26/04/2024
- Umówiliśmy się, że Pan Doktor sam się przedstawi.
- Jestem lekarzem psychiatrą, osobą z doświadczeniem kryzysu psychicznego, która wyzdrowiała ze schizofrenii. Prowadzę w Nowym Jorku National Empowerment Centre (Narodowe Centrum Wzmacniania). Jego misją jest dawanie nadziei ludziom na wyzdrowienie i mówienie o tym, jak to zrobić.
Może Pan opowiedzieć o swoim doświadczeniu chorowania i zdrowienia?
Jak na ironię zacząłem chorować, kiedy robiłem badania dotyczące chemicznej bazy schizofrenii, zaburzeń równowagi pomiędzy chemicznymi substancjami znajdującymi się w mózgu. Pracowałem wtedy w największym w Stanach Zjednoczonych instytucie zajmującym się zdrowiem psychicznym. Zaczęło się od tego, że nagle zobaczyłem w ludziach maszyny. Wydawało mi się, że wszyscy są robotami, które mnie kontrolują. Przestałem chodzić do pracy, mówić, jeść. Miałem trudność z poruszaniem się. Moja przestraszona rodzina zawiozła mnie do szpitala psychiatrycznego. To, co się ze mną działo, lekarze nazwali schizofrenią katatoniczną. W katatonii, twój umysł cofa się w rozwoju, traci się płynność ruchu, zastyga się w różnych pozycjach, człowiek czuje się jak sparaliżowany. W głębi siebie nie widziałem sensu w nawiązywaniu kontaktu z otoczeniem, żadnego celu w tym, żeby mówić. W szpitalu psychiatrycznym nie wiedzieli, co ze mną zrobić, jak nawiązać kontakt. Dali mi lekarstwa ale nie zmieniało to mojego stanu. Lekarze i pielęgniarze zasypywali mnie pytaniami. Pytanie za pytaniem. Przyjechałem do szpitala przerażony a to jeszcze bardziej mnie przestraszyło. Wśród personelu pomocniczego było kilku młodych ludzi, którzy poszukali sposobu na dotarcie do mnie poza słowami. Zamiast pytać, czy chcę napić się wody, przynosili szklankę z nią zachęcając z uśmiechem, żebym wyciągnął po nią rękę. To, że poczułem ich wspierającą, uważną obecność, pozwoliło mi wyjść z lęku. Dotarli do mnie ludzie bez doświadczenia medycznego. Nie zadawali pytań, nie próbowali mnie naprawić, po prostu byli ze mną. Ci ludzie dosięgnęli mnie nie werbalnie ale sposobem, jaki na mnie patrzyli, uśmiechem, dobrą energią. Dzięki temu, że podzielili się ze mną swoim człowieczeństwem i autentycznością, odczułem, że nie każdy człowiek jest robotem i zacząłem znowu mówić. Wtedy po raz pierwszy zacząłem myśleć o zostaniu psychiatrą i stworzeniu metody wsparcia, która pozwoli docierać do człowieka doświadczającego głębokiego załamania zdrowia psychicznego. Kiedy po opuszczeniu szpitala, podzieliłem się swoim psychiatrą tym planem, powiedział, że wierzy we mnie, że wierzy, że jestem w stanie to zrobić, że pogratuluje mi, kiedy będę odbierał dyplom. To był fantastyczny lekarz. Jego rodzina pochodziła z Ukrainy i Polski. Czasami ludzie pytają, dlaczego chcę pomagać ludziom w Polsce. Wracam tu i chcę dzielić się swoim doświadczeniem między innymi dlatego, żeby odwdzięczyć się za to, że on kiedyś mi pomógł, za wielką dobroć, którą mi okazał.
- Kiedy ktoś prosi, żebym opowiedziała, czym jest psychoza, zwykle mówię, że to jest śnienie na jawie, że cały wysiłek otoczenia skupia się na tym, żeby obudzić z tego snu. Podoba mi się jednak to, co kiedyś usłyszałam od Pana, że psychoza jest sposobem na to, żeby ułożyć się na nowo, początkiem pewnego procesu.
- Byłem człowiekiem, który żył w głowie, który opierał się na swojej wiedzy, do wszystkiego podchodziłem intelektualnie. Doświadczenie psychozy otworzyło moje serce. Kryzys pozwolił mi bardziej czuć. Mogłem wrócić do ludzi otwarty na nich emocjonalnie, poczuć z nimi głęboką więź.
- Naprawdę można wyzdrowieć ze schizofrenii?
- Ja wyzdrowiałem. Nie jestem jedyny. Prawdopodobnie miliony ludzi wyzdrowiało. Większość psychiatrów nie widzi tych, którzy doszli do zdrowia, bo takie osoby wracają do życia, społeczeństwa, swoich spraw, celów. Większość nie chce mówić o doświadczeniu chorowania na schizofrenię, bo towarzyszy jej mnóstwo stereotypów, diagnoza schizofrenii wciąż jest piętnem. W Stanach Zjednoczonych zrobiono obszerne 30-letnie badania dotyczące schizofrenii, które prowadziła profesor Courtenay Harding. Objęła nimi 261 pacjentów doświadczających tak głębokiego kryzysu, że nie byli w stanie opuścić szpitala psychiatrycznego, ciągle do niego wracali. Zadała pytania, co by było, gdybyśmy uwierzyli, że ci ludzie poradzą sobie w społeczeństwie i czego by potrzebowali, żeby wieść normalne życie w swoim środowisku. Stworzono dla nich mieszkania treningowe, gdzie byli wspierani przez pracowników socjalnych i ekspertów przez doświadczenie czyli ludzi, którzy mają za sobą doświadczenie kryzysu psychicznego. W ciągu 30 lat trwania tego badania, 40 procent pacjentów objętych nim wróciło do społeczeństwa, do pracy, budowania więzi z ludźmi. Ich sąsiedzi nie mogliby się domyślić, że mieszkają obok kogoś, kto ma za sobą poważne załamanie zdrowia psychicznego. 28 procent zdrowiało głównie w środowisku, co jakiś czas tylko doświadczając nawrotu choroby, co mogło wiązać się z krótkim pobytem w szpitalu. Okazało się więc, że aż 68 procent osób, które wzięło udział w badaniu, może normalnie żyć w społeczeństwie. Widać, jak dużym wsparciem w zdrowieniu jest życie w otoczeniu ludzi, którzy wierzą, że możesz wyzdrowieć. Ważne jest edukowanie środowisk zajmujących się pomaganiem w kryzysie przez pokazywanie, że jest możliwość zdrowienia i jak budować relację z pacjentem, żeby mieć jak największą szansę powodzenia. Mówić o tym, jak ogromnie istotne jest akceptujące, oparte na zrozumieniu, wspierające podejście i wiara w pacjenta.
Tekst ukazał się w magazynie Piękny umysł wydawanym przy okazji Kongresu Zdrowia Psychicznego
z Danielem Fisherem, psychiatrą, który w młodości doświadczył kryzysu psychicznego zdiagnozowanego jako schizofrenia, twórcy emocjonalnej reanimacji, metody wspierania w kryzysie rozmawiała Katarzyna Szczerbowska, asystentka zdrowienia, rzeczniczka Biura do spraw pilotażu Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego