AMmedica Centrum Medyczne

AMmedica Centrum Medyczne Am-Medica Centrum Medyczne
- medycyna rodzinna
- poradnie specjalistyczne
- stomatologia
- diagnost AM-medica sp. z.o.o Centrum Medyczne
Ul.

Am-Medica Centrum Medyczne oferuje Państwu szeroki zakres kompleksowych, profesjonalnych usług. Nasz zespół lekarzy specjalistów oraz wykwalifikowany personel medyczny zapewnią Państwu kompleksowe leczenie i pełną satysfakcję. W nowoczesnym i kameralnym wnętrzu otoczymy Państwa opieką na najwyższym poziomie, gwarantując indywidualne podejście. Białostocka 20A
16-050 Michałowo

KRS: 0000519417
NIP: 5423239113
REGON: 200874106

Poniedziałek-Piątek: 8.00-18.00

85 888 02 22
85 873 99 55

rejestracja@am-medica.pl

Jesień i zima mają swój niepisany rytuał. Zimne poranki, gorąca herbata i… katar. Dla wielu rodziców brzmi to jak codzie...
30/09/2025

Jesień i zima mają swój niepisany rytuał. Zimne poranki, gorąca herbata i… katar. Dla wielu rodziców brzmi to jak codzienność: maluch wraca z przedszkola, a już następnego dnia pojawia się kaszel, potem gorączka. A w pracy? Westchnięcie i pełne zrozumienia spojrzenia: „Aaa, przedszkolak w domu. To już wszystko jasne”.

Wokół przedszkolnych sal narosła legenda: małe dzieci to mobilne inkubatory wirusów. Każdy pluszowy miś to potencjalny rezerwuar bakterii, każda kredka – nośnik zarazków. Nic dziwnego, że rodzice, dziadkowie i znajomi wskazują winnego jednym palcem: „To dzieci roznoszą wszystko”.

Ale czy naprawdę winne są tylko one?

Paradoks zaczyna się wtedy, gdy ktoś bez dziecka w wieku przedszkolnym nagle ląduje w przychodni z identycznymi objawami. Katar, kaszel, gorączka – a w domu cisza, żadnych maluchów. Skąd więc infekcja? Nagle okazuje się, że kolega z biura przychodził zakatarzony „bo nie chciał brać L4”, pani w sklepie kaszlała nad kasą, a sąsiad z uśmiechem mówił: „to tylko alergia”, po czym godzinę później już leżał w łóżku z gorączką.

Okazuje się, że dzieci nie są jedynym „przekaźnikiem”. Dorośli też potrafią dzielić się infekcjami z prędkością światła – z tą różnicą, że dorośli rzadziej otwarcie przyznają: „mam wirusa”. Idą do pracy, spotykają się ze znajomymi, wsiadają do zatłoczonego autobusu i… wirus ma idealne warunki do podróży.

Te „ciągłe infekcje dziecięce” mają też drugą stronę medalu. To właśnie dzięki nim maluchy budują odporność na przyszłość. Choć dla rodziców każdy kolejny katar wydaje się końcem świata, w rzeczywistości organizm dziecka uczy się walczyć. I to szybciej, niż organizm dorosłego, który dawno już zapomniał, jak wygląda trening immunologiczny.

Więc kto tu naprawdę jest winny? Dzieci, które wracają z przedszkola z katarem jak trofeum? Dorośli, którzy zamiast odpocząć, uparcie chodzą przeziębieni do pracy? A może po prostu natura, która co sezon przypomina, że wirusy są częścią naszego świata?

W poczekalni zawsze można usłyszeć charakterystyczny dźwięk: śmiech, który w sekundę zamienia się w płacz. Dziecko, któr...
27/09/2025

W poczekalni zawsze można usłyszeć charakterystyczny dźwięk: śmiech, który w sekundę zamienia się w płacz. Dziecko, które przed chwilą bawiło się klockami, nagle widzi biały fartuch i… strach. Dla dorosłych to zwykła wizyta kontrolna, dla najmłodszych – mała, osobista bitwa z nieznanym.

