27/12/2024
Przykład sesji Somatic Experiencing SE w pracy z mizofonią.
WSPÓLNE BIESIADOWANIE A MIZOFONIA czyli o morderczych instynktach przy stole.
Święta powoli przemijają, przed nami wolny weekend i Sylwester. To czas wielu spotkań w rodzinnym gronie, czas szampańskiej zabawy Sylwestrowej i czas wspólnego biesiadowania. Niestety, czasem zupełnie nie zdajemy sobie sprawy, że dla niektórych osób, wspólne jedzenie może być przykrym doświadczeniem a dawno niewidziani członkowie rodziny, mogą wywoływać w nas agresję z tego powodu.
Zgłosiła się do mnie klientka cierpiąca na mizofonię z pytaniem czy możemy nad tym pracować. Jest to dla niej przykra dolegliwość. Mąż i dzieci są przyzwyczajeni do jej nadwrażliwości ale w wielu innych sytuacjach, będąc w restauracji, idąc na przyjęcie lub na wykładzie, nie jest w stanie normalnie funkcjonować ze względu na silne emocje i wręcz mordercze impulsy w stosunku do osób, które wydają różne dźwięki.
Mizofonia objawia się tym, że czujemy rozdrażnienie, złość a nawet agresję, kiedy słyszymy różnego rodzaju dźwięki pochodzące z najbliższego otoczenia, takie jak kapanie wody, szum zmywarki, mlaskanie, siorbanie przy stole, szuranie butami, przełykanie, chrupanie czy pociąganie nosem. Wiemy, że mizofonia nie jest chorobą ani zaburzeniem. Jest to nadwrażliwość na dźwięki a jej przyczyn upatruje się na tle psychologicznym. Mizofonia wynika z nadaktywności autonomicznego układu nerwowego i układu limbicznego i z nadmiernych reakcji emocjonalnych.
Wiedząc o tym, poprosiłam klientkę aby przypomniała sobie, kiedy to się zaczęło. Zapytam ją, od kiedy orientuje się, że po raz pierwszy pojawiły się objawy, kiedy po raz pierwszy cokolwiek ją w ten sposób zirytowało. Odpowiedziała, że około 16 lat temu była na wykładzie i z tyłu za nią siedział mężczyzna, który miał sztuczną szczękę. Przez dwie godziny wykładu, poruszał tą sztuczną szczęką w jamie ustnej, co powodowało dźwięk jakby mlaskania, odklejania. Ona nie była w stanie nic z tym zrobić. To była pierwsza taka sytuacja. Czuła narastającą irytację i przez dwie godziny musiała siedzieć na tym wykładzie ale to było dla niej nie do zniesienia. W ogóle nie mogła skupić się na treści wykładu. Poprosiłam ją, żeby sprawdziła, jakie odczucia fizyczne pojawiają się u niej w ciele teraz, jak przypomina sobie tamten wykład.
To, co się pojawiło i było od razu widoczne, to chęć odwrócenia głowy a w całym ciele pojawiło się uczucie, jakby miała eksplodować. Zapytałam ją, jakie to jest odczucie fizyczne jakby miała eksplodować. Odpowiedziała, że to odczucie wypełniania, gęstości i duszności. Powiedziała też, że pojawiło się obrzydzenie.
Zapytałam, gdzie pojawia się impuls do odwrócenia głowy. Odpowiedziała, że w uszach, a głowa chciałaby się odwrócić w lewo. I za każdym razem, to było odkręcanie w lewo…
Powiedziałam, że widzę, że to dla niej trudne i że to jest bardzo intensywne. Poprosiłam czy mogłybyśmy zostać na chwilę z tą reakcją w ciele, z tymi odczuciami w ciele, jakby miała eksplodować, z odczuciem gęstości i duszności i też z tym obrzydzeniem. Aby pozwoliła sobie z tym zostać na chwilę w kontakcie i sprawdziła do czego to jej daje dostęp dalej…
I po chwili przyszło olśnienie! Powiedziała: „ Wiem, wiem, teraz sobie przypominam. Jak miałam 10 lat, mieliśmy zaprzyjaźnionych sąsiadów. Oni przychodzili do nas, my do nich i często razem jedliśmy. I tam był taki chłopiec, jakieś 2, 3 lata młodszy ode mnie i on jadł tak, że mlaskał, ćlamał, ciekło mu po brodzie. To było obrzydliwe.”
To, co jeszcze się pokazało w sesji, to to, że dzieci jadły przy stole w kuchni, a dorośli siedzieli przy stole w salonie. Dzieci były pozostawione same sobie. Nie było dorosłego, który mógłby zareagować, zaopiekować tą sytuację, czy zwrócić uwagę siedmioletniemu chłopcu, że jemy inaczej, że zamykamy buzię. Była pozostawiona z tym sama. Poprosiłam ją, żeby została z tymi uczuciami. Wyraziłam współczucie, że siedzenie przy stole i znoszenie tego mlaskania, siorbania było prawie nie do wytrzymania dla niej a musiała to znosić i musiała to wytrzymywać.
