Studio psychoterapii i coachingu L&A - Ludmiła i Artur Dobranieccy

Studio psychoterapii i coachingu L&A - Ludmiła i Artur Dobranieccy Jesteśmy parą terapeutów, specjalizujących się w pomocy w obszarze psychoterapii i coachingu oddechem Zapraszamy...

Oferujemy terapię indywidualną, par i małżeństw, systemową terapię rodzin, terapię dzieci i młodzieży, coaching, coaching oddechem, warsztaty terapeutyczno-rozwojowe.

05/02/2025

Katarzyna Sroczyńska: Mówiła pani wcześniej, definiując kryzys doj­rzewania, że to, jak on przebiega, w dużej mierze zależy też od tego, czy dorastająca osoba znajduje wsparcie w dorosłych.
Ale mówiłyśmy i o tym, że dorosłym również jest trudno, że zmiany są tak szybkie, że i oni sami często czują się niepewnie. Wyobrażam sobie, że jeżeli mam w sobie dużo lęku i niepewności, to trudno jest mi da­ wać oparcie i tworzyć bezpieczną przestrzeń dla kogoś innego.

prof. Barbara Józefik: Niepewność istnieje na wielu poziomach: ekonomicznym, egzystencjalnym, w pytaniu o kierunek rozwoju świata. A sprawy, o których mówimy, czyli płciowości czy orien­tacji seksualnej, stawiają często przed rodzicami jeszcze inny rodzaj wyzwania. To są tematy, których zazwyczaj sami nie poruszali ze swoimi rodzicami, bo wtedy się o tym nie rozmawiało. Nowe pokolenia mają język, któ­rego wcześniejsze nie miały, więc niezależnie od tego, że teraz w przestrzeni społecznej ta problematyka już jest podejmowana, to rodzicom może być trudno zrozumieć, o co właściwie chodzi.
Z jednej strony toczy się walka ideologiczna, w de­bacie publicznej część pojęć się zniekształca i kwestie genderowe miesza się z pedofilią. Wiele osób jest zdezorientowanych. Myślę, że zafałszowywanie po­jęć dotyczących płciowości i seksualności, a przy tym wzbudzanie lęku, bardzo komplikują sytuację.
Z drugiej strony dla rodziców moment, gdy młody człowiek mówi, że chce zmienić płeć, jest na ogół na­ prawdę trudny i wiąże się z szokiem.
Nasza kultura jest mocno osadzona w binarności, począwszy już od sklepów z ubrankami dla dzieci i zabawkami. Ale na­wet gdyby tak nie było, to rodzice przez kilkanaście lat zwracają się do swojego dziecka jako córki, jako syna, mają jakieś fantazje i wyobrażenia na jej czy jego temat.
W większości historii ta początkowa reakcja jest nie­ łatwa. Rodzice próbują zdyskredytować decyzję dziecka, często mówiąc, że to jest moda, wpływ środowiska, me­diów. W rodzinie nasilają się konflikty, może pojawiać się odrzucenie, lęk o przyszłość dziecka. Rodzice po­trzebują edukacji, czasu, kontaktu z innymi rodzicami i terapeutami, którzy rozumieją obie strony: młodego człowieka i rodziców.
Dla rodziców ważne jest, by problemy tranzycji były omawiane w rzeczowej i akceptującej atmosferze. Pamię­tam zdanie jednej z matek, która opowiedziała, jak dla niej było istotne, gdy lekarz, który przyszedł się przy­witać z nią i z jej córką, zapytał, jak ma się zwracać do nastolatki. Córka podała męskie imię. I on to przyjął. Dla matki był to istotny wyraz szacunku – w niej sa­mej było dużo lęku i niejasności, a to zachowanie leka­rza ją uspokoiło. W tamtym momencie uświadomiła sobie, jak ważna dla niej była akceptacja społeczna.
To ilustruje, z jaką skalą wyzwań zmagają się rodzice. Z kolei inna z matek mówiła, że była akceptującą osobą, ale jako trudny i przejmujący moment pamięta chwilę, gdy jej córka żegnała się, odjeżdżając na salę operacyjną. Wtedy sobie uświadomiła, że już nie będzie miała tam­tego dziecka. Chociaż wydawało się jej, że w procesie ak­ceptacji zmiany, zgody na tranzycję, jest zaawansowana, to moment operacji uruchomił całe pokłady smutku i żalu. A przecież żal po utracie tych wszystkich wyobra­żeń, planów, myśli jest naturalny. Rodzina stoi przed zadaniem zbudowania narracji o tej zmianie, o tym, co było, a co jest teraz i jak do tego doszło.
Na pewno to jest proces, którego wszyscy się uczymy, także większość psychoterapeutów, zwłaszcza że z pro­blemem akceptacji swojego ciała zgłasza się coraz wię­cej osób. Wszyscy się z tym konfrontujemy i próbujemy znaleźć sposób na to, jak rozmawiać, jak pomagać na­stolatkowi i rodzicom, jak ich rozumieć. Także jak ro­zumieć ich gniew, rozpacz, wściekłość. Czasami rodzice mówią bardzo raniące słowa do swoich dzieci. Musimy pomóc im przejść przez ten proces, mając nadzieję, że przebiegnie on pomyślnie, bo czasami się to nie udaje i dochodzi do zerwania więzi.