Dlaczego wizyta u lekarza budzi w dzieciach tak silne emocje? Bo to miejsce pełne sprzecznych sygnałów. Kolorowe plakaty na ścianach mówią „będzie miło”, a zapach środków dezynfekujących przypomina, że zaraz wydarzy się coś poważnego. Dziecko słyszy: „to tylko ukłucie”, ale jego wyobraźnia podpowiada zupełnie inny scenariusz.

Paradoks polega na tym, że strach dzieci rzadko rodzi się w przychodni. Najczęściej kiełkuje dużo wcześniej – w rozmowach dorosłych. „Jak nie będziesz grzeczny, to pani doktor da ci zastrzyk”, „Wytrzymaj, to tylko chwila bólu”. W takich słowach lekarz staje się Gargamelem, a nie kimś, kto pomaga. Dzieci uczą się lęku od tych, którzy powinni go rozwiewać.

Ale nie będziemy też obwiniać rodziców. W rzeczywistości każdy mały pacjent niesie swój bagaż doświadczeń. Jedno dziecko przestraszy się stetoskopu, inne – samych drzwi do gabinetu. A czasem winna jest… wyobraźnia, która zawsze maluje gorsze obrazy niż rzeczywistość. Właśnie dlatego oswajanie z wizytami zaczyna się nie w momencie wejścia do przychodni, ale na co dzień – przez zabawę, rozmowę, a nawet zwykłe udawanie „badania misia” w domu.

I choć przychodnia nigdy nie będzie wesołym miasteczkiem, może być miejscem, w którym dziecko czuje się bezpiecznie. Gdy zobaczy lekarza, który się uśmiecha, usłyszy spokojny głos i dostanie kilka minut uwagi – strach powoli ustępuje miejsca ciekawości. A ta, jak wiadomo, jest najlepszym lekarstwem na lęk.

Jak myślicie, czy dzieci naprawdę boją się lekarzy… czy raczej uczą się tego lęku od nas, dorosłych?

Katar. Z pozoru nic wielkiego – trochę chusteczek, nos czerwony jak u renifera i lekkie pochrząkiwanie. Wielu myśli: „To...
23/09/2025

Katar. Z pozoru nic wielkiego – trochę chusteczek, nos czerwony jak u renifera i lekkie pochrząkiwanie. Wielu myśli: „To przecież nie choroba, tylko stan przejściowy”. Wtedy pojawia się odwieczne pytanie: czy zostać w domu i dać sobie czas na dojście do siebie, czy zacisnąć zęby i ruszyć do pracy, udając, że „hartowanie się” to najlepsza terapia?

W głowie od razu rodzi się obraz – biuro pełne ludzi, gdzie każdy wciska w rękaw szeleszczące tabletki z witaminą C, a dźwięk dmuchania nosa staje się konkurencją dla stukotu klawiatury. Dzielni wojownicy codzienności, którzy przychodzą do pracy z katarem, wierzą, że pokazują siłę i odpowiedzialność. Przecież „firma bez nich się zawali”.

Ale gdzieś pod tą narracją kryje się pytanie: czy to naprawdę bohaterstwo? Bo każda kichnięta chmura wirusów krąży potem nad głowami współpracowników niczym niewidzialny dron, wybierając kolejne ofiary. Wtedy okazuje się, że to „hartowanie” jednego, zmienia się w tygodniowe L4 dla kilku osób.

Paradoks polega na tym, że społeczeństwo często chwali tych „twardych”. A jednak ci sami ludzie, którzy narzekają na rosnące kolejki do lekarzy, potrafią z dumą mówić: „Ja nigdy nie biorę zwolnienia, nawet jak jestem chory”. Brzmi dumnie, ale czy rozsądnie?

Ale czy naprawdę każda infekcja wymaga od razu izolacji pod kocem? Czasem lekki katar to efekt alergii, zmiany pogody albo zwykłego przesuszenia powietrza. I czy wtedy faktycznie trzeba brać wolne? Z drugiej strony, czy kultura „pracuję mimo wszystko” nie zrobiła z nas mistrzów ignorowania własnego zdrowia?

Może więc rozwiązaniem nie jest ani ślepe hartowanie, ani panika przy każdym kichnięciu, ale zwykła odpowiedzialność – za siebie i innych. Być może największą odwagą nie jest pójście do pracy z katarem, ale odpuszczenie i powiedzenie: „Dzisiaj zostaję w domu”.

👉 A Wy jak sądzicie – lepiej być „bohaterem biura” z chusteczkami pod ręką, czy dać sobie i innym odetchnąć, biorąc wolne?

19/09/2025
Zdrowie zaczyna się w głowie – czy optymizm naprawdę leczy?Kiedy ktoś słyszy diagnozę, pierwszą reakcją zwykle jest stra...
19/09/2025

Zdrowie zaczyna się w głowie – czy optymizm naprawdę leczy?

Kiedy ktoś słyszy diagnozę, pierwszą reakcją zwykle jest strach. Myśli biegną w stronę najczarniejszych scenariuszy, a ciało reaguje napięciem, bezsennością, brakiem apetytu. Choroba wydaje się czymś, co całkowicie przejmuje kontrolę. Ale wtedy pojawia się paradoks: im bardziej człowiek skupia się na chorobie, tym trudniej ciału znaleźć siłę do walki.

Od lat mówi się, że „pozytywne nastawienie pomaga w leczeniu”. Brzmi to trochę jak frazes, który można wydrukować na kubku albo plakacie motywacyjnym. Pacjenci, którzy wierzą w poprawę, częściej przestrzegają zaleceń, szybciej wracają do zdrowia i lepiej znoszą leczenie. Bo optymizm nie jest cudownym lekiem – ale jest jak dodatkowe paliwo dla organizmu.

Zaskakujące jest to, że nawet drobiazgi potrafią uruchomić tę wewnętrzną siłę. Uśmiech lekarza, słowo wsparcia od pielęgniarki, poczucie, że ktoś naprawdę słucha – to wszystko sprawia, że człowiek czuje się mniej samotny w swojej chorobie. I nagle perspektywa zmienia się z „muszę walczyć sam” na „nie jestem w tym sam”.

Oczywiście, nikt nie twierdzi, że optymizm wyleczy raka czy zastąpi leki. To byłoby zbyt proste i nieuczciwe. Ale może być jak światło w ciemnym tunelu – nie usuwa przeszkód, ale pokazuje drogę i sprawia, że łatwiej ją przejść. Pacjent, który wierzy w poprawę, często znajduje więcej siły, by dbać o siebie, podjąć rehabilitację czy wytrwać w trudnym leczeniu.

Warto jednak pamiętać, że czasem przesadny optymizm może być… pułapką. Gdy pacjent powtarza sobie: „Na pewno nic mi nie jest”, może zlekceważyć objawy, odwlekać wizytę u lekarza i tracić cenny czas. Bo zdrowe myślenie nie polega na udawaniu, że problemu nie ma. Polega na tym, by zobaczyć go, przyjąć, a potem z nadzieją podjąć działanie.

👉 Jak myślicie – czy nastawienie psychiczne faktycznie ma moc wspierania zdrowia, czy to tylko piękne słowa?

Nie mają własnych kodów w dokumentacji medycznej. Nie dostają efektownych nazw, jak grypa czy migrena. Nikt nie mówi: „z...
15/09/2025

Nie mają własnych kodów w dokumentacji medycznej. Nie dostają efektownych nazw, jak grypa czy migrena. Nikt nie mówi: „zachorowałam na brak snu” albo „cierpię na fast food”. A jednak właśnie one potrafią wywrócić zdrowie do góry nogami szybciej, niż się spodziewamy.

Stres, bezsenność i niewłaściwa dieta – trio, które stało się znakiem rozpoznawczym współczesnego stylu życia. Niewidzialne, ciche, często bagatelizowane. Bo przecież „każdy się stresuje”, „sen to strata czasu”, a burger od czasu do czasu jeszcze nikogo nie zabił.

Ale czy na pewno?

To zaczyna się niewinnie. Kilka nieprzespanych nocy, dodatkowa kawa, szybki obiad na wynos, bo brakuje chwili na gotowanie. Potem kolejne tygodnie i nagle norma staje się codziennością. Organizm daje sygnały – bóle głowy, rozdrażnienie, ciągłe zmęczenie. A my? Łykamy tabletkę przeciwbólową i pędzimy dalej.

Paradoks polega na tym, że XXI wiek dał nam ogromne możliwości – mamy dostęp do lepszej medycyny, suplementów, poradników, diet. A jednocześnie żyjemy w świecie, w którym tempo życia jest szybsze niż kiedykolwiek wcześniej. Jemy, kiedy mamy chwilę. Śpimy, kiedy „już naprawdę się nie da”. Relaks odkładamy na później – na urlop, na weekend, na emeryturę.