Pozwoliłyśmy sobie poeksplorować obrzydzenie. Zachęciłam ją, żeby poczuła, co się pojawia w ustach gdy czuje obrzydzenie. Gdzie zaczyna się odczucie obrzydzenia. Odpowiedziała, że jest ściśnięcie w żołądku i obrzydzenie idzie od żołądka aż do jamy ustnej. Poprosiłam, żeby jedną rękę położyła na żołądku, drugą na klatce piersiowej i abyśmy zostały z tym odczuciem obrzydzenia.
„Wiem, że to trudne.” - powiedziałam – „ Zwykle robimy wszystko, żeby nie czuć obrzydzenia czy wstrętu, a teraz robimy właśnie to. Zostajemy w kontakcie z odczuciem obrzydzenia i wstrętu.”
Zachęciłam ją, żeby twarzą wyrażała obrzydzenie, żebyśmy wydawały takie dźwięki, jak wtedy, gdy czujemy wstręt. Pojawiły się dreszcze i zdrętwienie w całych rękach, drętwienie w całych dłoniach. Trwało to chwilę, ale powoli zaczęło przemijać.
Dawałam jej cały czas wsparcie i mówiłam, że tak, że to musiało być trudne. Pojawiła się u niej ocena, że przecież nie powinna tak czuć, bo ludzie przechodzą przez o wiele trudniejsze rzeczy. Poprosiłam, żebyśmy tego nie oceniały, że ocenianie jest tutaj zupełnie nieadekwatne, ponieważ nie możemy stwierdzić, co dla którego systemu nerwowego jest nie do zniesienia. Każdy człowiek ma inny system nerwowy, który inaczej reaguje na różne bodźce.
Wróciłyśmy do czucia obrzydzenia i pozostawania w kontakcie z uczuciem wstrętu. Zaczynało się rozładowywać i słabnąć. Po chwili pojawił się głęboki oddech. Jeszcze raz wróciłyśmy do tej sytuacji: Gdy teraz przypomina sobie, jak siedzą w kuchni, to co się pojawia...?
Przypomniała sobie, że czasami jadała z nimi jeszcze siostra tego chłopca, która z kolei bardzo szurała nogami. Trochę jeszcze z tym zostałyśmy. Po chwili klientka powiedziała, że coś się zaczyna w jej ciele uspokajać. Zapytałam ją, jak teraz się czuje. Powiedziała, że w głowie jakby jej się żarówka zapaliła, jakby jej się rozjaśniło w głowie, jakby dotarło do niej, że może to nie jest tak, że z nią jest coś nie tak i że nie wiadomo, co ona wydziwia, tylko że być może istnieje realna przyczyna, dlaczego ona tak reaguje na te dźwięki. Po chwili zorientowała się, że nie ma już uczucia obrzydzenia, nie ma złości, nie ma agresji i nie ma chęci zamordowania kogoś, kto wydaje te dźwięki, co miała jeszcze do niedawna w dorosłym życiu.
Po raz kolejny wyraziłam współczucie, że to musiało być dla niej bardzo trudne siedzieć samej przy stole z chłopcem, który był już siedmioletni, więc to nie było dziecko, które uczy się jeść, tylko chłopiec, od którego wymagałybyśmy zamykania buzi przy stole, żucia w ciszy... i wtedy pojawiło się u niej poruszenie, emocje, pojawił się smutek. Przyszło rozładowanie emocjonalne.
Spędziłyśmy jeszcze chwilę na dawaniu ciału czasu na to, żeby emocje wybrzmiewały. Po chwili zorientowała się, że już nie ma odczucia zdrętwienia w rękach i dłoniach a odczucia w brzuchu i w klatce piersiowej uspokajają się. Zaprosiłam ją do orientacji, żeby się zorientowała, gdzie jest teraz. To była sesja online. Powiedziałam: „ Zobacz gdzie teraz jesteś, w której teraz siedzisz kuchni. To jest twoja kuchnia. Kto jest tutaj przy stole? Tylko ty jesteś przy stole. Czas, kiedy musiałaś siedzieć przy tamtym stole i doświadczać dźwięków gdy tamten chłopiec jadł, ten czas skończył się dawno temu. Teraz jesteś w swojej kuchni, przy swoim stole, w swoim mieszkaniu i jest zupełnie inna sytuacja.”
Rozejrzała się i powiedziała, że znowu coś jej się rozświetliło w głowie, rozluźniło w ciele i inaczej jej się patrzy. Dałam jej jeszcze chwilkę na orientację i powoli zakończyłyśmy sesję.
Mizofonię leczymy tylko terapią.
Relacja z sesji udostępniona za zgodą klientki.
Tekst: Klaudia Angela Grabska - SEP