Olga Janicka - psychotraumatolog

Olga Janicka - psychotraumatolog wsparcie psychologiczne (dzieci, młodzież, dorośli)

28/09/2025

Utrudnia bycie rodzicem:
1. Niezamykanie trudnych sytuacji. Mam na myśli taki wzorzec radzenia sobie z trudnościami w relacji, kiedy konflikt powoduje chwilowe oddalenie się od siebie a potem, kiedy opadną emocje powrót do codzienności. Ludzie nie wyjaśniają sobie, o co się kłócili, nie starają się nawzajem zrozumieć i porozumieć, tylko ignorują różnice i próbują dalej żyć tak, jakby nic się nie stało.To często powoduje, że każdy następny konflikt odkrywa i przypomina nie załatwione kwestie poprzednie. Stopniowo ilość żalu, bólu i nie zrozumiałych, albo źle zrozumianych reakcji partnera staje się tak duża, że trudno jest już być razem.
2. "Czytanie w myślach". Często ludzie zakładają, że skoro są razem, znają się, to na pewno wiedzą i rozumieją, co czuje druga osoba, jakie motywy nią kierują, co miała na myśli mówiąc to, co powiedziała. Czasem w trakcie jakiejś poważnej rozmowy okazuje się, że te założenia były błędne. A czasem nigdy nie dochodzi do takiej rozmowy.
3. Oczekiwanie wzajemnego słuchania się w tym samym momencie. Jeżeli dwie osoby razem przeżywają trudne emocje, obydwie chciałyby się tymi emocjami podzielić z drugą stroną, to próbują często zrobić to w tym samym momencie. Ponieważ jednak człowiek, który opowiada o różnych bolesnych dla siebie kwestiach, nie jest równocześnie w stanie słuchać i wspierać drugiej osoby, taka strategia najczęściej prowadzi do konfliktów i zarzutów o brak dobrej woli. Dużo skuteczniejszym pomysłem na komunikację, jest ustalenie, kto dostaje wsparcie w danym momencie, a kto wspiera. Czasami jest konieczne, żeby najpierw poradzić sobie ze swoim bólem w towarzystwie innego słuchacza, z którym nie tworzy się rodziny i nie ma się wspólnych dzieci.
4. Niezakończona separacja od rodziny pochodzenia. Żeby budować dobry związek z drugim człowiekiem trzeba najpierw opuścić swoich rodziców. Nierzadko stykam się z sytuacją, kiedy rodzice są rozdarci w konflikcie między pragnieniem zaspokojenia potrzeb swoich rodziców, a chęcią troszczenia się o swoje żony, mężów i dzieci.
5. Wymuszanie decyzji. W związku nieustannie pojawiają się sytuacje, kiedy decyzja jednej strony pociąga za sobą konsekwencje dla drugiej . Kiedy pewne ważne życiowe wybory trzeba podejmować razem i obie strony mają w nich pewne zadanie do wykonania. Jednak zbyt często zdarzają się sytuacje, kiedy jedna osoba w związku tak bardzo pragnie czegoś, że naciska swojego partnera tak długo, aż tamten wbrew sobie się zgodzi, albo stawia go przed faktem dokonanym. Przykładem takiej sytuacji jest podejmowanie przez kobietę decyzji o dziecku – pierwszym lub kolejnym – bez zgody i akceptacji ze strony partnera.
6. Proza życia. Czasami tym, co niszczy związek jest po prostu zmaganie się z codziennym życiem i brak umiejętności powrotu do porozumienia i równowagi po różnych trudnych przejściach. Kłopoty finansowe, zagrożenie utratą pracy lub jej brak, choroba dziecka. Trudnych spraw jest za dużo i wspólne życie staje się coraz trudniejsze.
Z prozą życia dużo lepiej radzą sobie osoby, które potrafią dobrze rozpoznawać swoje niezaspokojone potrzeby. Zadają sobie nieustannie pytania typu: o co mi naprawdę chodzi? Jaka moja potrzeba jest niezaspokojona?
7. Zakładanie złych intencji. Czasami, kiedy bólu i żalu jest dużo, przychodzi moment, gdy łatwo jest zacząć traktować różne zachowania drugiego człowieka jako powodowane intencją zranienia. Trudno wtedy zobaczyć w nich wołanie o bliskość, kontakt, pomoc. Nawet sama osoba sprawiająca ból mówi często wtedy o sobie: zależy mi na tym, żeby on/a zobaczył/a jak mnie zabolało to, co robi. Żeby poczuł/a jak mnie to bolało.
8. Oczekiwanie jednomyślności. To, że czasem różne decyzje trzeba podjąć wspólnie nie oznacza, że wszystkie różnice między partnerami powinny zniknąć. Wręcz przeciwnie, jest to raczej niemożliwe i wiązałoby się najczęściej z tym, że jedna strona rezygnuje ze swojego zdania i swoich wartości.
9. Traktowanie partnera jako kolejnego dziecka. To bardzo zakorzeniony w naszej kulturze model. Taki, w którym zadaniem męża lub żony jest kontynuowanie pracy rodziców. To nigdy nie wychodzi i prowadzi do wielu niekorzystnych zjawisk, bo dorosły człowiek, kiedy jest traktowany jak dziecko często zaczyna się w dziecinny sposób przed tym bronić.
10. Próba realizowania wzorca rodzicielstwa niezgodnego z własnymi potrzebami.
Każdy człowiek sam potrzebuje zdecydować jakim chce być rodzicem, jakie wartości chciałby pielęgnować, jakie cele chciałby osiągnąć. Choć bardzo cenię sytuacje, kiedy ludzie komunikują się ze sobą, spotykają, dzielą tym, co dla nich ważne, to jednak dobrze jest, gdy każdy sam wyciąga wnioski z takich rozmów i podejmuje autonomiczną decyzję o tym, jak chce budować swoją relację z dzieckiem.

