06/01/2025
🎄Święta, Święta i po Świętach... 😎
Czyli dietę czas zacząć? 🍐🥦🥕
A skoro o diecie mowa …
Zwykle pierwsze skojarzenia związane z terminem „dieta sensoryczna” szybuje w kierunku ekwilibrystyki kuchennej i wzbogacania słownika o terminy typu amarantus, tamaryndowiec malabarski czy inulina.
Dieta sensoryczna wprawdzie nie odnosi się do reżimu jedzeniowego (chociaż czasami także wkracza do lodówki, jednak wg mnie za mało jest szerokich i gruntownych badań naukowych, aby na tym bazować).
Bardziej odpowiednie jest postrzeganie diety sensorycznej jako wielokierunkowych działań osób z otoczenia dziecka z trudnościami sensorycznymi, które obejmują m. in. porządkowanie przestrzeni, aktywności i zabawy ruchowe, przestrzeganie pewnej rutyny. Jest ona indywidualnie dobraną strategią działania, której celem jest zapewnienie dziecku odpowiedniego – szytego na miarę - poziomu stymulacji sensorycznej w codziennym życiu, aby osiągać założone cele terapeutyczne (ważne, aby od razu na wstępie mieć na uwadze, że odpowiedni poziom stymulacji to zarówno dostarczanie, jak i ograniczanie danego rodzaju bodźców).
Dieta sensoryczna, aby była skuteczna – tak jak dieta żywieniowa - musi być opracowana na podstawie rzetelnie zebranych faktów, dobrze przemyślana i ułożona, systematycznie realizowana, a jej efekty powinny być poddawane wnikliwej obserwacji i ewentualnej modyfikacji.
Dieta sensoryczna, jako szereg działań podejmowanych przez rodziców, opiekunów oraz nauczycieli jest nieodzownym (to słowo chciałabym podkreślić) elementem regularnej (to także pogrubiam) gabinetowej terapii integracji sensorycznej, jeżeli oczekujemy pozytywnych efektów.
Układ nerwowy każdego człowieka, aby funkcjonować w równowadze, potrzebuje odpowiednich bodźców sensorycznych. Każda z nas ma swój indywidualny profil sensoryczny, co jest sprawą naturalną. Jeżeli żaden ze zmysłów nie „sprawia” nam kłopotów utrudniających codzienne funkcjonowanie, to nawet nie mamy świadomości jego istnienia. Są jednak osoby, których codzienne funkcjonowanie jest determinowane przez próby unikania, albo wprost przeciwnie – intensywne i ciągłe dostarczanie danego rodzaju bodźców. W funkcjonowaniu zmysłowym nic jednak nie jest zero-jedynkowe. Wiele osób ma mocno zróżnicowany profil sensoryczny: możemy być np. nadwrażliwi dotykowo w obrębie twarzy i sfery oralnej, a jednocześnie odczuwać ciągłą potrzebę stymulacji dłoni, będąc jednocześnie stale są w ruchu, poszukując nowych bodźców wzrokowych i z czucia głębokiego. Kombinacji jest naprawdę wiele. Gdy te trudności wymykają się spod kontroli, szukamy pomocy specjalisty.
Dieta sensoryczna poprzedzona staranną diagnozą, powinna być dostosowana indywidualnie do profilu sensorycznego pacjenta. Kluczową rolę w jej tworzeniu pełni terapeuta Integracji Sensorycznej (jeżeli diagnostą i terapeutą są różne osoby, to zdecydowanie ten prowadzący terapię jest odpowiedzialny za ułożenie diety sensorycznej).
