23/09/2022
Czy wada zgryzu może być "narodowa"?
Jako, że generalnie lubię przyglądać się ludziom (jest to obserwowanie a nie osądzanie), a w dużej części jest to podporządkowane moim zainteresowaniom zawodowym, to w czasie wolnym, na wakacjach, moje upodobanie jest wciąż aktywne. Właśnie od jakiegoś czasu usiłuję uporządkować w głowie pewne spostrzeżenia wyjazdowe.
Ale może od początku… Ważny jest wstęp, czyli co nieco o wadach zgryzu.
Są one, ze względu na pochodzenie, dzielone zasadniczo na wrodzone lub nabyte. W internecie znalazłam takie określenie dla wad nabytych: „dotyczą okresu po urodzeniu i najczęściej są wynikiem nieprawidłowego ustawienia zębów w okresie ich wyrzynania, a następnie zaburzeń wynikających z utraty zębów lub destrukcji kanek twardych ich koron (uraz, starcie, próchnica)…” (*1) Sądzę, że konieczne jest dodanie tu, że nieprawidłowe ustawienie zębów oraz niewłaściwe proporcje szczęki i żuchwy, to w dużej mierze problem funkcjonalny u źródła. Mam tu na myśli fakt, że nieprawidłowe napięcie mm. żujących i mimicznych, mięśni języka (zew. i wew.) oraz posturalnych, będzie wpływać na rozrost kości twarzoczaszki i usytuowanie zębów.
Statystycznie, najczęstsza wada zgryzu wymieniana przez polskich autorów to tyłozgryz, i stanowi 51% (*1). Moje obserwacje pokrywają się z tymi danymi. Ogromna ilość ludzi, których widuję w kraju, posiada specyficzne rysy twarzy (rys. wypukły profil i cofnięta bródka), zdradzające kłopoty ze zgryzem klasy II.
I tu pojawiło się moje zaskoczenie wakacyjne. Przebywając po raz kolejny na Wyspach Kanaryjskich (tym razem bardziej jako tubylec niż turysta) zauważyłam, że tam prawie nikt nie charakteryzuje się profilem dotylnej wady zgryzu. Jeżeli już to odwrotnie, prędzej napotkałam przodozgryz. Trudno stwierdzić, czy ta sytuacja dotyczy tylko Hiszpanów, bo sporo jest tam ludności napływowej. Poszukiwałam artykułów naukowych na ten temat, lecz bezskutecznie.
Być może jest to kwestia wymowy. Tak jak wyżej wspomniałam, funkcja języka i jego specyficzne ustawienie, nie tylko w tzw. parafunkcjach czyli patologii, ale charakterystyczne dla mowy danej narodowości, może wpływać na funkcję i strukturę twarzoczaszki.
W trakcie jednej z multidyscyplinarnych konferencji, w których brałam udział, jeden z prelegentów logopedów wspomniał o czymś takim jak norma w ocenie pacjenta. I to co u nas można potocznie określić seplenieniem, w Hiszpanii jest prawidłowe. Nie jestem logopedą ani znawcą języka hiszpańskiego, więc jeśli ktoś ze specjalistów w tych kwestiach chciałby się wypowiedzieć pod postem, będzie mnie to cieszyć.
Inna sprawa to świadomość pacjentów i dostęp do usług medycznych. Tutaj też trochę spekuluję, ale czynię to na podstawie zebranych informacji u źródła. Otóż odwiedziłam na Teneryfie fizjoterapeutę, prof. Daniela Mancho z madryckiego uniwersytetu, który powiedział że tamtejsza współpraca stomatolog-fizjoterapeuta jest na bardzo dobrym poziomie.
Biorąc pod uwagę tą informację oraz fakt, że generalnie nie widywałam na wyjeździe przygarbionych osób z doprzednim ustawieniem głowy (co jest spójne z wadą zgryzu kl. II), można sądzić, że Hiszpanie są w stanie wybronić się funkcjonalnie z dotylnej nabytej wady zgryzu.
Jak zauważyliście, powyższe informacje są w dużej mierze hipotetyczne. Zapraszam zatem do dyskusji wszystkich, którzy chcą podzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem w opisanym temacie.
*1.) https://www.mp.pl/pacjent/pediatria/choroby/stomatologia/71195,wady-zgryzu-informacje-ogolne
rysunek: Agata Dobrzelak