Kornelia Surdej - Psycholog, Psychoterapeuta

Kornelia Surdej - Psycholog, Psychoterapeuta Prowadzę psychoterapię indywidualną, rodzinną, konsultacje oraz wsparcie psychologiczne. Pracuj?

👉 DLACZEGO MATKA NIE POWINNA BYĆ “PRZYJACIÓŁKĄ” SWOJEJ CÓRKI?Wydaje się, że to ideał relacji - gdy matka i córka są jak...
03/06/2025

👉 DLACZEGO MATKA NIE POWINNA BYĆ “PRZYJACIÓŁKĄ” SWOJEJ CÓRKI?

Wydaje się, że to ideał relacji - gdy matka i córka są jak najlepsze psiapsi.
To takie “nowoczesne”.
W kontrze do starych, skostniałych wzorców.

Jednak matka, która traktuje córkę jak przyjaciółkę - zwierza się jej, żali, opowiada o swoich lękach i obawach, wypłakuje na jej ramieniu - tak naprawdę po prostu bardzo córkę obciąża.
Taka córka priorytetyzuje uczucia matki, a własne tłumi.
Często doświadcza poczucia winy i odpowiedzialności za samopoczucie mamy.

Matka w takich okolicznościach wychodzi z roli tej “dużej”, która ma być oparciem dla tej “mniejszej” i staje się tą, która szuka oparcia we własnym dziecku, jak w drugim dorosłym.

Dziecko staje się w takiej konfiguracji wiadrem na emocjonalne pomyje dorosłej osoby.
A to my dorośli mamy pomieszczać emocje dziecka, nigdy odwrotnie. Taka nasza rola. I w tym przypadku nie działa zasada wzajemności.
(Ku oburzeniu wielu, którzy oczekują zadośćuczynienia od dzieci za swoje rodzicielstwo).

Wydarza się to zwłaszcza wtedy, gdy matka nie ma oparcia w mężu/partnerze, który jako drugi dorosły mógłby towarzyszyć jej w regulowaniu swoich emocji.
Matka oczekuje wtedy niejako - zazwyczaj nieświadomie - że córka będzie pełnić wobec niej te same funkcje emocjonalne, które powinien pełnić partner.

Matka powinna być PRZYJACIELSKA. Ale nie powinna być przyjaciółką.

Powinna chronić córkę przed swoim cierpieniem.

Słyszę to non stop, w sklepie, na spqcerze, przedszkolnej szatni...Nie strasz dziecka.Jako rodzic jesteś najważniejszym ...
20/05/2025

Słyszę to non stop, w sklepie, na spqcerze, przedszkolnej szatni...
Nie strasz dziecka.
Jako rodzic jesteś najważniejszym fundamentem jego poczucia bezpieczeństwa. Tę podstawową potrzebę zaspokaja dzięki Tobie.
Gdy mówisz do dziecka: "Jeśli będziesz niegrzeczny, to oddam Cię tej pani", "Jeśli nie będziesz mnie słuchać, to zabierze Cię czarownica", "Widzisz, jaką ten pan ma wielką walizkę? Jak będziesz nieposłuszny, to Cię tam włoży i zabierze", udarzasz w dosłownie pierwotne, czułe punkty.
Dziecko Ci ufa i wierzy. Gdy je straszysz, mówisz o nim złe rzeczy, także. W całym wielkim, niezrozumiałym jeszcze dla niego świecie, ma Ciebie jako przewodnika. I to od Ciebie zaczyna się jego pewność siebie, spokój, siła do działania i rozwoju.

Obraz: .R

TOKSYCZNA MATKA powoduje, że dziecko nie może odnaleźć się w swoim dorosłym życiu, nie czuje się szczęśliwe, niczym nie ...
10/05/2025

TOKSYCZNA MATKA
powoduje, że dziecko nie może odnaleźć się w swoim dorosłym życiu, nie czuje się szczęśliwe, niczym nie umie się zadowolić, ma duże poczucie lęku, kłopoty z relacjami osobistymi i przejmuje toksyczność matki.
- Każda rodzina jest czymś naznaczona, na szczęście nie każda w sposób skrajny.

Nadopiekuńczość



Największa z możliwych toksyn. Nie pozwala dziecku dojrzeć, usamodzielnić się, odciąć pępowiny i cieszyć się życiem. Ogranicza i blokuje zdobywanie doświadczeń. Matka twierdzi, że to z miłości, tymczasem jest to przemoc z dorobioną ideologią.

