09/03/2025
Moje smutne przemyślenia...
Szukanie szkoły dla dziecka w spektrum autyzmu, to ogromny stres. Wiedziałam, że castingi tworzy się w szkołach prywatnych, gdzie liczy się wynik, ale żeby szkoły terapeutyczne?
Rozumiem mądry i przemyślany dobór dzieci do poszczególnych klas pod kątem umiejętności i możliwości. Ale takie działanie szkół budzi we mnie zwyczajnie złość.
Pisze do mnie mama z prośbą o zmianę dnia terapii, bo muszą zapisać syna na zajęcia TUS do przyszłej szkoły. To warunek lub raczej jakiś cień nadziei, że dziecko od września znajdzie miejsce w pierwszej klasie.
Na dniu próbnym chłopiec nie współpracował. Nie nadaje się do szkoły. Wniosek po jednym dniu, kilku godzinach w nowym i nieznanym miejscu, z obcymi dziećmi...
Dziecko miało prawo się bać, płakać, wycofać a nawet krzyczeć.
Szkoła terapeutyczna, z wykształconymi terapeutami i nauczycielami, którzy powinni umieć odnaleźć się w różnych sytuacjach jakie niesie praca z dziećmi w spektrum.
Analogicznie. To tak jakbym przekazała rodzicom informację, że nie przyjmę dziecka na terapię, bo ma zaburzenia integracji sensorycznej i nie daje się dotknąć.
Wkurzona, wchodzę na stronę szkoły. Wpadam jak burza w zakładkę "dzień próbny". Chciałam zrozumieć. W dniu próbnym zakładka "ankieta" dla rodziców. Myślę, oooo świetnie! Chcą poznać dziecko. Jakie było moje zdziwienie, nie znalazłam tam żadnych pytań o dziecko. Nic! Oprócz imienia, nazwiska, numerów kontaktowych do rodziców, numeru PESEL i numeru konta!
Nosz... A wystarczyło zapytać o zainteresowania, mocne strony i trudności.
Gdyby nauczyciel wiedział, że T. uwielbia język angielski. Ba! Mówi płynnie po angielsku i zaproponował zabawę właśnie w tym języku, jestem pewna, że lęk zniknąłby, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
A tak, smuteczek.