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że dieta sensoryczna ma sens, gdy:
1. 📒rodzic wie i rozumie, po co podejmuje te wszystkie, niejednokrotnie wymagające działania. Budowanie świadomości, rozumienia mechanizmów, a w konsekwencji celowości działań prowadzi do zwiększenia motywacji, wrażliwości, uważność. Pomoże też dziecku w rozumieniu siebie, odczytywaniu pewnych sygnałów zawczasu i podejmowania technik samoregulacji sensorycznej w przyszłości. Może zapobiec pewnym następstwom, jak np. natręctwa, zachowania obsesyjne, izolowanie się społeczne itp.;
2. 🛹🧹jest idealnie dopasowana do potrzeb sensorycznych dziecka: a zatem oparta na rzetelnej diagnozie, której niemałą część obejmuje gruntowny wywiad sensoryczny. Obejmuje ona nie tylko zestaw aktywności ruchowych, ale także organizację przestrzeni, dostosowanie warunków otoczenia do potrzeb sensorycznych dziecka. O ile w domu jesteśmy w stanie zadbać o taką adaptację (jak choćby ograniczenie bodźców wzrokowych poprzez odpowiednie kolory, ilość elementów wystroju, oświetlenie, zabawki itp.; słuchowych poprzez wyciszenie pokoju, gdy okno wychodzi na ruchliwą ulicę, położenie puchatego dywanu, aby wygłuszyć dźwięki; ale też dostarczenie bodźców, np. przyborów stymulacji proprioceptywnej, dyfuzora z olejkiem zapachowym itp..), to takie działania w przedszkolu, szkole czy na koloniach są już znacznie większym wyzwaniem. Tu musimy dbać o dobrostan każdego, a nie jednego. Dlatego nie ma raczej sensu pisać w zaleceniach dla placówek o usuwaniu gazetek ze ścian klasy, gdy większość dzieciaków korzysta z informacji w nich zawartych (nie mówię o tych bezwartościowych, mających zasłonić dziury w starych ścianach) czy zapewnieniu ciszy w sal, w której przebywa 27 osób. Na szczęście zawsze można wprowadzić metody, które poprawią komfort dziecka z trudnościami sensorycznymi, nie dezorganizując pracy i nie ograniczając potrzeb innych dzieci, np. słuchawki sensoryczne (stosowane w bardzo określony sposób), kamizelki obciążeniowe, dyski sensoryczne, gniotki, taśmy, odpowiednie miejsce w sali itp.;
3. 🧚♀️ 🚀jest dostosowana do możliwości, wieku, zainteresowań dziecka. Wszystkie trzy aspekty wpływają na sposób postrzegania „diety” przez samo dziecko, a musi ona być uważana za fają zabawę, atrakcyjną, zapewniającą interakcję z kimś bliskim. Strefa najbliższego rozwoju wg L. Wygotskiego sprawdza się także tutaj. Przecież wiadomo - 4-letnia dziewczynka nie zainteresuje się prawdopodobnie robotami Transformers, ale taka zabawa stymulująca czucie głębokie w wykonaniu pierwszoklasisty może się udać;
4. 👩👧👨👩👦👨👦👦🏠👩🦽 uwzględnia możliwości rodziny (przedszkola/szkoły). Najgorsze, co możemy jako terapeuci zrobić, to przekazać (często jeszcze nieco zagubionemu) rodzicowi 3 strony A4 wypełnione zaleceniami, wskazówkami i zestawami aktywności – „do wykonania, szeregowy!”. Jak pokazuje moje doświadczenie (i jako terapeuty, i jako rodzica) większość z nas z ogromnym poczuciem winy lub z dużą dawką uzasadnionego buntu „odpadnie” piątego dnia na ósmym punkcie. Rodzina to dwie, trzy, cztery, czasem pięć i osiem osób pod jednym dachem, na różnej przestrzeni, z różnymi codziennymi obowiązkami, marzeniami. Czasem należy pogodzić tak skrajne potrzeby w rodzinie (np. nadwrażliwy słuchowo malec i jego siostra – uczennica szkoły muzycznej trenująca przed konkursem czy noworodek z kolkami), że tylko drobnymi krokami rozłożonymi w czasie jesteśmy w stanie podołać wyzwaniu;
5. 🤓 jest stale monitorowana i dostosowywana do bieżących potrzeb. Dieta sensoryczna jest indywidualnym planem działania, który wymaga zaangażowania, świadomości i współpracy wszystkich uczestników życia dziecka.
W niesprzyjającym środowisku bardzo trudno jest efektywnie funkcjonować, prawidłowo dorastać, żyć szczęśliwie. A gdy dochodzą do tego problemy sensoryczne, które przecież nie wynikają ze złej woli, wygodnictwa czy egoizmu, to każdy dzień staje się udręką, której skutki odczuwa nie tylko dziecko z trudnościami sensorycznymi, ale także jego otoczenie. Jak to? Ano na przykład tak: gdy dochodzi do tzw. 🫨⛈💥🌊przeciążenia sensorycznego nadmiarem bodźców (np. zbyt długie granie na komputerze dostarczające nieprzetwarzalnej wręcz ilości doznań wzrokowych i słuchowych; drażniące zbyt luźne lub zbyt opięte ubrania; nieprzyjemny dla dziecka zapach – nawet ukochane perfumy mamy), dziecko może zupełnie stracić kontrolę nad swoim zachowaniem: brak oczekiwanej reakcji na komunikaty, jeszcze większe pobudzenie motoryczne, drażliwość, wycofanie, czy nawet agresja lub autoagresja.
W diecie sensorycznej nie chodzi o dostosowanie całego świata do potrzeb jednej osoby, ale o stworzenie środowiska, w którym może ona się rozwijać w sposób bezpieczny, komfortowy i efektywny.🍀💛
Temat diety sensorycznej jest bardzo obszerny, jednak po przerwie świątecznej zależało mi na przypomnieniu pewnych żelaznych zasad oraz standardów.
Agnieszka Baczewska
Terapeuta Integracji Sensorycznej