Agnieszka Stein, Dziecko z bliska idzie w świat
fot Suzi KIm
Pytanie do namysłu: co myslisz o tym tekście?

28/09/2025

Ewa Pągowska: Znalazłam badanie, z którego wynika, że 70 proc. kobiet żyjących w minimum trzyletnich związkach zauroczyło się kimś poza swoim partnerem. Inne badanie mówi, że 23 proc. Amerykanów pozostających w związkach żywi romantyczne uczucia do kogoś innego niż partner czy partnerka. Podobnych statystyk jest zresztą więcej.

Adam Chojnacki: Rzeczywiście sytuacja, w której długoletni partnerzy nie zbliżają się romantycznie ani erotycznie do nikogo innego, jest dość rzadka. Z badań wynika, że mniej więcej jedna czwarta Polaków zdradziła kiedyś swojego partnera, a jeśli do tego doliczymy tych, którzy nie przeszli do działania, to możemy spodziewać się sporego odsetka. Zauroczenie czy zakochanie się w trzeciej osobie może zdarzyć się nawet tym, którzy są w bardzo dobrych związkach, tyle że wtedy raczej nie prowadzi to do destrukcji, a wręcz może być okazją do indywidualnego rozwoju partnerów lub związku.

EP: To naprawdę może się udać?
ACh: Tak. Chodzi o to, że takie zauroczenie nie musi wynikać z poważnego kryzysu. To może być skutek chwilowego pogorszenia się funkcjonowania w jakiejś sferze, np. spadku intymności czy namiętności. Bywa też objawem poznawczego czy emocjonalnego zainteresowania drugim człowiekiem, bo rodzimy się przecież z chęcią i zdolnością do zaciekawiania się innymi ludźmi. Może też świadczyć o tym, że przechodzimy kryzys życiowy.

EP: Słyszałam o różnych strategiach radzenia sobie z takim nieproszonym zakochaniem się czy zauroczeniem. Niektórzy starają się np. zaprzeczać swoim uczuciom, nie myśleć o obiekcie westchnień, wyolbrzymiać jego wady, unikać spotkań z nim itd. Co ty byś doradził?
ACh: Strategie polegające na unikaniu są mało skuteczne. Są jak próby „niemyślenia o słoniu" – mogą prowadzić do tego, że zaczniemy wręcz obsesyjnie o tym myśleć.