Nadopiekuńczość to żadne matczyne kochanie, tylko chęć kontroli za wszelką cenę, poprzez rzekomą „dobroć”. Wyręcza, usprawiedliwia, „wie”, co dla jej dziecka najlepsze. Najchętniej zorganizowałaby mu cały świat i autonomię dziecka odbiera jako zagrożenie dla jej miłości. A dziecko się dusi – im większe, tym bardziej.

Poświęcanie się



To kolejna zmora. Zawsze podszyte poczuciem krzywdy iwpędzaniem w poczucie winy „niewdzięcznego” dziecka. Nikt nie potrzebuje i nie chce niczyjego poświęcenia, zwłaszcza własnej matki. Co innego świadomy wybór: rezygnuję z pracy, bo chcę pierwszy okres życia mojego dziecka tak właśnie spędzić. Zarzucanie dziecku, że dla niego matka zrezygnowała z „kariery”, że wszystko oddała w imię jego dobra – jestkłamliwą manipulacją. Za takim przejawem przemocy (a tak!) stoi zwykle jej neurotyzm i niespełnienie.

Obarczanie dziecka poczuciem winy za własne frustracje i nieumiejętność życia to wyraz niedojrzałości i zaburzonego funkcjonowania matki. Za tym zwykle stoi chęć kontroli i podporządkowania sobie wymykającego się dziecka. Szantaż emocjonalny („Ja dla ciebie to czy tamto, a ty pięknie mi się odwdzięczasz”) i roszczeniowość w imię rzekomych poświęceń uniemożliwia dziecku normalne życie, powodując złość, poczucie winy, poddanie się i głębokie zaburzenia nerwicowe.



Domaganie się całkowitego oddania emocjonalnego



Matka za wszelką cenę chce utrzymać pozycję najważniejszej osoby w życiu dziecka. Nie bierze pod uwagę tego, że naturalnym procesem jest zmiana i że jej rolą jest przygotowanie dziecka do dorosłego życia, bycia partnerem i rodzicem. Zamiast uczyć córkę szacunku do siebie samej, a syna, jak warto traktować kobiety, najchętniej ubezwłasnowolniłaby własne dziecko, by dało jej taką miłość, jakiej nie otrzymała od wybranego przez siebie partnera. Posunie się do udawania choroby i wzywania dziecka pięć razy w tygodniu w środku nocy lub przed ważnym towarzyskim wydarzeniem dziecka, w którym miała nie brać udziału, ataków wymówek albo „rezygnacji” („No tak, jedź sobie na ten weekend, a ja zostanę sama. Może umrę, to nie będziesz mieć więcej ze mną kłopotu…”).



Bierna służąca



Uzależniona od mężczyzny lub od dziecka (co ciekawe, to rzadko idzie w parze!), sama o niczym nie decyduje. Toleruje każde zachowanie swojego partnera lub dziecka. Nie umie zadbać ani o siebie, ani o dziecko, bo jeśli daje się terroryzować jednemu lub drugiemu, to dbanie jest niemożliwe. Nie wie, jak ustalać zasady. Ba! Nie wie, jakie one powinny być! Nie ma mowy o jakiejkolwiek konsekwencji, bo nikt nie ma zwyczaju liczyć się ze służącą. Niedecyzyjna, bierna, nieszczęśliwa, wpędza w poczucie bezsensu niczemu niewinne dziecko.



Szafowanie „dobrem” dziecka



W zależności od osobistego wygodnictwa: toleruje przemoc domową („przecież dziecko powinno mieć obydwoje rodziców”)lub rozwala istniejący związek („dziecko powinno mieć szczęśliwą matkę, a z ich ojcem taka nie jestem”). Cacka się z rodzinnym przemocowcem jak ze zgniłym jajem, nie widząc, żerujnuje psychikę dziecka.

Przeciwny biegun: sprowadza do domu i swojego łóżka kolejnych wujków, nie biorąc pod uwagę, że kalejdoskop jej miłosnych porażek burzy poczucie bezpieczeństwa dziecka.