fragment książki "Gender w gabinecie", wyd Więź. Bardzo polecamy
fot Analia Baggiano

31/01/2025

(…) Wybiera więź ponad wyrażanie swoich potrzeb, jeśli podejrzewa, że wyrażając potrzeby, narazi się opiekunowi. Jeśli twoja opiekunka czy opiekun odwraca się, kiedy zapłaczesz, uczysz się, żeby nie płakać. Jeśli wyrażasz swoją złość i widzisz gniew lub rozczarowanie swojego opiekuna, uczysz się chować złość. I jeszcze jedno – jeśli opiekun lub opiekunka zaczyna płakać, kiedy ty płaczesz, cały twój świat trzęsie się w posadach – więc łykasz łzy i udajesz, że wszystko w porządku.
Natalia de Barbaro
foto: Agata Szymanowicz

31/01/2025

„Dorośli z ADHD, o ile nie zdiagnozowano ich w dzieciństwie, nie rozumieją, na czym polega ich problem. Lata ciężkich zmagań i nikła pomoc, jaką zapewne otrzymywali lekarzy, psychiatrów, psychoterapeutów czy innych specjalistów, pokiereszowały ich i poważnie zaniżyły samoocenę. W dużym skrócie:
· wiedzą, że nie radzą sobie z wieloma zwykłymi aspektami życia;
· wiedzą, że bywają zdezorganizowani, zapominalscy, spóźnialscy, nieobliczalni;
· wiedzą, że łatwo się nudzą, co bardzo ich męczy;
· wiedzą, że bywają impulsywni;
· wiedzą, że wdają się w kłótnie oraz konflikty;
· wiedzą, że życie często wydaje im się nużące, bolesne, frustrujące, niewdzięczne i czują się z tego powodu niespokojni;
· wiedzą, że mają skłonności depresyjne i lękowe;
· NIE WIEDZĄ, ŻE MAJĄ ADHD!”

Phil Mollon „Rozpadające się self. Psychoterapia osób dorosłych z ADHD, w spektrum autyzmu i z zaburzeniami somatopsychicznymi.” Oficyna Ingenium. Warszawa 2024. Przekład: Antoni Kania.