EP: Ale może samo unikanie spotkań z obiektem uczuć nie jest złym pomysłem?
ACh: Rzeczywiście, jeśli kogoś nie widzimy miesiącami, to ślad emocjonalny zaczyna się zacierać, i odwrotnie – im więcej z kimś przebywamy, tym większe prawdopodobieństwo, że zbliżymy się do niego emocjonalnie. Tyle że we wszelkich strategiach opartych na unikaniu niekorzystne jest to, że przestajemy się zastanawiać nad tym, o co nam tak naprawdę chodzi, jakie nasze potrzeby zostały ujawnione.

EP: Jakie pytania sobie zadać, by się tego dowiedzieć?
ACh: „Co mnie fascynuje w nowej osobie?", „Dlaczego mnie pociąga?". Dopiero po znalezieniu konkretnych cech, zachowań czy postaw mogę się zastanowić, czy to są rzeczy, których brakuje mi w mojej podstawowej relacji czy w samej/samym sobie. Podam przykład z gabinetu. Mężatka zakochała się w mężczyźnie, który zafascynował ją tym, że spełniał się artystycznie – malował, komponował muzykę. Ona przy nim odkryła, że w życiu bardzo jej brakuje tworzenia różnych rzeczy. W rzeczywistości nie chodziło więc o tego mężczyznę, tylko o jej indywidualną potrzebę rozwoju.

fragment rozmowy dla Wysokich Obcasów
fot Brooke Balantine

28/09/2025

Dziecięca złość nie oznacza rodzicielskiej porażki. To, że dziecko odczuwa złość, nie oznacza, że nawaliłaś/nawaliłeś. Nie oznacza też, że coś nie tak jest z dzieckiem. Złość sama w sobie nie jest problemem.

"(...) złość i agresja (...) w nowoczesnej psychologii rozwojowej traktowane są jak „sygnały”. Wy nazywacie je problemem, który wymaga rozwiązania, ale jeśli nazwiemy je sygnałem, to będą wymagały przede wszystkim zrozumienia".
(J.Juul)

A to oznacza, że
❗️złość jest komunikatem, który warto zdekodować.

Za złością może kryć się niezaspokojona potrzeba: bezpieczeństwa, akceptacji, uwagi, odpoczynku, poczucia sprawczości, itd.

Zamiast robić problem z tego, że dziecko jest człowiekiem i jak każdy człowiek bywa, że się złości, lepiej skierować uwagę na sygnały, jakie owa złość wysyła. I poszukać jej przyczyny.

A jednocześnie pokazywać sobą, że ta dziecięca złość jest do udźwignięcia przez nas, że damy radę - my dorośli - ją przyjąć.

Zdania klucze:

🍃"Widzę, że się złościsz."
🍃"Twoje ciało pokazuje, że masz w sobie dużo napięcia. Pomogę Ci je uwolnić".
🍃"Masz prawo czuć złość. Rozumiem, że to dla ciebie trudne".
🍃„Rozumiem twoją złość. Jednak nie zgadzam się na krzywdzenie innych".
🍃 "O rany! Ale dużo się w Tobie dzieje!"
🍃 "Słyszę, że Twoja złość jest ogromna!"

❗️❗️Ale! Uwaga!
Bywa i tak, że nasze gadanie wcale nie pomaga, a jeszcze bardziej podsyca dziecięcą frustrację.
Bo porwanie emocjonalne to nie jest dobry czas na pogadanki psychoedukacyjne 😉. Trzeba to przejść, przeżyć. Na rozwój przyjdzie czas później.
[💦Gdy nadciąga huragan, nie czytamy o tym, skąd się biorą huragany, tylko zabezpieczamy siebie i najbliższych.]

Dlatego najważniejsze jest danie przestrzeni na bezpieczne wyrażenie złości, bycie obok bez trajkotania, oceniania, zastraszania ("uspokoj się, bo inaczej..."), pouczania.

Do tego warto zmniejszać intensywność: swoich gestów, reakcji, bodźców wokół, wszelakich rozpraszaczy.

🔅"Dzieci, które się złoszczą, potrzebują dorosłych, którzy są w stanie unieść ich złość: przyjąć ją, nazwać, zaakceptować i wspierać w bezpiecznym jej wyrażaniu.

Przydaje się w tym wszystkim spokój dorosłego. Na tym opiera się magia koregulacji: nasza stabilność pomaga dziecku w powrocie do jego stabilności.

A w drodze powrotnej od złości do spokoju pomocne są łzy smutku. Smutek i płacz, które następują po zalaniu złością, niosą bowiem ulgę i obniżają napięcie". *🔅

* cytat pochodzi z książki "Opiekunowie Nasion " (część dla rodziców). Namiary w komentarzu.

(Marka własna)
Natuli - dzieci są ważne

🍃 złość 🍃 emocje dzieci 🍃 dziecięca złość 🍃 koregulacja 🍃 kontenerowanie emocji dziecka

28/09/2025

"Część osób próbuje radzić sobie z emocjami w inny sposób - podrzucają je komuś. Niby chcą uprościć sobie życie, a w rzeczywistości komplikują je jeszcze bardziej. Ludzie są bardzo przemyślni w żonglowaniu tym kukułczym jajem. Czuję lek? No to zrobię tak, żeby czuł go ktoś inny. To dzieje się poza świadomym oglądem. Skoro udało mi się wzbudzić w kimś lęk, sprawić, że czuje się zraniony, może porzucony, wtedy mnie to już nie dotyczy. To częsta reakcja osób zdradzonych. Wybierają wtedy metodę „klin klinem". Uwodzą i zostawiają, a inni czują to, czego oni czuć nie. chcą, czego się boją. Nie zamierzam oceniać takich poczynań, ale warto pamiętać, że człowiek staje się wtedy coraz bardziej odcięty od emocji, coraz mniej wie, kim jest i z czego jest utkany.
Rozwój emocjonalny polega właśnie na tym, że dopuszczamy do siebie jak najszerszą gamę emocji, bez oceniania i selekcji przy drzwiach, ale też bez utraty równowagi. To początkowo bywa trudne, ale praktyka czyni mistrza. Gdy emocje trochę poleżakują, można odzyskać równowagę i znaleźć sensowne rozwiązanie.
Taki pokój do myślenia nie jest nam dany na starcie. Początkowo przypomina małą
klatkę. Nie mieścimy się w nim ani my, ani nasze uczucia. To dlatego, że emocji uczymy się z doświadczenia. Musimy je przeżyć, a nie przeczytać o nich w książkach. Powiększenie naszego pomieszczenia wymaga więc wysiłku. Jeśli czujemy, że jego rozbudowa idzie opornie, możemy poprosić o pomoc kogoś, kto nie ocenia, tylko słucha. Nieocenianie jest bardzo ważne, bo niełatwo myśli się na sali sądowej. Niech ten wspomniany pokój nie będzie salą sądową, tylko wykładową. Albo laboratorium. Bo w takich przestrzeniach można naprawdę myśleć, przeżywać, uczyć się.
Pamiętajmy też, że drzwi do tego pokoju otwieramy tylko my. Jeśli ktoś chciałby złożyć nam wizytę, to wyłącznie na zaproszenie. W przeciwnym razie zrobi tam bałagan. Zniszczy przestrzeń, która jest osobista, stwierdzając na przykład: „A co to za problemy? Każdy by sobie z nimi poradził"; albo „Nie powinieneś tego czuć, bo to nie ma sensu";.
Dopiero gdy bezpiecznie i bez oceniania przyjrzymy się wszystkim tym emocjom,
przestaną być tak intensywne i męczące. Jeśli pobędziemy z nimi, przekonamy się,
że tu mamy na coś wpływ, a tam możemy postawić komuś granicę. To ważny moment, bo myślenie, racjonalność stają się wtedy prawdziwymi sprzymierzeńcami,
można z tych narzędzi mądrze skorzystać. Potrzebujemy obu tych światów, obu
trybów - logiki racjonalności i logiki emocjonalności. Jeżeli wchodzą w spór i jedna
próbuje drugą usunąć, mamy wojnę w głowie. Trzeba też jednak pamiętać, że rozum
zawsze będzie niewolnikiem emocji, od nich więc porządek trzeba zacząć."