Tylko toksyczna, ograniczona matka uniemożliwia dziecku kontakty z ojcem – najczęściej w imię osobistej zemsty zawiedzionej kobiety, ale z niesieniem na sztandarze „dobra” dziecka (nie mówię o sytuacji, gdy ojciec nie trzeźwieje lub rzeczywiście skrzywdził dziecko). Nie patrzy, jak rozwiązać sprawę spotkań, by było to z największą korzyścią dla dziecka. Zabrania, bo… i tu następuje cała litania bzdur, w jej oczach utwierdzających ją w słuszności podjętej decyzji.

Dla „dobra” dziecka toksyczna matka despotycznie przejmuje ster jego życia w swoje ręce. Lepiej wie, jakie studia ma skończyć, z kim się zadawać, jak spędzać wolny czas. Płaci i wymaga całkowitej lojalności i poddania. „Niesubordynacja” kończy się emocjonalną karą, a nawet zerwaniem wszelkich kontaktów (taką postawę również dość często przejawiają ojcowie).



„Przyjaciółka” – taka „od serca”



Zwierza się dziecku ze swoich rozterek, obarczając je sprawami, które zwyczajnie je przerastają. Dopytuje o intymne szczegóły z życia dziecka, udziela rad, zabiera na swoje imprezy jako osobę towarzyszącą. Ma z dzieckiem sekrety przed ojcem, trzyma z nim przeciw niemu sztamę.

Z szesnastolatką pali papierosy, siedemnastolatkowi kupuje piwo. Nie wie, że w ten sposób nie zagłuszy swoich wyrzutów sumienia (bo np. skrycie sama nadużywa alkoholu albo w swoim mniemaniu nie spędza z dzieckiem wystarczającej ilości czasu), a jedynie zrobi mętlik w głowie dziecka, które przyjaciół dobierze sobie samo, a potrzebuje, by rodzic był odpowiedzialnym, stabilnym przewodnikiem, rozsądnym tłumaczem rzeczywistości.

Zaprzyjaźnić chce się także z partnerem dziecka. Jeśli ma córkę – będzie kokieteryjna, „młoda”, „atrakcyjna”. Gdy ma syna, każda jego dziewczyna będzie dla niej fantastyczna, ale… I tu po cichutku zaczyna się sączenie jadu: zgrabna, ale nogi ma dość krótkie; fajnie się urządziliście, całe szczęście, że mój syn ma dobry gust; wyjazd to dobry pomysł, tylko czemu jedziecie w góry, skoro ty tak lubisz morze..?



Frustratka



Wiecznie niezadowolona (powód zawsze się znajdzie), krytyczna, nadmiernie wymagająca uwagi. Źle się wyraża o ojcu dziecka, wciąga je w rodzicielskie rozgrywki (to także zdarza się ojcom). Biedne dziecko – jak ono potem samo ma być odpowiedzialnym partnerem i nietoksycznym rodzicem??

Matka skłócona z całym światem (albo ze znaczącą jej częścią) to podwalina problemów psychicznych dziecka. Także matka nadmiernie rywalizacyjna jest generatorem problemów: porównuje swoje dziecko z innymi i albo święci triumfy wbijając siebie w pychę i fałszując obraz rzeczywistości, albo jest niezadowolona.

Jeśli przenosi maskowaną agresję ze swojej matki (najczęściej w relacjach matka – córka) lub ojca (relacja matka – syn), nigdy nic jej nie zadowoli, zawsze znajdzie powód do narzekania i wyrzutów, wpędzając dziecko w chorobliwe zapotrzebowanie na aprobatę.

Brak konsekwencji świadczy o słabości wewnętrznej i ma związek z ogólnym niezadowoleniem matki z siebie i życia. Zabrania czegoś, po czym pod wpływem wymuszenia ustępuje(uwaga! Zmiana zdania pod wpływem argumentów i negocjacji jest jak najbardziej zdrowa, natomiast uleganie dla świętego spokoju, pod wpływem wrzasków lub niezadowolenia dziecka, to postępowanie toksyczne, prowadzące do rozchwiania wewnętrznego obydwojga).



„Sprawiedliwa”



We własnych oczach oczywiście. Bardzo dba o to, by traktować dzieci po równo i tak samo, co powoduje głębokie poczucie niesprawiedliwości w starszym dziecku, bo zwykle od niego więcej się oczekuje mniej dając mu w zamian. Ze zdziwienia przeciera oczy, że jej „sprawiedliwość” powoduje złe relacje między rodzeństwem i wieczne wojny. Drugim końcem kija jest jawne nierówne traktowanie, czyli faworyzowanie któregoś z dzieci – często tego sprawiającego więcej kłopotów. Oczywiście percepcja dziecka jest taka, że może odczuć krzywdę z powodu, który rodzicowi w życiu nie przyjdzie do głowy.