I właśnie tu czają się te trzy ciche choroby. Nie wywołują alarmu nagle, jak złamana noga. Atakują powoli, od środka. Stres niszczy odporność i serce, brak snu zaburza pamięć i koncentrację, a fast foody karmią nas kaloriami zamiast składników odżywczych. Efekt? Coraz częstsze choroby cywilizacyjne – nadciśnienie, cukrzyca, otyłość, depresja.

Czy naprawdę można całkowicie uniknąć stresu, życia w biegu czy jedzenia na szybko? Przecież nie każdy ma luksus gotowania zdrowych posiłków codziennie od podstaw, ośmiu godzin snu czy życia bez deadline’ów. Może zamiast demonizować, warto szukać małych sposobów równowagi? Krótsza drzemka w ciągu dnia zamiast marzenia o „idealnym śnie”. Jeden domowy posiłek więcej w tygodniu zamiast fast foodu. Kilka minut medytacji albo spaceru zamiast wielkich planów „od jutra wszystko zmieniam”.

Bo może największym zagrożeniem nie jest stres, brak snu czy fast foody same w sobie – tylko to, że udajemy, że ich nie ma, i pozwalamy, by po cichu przejmowały kontrolę nad naszym życiem.

Gabinet lekarski to dziwne miejsce. Jeszcze zanim ktoś przekroczy próg, pojawia się w nim niewidzialny towarzysz – strac...
09/09/2025

Gabinet lekarski to dziwne miejsce. Jeszcze zanim ktoś przekroczy próg, pojawia się w nim niewidzialny towarzysz – strach. Niby wszyscy wiedzą, że lekarz jest po to, by pomagać, a jednak serce przyspiesza, dłonie się pocą, a w głowie pojawia się cała lista wymówek, dlaczego ta wizyta mogłaby poczekać.

Bo jak to możliwe, że ludzie częściej odkładają badania, niż odkładają wizytę u fryzjera? Że potrafią przeżyć miesiące z bólem, byle tylko nie usiąść na krześle naprzeciwko lekarza? Choroba staje się cichym towarzyszem dnia codziennego – łatwiej ją znieść niż zmierzyć się z tym, co mogłoby paść w gabinecie.

Paradoks polega na tym, że najczęściej to właśnie diagnoza, której się obawiamy, otwiera drzwi do poprawy zdrowia. Strach przed usłyszeniem złych wiadomości jest nieraz większy niż sama możliwość choroby. To trochę tak, jakby ktoś bał się sprawdzić wynik egzaminu, woląc żyć w niepewności niż wiedzieć. A przecież wiedza, nawet trudna, daje szansę na działanie.

Może jednak ten lęk ma głębsze korzenie? Wspomnienia z dzieciństwa, chłód białych ścian, czekanie w kolejce, spojrzenia innych pacjentów. Wszystko to sprawia, że wizyta lekarska bywa symbolem bezsilności. I dlatego odkładamy ją, dopóki tylko się da – dopóki ciało naprawdę nie zmusi nas do podjęcia decyzji.

Ale jest też druga strona medalu. Czy to źle, że pacjent boi się lekarza? Strach oznacza, że traktuje sprawę poważnie. Że zdrowie nie jest dla niego obojętne. A wizyta, której się obawiał, bywa później powodem do ulgi – bo okazuje się, że „to nic groźnego”, albo że można podjąć proste kroki, by znów czuć się dobrze.

Może więc cały ten lęk ma sens. Bo dzięki niemu chwila, gdy lekarz powie: „proszę się nie martwić”, smakuje jak największa ulga.

I tu rodzi się pytanie: czy naprawdę warto pozwolić, żeby strach przed lekarzem był większy niż strach przed chorobą? A może to właśnie odwaga wejścia do gabinetu jest pierwszym i najważniejszym krokiem do zdrowia?

🔹 A Ty jak myślisz – co naprawdę powstrzymuje ludzi przed wizytą u lekarza: lęk przed diagnozą, złe wspomnienia, a może coś zupełnie innego?