Danuta Golec, Czyim życiem żyjesz? Dylematy trzydziestolatków, wyd. Ingenium
toa Heftiba

20/09/2025

Polityka, klimat, sztuczna inteligencja – trudno to wszystko unieść.

Nie mamy wpływu na to, jak szybko zmienia się świat.
Ale mamy wpływ na to, jak się z tym czujemy.

Warsztat „Spokój w zmieniającym się świecie” to dobra okazja, żeby wzmocnić swoje zasoby i odnaleźć równowagę 🌱

📅 4 października g. 11:00-12:30
📍Psychologiczne Centrum Rozwoju w Pałacu Bagatela

Szczegółowe informacje znajdziesz w opisie!

18/09/2025

Justyna Kopińska: (...) mówi się, że współczesny świat ma obsesję na punkcie dopaminy. Czym jest dopamina i jak działa na nasz mózg?
prof. Anna Lembke: Na najbardziej fundamentalnym poziomie dopamina jest neuroprzekaźnikiem przetrwania. Neuroprzekaźniki regulują sygnały elektryczne w mózgu. Dopamina związana jest z motywacją, pragnieniem, a w konsekwencji przyjemnością i nagrodą. Nasz układ działa sprawnie, gdy przyjemność poprzedzona jest zaangażowaniem. Genetycznie zmodyfikowane myszy, niezdolne do wytwarzania dopaminy, nie będą szukały pożywienia i umrą z głodu. Obecnie żyjemy w świecie, w którym otrzymujemy natychmiastowe, wysokodopaminowe bodźce bez należnego wysiłku. Nadmiar różnorodnych czynników - uzależniające substancje, Facebook, Twitter, seksting, konsumpcja, gry wideo, hazard - dezorientują nasze mózgi, nieprzystosowane do nowej rzeczywistości. By zrekompensować liczne nagrody, mózgi obniżają produkcję dopaminy nie tylko do poziomu podstawowego, ale poniżej tego poziomu, aż do stanu chronicznego deficytu. Niekiedy odczuwamy ten proces w postaci stanów lękowych i braku skupienia.

JK: Zachęcasz do znalezienia sposobu, by w pełni zanurzyć się w życiu, które prowadzimy. Jak przestać marzyć o byciu kimś innym?
AL: Nieadaptacyjne marzenia, czyli budowanie innego życia w fantazjach, trwających nawet kilka godzin dziennie, to także forma uzależnienia umysłu. Jej popularność wynika z rzeczywistości, w której żyjemy. Zalecałabym porzucenie wszystkiego, co jest narzędziem snu na jawie - gry wideo, śledzenie celebrytów, wirtualne zakupy… I stopniowe praktykowanie codziennej świadomości.Pod wpływem praktyki nasze umysły się wyciszą. Pamiętajmy, że każde uzależnienie to choroba izolacji. Narkotyk zastępuje bliskie więzi międzyludzkie. Z czasem zaczynamy przeceniać jego wartość. Leczenie uzależnień jest niezwykle satysfakcjonujące, ponieważ zdrowie jednej osoby rozpoczyna uzdrawianie całego systemu rodzinnego i koleżeńskiego. Z każdym miesiącem widzę, jak pacjent staje się lepszym ojcem, mężem, pracownikiem i przyjacielem.