„Obecna nieobecna”



Spędza z dzieckiem bardzo dużo czasu. Fizycznie, bo rzeczywiście w ogóle tego czasu nie spędza z nim. Co z tego, że są cały dzień w domu, jak tak naprawdę albo nie ma czasu się dzieckiem zająć (praca, komputer, portale społecznościowe, sprzątanie, maseczka, rozmowy telefoniczne z darmowymi minutami…), albo nie ma na to ochoty, tylko wstydzi się do tego przyznać nawet sama przed sobą. Nie przyjdzie jej do głowy, by spędzić pół godziny dziennie całkowicie i tylko z dzieckiem (bez innych czynności, odbierania telefonu, oglądania serialu, odkurzania), by miało ono poczucie, że jest ważne i kochane.Lepsze konkretne pół godziny przytulania, wariowania i wspólnego tarzania się po dywanie, niż cała doba udawania.



Matka pijąca



Robi większe spustoszenie w psychice dziecka niż pijący ojciec, chociaż w obydwu przypadkach dziecko wyrasta naDorosłe Dziecko Alkoholika (och, ileż protestów słyszałam: ja nie jestem żadnym dzieckiem alkoholika, tylko mój rodzic po prostu czasem się nie kontrolował…). Kłopoty z samooceną (nieadekwatnie zaniżona lub zawyżona), nadobowiązkowość lub totalne mentalne lenistwo, brak poczucia bezpieczeństwa i lęk przed bliskością to dziedzictwo dorastania w domu z alkoholem. Bez terapii DDA bardzo trudno – jeśli w ogóle możliwe – jest zbudować zdrową rodzinę.



Warto sobie uświadomić, że gdy dziecko wkracza w nasze życie, nic już nie będzie takie samo. Dziecko NIE jest własnością rodzica. To nie pluszowy pajacyk, którego możemy włożyć w dowolną szufladkę.

Zanim zaczniesz, Czytelniku, obwiniać swoją matkę o toksyczność, weź pod uwagę, że:

• Każda matka ma ogromny udział w szczęśliwym lub nieszczęśliwym życiu swojego dziecka. „Ma udział” nie oznacza „jest winna”. Chce dla dziecka jak najlepiej (pomijając patologie) i wychowując dziecko korzysta z dostępnych jej zasobów. Innymi słowy: wychowuje jak umie. A że często nie umie…

• W naszą narodową kulturę wpisana jest przemoc, a to ona jest podwaliną wszelkiej toksyczności. Z pokolenia na pokolenie powielamy metody stosowane w naszych domach, nie umiejąc dostrzec, że można inaczej: zamiast nakazów i zakazów – nagradzanie i wspieranie zachowań pożądanych z karami jako ostateczność. Uważamy klapsa za nieszkodliwe, a wręcz konieczne narzędzie wychowawcze, gdy tymczasem jest to tylko i wyłącznie przejaw bezradności i brak zasobów dorosłego!

• Toksycznością nasiąka się bardziej niż myślisz, więc jeśli pochodzisz z toksycznego domu, trudno ci będzie stworzyć dom zdrowy. Problem polega na tym, że zatruci ludzie nie chcą widzieć własnej trucizny, tylko szukają jej na zewnątrz, obarczając innych winą za własny dyskomfort, domagając się emocjonalnego zadośćuczynienia za doznane krzywdy od partnera lub… dziecka, oczekując od toksycznego rodzica naprawienia „winy” lub pogrążając się w poczuciu krzywdy i nieszczęścia.

• Nieodcięta pępowina, wysoki poziom lęku, ogólny brak zadowolenia i poczucia sensu w życiu, kłopoty z relacjami – to sygnały, że warto szukać pomocy, zanim zatrujesz własne dziecko.

31/10/2024
Może być ciężko
21/03/2024

Może być ciężko

Adres

Ulica A. Mickiewicza 4b/11
Olesnica
56-400

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Kornelia Surdej - Psycholog, Psychoterapeuta umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Kornelia Surdej - Psycholog, Psychoterapeuta:

Udostępnij