Czy naprawdę ‘zdrowie jest najważniejsze’ skoro często przypominamy sobie o tym dopiero w poczekalni?„Zdrowie jest najwa...
05/09/2025

Czy naprawdę ‘zdrowie jest najważniejsze’ skoro często przypominamy sobie o tym dopiero w poczekalni?

„Zdrowie jest najważniejsze” – to zdanie pada w niezliczonych rozmowach. Przy świątecznym stole, w życzeniach urodzinowych, w chwilach refleksji. Brzmi jak oczywistość, a jednak codzienność pokazuje coś zupełnie innego.

Bo choć wszyscy się z tym zgadzają, to w praktyce zdrowie często ląduje na końcu listy priorytetów. Najpierw praca, później dom, dzieci, rachunki, a gdzieś tam w tle migreny, ciągłe zmęczenie czy „to dziwne kłucie”, które pojawia się od miesięcy. Dopóki można wziąć tabletkę przeciwbólową i pójść dalej – temat znika. Aż do dnia, gdy nagle trzeba stanąć w kolejce do lekarza.

I wtedy zaczyna się paradoks. To właśnie w poczekalni najczęściej wraca zdanie: „zdrowie jest najważniejsze”. Ludzie powtarzają je półgłosem, jakby nagle odkryli prawdę, którą przecież znali od zawsze. Tyle że refleksja pojawia się dopiero wtedy, gdy ciało wyraźnie daje znać, że dłużej nie pociągnie.

Ale czy można ich winić? Świat pędzi szybciej niż kiedykolwiek. Zdrowie nie boli, dopóki ciało nie boli. Profilaktyka nie daje natychmiastowych efektów – nikt nie czuje się „bohaterem” po zwykłej morfologii czy szczepieniu. To trochę jak z pasami w samochodzie – dopiero wypadek pokazuje, że były ważne.

A może to wcale nie jest hipokryzja, tylko ludzka natura? Może właśnie dlatego lekarz rodzinny pełni rolę nie tylko medyka, ale też przypominacza, przewodnika i czasem nawet… terapeuty. To w gabinecie padają pytania, które każdy zadaje sobie zbyt rzadko: „Kiedy ostatni raz robiłem badania?”, „Dlaczego ignoruję sygnały, które wysyła moje ciało?”.

Może więc zdrowie naprawdę jest najważniejsze, ale tylko wtedy, gdy znajdzie się ktoś, kto pomoże je zobaczyć zanim zamieni się w problem. A lekarz rodzinny – paradoksalnie – nie tyle leczy choroby, co uczy, jak im zapobiegać.

Zdrowie to nie tylko wielkie hasło, które wyciągamy od święta. To drobne wybory każdego dnia – czy pójdę spać o rozsądnej godzinie, czy pójdę na badania, czy zamiast kanapy wybiorę spacer. I może właśnie od odpowiedzi na te pytania zależy, czy zdanie „zdrowie jest najważniejsze” będzie mądrością na co dzień, czy tylko zaklęciem z poczekalni.

👉 A Ty jak myślisz – kiedy najczęściej uświadamiamy sobie, że zdrowie naprawdę jest najważniejsze?

🩺 Dlaczego we wrześniu warto odwiedzić lekarza rodzinnego, zanim zrobi to… pół miasta? 🍂Wrzesień to taki cichy zwiastun ...
02/09/2025

🩺 Dlaczego we wrześniu warto odwiedzić lekarza rodzinnego, zanim zrobi to… pół miasta? 🍂

Wrzesień to taki cichy zwiastun jesieni. Jeszcze ciepło, jeszcze w miarę jasno, ale w przychodniach już słychać pierwsze kaszlnięcia. To znak, że sezon infekcji ruszył… i nie zamierza zwalniać.

Większość osób przypomina sobie o lekarzu rodzinnym dopiero wtedy, gdy już coś łapie. A wtedy? Kolejki. Nerwy. I niestety – większa szansa, że drobna infekcja rozwinie się w coś poważniejszego.

Tymczasem wrzesień to idealny moment, by działać z wyprzedzeniem:
✔ sprawdzić odporność,
✔ uzupełnić leki,
✔ porozmawiać o szczepieniach,
✔ odhaczyć badania profilaktyczne.