fot Ulla Shinami

30/01/2025

"Chyba nigdy wcześniej ludzkość nie była tak wyalienowana z wielu normalnych stanów emocjonalnych jak w XXI wieku. Nigdy wcześniej ludzkość nie była tak martwa i uboga emocjonalnie. Mamy do czynienia z epidemią wycieńczenia emocjonalnego. Jego wpływ na nasze zdrowie eufemistycznie określa się jako „stres”, który podobnie jak emocje – traktowany jest jak śmieć, którego należy się pozbyć. Dopóki wszystkie emocje nie zostaną powszechnie zaakceptowane (a akceptacja nie oznacza zgody na wyrzucenie z siebie emocji w sposób nieodpowiedzialny lub agresywny), nie może być mowy o pełni, o prawdziwym dobrostanie i o trwałym poczuciu własnej wartości. Tak więc o ile dość łatwo polubić siebie, gdy towarzyszą nam uczucia miłości, szczęścia czy spokoju, o tyle głębsze zdrowie psychiczne widać dopiero wtedy, gdy potrafimy utrzymać postawę miłości i szacunku dla siebie w chwilach emocjonalnego bólu, którzy towarzyszy nieuchronnym zdarzeniom życiowym, takim jak strata, samotność, zamieszanie, niezawiniona niesprawiedliwość czy przypadkowa pomyłka."

Pate Walker
Złożone PTSD - od przetrwania do pełni życia. Proces powrotu do zdrowia po traumie dziecięcej.
Przekład: Juliusz Okuniewski, Paweł Malinowski
Wydawnictwo: Harmonia Universalis

fot Elijah Sargent

26/01/2025

"Racja szybko wchodzi w krew. Nawet niewielka dawka sprawia, że człowiek wpada w stan przyjemnego oszołomienia. Zapomina o nieśmiałości. Wreszcie ma słuszną postawę, kilogramy przechodzą w gravitas, a głos staje się doniosły. Czasem wręcz rozstrzygający. Organizm łaknie takich momentów. Pragnie, żeby przychodziły coraz częściej i trwały jak najdłużej. To uzależnienie.

Racja nie chce, żebyśmy się zajmowali czymkolwiek innym niż dawaniem świadectwa. Odciąga nas od zainteresowań i lektur. Niszczy relacje, dewastuje życie towarzyskie. Obserwuję u siebie niepokojące objawy. Zresztą, wszędzie widzę ludzi, którzy mają za dużo racji. Racja puchnie im w środku. Rozciąga skórę. Próbuje się wydostać. Niełatwo dziś porzucić rację."

Marcin Wicha, „Nic drobniej nie będzie”
fot Jusdevoyage

25/01/2025

Nie mieć sieczki w głowie,
nie mówić „bądź sobą”
i „uśmiech leczy”.
Nie wierzyć w to!
Nie cieszyć się małym,
nie głaskać złotego promienia na sierści jamnika,
nie używać słów „czerwoni” i „czarni”,
raczej czytać „Czerwone i czarne”,
nie pisać sonetów po wódce,
nie pisać dzienników,
nie pisać not wydawniczych…
Pisać!
Nie łudzić się co do „N”
ani co do „B”,
nie mieć pretensji,
się nie babrać.
Nie cytować romantyków
ani innych,
nie drwić z Asnyka,
nie mówić „nie znoszę polityki”,
śledzić bacznie pierwsze strony gazet,
zadzierać
czasami
głowę do nieba.
Pozbyć się przyjaciół, których się nie cierpi,
nie brać udziału w konkursie na najmilszą gębę,
nie mieć szefa Tam ani tu,
nie przesadzać z prohibicją marzeń,
dbać o czystość bólu,
nie trzepać motyli po plecach, kiedy nikt nie widzi,
a nad ranem, o czwartej, wymagać od siebie więcej niż „umyj zęby”.
Nie rodzić po ludzku,
być zwierzakiem kiedy trzeba,
nie zagłaskiwać młodych poetów,
a Swojej poezji –
nie obcinać warkoczy,
NIE KOCHAĆ bliźnich…
Kochać jednego jedynego człowieka pachnącego tobą
jak piesek,
któremu pachnie z pyszczka…
Pamiętać, że małe narody wsiadają do autobusów,
które je wiozą na śmierć.
Nie opowiadać dowcipów.
Oddać krew.

