23/11/2024
Zofia Milska-Wrzosińska: Przychodząc na ustawienia Hellingera, słyszymy, że istnieje odwieczny porządek, który został naruszony. To może dotyczyć kogoś sprzed dwóch albo pięciu pokoleń, zależnie jaka efektowna fantazja przyjdzie hellingerowcowi do głowy.
Jeżeli ktoś w starszym pokoleniu był krzywdzicielem, wyrządził zło naszej rodzinie, to wypadł poza system rodzinny i teraz na takim seansie trzeba go przywrócić na jej łono, bo to powoduje cierpienie pozostałych. W związku z tym należy tego krzywdziciela przywrócić, starszych uhonorować, ukorzyć się, przeprosić, pokłonić się i tak dalej. A wszystko w imię niczym nie popartej, arbitralnie przyjętej ideologii. Hellinger był przez pewien czas zakonnikiem i niektórzy uważają, że część założeń wynika właśnie z fałszywego rozumienia myśli chrześcijańskiej.
Oliwia Fryc: W Polsce ustawienia są coraz popularniejsze, tylko że tutaj zastępujemy terapeutę „wszech-czującym" ustawiaczem, który ma wprowadzić porządek w nasze życie.
ZMW: Kiedy do Polski weszły ustawienia, jakieś 25-30 lat temu, z poczucia zawodowego obowiązku obejrzałam wiele nagrań z Hellingerem. Z równie wielkim wrażeniem, co i niesmakiem obserwowałam, jak despotycznie zarządza tym, co się dzieje. Jak mówi ludziom, co czują, dlaczego czują, a przede wszystkim, co powinni czuć, myśleć i robić. Na przykład zgłosiła się para, która miała trudności w związku i chciała się rozstać. Hellinger wtedy zaczął dokładnie wypytywać o wszystko, łącznie z życiem intymnym. Przypominało to raczej klimat przesłuchania niż wywiadu psychoterapeutycznego. Okazało się, że ona kiedyś samoistnie poroniła. Wtedy Hellinger uznał, że pewnie tak naprawdę zrobili aborcję, bo nie chcieli dziecka, więc teraz muszą przywracać do rodziny tego „przodka", odgrywanego przez uczestnika grupy. Nie było żadnych powodów, żeby uznać, że to jest przyczyna ich problemu, ale Hellinger tak arbitralnie postanowił.
Chociażby na tym przykładzie możemy stwierdzić, że ustawienia to antyteza wszystkiego, co powinno się wydarzać w psychoterapii. Terapeuta, jeśli jest autorytetem, to tylko w tym sensie, że jest ekspertem psychoterapii, profesjonalistą, a nie wszechwiedzącym guru, nauczycielem wszystkiego, przewodnikiem duchowym i tak dalej. Tak samo w psychoterapii bywa ważne poczucie przynależności do grupy, ale nie na zasadzie zależności i podległości, a już na pewno nie w stosunku do prowadzącego.
fragment rozmowy dla Dużego Formatu
fot Abishek