JK: Nawiązując do słynnej metafory: Nie możemy kontrolować wiatru. Ale jak nauczyć się dobrze ustawić żagle?
AL: Kluczowa jest świadomość, że żyjemy w świecie nieustannych pokus. System, działający na rzecz globalnych zysków, próbuje nas zmienić w bezwolny, uzależniony tłum. Na ten proces szczególnie narażone są dzieci. Żagle to odmowa udziału w dopaminowym wyścigu oraz codzienna troska o bliskość i zdrowy, silny charakter.

rozmowa dotyczy książki Anny Lembke: “Niewolnicy dopaminy. Jak odnaleźć równowagę w epoce obfitości, tłum Grażyna Chamielec, wyd. Zysk

fot Maxim Berg

09/09/2025

Rzymski bóg rolnictwa i czasu Saturn, odpowiednik greckiego Kronosa, zabił swojego ojca Uranosa w zemście za to, że ten wrzucił go do Tartaru za nieposłuszeństwo. W obawie, że skończy tak samo, sam stał się tyranem i kiedy rodziły mu się dzieci, pożerał je. Jedynym, któremu udało się przeżyć, był Zeus, który zdołał zdetronizować potwornego władcę. Sam jednak, tak jak ojciec i dziadek, rozpoczął okrutne i bezlitosne rządy.
Od tamtego czasu - według autora - mężczyźni, pokolenie za pokoleniem, dzielą saturniczny ciężar, kładący się cieniem na całym ich życiu i, w konsekwencji – na życiu kobiet, dzieci i całego świata. Potrójny cień Saturna – wojna, praca i niepokój (war, work, worry) – towarzyszy chłopcu od momentu narodzin aż do śmierci. Mężczyźni żyją pod nieustanną presją rywalizacji, w stanie nigdy nie kończącej się czujności i strachu, w tęsknocie za męskością, w którą nigdy nie zostali zainicjowani, bo zabrakło ojców i starszyzny, którzy by wskazali im drogę. Za prawdziwą męskością, która nie jest tożsama z maczyzmem władającym wyobraźnią współczesnego świata i dyktującym niespełnialne warunki. Za czułą męskością, w której współistnienie kobiecości i męskości nie jest podane w wątpliwość ani wydrwione, lecz uznane i uprawomocnione.
James Hollis (...) pisze: „Płeć męska ma wielki dług wdzięczności wobec tych kobiet, które przemówiły nie tylko po to, aby dać wyraz własnemu bólowi związanemu z życiem w seksistowskiej kulturze, lecz również, aby w ten sposób wyzwolić w mężczyznach możliwość pełniejszego stania się sobą. Kobiece cri de coeur pomogło mężczyznom spojrzeć na zranienia w sposób bardziej świadomy, co w rezultacie służy nam wszystkim. Przykład kobiet walczących o oswobodzenie spod cienia zbiorowości daje mężczyznom odwagę i stawia przed nimi wymóg podjęcia podobnego wysiłku. Dopóki my, mężczyźni, nie wyjdziemy z ciemności, dopóty będziemy ranić kobiety i siebie samych”.

O książce „W cieniu Saturna" Jamesa Hollisa wyd. Raven w tłumaczeniu Tomasz J. Jasińskiego, psychoanalityka jungowskiego

A jakie Wy polecacie książki o dzisiejszej męskości?

fot Fred Moon

09/09/2025

Decyzja o spotkaniu z psychoterapeutą zwykle dojrzewa powoli. Czasem zapada jeszcze zanim ją w pełni sobie uświadomimy. Pojawia się gdzieś na obrzeżach naszego życia wewnętrznego, pod skórą codzienności.

Zaczynamy czuć, że coś się poruszyło, że szukamy już w sobie inaczej, że wracają pytania, przed którymi kiedyś uciekaliśmy, że rodzą się nowe myśli, które wcześniej nie zostały pomyślane.

Warto docenić ten subtelny akt odwagi. Orientujemy się wtedy, że tęsknota za sobą samym staje się wyraźniejsza i że pragniemy przestrzeni, która wyzwala, otwiera nowe obszary, porusza to, co uśpione, prowadzi gdzieś dalej.

Nie trzeba wiedzieć wszystkiego od razu.
Wystarczy poczuć, że to ten moment i mu zaufać.

