22/07/2025
💌Inspiracją stała się rozmowa telefoniczna pacjentki, która chciała przełamać lody i zapisać się na terapię, ale nie była pewna czy jest to dla niej. Przeczytaj do końca…
☎️Po pierwszym telefonie, gdzie wyjaśniłam jak przebiega wizyta pani była ochoczo nastawiona i przekonana, że jej dolegliwości wpisują się w obszar szeroko pojętej uroginekologii. Chciała jeszcze zobaczyć mój profil w mediach społecznościowych, do czego ją bardzo zachęcałam, aby oswoiła się z tematem i śmiało przyszła na wizytę. I potem była cisza. Postanowiłam zadzwonić, żeby zorientować się, czy nadal potrzebuje wsparcia i usłyszałam „tak patrzę na pani profil i wydaje mi się, że tego mojego problem to jednak nie da się rozwiązać, ja tam widzę same panie w ciąży, jakieś po porodzie, a ja nie z tym przychodzę.”
🫶Jestem jej wdzięczna za tą myśl. Potem jeszcze długo rozmawiałyśmy i wysnułyśmy kilka cennych wniosków:
1⭐Fizjoterapię uroginekologiczną bardzo trudno jest reklamować w mediach społecznościowych, nie można pokazać niektórych rzeczy, bo to obszar intymny, wrażliwy, delikatny i nadal lekko owiany tajemnicą. Jest cienka granica między tym co jeszcze można i co wypada, a tym gdzie jednak już trochę poszło coś za daleko. Z jednej strony ludzie chcą wiedzieć i oglądać, a z drugiej są oburzeni, że dlaczego czegoś zostało pokazane za dużo;
2⭐Trudno też rzucać ogólnikowe porady na temat różnych dolegliwości, bo ktoś weźmie je do siebie i zastosuje, a jego przypadek może być akurat podobny, ale jednak trochę inny i to zalecenie wcale nie przyniesie zamierzonego efektu. Ponadto ciąży na nas odpowiedzialność za słowa, które piszemy i mówimy i za to co pokazujemy. Jesteśmy zawodem medycznym i mamy plakietkę zaufania społecznego;
3⭐Trudno pokazać pracę z dnem miednicy, w końcu to nie kolano wystawione na światło dzienne. Mało tego praca z dnem miednicy nie jest tak „spektakularna” jak manipulacja w odcinku piersiowym (ten przysłowiowy strzał), czy efekt na ciele po bańkach chińskich. Mięśni dna miednicy nie jest też wcale tak łatwo zobrazować (możemy ich pracę pokazać na ekranie w formie wykresu z EMG albo ich aktywację i rozluźnienie w obrazie USG), ale to nie robi takiego wrażenia, bo ktoś kto się na tym nie zna nawet nie zawiesi na tym oka, bo nie wie na co patrzeć (widzi na ekranie tylko mrówki);
4⭐Trudno jest pokazać ból, napięcie, sztywność, dyskomfort. Można oczywiście bawić się w grę aktorską, ale nie wszystko jesteśmy w stanie zwizualizować, chociaż bardzo chcemy przekazać wiedzę. Ponadto te tematy „nie klikają się”, albo „klikają się”, ale my o tym nie wiemy, bo nie pozostaje po tym żaden ślad. Nikt nie chce zostawić serduszka, a żeby skomentować to już nie ma mowy, bo wstyd, że koleżanka zobaczy, co ja oglądam, może pomyśli, że mnie to dotyczy i wszystko się wyda. Ludzie obserwują z reguły w milczeniu, więc nie do końca wiemy, czy są zainteresowani;
5⭐Trudno jest rozpowszechnić temat, bo jest na tyle „bolesny”, że kobiety są bezsilne. Nawet jeśli z sukcesem zakończymy jakąś terapię, a pacjentka czuje ulgę to poproszona o opinię odpowiada „No, ale jak sobie wyobrażasz, że ja napiszę z czym przyszłam w życiu, nie chcę, żeby się dowiedzieli, że tak miałam”. Dlatego opinia ogólnikowa jest „dowodem wdzięczności pacjentów”, żeby kolejne panie widziały, że można szukać pomocy w tym obszarze, ale nikt nie zagłębia się w szczegóły, więc dalej nie wiadomo, czy można przyjść z brakiem ORGAZMU czy nie i czy w ogóle można coś w tym temacie podziałać.