Agnieszka Osiecka , Przysięgi na nowy rok
fot Wolf Zimermann

Kolejne potwierdzenie, że Facebook i Instagram to jednak patologia i średniowiecze... Całkowicie błędne, wykluczające i ...
17/01/2025

Kolejne potwierdzenie, że Facebook i Instagram to jednak patologia i średniowiecze... Całkowicie błędne, wykluczające i stygmatyzujące podejście..

13/01/2025
06/01/2025

Justyna Dąbrowska: Niedawno czytałam rozmowę z profesorem Andrzejem Lederem o wolności , w której on mówi, że jeżeli pójdziemy za impulsami i pragnieniami - co jest sprzedawane jako forma wolności - to tym bardziej będziemy zniewoleni, bo będziemy w niewoli własnych popędów.
profesor Bogdan de Barbaro: Takie myślenie jest mi bardzo bliskie. Zresztą, nie wiem, czy zwróciłaś uwagę, ale Andrzej kończy tę rozmowę słowami, że prawdziwa wolność to jest miłość. Bardzo mi się to spodobało. Połączenie wolności i miłości - oto najpiękniejsze i najważniejsze wyzwanie, przed jakim stoi człowiek. A skoro mówimy o tym „dziecku”, „dorosłym” i „rodzicu”, to możemy sobie, za Berne’em ten model wyobrazić graficznie: trzy okręgi, jeden nad drugim, w kształcie takiego bałwanka. I w wersji idealnej wielkość tych trzech okręgów będzie mniej więcej podobna. Możemy pójść dalej w tych rozważaniach. Co, jeśli na tym rysunku „rodzic” jest ogromny, a reszta mała? To będzie rysunek przedstawiający osobę o silnych normach, która stale się karci, strofuje, a życie takiej osoby będzie regulowane poprzez normy, nakazy i zakazy, z marginalizowaniem emocji, impulsów popędowych i twórczych. A gdyby z kolei „dziecko” było ogromne? To by oznaczałoby, że nic się nie liczy, że „nic nie muszę, wszystko mogę”.

