoś uratować, naprawić, uleczyć. Tutaj odejmiemy trochę lenistwa na rzecz ambicji, a tu dodamy ciekawości świata i poczucia humoru... Ślepo wierzymy, że nasza miłość, nasze wsparcie wystarczą, nasze zaangażowanie by ktoś się zmienił. Że warto trwać w trudnej relacji w imię miłości, dzieci, kredytu.. jak ogromną jest to iluzją?
Wchodząc w rolę ratownika, terapeuty, rodzica w relacji, stopniowo oddajemy siebie – kawałek po kawałku. Nasza energia zamiast budować nas, płynie gdzieś indziej. A my zostajemy zmęczeni, wypaleni, rozczarowani. Rozczarowani własnymi oczekiwaniami, które wyprojektowaliśmy na drugą osobę.
To doświadczenie dotyka wielu z nas. Ile razy słyszałam: "To dobry człowiek, tylko się pogubił."
Nie każda zagubiona osoba chce się odnaleźć. Nie każdy czuje taką potrzebę. Nie każdy jest gotowy na zmiany. I nie możemy oczekiwać, że pójdzie za nami – bo to nie nasza decyzja, lecz ich własny wybór.
Każdy ma swoją drogę, swój czas, swoje lekcje do przepracowania. I czasem pewne relacje potrzebują rozłąki, by nadać czemuś nowy obraz.
Miłość i relacje nie polegają na naprawianiu kogoś według naszych wyobrażeń, a na tym by pozwolic sobie na wzajemny wzrost i akceptację wzajemnej drogi.
Jeśli nie pozwolisz komuś wziąć odpowiedzialności za siebie i nie skierujesz uwagi na własne braki, to będzie historia stara jak świat - o współzależności, złudnym przywiązaniu i "miłości" - za wszelką cenę.
Zamiast ratować, bądź obecny.
Zamiast naprawiać, daj przestrzeń.
Jedyną rolą, którą masz do odegrania w relacji, jest Twoja własna rola. Twoja energia jest cenna – zadbaj o nią. 🌿
I warto zadać sobie pytanie, kogo my tak na prawdę chcemy uratować i naprawić..? 🥺
Czasem największym aktem miłości jest pozwolić komuś przejść swoją drogę – we własnym rytmie. ✨