To nie tylko wygodne, ale i rozsądne. Bo lepiej wejść do przychodni na spokojnie – z kubkiem herbaty w dłoni, niż z gorączką i chusteczkami w kieszeni.

Jesień jest piękna, kiedy ogląda się ją przez okno… a nie z łóżka pod kocem.

Co robią ci, którzy dożywają setki? Nie, nie wszyscy biegają maratony. Ani nie piją tylko zielonych koktajli. Ale większ...
29/08/2025

Co robią ci, którzy dożywają setki? Nie, nie wszyscy biegają maratony. Ani nie piją tylko zielonych koktajli. Ale większość z nich:

„Jak dożyć setki?” – pytają czasem pacjenci z uśmiechem. Zazwyczaj półżartem, ale z nutą nadziei, że może istnieje jakiś sekret. Jakaś magiczna tabletka, cudowna dieta, jedno genialne ćwiczenie. A my odpowiadamy: to nie jeden sekret. To sto małych decyzji – codziennie. Długowi...

🌡️ Temperatura 37,3 – czy już trzeba do lekarza, czy wystarczy herbatka z maliną?Nieznacznie podwyższona temperatura cia...
26/08/2025

🌡️ Temperatura 37,3 – czy już trzeba do lekarza, czy wystarczy herbatka z maliną?

Nieznacznie podwyższona temperatura ciała, taka jak 37,3°C, nie musi oznaczać choroby. U wielu osób jest to naturalna reakcja organizmu na zmęczenie, stres, intensywny wysiłek fizyczny, a nawet ciepłe otoczenie. Warto pamiętać, że temperatura ciała zmienia się w ciągu dnia – rano może być niższa, wieczorem wyższa – i u każdego człowieka może wyglądać nieco inaczej.

Stan podgorączkowy może jednak sygnalizować początek infekcji, dlatego warto obserwować, czy pojawiają się dodatkowe objawy, takie jak ból gardła, kaszel, bóle mięśni czy osłabienie. Jeśli temperatura utrzymuje się przez kilka dni lub towarzyszą jej inne dolegliwości, warto skonsultować się z lekarzem. Szybka reakcja i trafna diagnoza pozwalają uniknąć powikłań i przyspieszają powrót do zdrowia.

W razie wątpliwości – jesteśmy do dyspozycji.

👩‍⚕️ 5 pytań, które warto zadać lekarzowi – ale większość pacjentów… się wstydzi. Bo nie chodzi o to, żeby “nie przeszka...
23/08/2025

👩‍⚕️ 5 pytań, które warto zadać lekarzowi – ale większość pacjentów… się wstydzi. Bo nie chodzi o to, żeby “nie przeszkadzać”, tylko żeby rozumieć swoje zdrowie.

Prawda jest taka, że najgorsze pytanie to to, które nie zostało zadane.

Oto 5 pytań, które warto zadać lekarzowi – nawet jeśli czujesz opór:

❓ „Czy mogę dostać tańszy zamiennik leku?”
Nie każdy pacjent o tym wie, a często to możliwe – i równie skuteczne.

❓ „Co się stanie, jeśli nic z tym nie zrobię?”
Pozwala zrozumieć, jakie są konsekwencje rezygnacji z leczenia.

❓ „Czy to może mieć związek z moim stylem życia / dietą / stresem?”
Czasem objawy nie mają jednej przyczyny – a lekarz widzi szerzej.

❓ „Czy to badanie naprawdę jest mi potrzebne?”
Nie z braku zaufania – tylko po to, by świadomie podejść do diagnostyki.

❓ „Czy mogę zapisać sobie, co Pan/Pani mówi?”
Bo w stresie łatwo zapomnieć – a lekarz to rozumie.

👉 Wizyta lekarska to nie egzamin – to rozmowa, która ma służyć Tobie. Masz prawo pytać. I zasługujesz na odpowiedzi.

Adres

Ulica Białostocka 20 A
Michałowo
16-050

Godziny Otwarcia

Poniedziałek 08:00 - 18:00
Wtorek 08:00 - 18:00
Środa 08:00 - 18:00
Czwartek 08:00 - 18:00
Piątek 08:00 - 18:00
Sobota 08:00 - 14:00

Telefon

+48858739955

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy AMmedica Centrum Medyczne umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do AMmedica Centrum Medyczne:

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram

Kategoria