fragment z książki "Swoją Drogą..." wydanej przez Agora pod naszym patronatem

31/12/2024

"Dojmująca samotność, poczucie braku sensu i spełnienia, brak poczucia przynależności do kogoś lub czegoś – osoby uskarżające się na takie właśnie dolegliwości przychodzą do gabinetów psychoterapeutycznych przez cały rok, ale w pierwszych tygodniach nowego roku, po okresie świąteczno-sylwestrowym, jest ich zdecydowanie więcej. Potwierdzają to obserwacje zarówno moje, jak i innych psychoterapeutów.
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego Boże Narodzenie i Nowy Rok – święta uchodzące przecież za najbardziej rodzinne, najbardziej radosne, najbardziej sprzyjające bliskości – wywołują u tak wielu ludzi smutek i zniechęcenie? Dlaczego po okresie – wydawałoby się – bardzo „emocjonalnie ciepłym” odczuwają przenikliwy i dojmujący uczuciowy ziąb? Dlaczego wśród tylu bliskich czują się tak bardzo samotni i obcy?
Wiele osób wiąże ze schyłkiem roku sporo oczekiwań: że nagle odmieni się atmosfera w ich domach, że będzie im bliżej do bliskich, że poczują silną więź i miłość. Jeśli jednak takiej atmosfery nie było wcześniej, to trudno przypuszczać, że nagle, nie wiadomo skąd, pojawi się ona w ich domach, zbliży wszystkich do siebie i ogrzeje serca. Przecież nie bez powodu mówi się „głodny głodnego nie nakarmi” – jeżeli czegoś nie ma, to na pewno tego nie przybędzie. Jedyne, co można zrobić, to zacząć to coś budować lub odbudowywać.
Przez cały rok towarzyszą nam lęki i obawy związane z naszymi relacjami z bliskimi. Intensyfikują się one pod wpływem utraconych oczekiwań i nadziei związanych z okresem świąteczno-noworocznym. Wielu spośród tych, którzy na początku roku przychodzą do terapeutów po pomoc, jest w stanie zobaczyć, że znaleźli się w bardzo bolesnym momencie swojego życia.
Doskonale wiedzą, że święta i początek roku niczego nie odmieniły, że całoroczne zaniedbania wobec innych i wobec siebie nie zniknęły, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
W niektórych rodzinach i związkach święta – ze swoją specyficzną atmosferą i koniecznością wspólnego spędzania czasu – stają się czymś w rodzaju papierka lakmusowego, sprawdzającego siłę wzajemnych więzi. Mało wspólnych tematów, emocjonalny chłód, wzajemna obcość i niejasna komunikacja – wiele osób bardzo mocno przeżywa poświąteczną rzeczywistość. Ze smutkiem zauważają, że do bliskich niezwykle im daleko. Często towarzyszy im też wrażenie, że równie daleko im do siebie samych.
Paradoksem jest, że tak powszechne, niczym prawie nieskrępowane obyczajowe współistnienie jednocześnie oddala nas od poczucia autentycznej bliskości i intymności z ważnymi dla nas osobami. Sprawia, że zaniedbujemy obszar wspólnego bycia razem i dzielenia się wieloma rzeczami (a to przecież podstawa bliskości i intymności!), który – pozbawiony pielęgnacji – niezwykle szybko marnieje i obumiera. Również nasza kultura czy obyczaje społeczne próbują autentyczną bliskość zastąpić modą na bardzo pozorne i płytkie relacje interpersonalne.
Gdybyśmy ulegli pokusie generalizacji, to śmiało moglibyśmy powiedzieć, że nasza współczesność to czas wielkiego kryzysu więzi – ich nawiązywania, budowania i podtrzymywania.
Można oczywiście „wymieniać” naszych bliskich, partnerów – wiele osób próbuje taką strategię traktować jako antidotum na samotność czy poczucie oddalenia, które w pewnym momencie pojawia się w ich relacjach. To ciężki czas dla związku, to kryzys, który jednak – jeśli zostanie konstruktywnie rozwiązany – może okazać się krokiem do następnego, bardziej dojrzałego etapu wzajemnych relacji.
Podobnie jak w dzisiejszej estetyce brak jest przyzwolenia na niedoskonałości (wszyscy powinni być szczupli, piękni i wysportowani), tak w dzisiejszym podejściu człowieka do związków często brak przyzwolenia na trudności. Gdy chodzi o urodę, możemy zrobić sobie lifting. W relacjach też próbujemy zastosować psychiczny czy życiowy lifting, zmieniając partnera, rodzinę czy środowisko. Tyle tylko, że w tych nowych konfiguracjach tkwimy ciągle my – te same osoby z takimi samymi jak wcześniej lękami, tendencjami do zachowywania się i kształtowania relacji z innymi w specyficzny dla nas sposób. Wielu ludzi, którzy często stosują taką liftingową strategię, sukcesywnie pogrąża się w poczuciu frustracji i osamotnienia, szczególnie intensywnie odczuwając ten stan właśnie na początku nowego roku.
John Bowlby – twórca teorii przywiązania – mówi o bliskości w relacjach międzyludzkich jako o podstawie dobrego rozwoju i funkcjonowania człowieka. Nazywając to „bezpieczną bazą”, wyznaczył niejako kryterium dobrego i bezpiecznego istnienia w świecie.
Takiego istnienia, które zakłada, że można mieć bliskie relacje z ludźmi bez poczucia zagrożenia czy strachu przed utratą samego siebie, swojej niezależności czy indywidualności. Tak zwany bezpieczny styl przywiązania (czyli tworzenia więzi) pozwala nam ufnie, ale też przytomnie istnieć w świecie i zdawać sobie sprawę, że możliwe jest współistnienie intymności i autonomii, bliskości i odrębności."

