31/10/2024
„Kiedy znikasz z internetu, wiem, że znikasz nie bez przyczyny i że coś wtedy w sobie przepracowujesz” - powiedziała mi ostatnio klientka.
Jakie to było trafne!
Więc, kiedy znikam na miesiąc, na rok lub półtorej, to wiedz, że wydarza się jakaś transformacja.
Dziś przychodzi czas, że dzielę się z Tobą kolejnym moim kawałkiem i kolejnym pięknym nurtem, który pozwala transformować życie.
Kiedyś nie mogłam zrozumieć, dlaczego całe życie czułam się smutna. Chodził za mną głęboki smutek, bez względu na to, jak cudowne i wesołe rzeczy przydarzały się w moim życiu. Szczególnie kiedy przebywałam sama ze sobą pokazywał mi się jeszcze intensywniej.
Pierwsze zrozumienie części tego smutku przyszło do mnie kilka lat temu, gdy przygotowywałam się do warsztatów coachingowych u Raniszewska, pt. „Fotografia w coachingu”. Wertowałam wówczas dziesiątki starych zdjęć. To właśnie wtedy dotarło do mnie, że część tego smutku nie jest moja.
Widziałam go na zdjęciach z okresu dzieciństwa i okresu nastoletniego u… mojej mamy. Wydawała mi się nieco przygaszona, zdystansowana, mniej radosna niż inne osoby towarzyszące jej na zdjęciach.
To był przełom.
Odkrycie, że jakaś część tego smutku po prostu nie należy do mnie.
To dało mi także nowy wgląd w moją pracę. Przyglądałam się nie tylko sobie, ale także moim klientom. Razem sprawdzaliśmy do kogo przynależą niektóre z ich uczuć i przekonań, jakie nosili w sobie wiele lat, a czasem całe życie.
Od tego momentu inaczej przyglądałam się swojemu smutkowi. Na różne sposoby oddawałam go i rozpuszczałam.
Dzień, kiedy przyszło pełne zrozumienie smutku był dla mnie zaskakujący.
Wydarzyło się to podczas warsztatów ustawień systemowych w Krakowie.
Tuż przede mną miało miejsce głębokie ustawienie, które otworzyło również mój temat.
Gdy prowadząca poprosiła, by zamknąć oczy i w ciszy, w sercu sprawdzić, kto jest gotowy na pracę, czułam, że to mój czas. Czułam niepokój, a jednocześnie wiedziałam, że to ja mam teraz usiąść na miejscu klienta.
Kiedy już zostali wybrani reprezentanci i kiedy zadziewało się ustawienie, przyszło kolejne zrozumienie i połączenie związane ze smutkiem. KAŻDĄ jego częścią.
Po raz pierwszy w życiu zobaczyłam, skąd pochodzi. Od kogo i dlaczego go wzięłam. Za kogo go niosłam i jakie były tego konsekwencje.
Doświadczyłam też tę część smutku, która przynależała do mnie. Zobaczyłam to, co czułam całe życie i co wzbudzało we mnie poczucie winy i obniżało poczucie mojej wartości.
Dotąd myślałam, że jako dziecko byłam nadaktywna, że zajmowałam sobą za dużo przestrzeni. Wszędzie mnie było pełno i chciałam się czuć najważniejsza. Nie rozumiałam, dlaczego tak często się złoszczę i na coś się nie zgadzam.
Dopiero w ustawieniu zobaczyłam, że za tą złością krył się głęboki smutek… Jako dziecko chciałam być widziana. Chciałam czuć się ważna. Im byłam starsza, tym więcej elokwencji nabierałam. Zamiast trzaskać drzwiami i się złościć, skupiałam się na osiąganiu sukcesów, bo wtedy czułam, że jestem choć przez chwilę widziana. To stało się czymś normalnym i naturalnym – osiągać cel za celem, a przecież kosztowało mnie to mnóstwo pracy, wysiłku, czasu i mobilizacji. Miało swoją cenę. I ma do dziś.
To właśnie w ustawieniu zobaczyłam, że byłam tzw. dzieckiem „niewidzianym”. Nic więc dziwnego, że szukałam sposobu, by… zaistnieć. Byłam niewidziana nie dlatego, że byłam nieinteresująca, niewystarczająco mądra, czy niechciana, tylko dlatego, że w życiu i myślach moich rodziców wydarzało się coś, co sprawiało, że nie mogli mnie zobaczyć. Że patrzyli zupełnie gdzie indziej.
Tym czymś był między innymi smutek. Właśnie ten, który czułam tak, jakby był mój.
I kiedy ten obraz mógł się już uzdrowić, kiedy ruch reprezentantów dotarł do miejsca, w którym rodzice mogli mnie już zobaczyć – tak wiele we mnie się uzdrowiło.
Mogłam się nasycić ich uważnością, miłością, obecnością. Jednocześnie mogłam puścić to cierpienie, które mi towarzyszyło przez te wszystkie lata.
„Teraz Cię widzę. Jesteś najjaśniejsza i najpiękniejsza” - powiedziała reprezentantka mojej mamy, a ja poczułam, że znów mogę oddychać.
Ustawień systemowych uczę się u Apolonii Rdzanek. Ponad 200 godzin pracy ustawieniowej jest już za mną. To cudowne doświadczenie poznawać krok po kroku Porządki Miłości oraz doświadczać ich mocy. Dziś mam tę cudowną możliwość obserwować moich klientów, którzy korzystają z ustawień, jako dodatkowej formy pracy i jak pięknie integrują obrazy i wglądy, które z nich płyną.
Pozostały 2 ostatnie wolne miejsca, by rozpocząć indywidualny proces ze mną w grudniu tego roku.
Jeśli czujesz, że chcesz i że to miejsce czeka właśnie na Ciebie, napisz do mnie na messengerze.