24/05/2025
Refleksologia to niesamowita nauka❣️
Myślę, że potrzebowałam takiego głębokiego wstrząsu, jakiego doświadczyłam wczoraj podczas lotu samolotem, żeby znów usiąść przed ekranem komputera i podzielić się z Wami moimi refleksjami o refleksologii. Choć codziennie widzę, jak ogromne zmiany zachodzą w zdrowiu moich klientów i jak bardzo to mnie zachwyca, to miałam taki czas w życiu, że trudno mi było pisać.
Chcę obiecać sobie i Wam, że postaram się dbać o słowo pisane, być tu częściej, niż dotychczas, bo wiem, jak ważne jest dzielenie się tym, co czuję i co wiem. Mam nadzieję, że to, co napiszę, zainspiruje Was do odkrywania niesamowitej siły refleksologii i jej głębi.
Wczoraj z samego rana wsiadając do samolotu, czułam w sobie spokój. Oczywiście przed startem jest lekka ekscytacja. Odkąd znam refleksologię, już na lotnisku na swoich dłoniach rozmasowuję sobie refleksy przepony, całą głowę, i układ limfatyczny. Wtedy wiem, że nie straszne są mi długie podróże. Tak też nauczyłam się to robić i weszło mi to w nawyk, podróżując 36h do Nowej Zelandii kilka lat temu. Zaopiekowana zabiegiem refleksologii jaki sobie robiłam na sobie zaowocował świetnym samopoczuciem i zdrowiem na drugim końcu świata:)
Jednak wczoraj w połowie drogi w samolocie padło pytanie od załogi, czy mamy na pokładzie lekarza. Adrenalina skoczyła mi od razu. Nikt się nie odezwał. Lekarza nie było. Serce mi szalało a głowa od razu wiedziała, co zaraz zrobię. Wstałam z miejsca i poszłam tam, gdzie potrzebowali pomocy. Powiedziałam, że nie jestem lekarzem, ale wiem co robić. Nie wiedziałam jeszcze wtedy co się dzieje, ale już wiedziałam, co mogę zrobić mając dwie ręce i wiedzę. U jednej z pasażerek załoga podejrzewała udar. Pani była biała jak papier, nie było z nią już kontaktu , kończyny bezwładne, głowa opadnięta w dół, oczy zamknięte. Zaczęłam od punktu ratunkowego. Uruchomiłam też od razu jej ręce. W międzyczasie poprosiłam załogę o miejsce na fotelach, by móc tą kobietę położyć. Zrobiliśmy to razem. Już po kilku sekundach- dosłownie sekundach pracy na twarzy i dłoniach, oczy tej pani zaczęły się otwierać. Krzyczałam jest reakcja! Działałam dalej. Zadawałam pytania o dzień o imię, wymuszałam kontakt, bo od tego czy pani zacznie wracać do świadomości zależało to, czy pilot ma rozpocząć procedurę międzylądowania i wzywać karetkę na lotnisko. Jedną ręką pracowałam na dłoni, a drugą już na stopie. Z każdą chwilą kobieta odzyskiwała przytomność bardziej, oddech zaczął być prawidłowy. Kolor skóry zaczął się zmieniać, wracały rumieńce. Ciepłota ciała także wracała do normy. Wykluczyliśmy udar, bo udało się z nią nawiązać kontakt i miała już prawidłowe funkcje w ciele.
Załoga w trakcie czekała obok z podaniem tlenu. Powiedzieli, że nie mają adrenaliny, nie są wyposażeni. Ja odpowiedziałam, żeby był spokojny, bo potrafię podnieść adrenalinę rękoma.
Kobieta po kilkunastu minutach pracy na stopach i rękach usiadła ponownie na fotelu, już sobie spokojniej oddychała tlenem i też była sama w szoku, bo nie wiedziała co się wydarzyło. Zauważyłam, że będąc w powietrzu, na wysokości, też ciało i głowa inaczej reagowały. Szokiem, wyższym ciśnieniem inną podażą tlenu do głowy. Więc trzeba było z tego szoku też ponownie zbalansować organizm, by nie wpadł w panikę.
Każdy z nas odetchnął. Byłam jeszcze przy niej do czasu, aż samolot nie zaczął podchodzić do lądowania. Wsparłam ją też olejkami, dobrym słowem i na końcu już spokojnym dotykiem, bo to, że ona wróciła do żywych, to nie oznacza, że jest wszystko super. Trzeba było jeszcze ją obserwować przy lądowaniu, zmiany ciśnień. W trakcie rozmowy dowiedziałam się, że miała problemy z sercem i nie była pod opieką lekarza, tylko doraźnie brała czasem jakieś leki. Obyło się bez międzylądowania w innym kraju, bo załoga tylko czekała na znak ode mnie, czy uda mi się tej kobiecie pomóc, czy trzeba uruchomić inne procedury. Udało się z refleksologią! Wylądowaliśmy szczęśliwie w kraju docelowym. Procedury dalsze były takie, że załoga powiadomiła karetkę mimo wszystko. Po wylądowaniu do samolotu przyszli po panią sanitariusze, zabrali ją na badania. Ale pani mogła wyjść już sama, mimo, że osłabiona, ale świadoma i zaopiekowana.
Moja współpraca z załogą była najlepsza, bo zaufali mi, pozwolili mi działać, zaufała mi też pasażerka. A to tak dużo znaczy dla mnie, jako refleksologa.
I mocne było w tym wszystkim to, że ja wiedziałam co zrobić, i co mogłabym zrobić bez względu na to, z czym miałabym do czynienia, czy udar, zasłabnięcie, stan przedzawałowy czy inne rzeczy. Bo mam ze sobą wiedzę, doświadczenie i ręce.
Musiałam się tym podzielić, bo do tej pory mam emocje w sobie i łzy, bo to kolejne uratowane życie.
Korzystajcie z dobrodziejstwa refleksologii, doświadczajcie jej i dzielcie się nią z innymi.
To najbezpieczniejsza forma terapii i natychmiastowej pomocy. Każdego dnia jestem wdzięczna, że wybrałam tę właśnie drogę w swoim życiu.
Jak widać można pomóc wszędzie, nawet w samolocie, będąc w powietrzu.