Anna Król - Kuczkowska
fot Anthony Tran

14/12/2024

„Nigdy wcześniej w historii nasze oczekiwania wobec małżeństwa nie były aż tak wyolbrzymione. Nadal pragniemy wszystkiego, co zapewniała tradycyjna rodzina – bezpieczeństwa, dzieci, majątku, szacunku - lecz obecnie chcemy także, by nasz partner nas kochał, pożądał, interesował się nami. Powinniśmy być dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, zaufanymi powiernikami i na dodatek namiętnymi kochankami. Ludzka wyobraźnia stworzyła nowy Olimp: miłość ma być bezwarunkowa, intymność fascynująca a seks podniecający, na długo z jedną osobą. Tylko, że to długo robi się coraz dłuższe.
Małżeńską wstęgą opasane są głęboko sprzeczne ideały. Chcemy, by nasz wybranek oferował nam stabilność, bezpieczeństwo, przewidywalność, niezawodność, czyli dawał oparcie. Jednocześnie chcemy, by ta sama osoba budziła w nas podziw, kusiła tajemnicą, przygodą i ryzykiem. Daj mi komfort i daj mi życie na krawędzi. Daj swojskość i daj nowość. Daj ciągłość i niespodziankę. Dzisiejsi kochankowie zamierzają zmieścić pod jednym dachem pragnienia, które od zawsze były osobne. W naszym zsekularyzowanym społeczeństwie miłość romantyczna stała się, jak pisze psychoanalityk jungowski Robert Johnson, „ największym generatorem energetycznym dla psychiki Zachodu. Zastąpiła ona w naszej kulturze religię jako arenę, na której mężczyźni i kobiety poszukują znaczenia, transcendencji, dopełnienia i ekstazy”. Szukając „bratniej duszy”, połączyliśmy duchowe z relacyjnym - jakby to było jedno i to samo. Doskonałość, jakiej pragniemy od ziemskiej miłości, dawniej osiągana była jedynie w kontakcie z bóstwem. Kiedy więc przypisujemy partnerowi boskie atrybuty i oczekujemy, że podniesie nas z powszedniości do wzniosłości, tworzymy, jak nazywa to Johnson, „bezbożną miksturę dwóch świętych miłości”, która może jedynie rozczarować.
Mamy nie tylko niekończącą się listę wymagań, ale w dodatku chcemy być szczęśliwi. Kiedyś było to zarezerwowane dla życia wiecznego. Ściągnęliśmy niebo na ziemię, jest teraz w zasięgu ręki, więc do szczęścia się już nie dąży, jego osiągnięcie stało się obowiązkiem. Oczekujemy od jednej osoby tego, co dawniej dostawaliśmy od całej wioski, a żyjemy dwukrotnie dłużej. To naprawdę wygórowane żądanie dla pary.”

Esther Perel „Kocha, lubi, zdradza” ( str. 72)
fot za Wikipedia

08/12/2024

"Piekło to przyjemna kawiarenka w porównaniu z ziemią, nad którą panuje człowiek. Pies jest stworzeniem metafizycznym, a człowiek... ogólnie to gatunek dość obrzydliwy, zachowuje się okropnie i nie ma się czym szczycić. Uważam, że człowiek jest najbardziej jadowitym, brutalnym i pełnym pychy spośród wszystkich stworzeń."

Stanisław Tym
1937-2024
🖤

Adres

Ulica Piękna 8/6
Płock
09-402

Telefon

+48601505655

Strona Internetowa

Ostrzeżenia

Bądź na bieżąco i daj nam wysłać e-mail, gdy Studio psychoterapii i coachingu L&A - Ludmiła i Artur Dobranieccy umieści wiadomości i promocje. Twój adres e-mail nie zostanie wykorzystany do żadnego innego celu i możesz zrezygnować z subskrypcji w dowolnym momencie.

Skontaktuj Się Z Praktyka

Wyślij wiadomość do Studio psychoterapii i coachingu L&A - Ludmiła i Artur Dobranieccy:

Udostępnij

Kategoria