09/09/2025

„Wystarczająco dobry terapeuta jest lepszy niż ten, który udaje doskonałego. Nasze niedoskonałości są modelem realnego świata. O jakości terapii decyduje to, co robimy z naszymi niedoskonałościami. Wykorzystanie nieporozumień, konfliktów i napięć w relacji jako podstawowych elementów do przepracowania przynosi pozytywne następstwa. Niedopasowania są atutem, kiedy zostaną przezwyciężone. Każde przejście w toku samoorganizacji, zaakcentowane emocjonalną spójnością i wglądem, może prowadzić do uwolnienia dopaminy z pola brzusznego nakrywki zarówno u terapeuty jak i pacjenta. „Wystarczająco dobra terapia” z umiarkowanym dopasowaniem pomaga w rozwijaniu tolerancji na frustrację i zdolności do samouspokojenia. „Przeszkody” – afektywne niedopasowania i nieporozumienia – nieodłącznie związane z komunikacją stanowią materiał do wykorzystania w terapii. Gniew pacjenta skierowany na nas daje nam nieocenioną okazję nie tylko do jego przezwyciężenia, ale także do przejścia na wyższy poziom wspólnego rozumienia, sprzyjając samoorganizacji Ja.”

John B. Arden „Umysł. Mózg. Gen. W kierunku zintegrowanej psychoterapii.” (tłum. Robert Andruszko)
fot. Dalia Al-Refai
fot.

09/09/2025

"Do niedawna było tak, że (…) to co nieświadome, było efektem wyparcia, a wyparcie było wynikiem istnienia bardzo wyraźnych, ścisłych norm moralnych, społecznych, obyczajowych, religijnych i te normy nakazywały: ukrywaj. Co nieświadome, musiało się gdzieś tam schować, ukryć. A współcześnie niewiele się wypiera. Współcześnie jest tak, że wspomnienia, emocje, traumy, one są wystawione na widok publiczny, na Instagramie, w TikToku, w reality show. Nieświadomość nie działa już w oparciu o zakaz, bardziej jest stanem przeciążenia, nadmiaru. Społeczeństwo nie mówi: nie wolno, raczej mówi: pokazuj, bądź sobą, wyrażaj się. Właściwie taki nakaz staje się nową formą kontroli. (…)
Umysł współczesny za bardzo nie ma się gdzie schować, bo wszystko jest ciągle widoczne, wszystko jest ciągle bodźcowane, pobudzane, komentowane, wyświetlane. Paradoksalnie to co najbardziej osobiste do niedawna -traumy, lęki - to wszystko staje się częścią produkcji kulturowej, aż do 'brandingu cierpienia'. Ten nadmiar to nie jest świadomość, wręcz przeciwnie – to jest nadmiar ekspresji, który staje się pewną zasłoną dla umysłu. Nieświadomość już nie jest tym, co jest ukrywane. Jest to raczej to, co jest nieprzetworzone, a nieprzetworzone jest dlatego, że jest tego za dużo. Kiedy ktoś np. na Instagramie publikuje jakąś historię o depresji, o stracie, o lęku, to nie znaczy, że to przepracowuje (…). Może być wręcz przeciwnie – to może być nawet uciekanie od głębszego przeżywania w ramach zaspokajania kulturowych oczekiwań ekspresji, takich oczekiwań: no pokaż, nie chowaj tego. Zamiast wyparcia mamy w takim razie rozproszenie, zamiast rzeczy zakazywanych, mamy nadmiar obrazów, treści, emocji, różnych stanów afektywnych, którymi jesteśmy zalewani bez możliwości ich przetworzenia. Nie tyle ukrywamy treści psychologiczne, co nie możemy przetworzyć ich nadmiaru, nie możemy ich zintegrować."

Żródło: „Czy my się znamy?” podcast Rafała Pniewskiego, odc. „Scrolling: O nowej formie percepcji i nadmiarze, który nas pochłania”, data publikacji 17.04.2025

fot Nathan Dumlao

Adres

Ulica Glinkowa 17
Ostrów Wielkopolski
63-400

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Olga Janicka - psychotraumatolog umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Udostępnij

Share on Facebook Share on Twitter Share on LinkedIn
Share on Pinterest Share on Reddit Share via Email
Share on WhatsApp Share on Instagram Share on Telegram

Kategoria